[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Była pewna, \e nie wliczył w to czasu,który straci ścigając ją po komnacie.- Gdybym ustąpiła dziś rano, nie pogodziłbyś się z ojcem - zauwa\yła z goryczą.- Czyto się nie liczy?- Zrodki celu nie uświęcają, Reino.Zignorowałaś moje \yczenia i zmusiłaś mnie dozaakceptowania swoich.Jesteśmy tu po to, \ebyś ju\ nigdy więcej tego nie zrobiła.- To czyste barbarzyństwo!- Barbarzyństwem byłoby złoić ci skórę pejczem.Wstał.Reina zerwała się na równenogi.Jednak gdy nie ruszył w jej stronę, uświadomiła sobie, \e wcią\ daje jej szansę nałagodniejszą karę.Czy warto było pogarszać sytuację i nara\ać się na większą udrękę,stawiając mu wątły i jak\e bezsensowny opór?Zmusiła się do pokonania dzielącej ich odległości, przystanęła tu\ przed nim ipochyliła głowę.Strach ściskał ją w brzuchu, serce waliło jak młotem.Nienawidziła siebie zatę uległość, lecz có\ mogła na to poradzić? śyła w takim świecie, w jakim \yła: \ona niesprzeciwiała się mę\owi, nie szydziła z niego i nie drwiła, chcąc dopiąć swego.A jej mą\,niech piekło pochłonie jego ośli upór, zamierzał ukarać ją tak, by dobrze to zapamiętała.- Bardzo mądra decyzja.- Usiadł i posadził ją sobie na kolanach.- Nie musiszzdejmować szlafroka.Wystarczy, jak go podniesiesz.Czuła, \e powiedział to tylko po to, by ją poni\yć, co mu się zresztą udało, natomiastto, \e miast krzyczeć, przemawiał łagodnym głosem, \e dotykał jej niemal pieszczotliwie,poni\yło ją jeszcze bardziej.Przewrócił ją na brzuch i uło\ył sobie na udach.Opuściła głowę,\eby ukryć twarz.Jedną ręką oparła się o ło\e, drugą o jego kolano z nadzieją, \e będziemiała się czego przytrzymać, gdyby zechciała zmienić tę poni\ającą pozycję.Takprzynajmniej myślała do chwili, gdy delikatnie przygniótł ją do swych ud, kładąc rękę na jejkrzy\u.Gdy zaczął podwijać szlafrok, w głowie zadzwięczały jej dzwony na trwogę.Natrwogę zupełnie innego rodzaju, bowiem robił to bardzo powoli i ostro\nie.Sunął dłonią pojej nodze, odgarniając luzny materiał, co odbierała jak czułą pieszczotę, która dostarczała jejzupełnie niezwykłych doznań.Zatraciła się w nich, nie wiedząc, czy oczekiwać bólu czyrozkoszy - i to miała być kara?Wkrótce odsłonił jej pośladki i zabrał rękę.Reina zacisnęła powieki i zebrała się wsobie.Płonęła ze wstydu, le\ąc, jak le\ała.Serce biło jej coraz szybciej i szybciej.Tymczasem Ranulf ciągle zwlekał.Napięcie było straszliwe, a oczekiwanie gorsze ni\najgorsza kara, jaką dla niej obmyślił.Gdy w końcu dał jej klapsa, odczuła to jak przykry kontrast w porównaniu z tym,czego doświadczała przed chwilą.Nie, nie do końca przykry, bowiem pieczenie pośladkastanowiło li tylko połowę zaskoczenia.Napięła mięśnie w oczekiwaniu następnego klapsa,lecz Ranulf.Nie, Ranulf nie uderzył.- Oto kara, jaką chciałem ci wymierzyć dzisiejszego ranka, moja mała Reino -powiedział cicho i łagodnie.Natychmiast się odprę\yła i westchnęła z ulgą.