[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- A ja bÄ™dÄ™ sama gotowaÅ‚a obiady! - krzyknęła Helieta.- Cicho bÄ…dz, mójmiÅ‚y! Ta scena przypomina mi innÄ…, podobnÄ… z moim mężem, a wiesz, jakibyÅ‚ jej rezultat?Jerzy milczaÅ‚.Przed nim otwieraÅ‚a siÄ™ czarna przepaść, do której staczaÅ‚ siÄ™ z każdymdniem, dążąc za tÄ… kobietÄ….Dawno już poÅ›wiÄ™ciÅ‚ jej życie, lecz nigdyhonoru, broniÅ‚ go dotÄ…d z caÅ‚Ä… energiÄ….A jednak ta egzystencja peÅ‚na wybiegów, gry, rozrzutnoÅ›ci, to życie zkobietÄ… noszÄ…cÄ… jego nazwisko, to życie skÅ‚adajÄ…ce siÄ™ z niewiadomego jutrai ciÄ…gÅ‚ej niepewnoÅ›ci, czy byÅ‚o zupeÅ‚nie honorowe?MyÅ›laÅ‚ o matce, która umarÅ‚a ze zmartwienia przeklinajÄ…c go może, myÅ›laÅ‚o Natalii, piÄ™knej narzeczonej, przy której boku byÅ‚by tak szczęśliwy, myÅ›laÅ‚o swoim zmarnowanym życiu! Oczy mu zaszÅ‚y mgÅ‚Ä….Teraz skoÅ„czyÅ‚o siÄ™wszystko, skoÅ„czyÅ‚o.Nigdy nie bÄ™dzie mógÅ‚ uciec od tej gorÄ…czkowejegzystencji, do koÅ„ca ma iść tÄ… fatalnÄ… drogÄ…, nie uniknie przepaÅ›ci, otwartejprzed nim.Wolno szedÅ‚ obok niej, nic nie odpowiadajÄ…c.Potem oboje doszli do wielkiej alei.Naraz Helieta krzyknęła z przerażenia.Jezdziec jakiÅ›, unoszony na spÅ‚oszonym koniu, spadÅ‚ ciężko na ziemiÄ™ okilka kroków przed nimi.A że leżaÅ‚ bez ruchu, Helieta zawoÅ‚aÅ‚a:- NieszczÄ™sny! Może siÄ™ zabiÅ‚?Jerzy już podbiegÅ‚.Ofiara wypadku, piÄ™kny dwudziestoletni mÅ‚odzieniecleżaÅ‚ jak martwy na wilgotnej trawie.Helieta podeszÅ‚a także i pochyliÅ‚a siÄ™ nad rannym, oddychajÄ…cym sÅ‚abo.- On tylko zemdlaÅ‚ - rzekÅ‚a z ulgÄ….UpÅ‚ynÄ…Å‚ kwadrans.MÅ‚ody jezdziec ciÄ…gle leżaÅ‚ bez ruchu, jego twarz nagleokryÅ‚a siÄ™ trupiÄ… bladoÅ›ciÄ…, czerwonawa piana wystÄ…piÅ‚a na zaciÅ›niÄ™te wargi.- Obrażenie wewnÄ™trzne.- rzekÅ‚ Jerzy - ten czÅ‚owiek może umrzeć tu bezpomocy.Pusto byÅ‚o w tym miejscu, oddalonym od jeziora i Paryża.W gÅ‚Ä™bi alei widniaÅ‚y pierwsze domy Boulogne, odcinajÄ…c siÄ™ biaÅ‚o naciemnym tle zieleni, a dalej, na horyzoncie, za zasÅ‚onÄ… drzew, wznosiÅ‚ siÄ™nieco przymglony, dÅ‚ugi Å‚aÅ„cuch wzgórz Sèvres i Saint Cloud.- Co zrobimy z tym mÅ‚odym czÅ‚owiekiem? Nie możemy go tu samegozostawić - rzekÅ‚ w koÅ„cu hrabia de Sannois.- Boże mój! Toż to bardzo proste, przywoÅ‚aj strażnika lasku, on zrobi, copotrzeba.Jerzy oddaliÅ‚ siÄ™, szukaÅ‚ kogoÅ›, lecz na próżno.WzywaÅ‚ pomocy, lecz niktnie odpowiedziaÅ‚.- Każmy podjechać powozowi - rzekÅ‚ - i odwiezmy go do jego mieszkania.- Jak chcesz - odparÅ‚a Helieta.- Lecz trzeba znać adres.- Prawda.Powinien mieć przy sobie jakiÅ› dokument.- Masz racjÄ™ - rzekÅ‚a Helieta, pochylona nad rannym, pilnie goobserwujÄ…ca.