[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ból utraty ręki był większy niż ból rany.- Ulfie?Troska w jej głosie uświadomiła mu, jak bardzo się spiął.Ciężko dyszał, jego sercewaliło.- Przepraszam.To nie twoja wina, że masz problemy z mówieniem.- Ja.ja próbuję.- wyszeptała.- Wiem, ale nie zmuszaj się z mojego powodu.- Potrząsnął głową.Oboje byli zbytzmęczeni, zmarznięci i mokrzy, by w tej chwili zajmować się jej problemami językowymi.Otworzył swoją torbę z nadzieją, że hubka wciąż jest sucha.Poczuł dłoń na swoim nadgarstku.Popatrzył na Lilię, ledwie ciemniejszy obrys w mroku.- Ja.ja.- Lilia, naprawdę wszystko w porządku.- Ja też cię lubię. * * *W głębi jamy znalazł trochę suchego drewna.Wystarczy na małe ognisko.Martwił siętrochę żołnierzami, ale byli daleko, szli przez nieznane sobie lasy, w czasie burzy.Może mieliwięcej rozsądku od niego i zrezygnowali z poszukiwań w mroku.Zanim zdołał rozniecić ogień, dziewczyna usnęła.Podsunęła pod siebie pelerynę izwinęła się w kulkę na owczym runie.Nie chciał jej budzić, więc ściągnął koszulę, którazdążyła już podeschnąć, i przykrył nią dziewczynę.- Zaczyna mi to wchodzić w nawyk - mruknął, drżąc z zimna.Czuwał, wyglądając żołnierzy z obawą, że w każdej chwili mogą znalezć ich kryjówkę.Gdy nie martwił się o Niemców, jego myśli zajmowała troska o rodzinę.Miał nadzieję, żeufali mu dostatecznie, by się nie martwić.Burza jeszcze przybrała na sile, błyskało bez przerwy, grzmoty przetaczały sięnieustannie.Deszcz padał tak intensywnie, że ktoś musiałby stanąć wprost przed ichkryjówką, by zobaczyć ognisko.- Co ci się stało? - wyszeptał Uldolf cicho do Lilii.Wyciągnął zza pasa odebrany dziewczynie sztylet.Niemiecki, miał wygrawerowane naklindze napisy.Rozpoznał litery, bo nie potrafił ich odczytać.Klinga lśniła inaczej niż stal.Zmarszczył brwi.Srebro? To przecież nie broń, tylko ozdoba.Zauważył kilka zadrapań i szczerb na klindze.Tam w lesie leżało dwóch martwych żołnierzy.Popatrzył na śpiącą Lilię.Spróbował sobie wyobrazić, jak kogoś krzywdzi, nawet wsamoobronie.Nie potrafił.Przyjrzał się poplamionej krwią metalowej obejmie, którą wciąż miała na szyi.Mimowszystko nie było wątpliwości, że Niemcy ją schwytali.Pozbawili ją ubrania, zamierzalizgwałcić.albo zgwałcili.Może chcieli zabić?W takim razie jak doszło do tego, że dwóch żołnierzy zginęło, a Lilia znalazła się w głębilasu, próbując rozciąć obrożę ozdobnym sztyletem?- Ten człowiek został rozszarpany przez jakieś dzikie zwierzę - mruknął Uldolf w stronęognia.- Wilka, rysia lub niedzwiedzia.- Kiwnął głową i wsunął srebrną broń z powrotem zapas.- Pewnie kiedy zwierz zaatakował, chwyciłaś sztylet i uciekłaś.Odsunął włosy z jej policzka i zauważył jeszcze jedną ranę, wąską kreskę rozcinającącały jej policzek. - Tata miał rację - wyszeptał.- To oni cię wcześniej skrzywdzili.Przepraszam, że takpózno cię znalazłem.Wymamrotała coś przez sen, westchnęła i ciaśniej owinęła się jego koszulą.- Zpij.- Cofnął rękę.- Kiedy zrobi się jaśniej, postaram się ściągnąć to z twojej szyi.* * *Uldolf śnił strzępami, pojedynczymi obrazami, oderwanymi od bardziej bolesnej całości.Każdy obraz - śmiejący się Radwen Seigson, uśmiechnięta matka, siostra Jagoda biegnącaprzez sale twierdzy - każdy obrysowany był krwią i zanikał w ciemnej otchłani.Nie potrafił przebić wzrokiem ciemności, ale czuł zapach krwi i ból rozrywanego ciała.* * *Obudził się z szaleńczo walącym sercem.Czarne macki snu gasły w głębi pamięci.Podskalną półkę wciskało się światło poranka i Uldolf musiał kilka razy zamrugać, zanimuświadomił sobie, że spał.Był zlany potem, jakby całą noc pracował na polu.Poczuł, że Lilia się do niego przytula.Piersiami naciskała na jego brzuch, gołe udo przerzuciła przez jego nogę.Całkiem się obudził.- Proszę - wyszeptała - n-nie bój się.Bolesne było słyszeć to z ust dziewczyny - kobiety - która została tak wykorzystana, takporaniona, znalazła się tak blisko śmierci.Martwiła się o niego, choć to ona miała powody dostrachu.Ludzie pragnący jej krzywdy byli jak najbardziej realni, znajdowali się w pobliżu.Czego on miał się bać? Duchów? Wspomnień?Pogłaskał ją po włosach i powiedział:- To tylko złe sny.Nic więcej.- Ty mieć.- Objęła go mocno, szukając właściwych słów.- Ty mieć dobre sny.Proszę.- Postaram się.Przytulała się do jego nagiego torsu i potrafił sobie wyobrazić przyjemniejsze sny.Zawstydził się, gdy jego ciało zaczęło się z tym zgadzać.Czy ona wie, co robi?Delikatnie pocałowała go w pierś i uznał, że jeśli nie wie, to całkiem dobrze się domyśla.Co ona sobie myślała?Co on powinien myśleć?Przybył ją uratować, a nie zniewolić niczym żołdak zbierający wojenne łupy.Nawet jeśli była chętna.gdyby przyjął to jako coś należnego, stałby się niewiele lepszy od Niemców,który ją skrzywdzili.- Lilia, wstań.Oderwała twarz od jego piersi i popatrzyła na niego.Uśmiechała się, lecz jej uśmiechpowoli zgasł, gdy zobaczyła wyraz jego twarzy.- Ulfie?Położył rękę na jej nagim ramieniu i usiadł, zmuszając ją, by zrobiła to samo.Podniósłswą koszulę leżącą przy wypalonym ognisku.Wyciągnął ją do niej.Przez chwilę patrzyła na niego, całkiem naga w świetle dnia, tym razem nieukryta podnieczystościami, krwią lub w mroku.Była najpiękniejszą istotą, jaką kiedykolwiek widział.Od samego patrzenia mogło rozboleć serce.Odetchnął z ulgą, gdy włożyła jego koszulę.Przechyliła głowę, jednak ten ruch sprawił, że się skrzywiła i sięgnęła do obręczy na szyi.- Możesz mi teraz powiedzieć, co ci się stało?- Ulfie?- Spróbuj.Chcę ci pomóc.- Nie.- Potrząsnęła głową.- Nie?Popatrzyła na niego bardzo poważnie i powiedziała wyraznie:- Lepiej nie pamiętać.Odniósł wrażenie, że nie chodziło jej tylko o zeszłą noc.Wiedział coś o złychwspomnieniach.Nawet po ośmiu latach wciąż nie potrafił [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • matkasanepid.xlx.pl