[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Nie potrafię cię zrozumieć - szepnęła ze zdumieniem.- Jaki ty naprawdę jesteś?To wydarzenie uświadomiło jej, że musi zrewidować swojąwysoce niepochlebną opinię o nim.Nie sądziła, że człowiek,o którym opowiadano jej najgorsze rzeczy, mógłby się takpięknie zachować.A co najważniejsze, nie zrobił tego napokaz.Nie miał pojęcia, że ktoś go obserwuje.Naraz przyszło jej do głowy, że Lionel nie przystanąłby,żeby pomóc staremu grajkowi.Nie, trzeba odpędzić od siebietakie myśli.Do licha, przecież ma nienawidzić Vigadó, ma goprzechytrzyć, ma go z zimną krwią oszukać.Tymczasem serce jej topnieje jak wosk na myśl o jego postępowaniu.Ależsię wszystko komplikuje.I czy on naprawdę musi wyglądać tak zabójczo, pomyślałaz urazą, gdy oddawał płaszcz do szatni.Brunet w czarnymfraku i śnieżnobiałej koszuli.Szał.Wszystkie kobiety musiałybyć tego samego zdania, gdyż nie odrywały od niego oczu.Podobnie, jak stojący nie opodal mężczyzni pożerali wzrokiem rudowłosą piękność w obcisłej sukience z ogromnymdekoltem na plecach.Szedł w jej kierunku, a ona miała wrażenie, że jest zestresowana jak nastolatka na pierwszej w życiu randce.- Pozwól się przywitać, piękna pani - powiedział szarmancko, unosząc jej dłoń do ust.- Wyglądasz wprost czaru-jąco - szepnął, po czym zawahał się.- Czy.Czy nie zechciałabyś mi powiedzieć, jak masz naprawdę na imię?WBREW WYROKOM LOSU 105- Mariann - odparła zmienionym głosem.- Mariann - powtórzył z niekłamanym zachwytem.Nie wiedziała, że można tak pięknie wypowiedzieć czyjeśimię, by stało się cudowną pieszczotą.Powiedz to jeszcze raz,poprosiła w myślach.Powiedz.- C-co mam robić? - spytała z trudem, nie odrywającwzroku od czarnych oczu o niezwykłym spojrzeniu.- Nic.Mariann - uśmiechnął się leciutko.- Wystarczy,że przez cały wieczór będziesz się wpatrywać we mnie tak,jak teraz, a nikt nie ośmieli się wkroczyć pomiędzy nas.- Pocałował ją lekko.- Jesteś prześliczna.Wiesz, bardzo mi siępodobają te kokardy na twojej sukience.Ucieszyła się.- Sama je przyszyłam.Bez nich wyglądała mniej ciekawie.- To miło, że zechciałaś przygotować dla mnie taki prezent.Nie mogę się doczekać rozpakowania go.Pochlebia mi,że zadałaś sobie tyle trudu.- Och, wcale nie o to mi chodziło.Czyżby naprawdę nie o to, zapytała samą siebie.A ktoprzebierał w satynowych kokardach, niemal przyprawiającsprzedawczynię o ból głowy? Kto bez końca wypróbowywałróżne fryzury? Kto nie mógł się zdecydować na kolor szminkii kredki do oczu? Kto trzy razy zmieniał makijaż?- Dotknij mnie.- Pochylił się ku niej.- Właśnie weszlimoi znajomi.Pogładz mnie po twarzy, cokolwiek.Pamiętaj,że nikt nie może mieć najmniejszych wątpliwości, że należędo ciebie.Dobrze by było.Och, cóż za bezsensowna myśl! Mariannczuła, że serce ma w gardle, że trudno jej oddychać i że ręcejej się trzęsą.Drżącą dłonią dotknęła jego włosów, potem106 WBREW WYROKOM LOSUsmagłego policzka, silnie zarysowanej szczęki.Nie mogła jużdłużej walczyć ze sobą, musiała się do niego przytulić.- Zwietnie ci idzie - mruknął.- Moi znajomi nie spuszczają z nas oczu.Chciałbym tylko wiedzieć.- spojrzał jejgłęboko w oczy -.czy tak znakomicie potrafisz udawać,czy też twoje reakcje są autentyczne?- Chyba byłabym niezłą aktorką, nie sądzisz? - odparła.Nie przyzna się za nic na świecie, że to on tak na nią działa.- Wyjątkowa przekonującą- zauważył z uśmiechem.Jego dłoń od niechcenia przesunęła się pieszczotliwie po nodzeMariann.- Chodz.Rzućmy wszystkich na kolana.Przy twoim wyglądzie, zabójczym uśmiechu i nienagannych manierach nie będzie to trudne, skomentowała w myślach.Objął ją i udali się na przyjęcie.Vigadó nie puszczał jejod siebie ani na krok, z dumą przedstawiał znajomym i nieustannie adorował.Nie zapominał o okazywaniu jej zainteresowania nawet podczas rozmów o interesach.Każdy był przekonany, że są w sobie zakochani bez pamięci.Podoba mi się to, stwierdziła w pewnym momencie z lekkim zdziwieniem, opierając się na jego ramieniu i leniwiesącząc szampana.Trudno, jestem próżna, ale cieszę się, że toja towarzyszę takiemu przystojnemu, inteligentnemu i niesamowicie męskiemu facetowi.Nagle jej pogodny nastrój prysłw jednej chwili [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
