[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Obok niej leżał w popielniczce palący się papieros.Po twarzy Marian błąkał sięłagodny uśmieszek.Rozmyślała o tym młodym lekarzu, którego spotkała kilka tygodni temu, kiedy poszła na zabieg.Coś 'jej się zrobiłow palec, więc udała się do doktora Gannetta.Zdziwiła się, że zamiast niego wziął się do jej palca ten młody człowiek.Zapytała, gdzie jest doktor Gannett.Był na urlopie i zażywał bardzo potrzebnego mu odpoczynku, oznajmił jejmłody mężczyzna, który go zastępował.Przedstawił się. Nie ma pan własnej praktyki? spytała.Pokręcił głową.Dopiero rozglądał się za jakimś miejscem, by sięurządzić. Dlaczego nie tutaj spytała.Ponownie pokręcił głową. Nie lubię tych ludzi powiedział. Zawielu hipochondryków, za mało prawdziwych chorych. Roześmiał się.Może to zresztą i lepiej.Była u niego jeszcze kilka razy.Właściwie zupełnie bez powodu.Zawsze był bardzo uprzejmy i delikatny.Nigdy niepowiedział nic takiego, co dałoby jej do zrozumienia, że doskonale orientował się w celu jej wizyt.Powiedziała mu ze śmiechem, że musi ją uważać za taką samą beznajdziejną hipochondryczkę jak innych.Wtedypopatrzył na nią roześmianymi szarymi oczami.Nie, rzekł, nie sądzi, by była hipochondryczką.Nie mogła sobie przypomnieć, o co go potem zapytała, czując się coraz bardziej idiotycznie.Jego szare oczypociemniały, stały się poważne. Zakochaliśmy się w sobie powiedział.' Tere fere! odparła. Doprawdy? spytał, ujmując jej dłoń. Jest pani bardzo znaną osóbką, Marian rzekł. Więc może panisądzi, że nie istnieje dla pani nic takiego jak miłość? To nie to upierała się.Roześmiał się ponownie i wypuścił jej rękę. Dobrze zatem rzekł więc niech pani mi powie, co to jest.Nieprzyzna się pani, ponieważ jestem jedynym człowiekiem, na którego nie działa pani potęga.Odeszła, zastanawiając się nad tym, co powiedział.Podniosła papierosa i zaciągnęła się.Może miał rację, może zakochali się w sobie.Ale mylił się co do jednej rzeczy.Gdyby się pobrali, przekonałby się, że ona może mu pomóc.Uśmiechnęła się i spojrzała na maszynopis.Zaczęłapewnie uderzać w klawisze, nie patrząc na klawiaturę.Na kartce pojawiało się słowo za słowem.LIST MARIAN ANDREWS Z PRZYJCIA U GWIAZDSobota, 22 sierpnia, 1925Drogi Czytelniku,Wczorajszego wieczoru udałam się na przyjęcie wydane przez Piotra Kesslera na cześć Warrena Craiga i było tonajwspanialsze przyjęcie, na jakim byłam.Nigdy go nie zapomnę.Byli tam naprawdę wszyscy.5.Twarz Carrolla Ragina była wykrzywiona ze złości, gdy zmęczony wszedł do gabinetu Johnny'ego z plikiempapierów pod pachą.Zatrzymał się przed biurkiem i cisnął je wszystkie na blat.Miał zmęczony i zniechęcony głos. Proszę bardzo, Johnny rzekł. Następnych sto dwadzieścia w porannej poczcie.Johnny spojrzał na niego. Rezygnacje? zapytał.Ragin skinął głową. Poczytaj sobie powiedział.Nawet te najbardziej dochodowe! Usiądz Carrie rzekł Johnny. Wyglądasz na zmęczonego.Ragin osunął się na fotel naprzeciwko biurka. Jestem skonany przyznał. Przez cały ranek wiszę na telefonie,gadając z każdym z tych facetów i od każdego dostaję tę samą odpowiedz. Wyjdzcie ze średniowiecza mówią. Kiedy zabierzecie się za filmy mówione? Dzwięk ma przyszłość.Johnny nie odpowiedział.Wziął kontrakt i spojrzał na niego.Na pierwszej stronie widniały napisane poprzecznieczerwonym ołówkiem słowa: Odrzucone, 10 września, 1929".Poniżej nazwisko właściciela kina.Był jednym zpierwszych klientów Magnum. Z nim też rozmawiałeś? spytał, stukając palcemw kontrakt._ Tak mruknął. Powiedział to samo.Bardzo muprzykro, ale. urwał kręcąc niechętnie głową.Johnny przerzucił jeszcze kilka umów.Rozpoznał więcej nazwisk.Napotkawszy kolejny podpis podniósł wzrok.Co powiedział Morris? spytał.Ragin przymknął zmęczone oczy. Był milszy niż inni, ale do powiedzenia miał to samo. On pierwszy wziął od nas Bandytę.Kiedy to było? W 1912 powiedział gorzko Johnny.Ragin otworzył oczy i popatrzył na niego. Wiem rzekł nawet mu o tym przypomniałem, a on powiedział: Aco mam zrobić? Publiczność żąda filmów mówionych i za każdymrazem, kiedy zamawiam niemy, mam pustki w kinie, jakbym napisał na drzwiach, że mamy epidemię". Zaśmiałsię gniewnie. Wszyscy chcą filmów mówionych, z wyjątkiem Piotra. Pochylił się do przodu i wybuchnął.Mówię ci, Johnny, musisz go przekonać, albo nie dałbym dwóch centów, że utrzymamy się na rynku przez następnyrok!Johnny popatrzył na niego życzliwie.Ragin miał prawo do nerwów i wybuchu [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
