[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. No, teraz już wiem, po kim %7łmija odziedziczyła złośliwość - pomyślał Riencharn.Rozmowa o dijes śledczej nie sprawiała kahe przyjemności, ale z drugiej strony potrzebowałjak najwięcej informacji na jej temat, a dija Tyen z przyjemnością mówiła o córce.Widoczniepotrzebowała takiej rozmowy, a Riencharn zjawił się jak na zawołanie.Kahe polubił matkę dijesRinnelis - przypominała mu dija Ejsanę, jego babkę, również bardzo prostolinijną i natrętnietroszczącą się o swoich bliskich.Taela włączono do rozmowy, choć jak zauważył Riencharn, dija Tyen traktowała go jaknajmłodszego w towarzystwie.Początkowo rozbawiło to Riencharna - jego siostrzeniec byłprzecież kilkakrotnie starszy od gospodyni - ale potem uznał, że dija ma rację.Dijes Tyen bezwiększego wysiłku owinęła sobie Taellona wokół palca, a kahe nie miał najmniejszychwątpliwości, że matka pod wieloma względami przewyższa córkę.- Niech się pan nie gniewa na Risz, laro Riencharnie.To dobra dziewczyna, tylko bardzozasadnicza, a to do niczego dobrego nie prowadzi.To prawda, że ma ciężki charakter, ale niejest zła.I nic panu nie zrobi, skoro jest pan niewinny.- A może i zrobię.- odezwała się dijes śledcza, która właśnie się zjawiła.Nie wyglądaładobrze: miała zamglony wzrok, głos lunatyczki i przejawiała ogólne podobieństwo do świeżoekshumowanego zombie.- Mamo, zaparz mi kawy, dobrze? - poprosiła cicho, opadając ciężko nakrzesło.- Kawy? Przecież nie lubisz.- Ogólnie lubię, nie cierpię tylko tego, co ty parzysz - przyznała dijes Rinnelis.- Alechciałam popracować w nocy, a już prawie zasypiam.- Czekaj, czekaj, doigrasz się! - burknęła kłótliwie dija Tyen.- Mhm.- dziewczyna nie spierała się.- Wymyśliłaś coś? - zapytała kobieta, stawiając zaparzacz na magicznym ogniu.- Tak.Mamy jeszcze te dokumenty z genealogią rodzin szlacheckich?- A niby co się z nimi miało stać.? Tylko ty z nich korzystasz.Są na piętrze.No i ktozamordował tę niewinną dziewoję? - Mamo, ona nie była niewinną dziewoją -wyjaśniła Rinnelis Tyen, uśmiechając się parszywie i zerkając na Riencharna tak, że tenzaczerwienił się jak chłopiec.- A co to za różnica? - skrzywiła się dija Tiana.-Wiesz już, kto to zrobił?- Mam podejrzanych - oznajmiła Rinnelis z triumfalnym uśmiechem.- Na razie siedmiu,ale jeszcze pogrzebię w dokumentach.Liczę na to, że uda mi się potwierdzić moje podejrzenia.- Podzieli się pani swoimi przemyśleniami, dijes? - spytał Riencharn.- A niby z jakiej racji? - śledcza od razu się najeżyła.- Chociażby z takiej, że Sofia była moją ukochaną.- powiedział kahe, patrzącwyczekująco na człowieczkę.- Pozwolę sobie zauważyć, że szczegóły pańskiego życia osobistego nie dotyczą mnie wnajmniejszym stopniu - odparła dziewczyna ze złośliwym uśmiechem.Riencharn poczuł, że w tym wszystkim coś jest nie w porządku, nie wiedział tylko, na czympolega ta nieprawidłowość.A gdy już zrozumiał, omal nie spadł z krzesła.Dijes śledcza go nie znosiła.Już wcześniej podejrzewał, że jej uczucia dalekie są odpozytywnych, ale co innego podejrzewać, a co innego wiedzieć na pewno.Do tej pory nie miałpojęcia, co dzieje się w głowie człowieczki - teraz zrozumiał.Na twarzy dijes Tyen malowała się taka wrogość, że Riencharn nie wiedział, czy śmiać się,czy płakać.Lodowata maska, z którą człowieczka nie rozstawała się do tej pory, zniknęła.Niebył jeszcze pewien, czy cieszy się, że poznał wreszcie prawdziwy stosunek Rinnelis Tyen dosiebie, czy też nie.