[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pracował spokojnie,metodycznie, skoncentrowany na wykonywanych czynnościach i udało mu się odegnać najakiś czas niepożądane myśli.Wkrótce świeczka się wypaliła, ale na zewnątrz już rodził się nowy dzień.Wdzięcznynaturze za światło, Oliver zabrał z kuchni najcięższe żelazne gary i ustawił je u szczytuschodów na pierwszym piętrze.Inne wetknął w podstopnice.Pracując teraz ze zdwojoną energią, obluzował wijącą się poręcz schodów, potemczęściowo usunął gwozdzie mocujące chodnik do podstopnic.Lekkie dotknięcie poręczyspowodowałoby teraz obsunięcie się jej wraz z chodnikiem.Zegar stanowił oddzielne zadanie.Pomajstrował trochę przy wahadle, tak aby przykażdym wahnięciu uderzało w drewnianą ściankę szafki.Zmienił też ustawienie mechanizmuwybijającego godziny na bardziej donośne i świdrujące dzwięki.Potem jeszcze obluzowałhaczyki, na których wisiały obrazy w bibliotece i salonie.To, co robił, sprawiało mu dużo radości.Wyobrażał sobie zniszczenia, jakie wywołanawet najdrobniejsza wibracja.Jeden wypadek pociągnie za sobą następny - zacznie sięlawinowa reakcja jak eksplozja w fabryce fajerwerków.Na tę myśl poczuł się trochę mniejpewnie.Z maksymalną ostrożnością wszedł na górę do swojego pokoju i cicho zamknął zasobą drzwi.Rozejrzał się za czymś do picia i znalazł jeszcze dwie butelki Dom Perignon rocznik'69.Mimo że szampan był ciepły, otworzył go.Korek wyskoczył z charakterystycznymdzwiękiem, a piana wydostała się na zewnątrz.Wypił trochę, resztę wylał sobie na głowę, jakto robią niektórzy sportowcy dla uczczenia zwycięstwa. Ale ja jeszcze nie zwyciężyłem , zreflektował się.Jeszcze nie.Postanowił zachować drugą butelkę na ostateczne zwycięstwo.ROZDZIAA 29Barbara słyszała, jak Oliver porusza się po domu.Spoczywała na prowizorycznymposłaniu wykonanym z waty izolacyjnej ułożonej warstwami w rogu poddasza.Stojącepowietrze było tak nagrzane, że Barbara rozebrała się do samej bielizny.Obok leżałapłócienna torba zawierająca cały jej ruchomy dobytek.W ciągu ostatnich dni i nocy kilkakrotnie zmieniała kryjówkę, przechodząc ostrożnie,na palcach z miejsca na miejsce.Ruch, który słyszała na dole, był czymś nowym.Raz, gdy Oliver chrapał zregularnością żabiego rechotu, zrobiła krótki wypad.Zeszła do biblioteki, skąd zabrała kilkaporcelanowych figurek, a jedną z nich - Garibaldiego - rozbiła i rozsypała skorupy przedzamkniętymi drzwiami Olivera.Potem spokojnie napisała szminką ostrzeżenie.Z kolei weszła do sypialni po jakieś świeże ubrania.Panował tam straszliwy smródpsującej się żywności.Zatkała nos.Wszystko w pokoju, łącznie z ułożonymi w szafachubraniami, było przesiąknięte nieznośnym zapachem.Wyostrzony instynkt samozachowawczy podpowiedział jej, że ktoś obserwuje dom.Spojrzała przez szparę w zasłonach i ujrzała Annę siedzącą pod drzewem po drugiej stronieulicy.Nie rozpoznała jej od razu, bo cała przeszłość była już zamkniętym rozdziałem życia.Kim była Anna?Przypomniała sobie, że to wróg.Odgrodziła się od zewnętrznego świata zamykającokiennice." Wróciła na górę, siadając po kolei na każdym schodku i trzymając się przy tymściany.Cieszyło ją, że w ten sposób uniknęła podstępnej pułapki.Zresztą dawała sobiedoskonale radę również przy innych okazjach, a nawet sama zastawiła na Olivera sidła.Zdecydowała, że jej główną bronią będzie nieustępliwość, że wytrwa do końca.On wcale nie usiłował zachowywać się cicho, więc Barbara wydostała się ze strychuprzez kwadratowy otwór w podłodze do małego składziku na tyłach domu.Czołgając się doschodów nasłuchiwała odgłosów z dołu, próbowała odgadnąć, gdzie jest i co robi.Majstrowałcoś przy drzwiach i meblach.Słyszała, jak wszedł do kuchni, potem do hallu i w końcu ruszyłna górę.Miała tak wyczulony słuch, że bez trudu potrafiła stwierdzić, gdzie Oliver jest w danejchwili.Wspięła się i z kocią zręcznością wdrapała z powrotem na strych, dumna ze swojejfizycznej sprawności.Położyła się wzdłuż otworu i wciąż nasłuchiwała.Oliver stawiałpułapki, robił wymyślne przeszkody, tworzył nowe niebezpieczne miejsca.To ją rozbawiło.Czyżby nie wiedział, że dom jest jej sprzymierzeńcem? Nic, co on wymyśli, nie będzie mogłowyrządzić jej krzywdy.Oliver jest głupcem, jeśli tego nie rozumie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
