[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wysiadamy.Wysypali się na trawę.Szli w milczeniu, niespiesznie, jak wszyscy ludzieprzystępujący do pracy, którą znają i lubią.Otoczyli domek i jak na rozkaz włożylimaski przeciw obezwładniaczom.Vittolini podszedł do drzwi frontowych.Dregerubezpieczał go, pilnując zarazem wschodniego szczytu domku.Widział, jak kapitannacisnął lekko klamkę, uchylił bezgłośnie drzwi i zniknął we wnętrzu.Dał znakpozostałym członkom ekipy, aby byli w pełnym pogotowiu.Tymczasem Vittolini stanął w przedpokoju i przez chwilę nasłuchiwał.W domupanowała cisza, ale jego wyczulony słuch uchwycił szmery w jednym z pokoi.Stałjeszcze przez moment w bezruchu i teraz już nabrał pewności.W tym pokoju ktośbył.Zbliżył się miękko do drzwi i delikatnie nacisnął klamkę.Drzwi ustąpiły.Wówczaspchnął je gwałtownie i z obezwładniaczem gotowym do strzału wskoczył do pokoju.Za stołem siedział mężczyzna, który na jego widok zerwał się i rzucił w stronęokna.Vittolini nie miał już wątpliwości.To był on.Zdjął maskę z twarzy i rzekł: Znowu się spotykamy.Mężczyzna zawahał się przez moment i otworzył okno.Vittolini szybko rzucił: To nie ma sensu.Dom obstawiony.Wiesz przecież, że rzadko chodzę sam.Mężczyzna podszedł do stołu, ale kapitan był szybszy.Przeciął mu drogę ipowiedział niemal szeptem: Nie spiesz się.Najpierw pogadamy.A te zabawki na stole spojrzał nawłączoną aparaturę zostawmy lepiej do zbadania ekspertom.Przecież ty się natym nie znasz, prawda? Usiądz sobie wygodnie.Dawno nie mieliśmy okazji dorozmowy.Mężczyzna osunął się na fotel i rzekł jakby z odcieniem ulgi: To koniec.Jeszcze raz udało ci się.Jeżeli masz mnie obezwładnić, to rób to odrazu.Pewnie twoi mocodawcy niecierpliwią się. Powiedziałem ci, że nie ma pośpiechu.Jak ty się teraz nazywasz?Mężczyzna spojrzał na niego z nienawiścią i rzeki. Po co ten cyrk? Wiem, już mnie z łap nie wypuścicie.Powiedz, po courządzasz ten cyrk? Nie wystarczy ci, że znowu jesteś górą? Nazywają cię teraz Długi, prawda?Długi milczał. To dobrze, że nie szargasz naszego nazwiska ciągnął Vittolini. Długi.Nawet do ciebie pasuje.To ty byłeś szefem tego całego interesu? kapitanprzysiadł na rogu stołu i zaczął od niechcenia przeglądać wydruki z komputera.Chyba się nie mylę, prawda? O co ci chodzi? O to wskazał na stół a także o twoich kompanów. Nie wiem, o czym mówisz.Ja. Słuchaj przerwał mu naprawdę nie ma sensu udawać.Wiem już prawiewszystko.I wiedziałem, że się spotkamy.Ostrzegałem cię, pamiętasz? Czy to przesłuchanie, czy kazanie? Nazywaj to, jak chcesz, ale tak naprawdę.Drzwi uchyliły się i na progu stanął Dreger. W porządku, Dreger rzekł VittoIini. Pilnujcie dalej domu.Ja tu jeszczechwilę porozmawiam. Tak jest! wywiadowca wyprężył się i zniknął. No więc, Długi kapitan wstał i zbliżył się do fotela powiedz mi, co wiesz, aoszczędzisz sobie upokorzenia.I mnie też dodał po chwili. Nic nie wiem. Wiesz, wiesz.Kto cię wynajął, z kim pracujesz i po co to wszystko robicie? Przecież ty już wszystko wiesz. Posłuchaj mnie teraz uważnie