[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Mimo to nie ustawała w wysiłkach, bo chciała mieć coś, co sama sobie stworzyła ico tylko do niej należało.Ale bólu duszy nie potrafiła przepędzić.Samotność przed Tylerem" różniła się zasadniczo odsamotności po Tylerze".Wspominała z radością tę chwilę, gdy obudziła się obok mężczyzny oszokująco błękitnych oczach i uśmiechu, od którego serce tajało.Przed oczami jej duszy przesuwałasię taśma ilustrująca ten ich krótki, płomienny romans.Róże w zimie.Jeden kadr z ich wspólnegożycia prześladował ją nieustannie: Tyler stał i patrzył na ten cholerny autobus, którym odjeżdżała.On nigdy się nie dowie, jak bardzo pragnęła wtedy wybić szybę i wyskoczyć przez okno - do niego.Nie, tego jej nie było wolno! Nie wolno jej było przywiązywać się ani do żadnego miejsca, ani tymbardziej do żadnej osoby.Tego wieczoru skupiła wysiłki na zawieszaniu zasłony w kabinie prysznicowej.Nie miałaśrubokrętu i postanowiła zastąpić go nożem.Był to jednak kiepski pomysł i gdy zastanawiała się, cozrobić, usłyszała pukanie do drzwi.Nie znała nikogo w Nowym Jorku.Wiedziała ponadto, jak niebezpieczne jest to miasto dlasamotnych kobiet.Z nożem w dłoni podeszła więc do drzwi zabezpieczonych łańcuchem.Uchyliłaje, ale w korytarzu ża-rowka była przepalona, więc widziała tylko zarys postaci.Kurtka, błysk klamry pasa i błyszcząceoczy.- O rany! - wykrzyknęła.- Wpuścisz mnie do środka?Ręce jej drżały, gdy odczepiała łańcuch.Tyler wszedł bez pośpiechu.Włosy miał nieco dłuższe niż ostatnio, a uśmiech jak zwykle czarujący,pełen zmysłowości.- Jak się masz, Tarapatko - rzekł.- Dawnośmy się nie widzieli.Jenny była wstrząśnięta.Patrzyła na niego zdumiona, obracając w dłoniach nóż.- Jak.Co ty.Co ty tutaj robisz?Tyler uśmiechnął się zamiast odpowiedzi, rozglądając się po jej małym mieszkaniu.W roguznajdowała się kuchenka, a na niej opiekacz i przyrząd do otwierania puszek.Wszystko wyglądałojak nowe.Przy ścianie stało małe łóżko, też nowe.I stolik do kawy, i kanapa.- Uważaj, Jenny - zaczął - bo wygląda mi na to, że zamierzasz się tu osiedlić.-I dalej, zanim zdążyłaodpowiedzieć: - Dlaczego chodzisz z tym nożem?- Zakładałam zasłonę przy prysznicu.Skinął głową, jakby uznał sens jej odpowiedzi.Spojrzał na stolik do kawy, na którym leżał American Cowboy", i uśmiechnął się.- Aha, jest tutaj, bo zastanawiałem się, gdzie się podziało to pismo.A jednak myślałaś o mnie.Jenny zaczerwieniła się i odłożyła broń".Wsunęłaręce do kieszeni kombinezonu.Był to jej strój na sobotnie wieczory, kiedy to zajmowała sięmajsterkowaniem i sprzątaniem mieszkania.Pomyślała teraz, że wolałaby mieć na sobie coś innego.- Jak mnie odnalazłeś? - zapytała.- Eliot powiedział mi, że jesteś w Nowym Jorku.Dalej już działałem na własną rękę.Choć nie okazywał tego po sobie, też był zdenerwowany.Cokolwiek się stanie, myślał, już sam fakt,że zobaczył Jenny, wart był zachodu.Włosy miała splecione w warkocz.Oczy śmiesznie błyszczałynad zaczerwienionymi policzkami.