- Risz, nie atakuj tak biednego laro Riencharna - wstawiła się za kahe dija Tiana.- I tak muniełatwo, jest w żałobie, w obcym kraju, a ty jeszcze.- Co ja? - spytała dijes śledcza łagodnym głosem, w którym pobrzmiewała delikatnagrozba.Podobnym sykiem żmija ostrzega, że gapowaty dwunożny ośmielił się postawić stopęobok jej bezcennego ogona.- Na mnie ten ton nie działa, lare śledcza! - prychnęła kobieta, osadzając córkę.- Zachowajgo dla swoich przestępców.A dla laroje mogłabyś być milsza, w końcu to nie podejrzani, tylkoświadkowie, prawda? Przestań udawać drapieżnika!Zdaniem Riencharna, dijes nie musiała niczego udawać, i tak była doskonałym potworem.- Mamo, ja ci nie tłumaczę, jak powinnaś uczyć dzieci zaklęć, więc proszę cię, daruj sobierady w kwestii prowadzenia dochodzenia.I tak nie jest mi łatwo - sparowała dziewczyna.- To jeszcze nie powód, żeby dręczyć innych - odbiła cios matka.- Czyli co, kahe, których widzisz po raz pierwszy w życiu, są ci drożsi od rodzonej córki?!- obraziła się człowieczka, patrząc na kahe z taką wrogością, że Riencharn zapragnął schować siępod stół.Gdy obok jego głowy przeleciał talerz, uznał, że być może należało sobie pozwolić na tęwstydliwą słabość.%7ływiołowe przebłyski magii zawsze wróżą nieprzyjemności.Dijes Rinnelis skrzywiła się niezadowolona i popatrzyła oskarżycielsko na resztki talerza.- Jesteś zmęczona i nie kontrolujesz własnej siły - westchnęła dija Tiana.- Wyśpij się jakczłowiek, bo przebywanie w twoim towarzystwie stanie się niebezpieczne.Skoro już latają talerze, to niedaleko do samozapłonu przedmiotów.- Masz rację, mamo - przyznała człowieczka z niespodziewaną pokorą.- Chyba faktyczniepowinnam się wreszcie wyspać.Dobrej nocy, mamo, laroje.- Rinnelis pożegnała się zewszystkimi obecnymi [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
. No, teraz już wiem, po kim %7łmija odziedziczyła złośliwość - pomyślał Riencharn.Rozmowa o dijes śledczej nie sprawiała kahe przyjemności, ale z drugiej strony potrzebowałjak najwięcej informacji na jej temat, a dija Tyen z przyjemnością mówiła o córce.Widoczniepotrzebowała takiej rozmowy, a Riencharn zjawił się jak na zawołanie.Kahe polubił matkę dijesRinnelis - przypominała mu dija Ejsanę, jego babkę, również bardzo prostolinijną i natrętnietroszczącą się o swoich bliskich.Taela włączono do rozmowy, choć jak zauważył Riencharn, dija Tyen traktowała go jaknajmłodszego w towarzystwie.Początkowo rozbawiło to Riencharna - jego siostrzeniec byłprzecież kilkakrotnie starszy od gospodyni - ale potem uznał, że dija ma rację.Dijes Tyen bezwiększego wysiłku owinęła sobie Taellona wokół palca, a kahe nie miał najmniejszychwątpliwości, że matka pod wieloma względami przewyższa córkę.- Niech się pan nie gniewa na Risz, laro Riencharnie.To dobra dziewczyna, tylko bardzozasadnicza, a to do niczego dobrego nie prowadzi.To prawda, że ma ciężki charakter, ale niejest zła.I nic panu nie zrobi, skoro jest pan niewinny.- A może i zrobię.- odezwała się dijes śledcza, która właśnie się zjawiła.Nie wyglądaładobrze: miała zamglony wzrok, głos lunatyczki i przejawiała ogólne podobieństwo do świeżoekshumowanego zombie.- Mamo, zaparz mi kawy, dobrze? - poprosiła cicho, opadając ciężko nakrzesło.- Kawy? Przecież nie lubisz.- Ogólnie lubię, nie cierpię tylko tego, co ty parzysz - przyznała dijes Rinnelis.- Alechciałam popracować w nocy, a już prawie zasypiam.- Czekaj, czekaj, doigrasz się! - burknęła kłótliwie dija Tyen.- Mhm.- dziewczyna nie spierała się.- Wymyśliłaś coś? - zapytała kobieta, stawiając zaparzacz na magicznym ogniu.