Vittolini pochylił się nad Długim i mówiłniemal szeptem: Nie mam zbyt dużo czasu na przekomarzania.Tam czekają moiludzie.Wystarczy, że ich zawołam, a odtransportują cię do Sekcji Przesłuchań.Chyba wiesz, co to znaczy?Długi nie odzywał się.Tymczasem Vittolini ciągnął dalej: Masz jeszcze szansę.Ale to już ostatni raz.Jeżeli z niej nie skorzystasz. Wiesz, gdzie mam taką szansę? Powiedzieć ci? w jego głosie zabrzmiałazapiekła nienawiść. Dobrze kapitan wyprostował się i zaczął chodzić po pokoju. Zawsze byłeśuparty.Myślałem, że już z tego wyrosłeś.Ale ty ciągle jeszcze masz mleko podnosem wyjął fiolkę z pastylkami. Chcesz? Nie używam tego świństwa obruszył się. Nie, to nie Vittolini zażył jedną pastylkę i schował fiolkę. Ci twoiwspólnicy wkrótce będą w naszych rękach.Wtedy będzie za pózno na okazaniedobrej woli.Nawet ja nie będę mógł nic zrobić.Jak już wejdziesz w proceduręprzesłuchań i korekty społecznej, to się nie wywiniesz.Może to zresztą jest cipotrzebne? Ty oczywiście lepiej wiesz, co mi jest potrzebne.Tak jak lepiej wiedziałeś, cobyło potrzebne naszemu ojcu. Naczytałeś się, Długi, tych głupich, starych książek.Dawno już mówiłem, żenależałoby zabronić trzymania ich w domu.Tylko niepotrzebnie mącą ludziom wgłowach.Ty żyjesz w urojonym świecie. A ty żyjesz w świecie, który niestety przestał być urojony.I ojca do tegoświata siłą wciągnąłeś. Co ma do tego ojciec? I co to w ogóle jest ojciec? Gdyby nasza matka byłabardziej samodzielna, moglibyśmy nie mieć ojca i wszystko potoczyłoby sięnormalnie.A matce zachciało się nas wychowywać.I to razem z ojcem.Przecież niemieli do tego żadnych kwalifikacji fachowych, tylko instynkt.No i są tego skutki.Unieszczęśliwili ciebie.Gdyby nie moja pomoc, pewnie jeszcze byliby razem i możeznowu spłodziliby jakiegoś nieszczęśnika.Udało mi się jednak ojca. Przestań! krzyknął Długi. Rób, co masz robić, ale oszczędz miprzynajmniej tych wspomnień. Wiesz, co powinienem teraz zrobić? rzekł niecierpliwie Vittolini. Niewiesz, to ci powiem.Powinienem cię teraz przepisowo obezwładnić, odstawić doSekcji Przesłuchań, a pózniej do Ośrodka Resocjalizacyjnego.Wiesz, że mam nietylko prawo, ale i obowiązek skierować cię do Sekcji Przesłuchań.Chyba że. Wsypię swoich przyjaciół, a sam gdzieś przycupnę? Ich znajdziemy i tak.To tylko kwestia czasu.Ty mógłbyś tylko przyspieszyćto, co i tak się stanie.Ale już tego nie zmienisz.Zresztą nie w tym rzecz. A w czym? Liczę, że będziesz rozsądniejszy niż ten człowiek, który nas spłodził. Znowu zaczynasz? Chyba nie chcesz zrobić ze mną tego samego? Jeśli mnie do tego zmusisz, to zrobię.Dla twojego dobra.Tak, w twoimnajlepiej pojętym interesie. Ty i tobie podobni macie monopol na najlepiej pojęte interesy.Wszystkorobicie dla mojego dobra.Wszystko.Tylko to wasze dobro jest wstrętne! Długiprzerwał i spojrzał na kapitana. Nienawidzę cię. Po co te wielkie słowa? Tylko nadwerężasz sobie układ krążenia.Dziś mnienienawidzisz, jutro będziesz kochać.Jakie to ma znaczenie? Wiesz, rozmawiałem zojcem.Pół roku temu [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