- Tęskniłem do ciebie - powiedział.Nie spodziewała się w tej sytuacji takiego wyznania.Otworzyła usta, ale żaden dzwięk się z nich niewydobył.- Głos ci odjęło? To niepodobne do Jenny Kyle, którą dobrze przecież znam.I kocham.Miłość.To słowo było tak niebezpieczne, że Jenny musiała czym prędzej zmienić temat.- Musiało cię to kosztować wiele trudu.Mam na myśli odnalezienie mnie.To wspaniałe miasto!Tyle jest tu ciekawych rzeczy do zwiedzania i zazwyczaj.- Przestań gadać o byle czym - rzekł, kładąc palec na jej ustach.- Powiedz lepiej, czy tęskniłaś domnie.Oczy zaszły jej mgłą.Cofnęła się - jak najdalej od jego rąk.- Tęskniłam - powiedziała ledwo słyszalnie.- To dlaczego teraz się cofasz zamiast rzucić mi się na szyję?- Tyler.Wziął ją w ramiona.Czekał długo na tę chwilę i nie zamierzał teraz tracić czasu.- Jenny, jesteś moją najukochańszą, najsłodszą dziewczyną.Uwielbiam cię.- Przestań! - Odsunęła się od niego i obronnym gestem skrzyżowała ramiona na piersi.- Nic się niezmieniło, Tyler.Ja nie mogę.Nie mogłabym.Ty nie jesteś.- Chodzmy gdzieś na kolację - przerwał jej.- Co takiego?- Jestem naprawdę głodny - oznajmił, siadając na kanapie jak gdyby nigdy nic.- Przebierz się.Możesz zresztą iść w tym kombinezonie, tylko otrzep go z kurzu.Czekam.Oszołomiona podeszła do szafy, wyjęła z niej spódnicę i bluzkę i udała się do łazienki.Kolację jedli w małej włoskiej restauracji niedaleko mieszkania Jenny.Mówił głównie Tyler [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
.Mimo to nie ustawała w wysiłkach, bo chciała mieć coś, co sama sobie stworzyła ico tylko do niej należało.Ale bólu duszy nie potrafiła przepędzić.Samotność przed Tylerem" różniła się zasadniczo odsamotności po Tylerze".Wspominała z radością tę chwilę, gdy obudziła się obok mężczyzny oszokująco błękitnych oczach i uśmiechu, od którego serce tajało.Przed oczami jej duszy przesuwałasię taśma ilustrująca ten ich krótki, płomienny romans.Róże w zimie.Jeden kadr z ich wspólnegożycia prześladował ją nieustannie: Tyler stał i patrzył na ten cholerny autobus, którym odjeżdżała.On nigdy się nie dowie, jak bardzo pragnęła wtedy wybić szybę i wyskoczyć przez okno - do niego.Nie, tego jej nie było wolno! Nie wolno jej było przywiązywać się ani do żadnego miejsca, ani tymbardziej do żadnej osoby.Tego wieczoru skupiła wysiłki na zawieszaniu zasłony w kabinie prysznicowej.Nie miałaśrubokrętu i postanowiła zastąpić go nożem.Był to jednak kiepski pomysł i gdy zastanawiała się, cozrobić, usłyszała pukanie do drzwi.Nie znała nikogo w Nowym Jorku.Wiedziała ponadto, jak niebezpieczne jest to miasto dlasamotnych kobiet.Z nożem w dłoni podeszła więc do drzwi zabezpieczonych łańcuchem.Uchyliłaje, ale w korytarzu ża-rowka była przepalona, więc widziała tylko zarys postaci.Kurtka, błysk klamry pasa i błyszcząceoczy.- O rany! - wykrzyknęła.- Wpuścisz mnie do środka?Ręce jej drżały, gdy odczepiała łańcuch.Tyler wszedł bez pośpiechu.Włosy miał nieco dłuższe niż ostatnio, a uśmiech jak zwykle czarujący,pełen zmysłowości.