[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wpatrywał się w jakieś miejsce ponad jej ramieniem.Obejrzała się w stronę drzwi.- No, no.Kogo my tu mamy? - powiedział zdumiony Mac.W wejściu stała rudowłosa kobieta pod ramię z otyłym, łysiejącym mężczyzną.Trudno było jej nie rozpoznać.Wysoka, z biustem, który przeczył prawom grawitacji, z talią cieńszą niż u Scarlett 0'Hary, w gorsecie i z nogami bezkońca.Prezentowała się świetnie w białej jedwabnej sukni, podkreślającej wszystkie krągłości sylwetki.Sunny do-strzegła też błysk pierścionka na palcu rudej kobiety.Błysk? O mało jej nie oślepił.%7łółty brylant, co najmniejdziesięciokaratowy.I nosiła go na serdecznym palcu lewej ręki.- Gadaj - powiedziała z rozdrażnieniem, obracając się z powrotem do Maca, ale on już zdążył wstać od stołu.- Przepraszam cię na chwilę - powiedział i ku jej osłupieniu podszedł do rudej kobiety.- Witam - zwrócił się do Nadąsanego Anioła.- Miło znów panią widzieć.Nazywam się Mac Reilly.Ostatnim razemspotkaliśmy się w Malibu.Pamięta pani?Twarz rudej zbielała jak kreda.Dłoń, którą ujął Mac, była lodowata.43- Och, jak się pan miewa? - powiedziała wysokim, lekko zachrypniętym głosem.Mac przypomniał sobie, jak zawołała Przepraszam!" po tym, jak do niego strzeliła.- Dobrze, dziękuję.Siniaki, jakich się nabawiłem, spadając ze schodków tarasu pani domu, już zniknęły.- Och, to nie był mój taras.- Umilkła.- Zdaje się, że mam coś, co należy do pani - oznajmił Mac nadal z uśmiechem.- Zostawiła to pani w moimsamochodzie.- Nie, nie sądzę zaprzeczyła szybko. Niczego nie zgubiłam.Otyły mężczyzna dyskretnie kaszlnął, a onaprzeniosła wystraszoneoczy z Maca na swojego towarzysza.- Och, Renato - powiedziała.- To jest Mac Reilly.Renato Man-zini.Mój producent - dodała, w razie gdyby Macinaczej interpretował charakter ich znajomości.Mężczyzni uścisnęli sobie dłonie.Tęgi Włoch objął rudą dziewczynę w talii gestem właściciela.- Nasz stolik czeka, carina - powiedział, prowadząc ją w tamtą stronę.Spojrzała przepraszająco na Maca.- Miło było znów pana zobaczyć - zawołała, kiedy odprowadzał ich wzrokiem.- To ona, prawda? - spytała oburzona Sunny, kiedy wrócił do stolika.- Tak.- Napił się wina, a potem zabrał się za przystawki, którymi można by nakarmić cztery osoby.Sunny wyraznie wytrącona z równowagi, wpatrywała się karczochy z grilla na swoim talerzu.- Jak możesz tak spokojnie jeść, kiedy kobieta, która próbowała cię zabić, siedzi trzy stoliki dalej?- Mówiłem ci, że tamtej nocy przeprosiła.Powiedziała, że się pomyliła.- Beztrosko chrupał tartę z bakłażanami wśmietanie.- Uważaj na linię - mruknęła Sunny.Uniósł brwi.- To ty wcinasz słodkie bułeczki.I to po dwie naraz, sama tak mówiłaś.- Skrzywił się, kiedy czubek jej czarnegozamszowego pantofla Christiana Louboutina, molto expensivo, trafił go w łydkę.- A więc? - powiedziała niecierpliwie.- Co mówiła?- Jest tu z Renatem Manzinim, swoim producentem".I zdaje się, jak wspominałaś, producentem twojego klienta,Eddiego.Nadal nie wiem, jak ona się nazywa.39- A co za problem się dowiedzieć? - Wyjęła komórkę.