- Ale skoro ju\le\ysz w tak czarującej i jak\e dogodnej dla mnie pozycji, pozwól, \e zrobię jeszcze to.-Zatrzepotała powiekami, czując, \e całuje ją w ślad swojej dłoni na pośladku.- I to.-Wstrzymała oddech, gdy bez trudu wsunął w nią palce.Chryste, wystarczyło, \e pocałował jąw pośladek i ju\ była gotowa go przyjąć.- Tak, oczywiście, pamiętam, \e mnie ostrzegałaś -dodał.- Zabroniłaś mi dotykać cię, mówiłaś, \e nigdy mi tego nie wybaczysz.- Nagleprzestał ją pieścić.- Dobrze mówię?Reina była tak podniecona, \e prawie nie mogła mówić.- Mo\e.odrobinę.przesadziłam.- A mo\e teraz nie ma to ju\ \adnego znaczenia? - Znowu zaczął torturować jąpalcami.- Chyba.nie - sapnęła.- Wygląda na to, \e Ruda Alma miała rację - skonstatował z zadowoleniem.- Strach wpołączeniu z odpowiednią stymulacją zwiększa przyjemność do tego stopnia, \e niewiastaskłonna jest zapomnieć o małej karze, którą otrzymała lub która ją dopiero czeka.Reina zesztywniała, lecz nie na tyle, by stawić czoło fali przyjemności, którą wznieciłz tak niebywałą biegłością.- Znowu u niej byłeś?- Nie, dala mi tę radę w dowód wdzięczności za du\ą sumę pieniędzy, którąobdarowałem ją w podzięce za pomoc.Bo chyba była pomocna, prawda? - Cofnął palce,wsunął je jeszcze głębiej i znowu je cofnął, doprowadzając Reinę prawie na sam szczytrozkoszy.- Chciałabyś tę radę wypróbować?Myślała, \e ju\ ją wypróbowali, lecz w takiej chwili trudno o trzezwość osądu [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
.Była pewna, \e nie wliczył w to czasu,który straci ścigając ją po komnacie.- Gdybym ustąpiła dziś rano, nie pogodziłbyś się z ojcem - zauwa\yła z goryczą.- Czyto się nie liczy?- Zrodki celu nie uświęcają, Reino.Zignorowałaś moje \yczenia i zmusiłaś mnie dozaakceptowania swoich.Jesteśmy tu po to, \ebyś ju\ nigdy więcej tego nie zrobiła.- To czyste barbarzyństwo!- Barbarzyństwem byłoby złoić ci skórę pejczem.Wstał.Reina zerwała się na równenogi.Jednak gdy nie ruszył w jej stronę, uświadomiła sobie, \e wcią\ daje jej szansę nałagodniejszą karę.Czy warto było pogarszać sytuację i nara\ać się na większą udrękę,stawiając mu wątły i jak\e bezsensowny opór?Zmusiła się do pokonania dzielącej ich odległości, przystanęła tu\ przed nim ipochyliła głowę.Strach ściskał ją w brzuchu, serce waliło jak młotem.Nienawidziła siebie zatę uległość, lecz có\ mogła na to poradzić? śyła w takim świecie, w jakim \yła: \ona niesprzeciwiała się mę\owi, nie szydziła z niego i nie drwiła, chcąc dopiąć swego.A jej mą\,niech piekło pochłonie jego ośli upór, zamierzał ukarać ją tak, by dobrze to zapamiętała.- Bardzo mądra decyzja.- Usiadł i posadził ją sobie na kolanach.