- Jak się masz, Tarapatko - rzekł.- Dawnośmy się nie widzieli.Jenny była wstrząśnięta.Patrzyła na niego zdumiona, obracając w dłoniach nóż.- Jak.Co ty.Co ty tutaj robisz?Tyler uśmiechnął się zamiast odpowiedzi, rozglądając się po jej małym mieszkaniu.W roguznajdowała się kuchenka, a na niej opiekacz i przyrząd do otwierania puszek.Wszystko wyglądałojak nowe.Przy ścianie stało małe łóżko, też nowe.I stolik do kawy, i kanapa.- Uważaj, Jenny - zaczął - bo wygląda mi na to, że zamierzasz się tu osiedlić.-I dalej, zanim zdążyłaodpowiedzieć: - Dlaczego chodzisz z tym nożem?- Zakładałam zasłonę przy prysznicu.Skinął głową, jakby uznał sens jej odpowiedzi.Spojrzał na stolik do kawy, na którym leżał American Cowboy", i uśmiechnął się.- Aha, jest tutaj, bo zastanawiałem się, gdzie się podziało to pismo.A jednak myślałaś o mnie.Jenny zaczerwieniła się i odłożyła broń".Wsunęłaręce do kieszeni kombinezonu.Był to jej strój na sobotnie wieczory, kiedy to zajmowała sięmajsterkowaniem i sprzątaniem mieszkania.Pomyślała teraz, że wolałaby mieć na sobie coś innego.- Jak mnie odnalazłeś? - zapytała.- Eliot powiedział mi, że jesteś w Nowym Jorku.Dalej już działałem na własną rękę.Choć nie okazywał tego po sobie, też był zdenerwowany.Cokolwiek się stanie, myślał, już sam fakt,że zobaczył Jenny, wart był zachodu.Włosy miała splecione w warkocz.Oczy śmiesznie błyszczałynad zaczerwienionymi policzkami.- Tęskniłem do ciebie - powiedział.Nie spodziewała się w tej sytuacji takiego wyznania.Otworzyła usta, ale żaden dzwięk się z nich niewydobył.- Głos ci odjęło? To niepodobne do Jenny Kyle, którą dobrze przecież znam.I kocham.Miłość.To słowo było tak niebezpieczne, że Jenny musiała czym prędzej zmienić temat.- Musiało cię to kosztować wiele trudu.Mam na myśli odnalezienie mnie.To wspaniałe miasto!Tyle jest tu ciekawych rzeczy do zwiedzania i zazwyczaj.- Przestań gadać o byle czym - rzekł, kładąc palec na jej ustach.- Powiedz lepiej, czy tęskniłaś domnie.Oczy zaszły jej mgłą.Cofnęła się - jak najdalej od jego rąk.- Tęskniłam - powiedziała ledwo słyszalnie.- To dlaczego teraz się cofasz zamiast rzucić mi się na szyję?- Tyler.Wziął ją w ramiona.Czekał długo na tę chwilę i nie zamierzał teraz tracić czasu.- Jenny, jesteś moją najukochańszą, najsłodszą dziewczyną.Uwielbiam cię.- Przestań! - Odsunęła się od niego i obronnym gestem skrzyżowała ramiona na piersi.- Nic się niezmieniło, Tyler.Ja nie mogę.Nie mogłabym.Ty nie jesteś.- Chodzmy gdzieś na kolację - przerwał jej.- Co takiego?- Jestem naprawdę głodny - oznajmił, siadając na kanapie jak gdyby nigdy nic.- Przebierz się.Możesz zresztą iść w tym kombinezonie, tylko otrzep go z kurzu.Czekam.Oszołomiona podeszła do szafy, wyjęła z niej spódnicę i bluzkę i udała się do łazienki.Kolację jedli w małej włoskiej restauracji niedaleko mieszkania Jenny.Mówił głównie Tyler [ Pobierz całość w formacie PDF ]