.Wysiadamy.Wysypali się na trawę.Szli w milczeniu, niespiesznie, jak wszyscy ludzieprzystępujący do pracy, którą znają i lubią.Otoczyli domek i jak na rozkaz włożylimaski przeciw obezwładniaczom.Vittolini podszedł do drzwi frontowych.Dregerubezpieczał go, pilnując zarazem wschodniego szczytu domku.Widział, jak kapitannacisnął lekko klamkę, uchylił bezgłośnie drzwi i zniknął we wnętrzu.Dał znakpozostałym członkom ekipy, aby byli w pełnym pogotowiu.Tymczasem Vittolini stanął w przedpokoju i przez chwilę nasłuchiwał.W domupanowała cisza, ale jego wyczulony słuch uchwycił szmery w jednym z pokoi.Stałjeszcze przez moment w bezruchu i teraz już nabrał pewności.W tym pokoju ktośbył.Zbliżył się miękko do drzwi i delikatnie nacisnął klamkę.Drzwi ustąpiły.Wówczaspchnął je gwałtownie i z obezwładniaczem gotowym do strzału wskoczył do pokoju.Za stołem siedział mężczyzna, który na jego widok zerwał się i rzucił w stronęokna.Vittolini nie miał już wątpliwości.To był on.Zdjął maskę z twarzy i rzekł: Znowu się spotykamy.Mężczyzna zawahał się przez moment i otworzył okno.Vittolini szybko rzucił: To nie ma sensu.Dom obstawiony.Wiesz przecież, że rzadko chodzę sam.Mężczyzna podszedł do stołu, ale kapitan był szybszy.Przeciął mu drogę ipowiedział niemal szeptem: Nie spiesz się.Najpierw pogadamy.A te zabawki na stole spojrzał nawłączoną aparaturę zostawmy lepiej do zbadania ekspertom.Przecież ty się natym nie znasz, prawda? Usiądz sobie wygodnie.Dawno nie mieliśmy okazji dorozmowy.Mężczyzna osunął się na fotel i rzekł jakby z odcieniem ulgi: To koniec.Jeszcze raz udało ci się.Jeżeli masz mnie obezwładnić, to rób to odrazu.Pewnie twoi mocodawcy niecierpliwią się. Powiedziałem ci, że nie ma pośpiechu.Jak ty się teraz nazywasz?Mężczyzna spojrzał na niego z nienawiścią i rzeki. Po co ten cyrk? Wiem, już mnie z łap nie wypuścicie.Powiedz, po courządzasz ten cyrk? Nie wystarczy ci, że znowu jesteś górą? Nazywają cię teraz Długi, prawda?Długi milczał. To dobrze, że nie szargasz naszego nazwiska ciągnął Vittolini. Długi.Nawet do ciebie pasuje.To ty byłeś szefem tego całego interesu? kapitanprzysiadł na rogu stołu i zaczął od niechcenia przeglądać wydruki z komputera.Chyba się nie mylę, prawda? O co ci chodzi? O to wskazał na stół a także o twoich kompanów. Nie wiem, o czym mówisz.Ja. Słuchaj przerwał mu naprawdę nie ma sensu udawać.Wiem już prawiewszystko.I wiedziałem, że się spotkamy.Ostrzegałem cię, pamiętasz? Czy to przesłuchanie, czy kazanie? Nazywaj to, jak chcesz, ale tak naprawdę.Drzwi uchyliły się i na progu stanął Dreger. W porządku, Dreger rzekł VittoIini. Pilnujcie dalej domu.Ja tu jeszczechwilę porozmawiam. Tak jest! wywiadowca wyprężył się i zniknął. No więc, Długi kapitan wstał i zbliżył się do fotela powiedz mi, co wiesz, aoszczędzisz sobie upokorzenia.I mnie też dodał po chwili. Nic nie wiem. Wiesz, wiesz.Kto cię wynajął, z kim pracujesz i po co to wszystko robicie? Przecież ty już wszystko wiesz. Posłuchaj mnie teraz uważnie Vittolini pochylił