[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.*" Koniec cytatu.Radzilimu, gdzie wpaść na papierosa czy na szklaneczkę.W języku urzędowym nazwalibyśmyto drobnymi naruszeniami dyscypliny.Artur mruczał coś przez chwilę pod nosem, anastępnie powiedział: Według mnie powinniśmy wstrzymać się z komentarzem do następnych odcinków.Brian zgodził się z nim. Tak, myślę, że najlepiej będzie w ogóle nic nie komentować.Na wypadekgdyby nas pytano, możemy oświadczyć: Wstrzymujemy się z komentarzem doukazania się całego cyklu." A potem: Sprawdzamy zasadność poszczególnychzarzutów." Rozumiesz, w ten sposób.A na razie, żeby jakoś odwrócić uwagę odtych artykułów, proponuję rozkręcić kampanię w prasie.Można by wyciągnąć paręefektownych historii i dać je do druku.Jedna dobra historia typu nasi chłopcyna tropie" na pierwszej stronie zepchnie te bzdury na właściwe im miejsce. W porządku, Brian.Już ja dopilnuję, żebyś dostał kompletny wykaz tego, corobią wywiadowcy i policjanci mundurowi.Aha, zwrócili się do nas z programuDawida Susskinda, żebyśmy przysłali im czterech ludzi, którzy wzięlibyudział w dyskusji.Co ty na to?Brian zapisał to w swoim notatniku. Ja to zbadam.%7łebyśmy się jakoś głupio nie włado-wali.Nie widzę w tejchwili czterech facetów na tyle pewnych, żeby mogli wziąć udział w programieSusskinda. Z wyjątkiem ciebie i mnie, Bri powiedział Artur lekko. Dobra, to ja lecęzobaczyć się ze starym.Nowy komisarz policji na pierwszy rzut oka nie robił nadzwyczajnego wrażenia.Był drobny, mówił cicho, ale dobitnie, i nie stosował efektów teatralnych jakniektórzy z jego poprzedników.Zaczęto go doceniać w momencie, kiedy swoje słowa473poparł energicznym działaniem.Bo komisarz nie rzucał słów na wiatr.Zwalnianeprzez odchodzących na emeryturę miejsca zaczęli zajmować nowi, młodsi ludzie,wnosząc element pewnego ożywienia.W Centrali pojawiły się podręczniki; młodziporucznicy i kapitanowie wymieniali skrypty i notatki z wykładów naUniwersytecie Miejskim.Cały personel od kapitana w górę musiał chodzić na zajęcia z nauk politycznych;organizowano seminaria poświęcone problemom środowiskowym i kwestiom mniejszościnarodowych w tych dzielnicach, gdzie zachodziła tego potrzeba.Dokonano zmianorganizacyjnych, tak by nieoficjalni przywódcy społeczności murzyńskich i puer-torykańskich mogli porozumiewać się bezpośrednio z wyższymi urzędnikami policji,omijając dzielnicowe komisariaty, z którymi kontakty dla wielu były przykre idenerwujące.Większość ludzi uczęszczała na różne kursy, ponieważ tego od nich wymagano.Siedzieli w jasnych salach Akademii Policyjnej i z obojętnymi minami słuchalikryminologów, socjologów, psychologów i specjalistów od peno-logii, którzy ichpouczali, jak mają wykonywać swojąpracę.Decyzja mianowania Artura Pollacka na miejsce odchodzącego właśnie na emeryturęgłównego inspektora zaskoczyła wszystkich, nie wyłączając samego Artura.A miałon wszelkie dane, żeby objąć to stanowisko: był jednym z oficerów policjiposiadających największą ilość odznaczeń; zdał wszelkie możliwe egzaminy znajlepszą lokatą; z każdego powierzonego mu dotychczas zadania wywiązywał sięwzorowo.Ale nie był z ferajny.Po raz pierwszy w historii policji nowojorskiej %7łydzostał dopuszczony do wysoce ekskluzywnego grona najwyższych dostojników.Irlandczycy, niezadowoleni z nowego komisarza, mieli jakoby powiedzieć, że mimocałego swego irlandzko-katolickiego pochodzenia komisarz mógłby być zpowodzeniem