.Pracował spokojnie,metodycznie, skoncentrowany na wykonywanych czynnościach i udało mu się odegnać najakiś czas niepożądane myśli.Wkrótce świeczka się wypaliła, ale na zewnątrz już rodził się nowy dzień.Wdzięcznynaturze za światło, Oliver zabrał z kuchni najcięższe żelazne gary i ustawił je u szczytuschodów na pierwszym piętrze.Inne wetknął w podstopnice.Pracując teraz ze zdwojoną energią, obluzował wijącą się poręcz schodów, potemczęściowo usunął gwozdzie mocujące chodnik do podstopnic.Lekkie dotknięcie poręczyspowodowałoby teraz obsunięcie się jej wraz z chodnikiem.Zegar stanowił oddzielne zadanie.Pomajstrował trochę przy wahadle, tak aby przykażdym wahnięciu uderzało w drewnianą ściankę szafki.Zmienił też ustawienie mechanizmuwybijającego godziny na bardziej donośne i świdrujące dzwięki.Potem jeszcze obluzowałhaczyki, na których wisiały obrazy w bibliotece i salonie.To, co robił, sprawiało mu dużo radości.Wyobrażał sobie zniszczenia, jakie wywołanawet najdrobniejsza wibracja.Jeden wypadek pociągnie za sobą następny - zacznie sięlawinowa reakcja jak eksplozja w fabryce fajerwerków.Na tę myśl poczuł się trochę mniejpewnie.Z maksymalną ostrożnością wszedł na górę do swojego pokoju i cicho zamknął zasobą drzwi.Rozejrzał się za czymś do picia i znalazł jeszcze dwie butelki Dom Perignon rocznik'69.Mimo że szampan był ciepły, otworzył go.Korek wyskoczył z charakterystycznymdzwiękiem, a piana wydostała się na zewnątrz.Wypił trochę, resztę wylał sobie na głowę, jakto robią niektórzy sportowcy dla uczczenia zwycięstwa. Ale ja jeszcze nie zwyciężyłem , zreflektował się.Jeszcze nie.Postanowił zachować drugą butelkę na ostateczne zwycięstwo.ROZDZIAA 29Barbara słyszała, jak Oliver porusza się po domu.Spoczywała na prowizorycznymposłaniu wykonanym z waty izolacyjnej ułożonej warstwami w rogu poddasza.Stojącepowietrze było tak nagrzane, że Barbara rozebrała się do samej bielizny.Obok leżałapłócienna torba zawierająca cały jej ruchomy dobytek.W ciągu ostatnich dni i nocy kilkakrotnie zmieniała kryjówkę, przechodząc ostrożnie,na palcach z miejsca na miejsce.Ruch, który słyszała na dole, był czymś nowym.Raz, gdy Oliver chrapał zregularnością żabiego rechotu, zrobiła krótki wypad.Zeszła do biblioteki, skąd zabrała kilkaporcelanowych figurek, a jedną z nich - Garibaldiego - rozbiła i rozsypała skorupy przedzamkniętymi drzwiami Olivera.Potem spokojnie napisała szminką ostrzeżenie.Z kolei weszła do sypialni po jakieś świeże ubrania.Panował tam straszliwy smródpsującej się żywności.Zatkała nos.Wszystko w pokoju, łącznie z ułożonymi w szafachubraniami, było przesiąknięte nieznośnym zapachem.Wyostrzony instynkt samozachowawczy podpowiedział jej, że ktoś obserwuje dom.Spojrzała przez szparę w zasłonach i ujrzała Annę siedzącą pod drzewem po drugiej stronieulicy.Nie rozpoznała jej od razu, bo cała przeszłość była już zamkniętym rozdziałem życia.Kim była Anna?Przypomniała sobie, że to wróg.Odgrodziła się od zewnętrznego świata zamykającokiennice." Wróciła na górę, siadając po kolei na każdym schodku i trzymając się przy tymściany.Cieszyło ją, że w ten sposób uniknęła podstępnej pułapki.Zresztą dawała sobiedoskonale radę również przy innych okazjach, a nawet sama zastawiła na Olivera sidła.Zdecydowała, że jej główną bronią będzie nieustępliwość, że wytrwa do końca.On wcale nie usiłował zachowywać się cicho, więc Barbara wydostała się ze strychuprzez kwadratowy otwór w podłodze do małego składziku na tyłach domu.Czołgając się doschodów nasłuchiwała odgłosów z dołu, próbowała odgadnąć, gdzie jest i co robi.Majstrowałcoś przy drzwiach i meblach.Słyszała, jak wszedł do kuchni, potem do hallu i w końcu ruszyłna górę.Miała tak wyczulony słuch, że bez trudu potrafiła stwierdzić, gdzie Oliver jest w danejchwili.Wspięła się i z kocią zręcznością wdrapała z powrotem na strych, dumna ze swojejfizycznej sprawności.Położyła się wzdłuż otworu i wciąż nasłuchiwała.Oliver stawiałpułapki, robił wymyślne przeszkody, tworzył nowe niebezpieczne miejsca.To ją rozbawiło.Czyżby nie wiedział, że dom jest jej sprzymierzeńcem? Nic, co on wymyśli, nie będzie mogłowyrządzić jej krzywdy.Oliver jest głupcem, jeśli tego nie rozumie [ Pobierz całość w formacie PDF ]