- Tak.Mamy jeszcze te dokumenty z genealogią rodzin szlacheckich?- A niby co się z nimi miało stać.? Tylko ty z nich korzystasz.Są na piętrze.No i ktozamordował tę niewinną dziewoję? - Mamo, ona nie była niewinną dziewoją -wyjaśniła Rinnelis Tyen, uśmiechając się parszywie i zerkając na Riencharna tak, że tenzaczerwienił się jak chłopiec.- A co to za różnica? - skrzywiła się dija Tiana.-Wiesz już, kto to zrobił?- Mam podejrzanych - oznajmiła Rinnelis z triumfalnym uśmiechem.- Na razie siedmiu,ale jeszcze pogrzebię w dokumentach.Liczę na to, że uda mi się potwierdzić moje podejrzenia.- Podzieli się pani swoimi przemyśleniami, dijes? - spytał Riencharn.- A niby z jakiej racji? - śledcza od razu się najeżyła.- Chociażby z takiej, że Sofia była moją ukochaną.- powiedział kahe, patrzącwyczekująco na człowieczkę.- Pozwolę sobie zauważyć, że szczegóły pańskiego życia osobistego nie dotyczą mnie wnajmniejszym stopniu - odparła dziewczyna ze złośliwym uśmiechem.Riencharn poczuł, że w tym wszystkim coś jest nie w porządku, nie wiedział tylko, na czympolega ta nieprawidłowość.A gdy już zrozumiał, omal nie spadł z krzesła.Dijes śledcza go nie znosiła.Już wcześniej podejrzewał, że jej uczucia dalekie są odpozytywnych, ale co innego podejrzewać, a co innego wiedzieć na pewno.Do tej pory nie miałpojęcia, co dzieje się w głowie człowieczki - teraz zrozumiał.Na twarzy dijes Tyen malowała się taka wrogość, że Riencharn nie wiedział, czy śmiać się,czy płakać.Lodowata maska, z którą człowieczka nie rozstawała się do tej pory, zniknęła.Niebył jeszcze pewien, czy cieszy się, że poznał wreszcie prawdziwy stosunek Rinnelis Tyen dosiebie, czy też nie.- Risz, nie atakuj tak biednego laro Riencharna - wstawiła się za kahe dija Tiana.- I tak muniełatwo, jest w żałobie, w obcym kraju, a ty jeszcze.- Co ja? - spytała dijes śledcza łagodnym głosem, w którym pobrzmiewała delikatnagrozba.Podobnym sykiem żmija ostrzega, że gapowaty dwunożny ośmielił się postawić stopęobok jej bezcennego ogona.- Na mnie ten ton nie działa, lare śledcza! - prychnęła kobieta, osadzając córkę.- Zachowajgo dla swoich przestępców.A dla laroje mogłabyś być milsza, w końcu to nie podejrzani, tylkoświadkowie, prawda? Przestań udawać drapieżnika!Zdaniem Riencharna, dijes nie musiała niczego udawać, i tak była doskonałym potworem.- Mamo, ja ci nie tłumaczę, jak powinnaś uczyć dzieci zaklęć, więc proszę cię, daruj sobierady w kwestii prowadzenia dochodzenia.I tak nie jest mi łatwo - sparowała dziewczyna.- To jeszcze nie powód, żeby dręczyć innych - odbiła cios matka.- Czyli co, kahe, których widzisz po raz pierwszy w życiu, są ci drożsi od rodzonej córki?!- obraziła się człowieczka, patrząc na kahe z taką wrogością, że Riencharn zapragnął schować siępod stół.Gdy obok jego głowy przeleciał talerz, uznał, że być może należało sobie pozwolić na tęwstydliwą słabość.%7ływiołowe przebłyski magii zawsze wróżą nieprzyjemności.Dijes Rinnelis skrzywiła się niezadowolona i popatrzyła oskarżycielsko na resztki talerza.- Jesteś zmęczona i nie kontrolujesz własnej siły - westchnęła dija Tiana.- Wyśpij się jakczłowiek, bo przebywanie w twoim towarzystwie stanie się niebezpieczne.Skoro już latają talerze, to niedaleko do samozapłonu przedmiotów.- Masz rację, mamo - przyznała człowieczka z niespodziewaną pokorą.- Chyba faktyczniepowinnam się wreszcie wyspać.Dobrej nocy, mamo, laroje.- Rinnelis pożegnała się zewszystkimi obecnymi [ Pobierz całość w formacie PDF ]