chińskim %7łydem.474Doły czekały tylko na dalsze zmiany, zastanawiając się, co z tego dla nichwyniknie.Briana O'Malleya zarekomendował na stanowisko zastępcy głównego inspektora dospraw prasowych Artur Pollack, który właśnie z niego ustąpił.Malley miał lotnyumysł, a ponadto zdradzał pewien talent: potrafił bez wysiłku zyskać przewagęnad rozmówcą i tak pokierować dyskusją, żeby przybrała jak najkorzystniejszy dlapolicji obrót; znał wielu ludzi z prasy i innych środków masowego przekazu; miałlicznych przyjaciół i był ustosunkowany.Potrafił znalezć się zręcznie, jakrównież wymanewrować się z najrozmaitszych kłopotliwych sytuacji, łagodzić urazyi stworzyć wrażenie, że sprawa została załatwiona, niezależnie od tego, czy byłoono uzasadnione, czy nie.Kiedy poznał Karen Day, zajmował nowe stanowisko od niecałego miesiąca.Zbrodnię popełniono na dwunastym piętrze luksusowego bloku spółdzielczego naWschodniej Pięćdziesiątej Ulicy i było to najbardziej wyrafinowane morderstwo, zjakim zetknęli się wszyscy obecni tam funkcjonariusze.Związano, zmasakrowano,zgwałcono, a następnie dosłownie zaszlachtowano dwie młode dziewczyny ichłopaka.Całe mieszkanie świadczyło o dokonanej tu zbrodni: podarte zasłony,porozbijane meble, poodcinane nieszczęsnym ofiarom członki ułożone w szczególnysposób najwyrazniej przez zboczeńców.Adapter stereo ryczał nastawiony napełny regulator, podobnie jak znajdujące się tu trzy radia tranzystorowe i dwakolorowe telewizory.I to właśnie hałas aparatury elektronicznej zaalarmował wkońcu sąsiadów, którzy twierdzili, że poza tym nie słyszeli nic podejrzanego.Brian poinformował o szczegółach sprawy dziennikarzy czekających w hallubudynku; podał im parę gołych faktów, które mógł ujawnić w tym momencie.Nazwiska denatów trzeba utrzymać w tajemnicy aż do czasu zawiadomienianajbliższych krewnych; zamordowani byli przedmiotem seksualnej napaści; wszyscyzmarli na skutek licz-473nych ran kłutych; policja prowadzi intensywne śledztwo i nie może obecnieudzielić żadnych dalszych informacji.Brian patrzył prosto przed siebie udając,że nie słyszy dziennikarzy uparcie domagających się szczegółów.Co łączyło trzyofiary? Do kogo należało mieszkanie? Czy wchodzi w grę perwersja? Inspektorze, co mamy pisać, skoro nic więcej niewiemy? Do zobaczenia, panowie. Pomachał im i wsiadł do windy, która zatrzymała sięna szóstym piętrze.Wsiadła Karen Day i Brian skinął jej głową, jakby ją znał, adopiero potem przyjrzał się dziewczynie szczerze zdumiony. Halo, inspektorze Malley pozdrowiła go zachrypniętym głosem.Jestem Karen Day z NBC 8.W pierwszej chwili nie dotarło do niego, że jest dziennikarką i że wobec tegonie ma prawa znajdować się pozahallem. O Boże powiedział cicho. Skóra zdjęta z KarenDuvall. Jestem jej córką wyjaśniła krótko. Chciałam panu zadać parę pytań natemat ofiar.Właściwie to pan nam nic nie powiedział.Biali czy czarni?Homoseksualista i lesbijki? Czy to była melina? Z czego oni żyli? Niechże mi pancoś podrzuci do dziennika o jedenastej, inspektorze.Była bardzo wysoka i patrzyła na niego bystrymi czarnymi oczyma o ostrym,agresywnym spojrzeniu.Mówiła szybko, głębokim, znajomym głosem i cały czasprzeczesywała długimi palcami gęste, proste czarne włosy, odgarniając je odniechcenia z twarzy.Potrząsnął głową i rzekł cicho: Jezu, przecież ja zawsze szalałem, żeby zobaczyć pani matkę.Widziałem jąchyba ze dwadzieścia czy trzydzieści razy.Pamiętam, jak śpiewała z zespołemDorseya [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