- Zliczny chÅ‚opiec, sÅ‚owo dajÄ™.Ubranie na nim eleganckie, rÄ™cema zgrabne, to nie pierwszy lepszy.I natychmiast w myÅ›li jej snuÅ‚ siÄ™ romansik z przyjemnym i niespo-dzianym rozwiÄ…zaniem.Może to jaki książę? Kto to może wiedzieć?PochyliÅ‚a siÄ™ znowu i ze spokojem przetrzÄ…saÅ‚a kieszenie rannego.Wyjęłanajpierw kilka biletów, karnet z czekami i dwa listy pisane Å‚adnymcharakterem kobiecym.Na bilecie przeczytaÅ‚a: Daniel Mornas, student medycyny, ulica desEcoles, nr 40".Czeki wystawione byÅ‚y na bank Rotschilda.- To nie jest książę krwi, ale musi to być bogaty student, jeżeli chcesz,odwieziemy go do domu.- Ma siÄ™ rozumieć.- To co możemy zrobić najlepszego.Jerzy przywoÅ‚aÅ‚ powóz.- Pomóż nam przenieść rannego do powozu - rzekÅ‚a Helieta do furmana,który zsiadÅ‚ z kozÅ‚a.PochyliÅ‚a siÄ™ znowu nad ofiarÄ… wypadku i krzyknęła radoÅ›nie.Wsparty narÄ™kach ranny patrzyÅ‚ pilnie na mÅ‚odÄ… kobietÄ™.- Och, jakiego pan nam strachu narobiÅ‚! - rzekÅ‚a.- WiÄ™cej jak pół godzinyleży pan bez przytomnoÅ›ci.Lecz, Bogu dziÄ™ki, przyszedÅ‚ pan do siebie iodwieziemy pana do domu.Na ustach pan miaÅ‚ krew, to nas przerażaÅ‚o.- To nic - odezwaÅ‚ siÄ™ mÅ‚ody czÅ‚owiek - czujÄ™ siÄ™ lepiej.Niech siÄ™ paniuspokoi - dodaÅ‚ z uÅ›miechem - nie mam nic zÅ‚amanego.Wypadek staÅ‚ siÄ™trochÄ™ z mojej winy.UparÅ‚em siÄ™ jezdzić na klaczy twardej w pysku i któraboi siÄ™ cienia drzew.- PiÄ™kna biaÅ‚a klacz - rzekÅ‚a Helieta - pogalopowaÅ‚a w stronÄ™ Boulogne,gdzie pan znajdzie jÄ… jutro z pewnoÅ›ciÄ….Daniel Mornas podniósÅ‚ siÄ™ wreszcie, w jego oczach jaÅ›niaÅ‚a wdziÄ™czność.ByÅ‚ to wysoki mÅ‚ody czÅ‚owiek, może dwudziestoletni.DzieckoKichompre, uczeÅ„ Natalii, burzliwy i swawolny chÅ‚opiec z Wogezów,wyrósÅ‚ na bardzo eleganckiego mÅ‚odzieÅ„ca.MaÅ‚e wÄ…siki ocieniaÅ‚y ustadobrze zarysowane, duże melancholijne oczy rozjaÅ›niaÅ‚y twarz Å‚adnÄ… owyrazie szczerym i otwartym.PrzyjÄ…Å‚ miejsce w powozie hrabiego i pozwoliÅ‚ odwiezć siÄ™ do domu.GizelaPo kilku dniach odpoczynku mÅ‚ody czÅ‚owiek czuÅ‚ siÄ™ zupeÅ‚nie dobrze,mógÅ‚ zabrać siÄ™ do nauki i koÅ„czyć przygotowania do ostatniego egzaminu zmedycyny.Jedyny syn najbogatszego czÅ‚owieka w departamencie Wogezów, Danielnie chciaÅ‚ pÄ™dzić życia bezczynnie i używać spokojnie ojcowskich pieniÄ™dzy,jak zwykle robiÄ… synowie milionerów.We wszystkim szedÅ‚ za radamiNatalii, a rady te wydaÅ‚y dobry owoc.Podczas wakacji ona to kierowaÅ‚a chÅ‚opcem, a wdziÄ™czność i przywiÄ…zaniedziecka do mÅ‚odej kobiety byÅ‚o tak wielkie, że nazywaÅ‚ jÄ… czÄ™sto swojÄ…mamusiÄ…, swojÄ… dobrÄ… wróżkÄ…, przewodniczkÄ… caÅ‚ego życia [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