- Nie musiszzdejmować szlafroka.Wystarczy, jak go podniesiesz.Czuła, \e powiedział to tylko po to, by ją poni\yć, co mu się zresztą udało, natomiastto, \e miast krzyczeć, przemawiał łagodnym głosem, \e dotykał jej niemal pieszczotliwie,poni\yło ją jeszcze bardziej.Przewrócił ją na brzuch i uło\ył sobie na udach.Opuściła głowę,\eby ukryć twarz.Jedną ręką oparła się o ło\e, drugą o jego kolano z nadzieją, \e będziemiała się czego przytrzymać, gdyby zechciała zmienić tę poni\ającą pozycję.Takprzynajmniej myślała do chwili, gdy delikatnie przygniótł ją do swych ud, kładąc rękę na jejkrzy\u.Gdy zaczął podwijać szlafrok, w głowie zadzwięczały jej dzwony na trwogę.Natrwogę zupełnie innego rodzaju, bowiem robił to bardzo powoli i ostro\nie.Sunął dłonią pojej nodze, odgarniając luzny materiał, co odbierała jak czułą pieszczotę, która dostarczała jejzupełnie niezwykłych doznań.Zatraciła się w nich, nie wiedząc, czy oczekiwać bólu czyrozkoszy - i to miała być kara?Wkrótce odsłonił jej pośladki i zabrał rękę.Reina zacisnęła powieki i zebrała się wsobie.Płonęła ze wstydu, le\ąc, jak le\ała.Serce biło jej coraz szybciej i szybciej.Tymczasem Ranulf ciągle zwlekał.Napięcie było straszliwe, a oczekiwanie gorsze ni\najgorsza kara, jaką dla niej obmyślił.Gdy w końcu dał jej klapsa, odczuła to jak przykry kontrast w porównaniu z tym,czego doświadczała przed chwilą.Nie, nie do końca przykry, bowiem pieczenie pośladkastanowiło li tylko połowę zaskoczenia.Napięła mięśnie w oczekiwaniu następnego klapsa,lecz Ranulf.Nie, Ranulf nie uderzył.- Oto kara, jaką chciałem ci wymierzyć dzisiejszego ranka, moja mała Reino -powiedział cicho i łagodnie.Natychmiast się odprę\yła i westchnęła z ulgą.- Ale skoro ju\le\ysz w tak czarującej i jak\e dogodnej dla mnie pozycji, pozwól, \e zrobię jeszcze to.-Zatrzepotała powiekami, czując, \e całuje ją w ślad swojej dłoni na pośladku.- I to.-Wstrzymała oddech, gdy bez trudu wsunął w nią palce.Chryste, wystarczyło, \e pocałował jąw pośladek i ju\ była gotowa go przyjąć.- Tak, oczywiście, pamiętam, \e mnie ostrzegałaś -dodał.- Zabroniłaś mi dotykać cię, mówiłaś, \e nigdy mi tego nie wybaczysz.- Nagleprzestał ją pieścić.- Dobrze mówię?Reina była tak podniecona, \e prawie nie mogła mówić.- Mo\e.odrobinę.przesadziłam.- A mo\e teraz nie ma to ju\ \adnego znaczenia? - Znowu zaczął torturować jąpalcami.- Chyba.nie - sapnęła.- Wygląda na to, \e Ruda Alma miała rację - skonstatował z zadowoleniem.- Strach wpołączeniu z odpowiednią stymulacją zwiększa przyjemność do tego stopnia, \e niewiastaskłonna jest zapomnieć o małej karze, którą otrzymała lub która ją dopiero czeka.Reina zesztywniała, lecz nie na tyle, by stawić czoło fali przyjemności, którą wznieciłz tak niebywałą biegłością.- Znowu u niej byłeś?- Nie, dala mi tę radę w dowód wdzięczności za du\ą sumę pieniędzy, którąobdarowałem ją w podzięce za pomoc.Bo chyba była pomocna, prawda? - Cofnął palce,wsunął je jeszcze głębiej i znowu je cofnął, doprowadzając Reinę prawie na sam szczytrozkoszy.- Chciałabyś tę radę wypróbować?Myślała, \e ju\ ją wypróbowali, lecz w takiej chwili trudno o trzezwość osądu [ Pobierz całość w formacie PDF ]