.*" Koniec cytatu.Radzilimu, gdzie wpaść na papierosa czy na szklaneczkę.W języku urzędowym nazwalibyśmyto drobnymi naruszeniami dyscypliny.Artur mruczał coś przez chwilę pod nosem, anastępnie powiedział: Według mnie powinniśmy wstrzymać się z komentarzem do następnych odcinków.Brian zgodził się z nim. Tak, myślę, że najlepiej będzie w ogóle nic nie komentować.Na wypadekgdyby nas pytano, możemy oświadczyć: Wstrzymujemy się z komentarzem doukazania się całego cyklu." A potem: Sprawdzamy zasadność poszczególnychzarzutów." Rozumiesz, w ten sposób.A na razie, żeby jakoś odwrócić uwagę odtych artykułów, proponuję rozkręcić kampanię w prasie.Można by wyciągnąć paręefektownych historii i dać je do druku.Jedna dobra historia typu nasi chłopcyna tropie" na pierwszej stronie zepchnie te bzdury na właściwe im miejsce. W porządku, Brian.Już ja dopilnuję, żebyś dostał kompletny wykaz tego, corobią wywiadowcy i policjanci mundurowi.Aha, zwrócili się do nas z programuDawida Susskinda, żebyśmy przysłali im czterech ludzi, którzy wzięlibyudział w dyskusji.Co ty na to?Brian zapisał to w swoim notatniku. Ja to zbadam.%7łebyśmy się jakoś głupio nie włado-wali.Nie widzę w tejchwili czterech facetów na tyle pewnych, żeby mogli wziąć udział w programieSusskinda. Z wyjątkiem ciebie i mnie, Bri powiedział Artur lekko. Dobra, to ja lecęzobaczyć się ze starym.Nowy komisarz policji na pierwszy rzut oka nie robił nadzwyczajnego wrażenia.Był drobny, mówił cicho, ale dobitnie, i nie stosował efektów teatralnych jakniektórzy z jego poprzedników.Zaczęto go doceniać w momencie, kiedy swoje słowa473poparł energicznym działaniem.Bo komisarz nie rzucał słów na wiatr.Zwalnianeprzez odchodzących na emeryturę miejsca zaczęli zajmować nowi, młodsi ludzie,wnosząc element pewnego ożywienia.W Centrali pojawiły się podręczniki; młodziporucznicy i kapitanowie wymieniali skrypty i notatki z wykładów naUniwersytecie Miejskim.Cały personel od kapitana w górę musiał chodzić na zajęcia z nauk politycznych;organizowano seminaria poświęcone problemom środowiskowym i kwestiom mniejszościnarodowych w tych dzielnicach, gdzie zachodziła tego potrzeba.Dokonano zmianorganizacyjnych, tak by nieoficjalni przywódcy społeczności murzyńskich i puer-torykańskich mogli porozumiewać się bezpośrednio z wyższymi urzędnikami policji,omijając dzielnicowe komisariaty, z którymi kontakty dla wielu były przykre idenerwujące.Większość ludzi uczęszczała na różne kursy, ponieważ tego od nich wymagano.Siedzieli w jasnych salach Akademii Policyjnej i z obojętnymi minami słuchalikryminologów, socjologów, psychologów i specjalistów od peno-logii, którzy ichpouczali, jak mają wykonywać swojąpracę.Decyzja mianowania Artura Pollacka na miejsce odchodzącego właśnie na emeryturęgłównego inspektora zaskoczyła wszystkich, nie wyłączając samego Artura.A miałon wszelkie dane, żeby objąć to stanowisko: był jednym z oficerów policjiposiadających największą ilość odznaczeń; zdał wszelkie możliwe egzaminy znajlepszą lokatą; z każdego powierzonego mu dotychczas zadania wywiązywał sięwzorowo.Ale nie był z ferajny.Po raz pierwszy w historii policji nowojorskiej %7łydzostał dopuszczony do wysoce ekskluzywnego grona najwyższych dostojników.Irlandczycy, niezadowoleni z nowego komisarza, mieli jakoby powiedzieć, że mimocałego swego irlandzko-katolickiego pochodzenia komisarz