.- A ja bÄ™dÄ™ sama gotowaÅ‚a obiady! - krzyknęła Helieta.- Cicho bÄ…dz, mójmiÅ‚y! Ta scena przypomina mi innÄ…, podobnÄ… z moim mężem, a wiesz, jakibyÅ‚ jej rezultat?Jerzy milczaÅ‚.Przed nim otwieraÅ‚a siÄ™ czarna przepaść, do której staczaÅ‚ siÄ™ z każdymdniem, dążąc za tÄ… kobietÄ….Dawno już poÅ›wiÄ™ciÅ‚ jej życie, lecz nigdyhonoru, broniÅ‚ go dotÄ…d z caÅ‚Ä… energiÄ….A jednak ta egzystencja peÅ‚na wybiegów, gry, rozrzutnoÅ›ci, to życie zkobietÄ… noszÄ…cÄ… jego nazwisko, to życie skÅ‚adajÄ…ce siÄ™ z niewiadomego jutrai ciÄ…gÅ‚ej niepewnoÅ›ci, czy byÅ‚o zupeÅ‚nie honorowe?MyÅ›laÅ‚ o matce, która umarÅ‚a ze zmartwienia przeklinajÄ…c go może, myÅ›laÅ‚o Natalii, piÄ™knej narzeczonej, przy której boku byÅ‚by tak szczęśliwy, myÅ›laÅ‚o swoim zmarnowanym życiu! Oczy mu zaszÅ‚y mgÅ‚Ä….Teraz skoÅ„czyÅ‚o siÄ™wszystko, skoÅ„czyÅ‚o.Nigdy nie bÄ™dzie mógÅ‚ uciec od tej gorÄ…czkowejegzystencji, do koÅ„ca ma iść tÄ… fatalnÄ… drogÄ…, nie uniknie przepaÅ›ci, otwartejprzed nim.Wolno szedÅ‚ obok niej, nic nie odpowiadajÄ…c.Potem oboje doszli do wielkiej alei.Naraz Helieta krzyknęła z przerażenia.Jezdziec jakiÅ›, unoszony na spÅ‚oszonym koniu, spadÅ‚ ciężko na ziemiÄ™ okilka kroków przed nimi.A że leżaÅ‚ bez ruchu, Helieta zawoÅ‚aÅ‚a:- NieszczÄ™sny! Może siÄ™ zabiÅ‚?Jerzy już podbiegÅ‚.Ofiara wypadku, piÄ™kny dwudziestoletni mÅ‚odzieniecleżaÅ‚ jak martwy na wilgotnej trawie.Helieta podeszÅ‚a także i pochyliÅ‚a siÄ™ nad rannym, oddychajÄ…cym sÅ‚abo.- On tylko zemdlaÅ‚ - rzekÅ‚a z ulgÄ….UpÅ‚ynÄ…Å‚ kwadrans.MÅ‚ody jezdziec ciÄ…gle leżaÅ‚ bez ruchu, jego twarz nagleokryÅ‚a siÄ™ trupiÄ… bladoÅ›ciÄ…, czerwonawa piana wystÄ…piÅ‚a na zaciÅ›niÄ™te wargi.- Obrażenie wewnÄ™trzne.- rzekÅ‚ Jerzy - ten czÅ‚owiek może umrzeć tu bezpomocy.Pusto byÅ‚o w tym miejscu, oddalonym od jeziora i Paryża.W gÅ‚Ä™bi alei widniaÅ‚y pierwsze domy Boulogne, odcinajÄ…c siÄ™ biaÅ‚o naciemnym tle zieleni, a dalej, na horyzoncie, za zasÅ‚onÄ… drzew, wznosiÅ‚ siÄ™nieco przymglony, dÅ‚ugi Å‚aÅ„cuch wzgórz Sèvres i Saint Cloud.- Co zrobimy z tym mÅ‚odym czÅ‚owiekiem? Nie możemy go tu samegozostawić - rzekÅ‚ w koÅ„cu hrabia de Sannois.- Boże mój! Toż to bardzo proste, przywoÅ‚aj strażnika lasku, on zrobi, copotrzeba.Jerzy oddaliÅ‚ siÄ™, szukaÅ‚ kogoÅ›, lecz na próżno.WzywaÅ‚ pomocy, lecz niktnie odpowiedziaÅ‚.- Każmy podjechać powozowi - rzekÅ‚ - i odwiezmy go do jego mieszkania.- Jak chcesz - odparÅ‚a Helieta.- Lecz trzeba znać adres.- Prawda.Powinien mieć przy sobie jakiÅ› dokument.- Masz racjÄ™ - rzekÅ‚a Helieta, pochylona nad rannym, pilnie goobserwujÄ…ca.