.Obok niej leżał w popielniczce palący się papieros.Po twarzy Marian błąkał sięłagodny uśmieszek.Rozmyślała o tym młodym lekarzu, którego spotkała kilka tygodni temu, kiedy poszła na zabieg.Coś 'jej się zrobiłow palec, więc udała się do doktora Gannetta.Zdziwiła się, że zamiast niego wziął się do jej palca ten młody człowiek.Zapytała, gdzie jest doktor Gannett.Był na urlopie i zażywał bardzo potrzebnego mu odpoczynku, oznajmił jejmłody mężczyzna, który go zastępował.Przedstawił się. Nie ma pan własnej praktyki? spytała.Pokręcił głową.Dopiero rozglądał się za jakimś miejscem, by sięurządzić. Dlaczego nie tutaj spytała.Ponownie pokręcił głową. Nie lubię tych ludzi powiedział. Zawielu hipochondryków, za mało prawdziwych chorych. Roześmiał się.Może to zresztą i lepiej.Była u niego jeszcze kilka razy.Właściwie zupełnie bez powodu.Zawsze był bardzo uprzejmy i delikatny.Nigdy niepowiedział nic takiego, co dałoby jej do zrozumienia, że doskonale orientował się w celu jej wizyt.Powiedziała mu ze śmiechem, że musi ją uważać za taką samą beznajdziejną hipochondryczkę jak innych.Wtedypopatrzył na nią roześmianymi szarymi oczami.Nie, rzekł, nie sądzi, by była hipochondryczką.Nie mogła sobie przypomnieć, o co go potem zapytała, czując się coraz bardziej idiotycznie.Jego szare oczypociemniały, stały się poważne. Zakochaliśmy się w sobie powiedział.' Tere fere! odparła. Doprawdy? spytał, ujmując jej dłoń. Jest pani bardzo znaną osóbką, Marian rzekł. Więc może panisądzi, że nie istnieje dla pani nic takiego jak miłość? To nie to upierała się.Roześmiał się ponownie i wypuścił jej rękę. Dobrze zatem rzekł więc niech pani mi powie, co to jest.Nieprzyzna się pani, ponieważ jestem jedynym człowiekiem, na którego nie działa pani potęga.Odeszła, zastanawiając się nad tym, co powiedział.Podniosła papierosa i zaciągnęła się.Może miał rację, może zakochali się w sobie.Ale mylił się co do jednej rzeczy.Gdyby się pobrali, przekonałby się, że ona może mu pomóc.Uśmiechnęła się i spojrzała na maszynopis.Zaczęłapewnie uderzać w klawisze, nie patrząc na klawiaturę.Na kartce pojawiało się słowo za słowem.LIST MARIAN ANDREWS Z PRZYJCIA U GWIAZDSobota, 22 sierpnia, 1925Drogi Czytelniku,Wczorajszego wieczoru udałam się na przyjęcie wydane przez Piotra Kesslera na cześć Warrena Craiga i było tonajwspanialsze przyjęcie, na jakim byłam.Nigdy go nie zapomnę.Byli tam naprawdę wszyscy.5.Twarz Carrolla Ragina była wykrzywiona ze złości, gdy zmęczony wszedł do gabinetu Johnny'ego z plikiempapierów pod pachą.Zatrzymał się przed biurkiem i cisnął je wszystkie na blat.Miał zmęczony i zniechęcony głos. Proszę bardzo, Johnny rzekł. Następnych sto dwadzieścia w porannej poczcie.Johnny spojrzał na niego. Rezygnacje? zapytał.Ragin skinął głową. Poczytaj sobie powiedział.Nawet te najbardziej dochodowe! Usiądz Carrie rzekł Johnny. Wyglądasz na zmęczonego.Ragin osunął się na fotel naprzeciwko biurka. Jestem skonany przyznał. Przez cały ranek wiszę na telefonie,gadając z każdym z tych facetów i od każdego dostaję tę samą odpowiedz. Wyjdzcie ze średniowiecza mówią. Kiedy zabierzecie się za filmy mówione? Dzwięk ma przyszłość.Johnny nie odpowiedział.Wziął kontrakt i spojrzał na niego.Na pierwszej stronie widniały napisane poprzecznieczerwonym ołówkiem słowa: Odrzucone, 10 września, 1929".Poniżej nazwisko właściciela kina.Był jednym zpierwszych klientów Magnum. Z nim też rozmawiałeś? spytał, stukając palcemw kontrakt._ Tak mruknął. Powiedział to samo.Bardzo muprzykro, ale. urwał kręcąc niechętnie głową.Johnny przerzucił jeszcze kilka umów.Rozpoznał więcej nazwisk.Napotkawszy kolejny podpis podniósł wzrok.Co powiedział Morris? spytał.Ragin przymknął zmęczone oczy. Był milszy niż inni, ale do powiedzenia miał to samo. On pierwszy wziął od nas Bandytę.Kiedy to było? W 1912 powiedział gorzko Johnny.Ragin otworzył oczy i popatrzył na niego. Wiem rzekł nawet mu o tym przypomniałem, a on powiedział: Aco mam zrobić? Publiczność żąda filmów mówionych i za każdymrazem, kiedy zamawiam niemy, mam pustki w kinie, jakbym napisał na drzwiach, że mamy epidemię". Zaśmiałsię gniewnie. Wszyscy chcą filmów mówionych, z wyjątkiem Piotra. Pochylił się do przodu i wybuchnął.Mówię ci, Johnny, musisz go przekonać, albo nie dałbym dwóch centów, że utrzymamy się na rynku przez następnyrok!Johnny popatrzył na niego życzliwie.Ragin miał prawo do nerwów i wybuchu [ Pobierz całość w formacie PDF ]