- Zadzwonię do Eddiego i zapytam.Odeszła na bok, a Mac z uśmiechem obserwował jej wdzięczne, delikatne ruchy.Zupełnie naturalnie i uroczokołysała biodrami.Szybko wróciła do stołu.- Nazywa się Marisa Mayne - oznajmiła, znów siadając na krześle.- Eddie zna ją z Hollywood.Jest dość bywałądziewczyną, często pojawia się w klubach, zawsze na widoku.Mówił, że miała drobną rólkę w jakimś filmie sciencefiction i wyglądała fantastycznie.Gołe opalone nogi, srebrzysty napierśnik i lakierowana srebrna maska zespiczastymi uszami spocka.Poza tym, najwyrazniej na życzenie producenta, dano jej parę linijek tekstu.Eddie niewie, gdzie Marisa mieszka, ale zakłada, że u Manziniego, skoro wydają się tak sobie bliscy.Jego zdaniem, to poprostu dziewczyna, która usiłuje wykorzystać swoje atuty, żeby bardziej zaistnieć w filmowym światku.- Sunnyzamilkła na chwilę, potem dodała z namysłem. No i sądząc po tym gigantycznym brylancie w zaręczynowympierścionku, chyba jej się to udaje.Mac napił się wina.- Dzięki, kotku - powiedział.- Co ja bym bez ciebie zrobił?- Jakoś byś przeżył - odparła.Spojrzał w jej chłodne bursztynowe oczy.- Nie, nie sądzę - wyznał czule, a Sunny zaparło dech w piersiach, ale właśnie wtedy znów pojawił się kelner, żebypodać fettuccini z homarem, i popsuł urok chwili.Kolacja była pyszna, a wino, w miarę jak wieczór mijał, coraz lepsze.Jedli deser - kelner nazwał go dolce, z czegosię uśmiali - kiedy Marisa Mayne ruszyła do wyjścia.Po drodze zatrzymała się przy ich stoliku.- Bardzo się cieszę, że znów się spotkaliśmy.- Wyciągnęła do Maca rękę, jakby byli starymi przyjaciółmi.Mac ujął ją i nonszalancko pomachał do Renata Manziniego, który gniewnym wzrokiem patrzył w ich stronę oddrzwi, czekając na Ma-risę.- Musimy porozmawiać - szepnęła z przejęciem rudowłosa piękność.- Niech pan do mnie zadzwoni.Proszę, toważne.- Potem posłała Sunny szybki, przepraszający uśmiech i znikła.Mac zaczekał, aż producent z Nadąsanym Aniołem wyjdą z restauracji.Wtedy otworzył dłoń i wyjął skrawekpapieru, który ukradkiem podała mu Marisa.Zapisała tam numer telefonu.45Ona nie żartowała - stwierdził z namyśleni.- I tym razem wydaje mi się, że ma prawdziwe kłopoty.Rozdział 12Następnego dnia rano Mac i Sunny zjedli nieśpieszne śniadanie, spędzając leniwie czas przy kawie i słodkichbułeczkach.Potem kochali się na okruszkach porozsypywanych po łóżku.Marisa Mayne poszła na razie wniepamięć, a oni nadal leżeli objęci aż do południa.- Hej, za tym oknem czeka cały Rzym - powiedział Mac.- Więc dlaczego tu jeszcze tkwimy?- Bo tak jest fajnie.- Sunny odrzuciła długie, splątane włosy i wtuliła się w zagłębienie jego ramienia.- Momencik.- Uniósł jej brodę i potarł nosem o nos.- Mamy robotę do wykonania.- Nadąsany Anioł? - Westchnęła.- Właśnie.- Wyplątał się z jej uścisku i sięgnął po karteczkę.Złapał telefon i wystukał numer.Odebrała natychmiast.- O, dzięki Bogu, że to pan - odezwała się spiętym głosem [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