- Zliczny chÅ‚opiec, sÅ‚owo dajÄ™.Ubranie na nim eleganckie, rÄ™cema zgrabne, to nie pierwszy lepszy.I natychmiast w myÅ›li jej snuÅ‚ siÄ™ romansik z przyjemnym i niespo-dzianym rozwiÄ…zaniem.Może to jaki książę? Kto to może wiedzieć?PochyliÅ‚a siÄ™ znowu i ze spokojem przetrzÄ…saÅ‚a kieszenie rannego.Wyjęłanajpierw kilka biletów, karnet z czekami i dwa listy pisane Å‚adnymcharakterem kobiecym.Na bilecie przeczytaÅ‚a: Daniel Mornas, student medycyny, ulica desEcoles, nr 40".Czeki wystawione byÅ‚y na bank Rotschilda.- To nie jest książę krwi, ale musi to być bogaty student, jeżeli chcesz,odwieziemy go do domu.- Ma siÄ™ rozumieć.- To co możemy zrobić najlepszego.Jerzy przywoÅ‚aÅ‚ powóz.- Pomóż nam przenieść rannego do powozu - rzekÅ‚a Helieta do furmana,który zsiadÅ‚ z kozÅ‚a.PochyliÅ‚a siÄ™ znowu nad ofiarÄ… wypadku i krzyknęła radoÅ›nie.Wsparty narÄ™kach ranny patrzyÅ‚ pilnie na mÅ‚odÄ… kobietÄ™.- Och, jakiego pan nam strachu narobiÅ‚! - rzekÅ‚a.- WiÄ™cej jak pół godzinyleży pan bez przytomnoÅ›ci.Lecz, Bogu dziÄ™ki, przyszedÅ‚ pan do siebie iodwieziemy pana do domu.Na ustach pan miaÅ‚ krew, to nas przerażaÅ‚o.- To nic - odezwaÅ‚ siÄ™ mÅ‚ody czÅ‚owiek - czujÄ™ siÄ™ lepiej.Niech siÄ™ paniuspokoi - dodaÅ‚ z uÅ›miechem - nie mam nic zÅ‚amanego.Wypadek staÅ‚ siÄ™trochÄ™ z mojej winy.UparÅ‚em siÄ™ jezdzić na klaczy twardej w pysku i któraboi siÄ™ cienia drzew.- PiÄ™kna biaÅ‚a klacz - rzekÅ‚a Helieta - pogalopowaÅ‚a w stronÄ™ Boulogne,gdzie pan znajdzie jÄ… jutro z pewnoÅ›ciÄ….Daniel Mornas podniósÅ‚ siÄ™ wreszcie, w jego oczach jaÅ›niaÅ‚a wdziÄ™czność.ByÅ‚ to wysoki mÅ‚ody czÅ‚owiek, może dwudziestoletni.DzieckoKichompre, uczeÅ„ Natalii, burzliwy i swawolny chÅ‚opiec z Wogezów,wyrósÅ‚ na bardzo eleganckiego mÅ‚odzieÅ„ca.MaÅ‚e wÄ…siki ocieniaÅ‚y ustadobrze zarysowane, duże melancholijne oczy rozjaÅ›niaÅ‚y twarz Å‚adnÄ… owyrazie szczerym i otwartym.PrzyjÄ…Å‚ miejsce w powozie hrabiego i pozwoliÅ‚ odwiezć siÄ™ do domu.GizelaPo kilku dniach odpoczynku mÅ‚ody czÅ‚owiek czuÅ‚ siÄ™ zupeÅ‚nie dobrze,mógÅ‚ zabrać siÄ™ do nauki i koÅ„czyć przygotowania do ostatniego egzaminu zmedycyny.Jedyny syn najbogatszego czÅ‚owieka w departamencie Wogezów, Danielnie chciaÅ‚ pÄ™dzić życia bezczynnie i używać spokojnie ojcowskich pieniÄ™dzy,jak zwykle robiÄ… synowie milionerów.We wszystkim szedÅ‚ za radamiNatalii, a rady te wydaÅ‚y dobry owoc.Podczas wakacji ona to kierowaÅ‚a chÅ‚opcem, a wdziÄ™czność i przywiÄ…zaniedziecka do mÅ‚odej kobiety byÅ‚o tak wielkie, że nazywaÅ‚ jÄ… czÄ™sto swojÄ…mamusiÄ…, swojÄ… dobrÄ… wróżkÄ…, przewodniczkÄ… caÅ‚ego życia [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]