się nad Długim i mówiłniemal szeptem: Nie mam zbyt dużo czasu na przekomarzania.Tam czekają moiludzie.Wystarczy, że ich zawołam, a odtransportują cię do Sekcji Przesłuchań.Chyba wiesz, co to znaczy?Długi nie odzywał się.Tymczasem Vittolini ciągnął dalej: Masz jeszcze szansę.Ale to już ostatni raz.Jeżeli z niej nie skorzystasz. Wiesz, gdzie mam taką szansę? Powiedzieć ci? w jego głosie zabrzmiałazapiekła nienawiść. Dobrze kapitan wyprostował się i zaczął chodzić po pokoju. Zawsze byłeśuparty.Myślałem, że już z tego wyrosłeś.Ale ty ciągle jeszcze masz mleko podnosem wyjął fiolkę z pastylkami. Chcesz? Nie używam tego świństwa obruszył się. Nie, to nie Vittolini zażył jedną pastylkę i schował fiolkę. Ci twoiwspólnicy wkrótce będą w naszych rękach.Wtedy będzie za pózno na okazaniedobrej woli.Nawet ja nie będę mógł nic zrobić.Jak już wejdziesz w proceduręprzesłuchań i korekty społecznej, to się nie wywiniesz.Może to zresztą jest cipotrzebne? Ty oczywiście lepiej wiesz, co mi jest potrzebne.Tak jak lepiej wiedziałeś, cobyło potrzebne naszemu ojcu. Naczytałeś się, Długi, tych głupich, starych książek.Dawno już mówiłem, żenależałoby zabronić trzymania ich w domu.Tylko niepotrzebnie mącą ludziom wgłowach.Ty żyjesz w urojonym świecie. A ty żyjesz w świecie, który niestety przestał być urojony.I ojca do tegoświata siłą wciągnąłeś. Co ma do tego ojciec? I co to w ogóle jest ojciec? Gdyby nasza matka byłabardziej samodzielna, moglibyśmy nie mieć ojca i wszystko potoczyłoby sięnormalnie.A matce zachciało się nas wychowywać.I to razem z ojcem.Przecież niemieli do tego żadnych kwalifikacji fachowych, tylko instynkt.No i są tego skutki.Unieszczęśliwili ciebie.Gdyby nie moja pomoc, pewnie jeszcze byliby razem i możeznowu spłodziliby jakiegoś nieszczęśnika.Udało mi się jednak ojca. Przestań! krzyknął Długi. Rób, co masz robić, ale oszczędz miprzynajmniej tych wspomnień. Wiesz, co powinienem teraz zrobić? rzekł niecierpliwie Vittolini. Niewiesz, to ci powiem.Powinienem cię teraz przepisowo obezwładnić, odstawić doSekcji Przesłuchań, a pózniej do Ośrodka Resocjalizacyjnego.Wiesz, że mam nietylko prawo, ale i obowiązek skierować cię do Sekcji Przesłuchań.Chyba że. Wsypię swoich przyjaciół, a sam gdzieś przycupnę? Ich znajdziemy i tak.To tylko kwestia czasu.Ty mógłbyś tylko przyspieszyćto, co i tak się stanie.Ale już tego nie zmienisz.Zresztą nie w tym rzecz. A w czym? Liczę, że będziesz rozsądniejszy niż ten człowiek, który nas spłodził. Znowu zaczynasz? Chyba nie chcesz zrobić ze mną tego samego? Jeśli mnie do tego zmusisz, to zrobię.Dla twojego dobra.Tak, w twoimnajlepiej pojętym interesie. Ty i tobie podobni macie monopol na najlepiej pojęte interesy.Wszystkorobicie dla mojego dobra.Wszystko.Tylko to wasze dobro jest wstrętne! Długiprzerwał i spojrzał na kapitana. Nienawidzę cię. Po co te wielkie słowa? Tylko nadwerężasz sobie układ krążenia.Dziś mnienienawidzisz, jutro będziesz kochać.Jakie to ma znaczenie? Wiesz, rozmawiałem zojcem.Pół roku temu [ Pobierz całość w formacie PDF ]