.Wpatrywał się w jakieś miejsce ponad jej ramieniem.Obejrzała się w stronę drzwi.- No, no.Kogo my tu mamy? - powiedział zdumiony Mac.W wejściu stała rudowłosa kobieta pod ramię z otyłym, łysiejącym mężczyzną.Trudno było jej nie rozpoznać.Wysoka, z biustem, który przeczył prawom grawitacji, z talią cieńszą niż u Scarlett 0'Hary, w gorsecie i z nogami bezkońca.Prezentowała się świetnie w białej jedwabnej sukni, podkreślającej wszystkie krągłości sylwetki.Sunny do-strzegła też błysk pierścionka na palcu rudej kobiety.Błysk? O mało jej nie oślepił.%7łółty brylant, co najmniejdziesięciokaratowy.I nosiła go na serdecznym palcu lewej ręki.- Gadaj - powiedziała z rozdrażnieniem, obracając się z powrotem do Maca, ale on już zdążył wstać od stołu.- Przepraszam cię na chwilę - powiedział i ku jej osłupieniu podszedł do rudej kobiety.- Witam - zwrócił się do Nadąsanego Anioła.- Miło znów panią widzieć.Nazywam się Mac Reilly.Ostatnim razemspotkaliśmy się w Malibu.Pamięta pani?Twarz rudej zbielała jak kreda.Dłoń, którą ujął Mac, była lodowata.43- Och, jak się pan miewa? - powiedziała wysokim, lekko zachrypniętym głosem.Mac przypomniał sobie, jak zawołała Przepraszam!" po tym, jak do niego strzeliła.- Dobrze, dziękuję.Siniaki, jakich się nabawiłem, spadając ze schodków tarasu pani domu, już zniknęły.- Och, to nie był mój taras.- Umilkła.- Zdaje się, że mam coś, co należy do pani - oznajmił Mac nadal z uśmiechem.- Zostawiła to pani w moimsamochodzie.- Nie, nie sądzę zaprzeczyła szybko. Niczego nie zgubiłam.Otyły mężczyzna dyskretnie kaszlnął, a onaprzeniosła wystraszoneoczy z Maca na swojego towarzysza.- Och, Renato - powiedziała.- To jest Mac Reilly.Renato Man-zini.Mój producent - dodała, w razie gdyby Macinaczej interpretował charakter ich znajomości.Mężczyzni uścisnęli sobie dłonie.Tęgi Włoch objął rudą dziewczynę w talii gestem właściciela.- Nasz stolik czeka, carina - powiedział, prowadząc ją w tamtą stronę.Spojrzała przepraszająco na Maca.- Miło było znów pana zobaczyć - zawołała, kiedy odprowadzał ich wzrokiem.- To ona, prawda? - spytała oburzona Sunny, kiedy wrócił do stolika.- Tak.- Napił się wina, a potem zabrał się za przystawki, którymi można by nakarmić cztery osoby.Sunny wyraznie wytrącona z równowagi, wpatrywała się karczochy z grilla na swoim talerzu.- Jak możesz tak spokojnie jeść, kiedy kobieta, która próbowała cię zabić, siedzi trzy stoliki dalej?- Mówiłem ci, że tamtej nocy przeprosiła.Powiedziała, że się pomyliła.- Beztrosko chrupał tartę z bakłażanami wśmietanie.- Uważaj na linię - mruknęła Sunny.Uniósł brwi.- To ty wcinasz słodkie bułeczki.I to po dwie naraz, sama tak mówiłaś.- Skrzywił się, kiedy czubek jej czarnegozamszowego pantofla Christiana Louboutina, molto expensivo, trafił go w łydkę.- A więc? - powiedziała niecierpliwie.- Co mówiła?- Jest tu z Renatem Manzinim, swoim producentem".I zdaje się, jak wspominałaś, producentem twojego klienta,Eddiego.Nadal nie wiem, jak ona się nazywa.39- A co za problem się dowiedzieć? - Wyjęła komórkę.