.- Nie potrafię cię zrozumieć - szepnęła ze zdumieniem.- Jaki ty naprawdę jesteś?To wydarzenie uświadomiło jej, że musi zrewidować swojąwysoce niepochlebną opinię o nim.Nie sądziła, że człowiek,o którym opowiadano jej najgorsze rzeczy, mógłby się takpięknie zachować.A co najważniejsze, nie zrobił tego napokaz.Nie miał pojęcia, że ktoś go obserwuje.Naraz przyszło jej do głowy, że Lionel nie przystanąłby,żeby pomóc staremu grajkowi.Nie, trzeba odpędzić od siebietakie myśli.Do licha, przecież ma nienawidzić Vigadó, ma goprzechytrzyć, ma go z zimną krwią oszukać.Tymczasem serce jej topnieje jak wosk na myśl o jego postępowaniu.Ależsię wszystko komplikuje.I czy on naprawdę musi wyglądać tak zabójczo, pomyślałaz urazą, gdy oddawał płaszcz do szatni.Brunet w czarnymfraku i śnieżnobiałej koszuli.Szał.Wszystkie kobiety musiałybyć tego samego zdania, gdyż nie odrywały od niego oczu.Podobnie, jak stojący nie opodal mężczyzni pożerali wzrokiem rudowłosą piękność w obcisłej sukience z ogromnymdekoltem na plecach.Szedł w jej kierunku, a ona miała wrażenie, że jest zestresowana jak nastolatka na pierwszej w życiu randce.- Pozwól się przywitać, piękna pani - powiedział szarmancko, unosząc jej dłoń do ust.- Wyglądasz wprost czaru-jąco - szepnął, po czym zawahał się.- Czy.Czy nie zechciałabyś mi powiedzieć, jak masz naprawdę na imię?WBREW WYROKOM LOSU 105- Mariann - odparła zmienionym głosem.- Mariann - powtórzył z niekłamanym zachwytem.Nie wiedziała, że można tak pięknie wypowiedzieć czyjeśimię, by stało się cudowną pieszczotą.Powiedz to jeszcze raz,poprosiła w myślach.Powiedz.- C-co mam robić? - spytała z trudem, nie odrywającwzroku od czarnych oczu o niezwykłym spojrzeniu.- Nic.Mariann - uśmiechnął się leciutko.- Wystarczy,że przez cały wieczór będziesz się wpatrywać we mnie tak,jak teraz, a nikt nie ośmieli się wkroczyć pomiędzy nas.- Pocałował ją lekko.- Jesteś prześliczna.Wiesz, bardzo mi siępodobają te kokardy na twojej sukience.Ucieszyła się.- Sama je przyszyłam.Bez nich wyglądała mniej ciekawie.- To miło, że zechciałaś przygotować dla mnie taki prezent.Nie mogę się doczekać rozpakowania go.Pochlebia mi,że zadałaś sobie tyle trudu.- Och, wcale nie o to mi chodziło.Czyżby naprawdę nie o to, zapytała samą siebie.A ktoprzebierał w satynowych kokardach, niemal przyprawiającsprzedawczynię o ból głowy? Kto bez końca wypróbowywałróżne fryzury? Kto nie mógł się zdecydować na kolor szminkii kredki do oczu? Kto trzy razy zmieniał makijaż?- Dotknij mnie.- Pochylił się ku niej.- Właśnie weszlimoi znajomi.Pogładz mnie po twarzy, cokolwiek.Pamiętaj,że nikt nie może mieć najmniejszych wątpliwości, że należędo ciebie.Dobrze by było.Och, cóż za bezsensowna myśl! Mariannczuła, że serce ma w gardle, że trudno jej oddychać i że ręcejej się trzęsą.Drżącą dłonią dotknęła jego włosów, potem106 WBREW WYROKOM LOSUsmagłego policzka, silnie zarysowanej szczęki.Nie mogła jużdłużej walczyć ze sobą, musiała się do niego przytulić.- Zwietnie ci idzie - mruknął.- Moi znajomi nie spuszczają z nas oczu.Chciałbym tylko wiedzieć.- spojrzał jejgłęboko w oczy -.czy tak znakomicie potrafisz udawać,czy też twoje reakcje są autentyczne?- Chyba byłabym niezłą aktorką, nie sądzisz? - odparła.Nie przyzna się za nic na świecie, że to on tak na nią działa.- Wyjątkowa przekonującą- zauważył z uśmiechem.Jego dłoń od niechcenia przesunęła się pieszczotliwie po nodzeMariann.- Chodz.Rzućmy wszystkich na kolana.Przy twoim wyglądzie, zabójczym uśmiechu i nienagannych manierach nie będzie to trudne, skomentowała w myślach.Objął ją i udali się na przyjęcie.Vigadó nie puszczał jejod siebie ani na krok, z dumą przedstawiał znajomym i nieustannie adorował.Nie zapominał o okazywaniu jej zainteresowania nawet podczas rozmów o interesach.Każdy był przekonany, że są w sobie zakochani bez pamięci.Podoba mi się to, stwierdziła w pewnym momencie z lekkim zdziwieniem, opierając się na jego ramieniu i leniwiesącząc szampana.Trudno, jestem próżna, ale cieszę się, że toja towarzyszę takiemu przystojnemu, inteligentnemu i niesamowicie męskiemu facetowi.Nagle jej pogodny nastrój prysłw jednej chwili [ Pobierz całość w formacie PDF ]