- Zadzwonię do Eddiego i zapytam.Odeszła na bok, a Mac z uśmiechem obserwował jej wdzięczne, delikatne ruchy.Zupełnie naturalnie i uroczokołysała biodrami.Szybko wróciła do stołu.- Nazywa się Marisa Mayne - oznajmiła, znów siadając na krześle.- Eddie zna ją z Hollywood.Jest dość bywałądziewczyną, często pojawia się w klubach, zawsze na widoku.Mówił, że miała drobną rólkę w jakimś filmie sciencefiction i wyglądała fantastycznie.Gołe opalone nogi, srebrzysty napierśnik i lakierowana srebrna maska zespiczastymi uszami spocka.Poza tym, najwyrazniej na życzenie producenta, dano jej parę linijek tekstu.Eddie niewie, gdzie Marisa mieszka, ale zakłada, że u Manziniego, skoro wydają się tak sobie bliscy.Jego zdaniem, to poprostu dziewczyna, która usiłuje wykorzystać swoje atuty, żeby bardziej zaistnieć w filmowym światku.- Sunnyzamilkła na chwilę, potem dodała z namysłem. No i sądząc po tym gigantycznym brylancie w zaręczynowympierścionku, chyba jej się to udaje.Mac napił się wina.- Dzięki, kotku - powiedział.- Co ja bym bez ciebie zrobił?- Jakoś byś przeżył - odparła.Spojrzał w jej chłodne bursztynowe oczy.- Nie, nie sądzę - wyznał czule, a Sunny zaparło dech w piersiach, ale właśnie wtedy znów pojawił się kelner, żebypodać fettuccini z homarem, i popsuł urok chwili.Kolacja była pyszna, a wino, w miarę jak wieczór mijał, coraz lepsze.Jedli deser - kelner nazwał go dolce, z czegosię uśmiali - kiedy Marisa Mayne ruszyła do wyjścia.Po drodze zatrzymała się przy ich stoliku.- Bardzo się cieszę, że znów się spotkaliśmy.- Wyciągnęła do Maca rękę, jakby byli starymi przyjaciółmi.Mac ujął ją i nonszalancko pomachał do Renata Manziniego, który gniewnym wzrokiem patrzył w ich stronę oddrzwi, czekając na Ma-risę.- Musimy porozmawiać - szepnęła z przejęciem rudowłosa piękność.- Niech pan do mnie zadzwoni.Proszę, toważne.- Potem posłała Sunny szybki, przepraszający uśmiech i znikła.Mac zaczekał, aż producent z Nadąsanym Aniołem wyjdą z restauracji.Wtedy otworzył dłoń i wyjął skrawekpapieru, który ukradkiem podała mu Marisa.Zapisała tam numer telefonu.45Ona nie żartowała - stwierdził z namyśleni.- I tym razem wydaje mi się, że ma prawdziwe kłopoty.Rozdział 12Następnego dnia rano Mac i Sunny zjedli nieśpieszne śniadanie, spędzając leniwie czas przy kawie i słodkichbułeczkach.Potem kochali się na okruszkach porozsypywanych po łóżku.Marisa Mayne poszła na razie wniepamięć, a oni nadal leżeli objęci aż do południa.- Hej, za tym oknem czeka cały Rzym - powiedział Mac.- Więc dlaczego tu jeszcze tkwimy?- Bo tak jest fajnie.- Sunny odrzuciła długie, splątane włosy i wtuliła się w zagłębienie jego ramienia.- Momencik.- Uniósł jej brodę i potarł nosem o nos.- Mamy robotę do wykonania.- Nadąsany Anioł? - Westchnęła.- Właśnie.- Wyplątał się z jej uścisku i sięgnął po karteczkę.Złapał telefon i wystukał numer.Odebrała natychmiast.- O, dzięki Bogu, że to pan - odezwała się spiętym głosem [ Pobierz całość w formacie PDF ]