mógłby być zpowodzeniem chińskim %7łydem.474Doły czekały tylko na dalsze zmiany, zastanawiając się, co z tego dla nichwyniknie.Briana O'Malleya zarekomendował na stanowisko zastępcy głównego inspektora dospraw prasowych Artur Pollack, który właśnie z niego ustąpił.Malley miał lotnyumysł, a ponadto zdradzał pewien talent: potrafił bez wysiłku zyskać przewagęnad rozmówcą i tak pokierować dyskusją, żeby przybrała jak najkorzystniejszy dlapolicji obrót; znał wielu ludzi z prasy i innych środków masowego przekazu; miałlicznych przyjaciół i był ustosunkowany.Potrafił znalezć się zręcznie, jakrównież wymanewrować się z najrozmaitszych kłopotliwych sytuacji, łagodzić urazyi stworzyć wrażenie, że sprawa została załatwiona, niezależnie od tego, czy byłoono uzasadnione, czy nie.Kiedy poznał Karen Day, zajmował nowe stanowisko od niecałego miesiąca.Zbrodnię popełniono na dwunastym piętrze luksusowego bloku spółdzielczego naWschodniej Pięćdziesiątej Ulicy i było to najbardziej wyrafinowane morderstwo, zjakim zetknęli się wszyscy obecni tam funkcjonariusze.Związano, zmasakrowano,zgwałcono, a następnie dosłownie zaszlachtowano dwie młode dziewczyny ichłopaka.Całe mieszkanie świadczyło o dokonanej tu zbrodni: podarte zasłony,porozbijane meble, poodcinane nieszczęsnym ofiarom członki ułożone w szczególnysposób najwyrazniej przez zboczeńców.Adapter stereo ryczał nastawiony napełny regulator, podobnie jak znajdujące się tu trzy radia tranzystorowe i dwakolorowe telewizory.I to właśnie hałas aparatury elektronicznej zaalarmował wkońcu sąsiadów, którzy twierdzili, że poza tym nie słyszeli nic podejrzanego.Brian poinformował o szczegółach sprawy dziennikarzy czekających w hallubudynku; podał im parę gołych faktów, które mógł ujawnić w tym momencie.Nazwiska denatów trzeba utrzymać w tajemnicy aż do czasu zawiadomienianajbliższych krewnych; zamordowani byli przedmiotem seksualnej napaści; wszyscyzmarli na skutek licz-473nych ran kłutych; policja prowadzi intensywne śledztwo i nie może obecnieudzielić żadnych dalszych informacji.Brian patrzył prosto przed siebie udając,że nie słyszy dziennikarzy uparcie domagających się szczegółów.Co łączyło trzyofiary? Do kogo należało mieszkanie? Czy wchodzi w grę perwersja? Inspektorze, co mamy pisać, skoro nic więcej niewiemy? Do zobaczenia, panowie. Pomachał im i wsiadł do windy, która zatrzymała sięna szóstym piętrze.Wsiadła Karen Day i Brian skinął jej głową, jakby ją znał, adopiero potem przyjrzał się dziewczynie szczerze zdumiony. Halo, inspektorze Malley pozdrowiła go zachrypniętym głosem.Jestem Karen Day z NBC 8.W pierwszej chwili nie dotarło do niego, że jest dziennikarką i że wobec tegonie ma prawa znajdować się pozahallem. O Boże powiedział cicho. Skóra zdjęta z KarenDuvall. Jestem jej córką wyjaśniła krótko. Chciałam panu zadać parę pytań natemat ofiar.Właściwie to pan nam nic nie powiedział.Biali czy czarni?Homoseksualista i lesbijki? Czy to była melina? Z czego oni żyli? Niechże mi pancoś podrzuci do dziennika o jedenastej, inspektorze.Była bardzo wysoka i patrzyła na niego bystrymi czarnymi oczyma o ostrym,agresywnym spojrzeniu.Mówiła szybko, głębokim, znajomym głosem i cały czasprzeczesywała długimi palcami gęste, proste czarne włosy, odgarniając je odniechcenia z twarzy.Potrząsnął głową i rzekł cicho: Jezu, przecież ja zawsze szalałem, żeby zobaczyć pani matkę.Widziałem jąchyba ze dwadzieścia czy trzydzieści razy.Pamiętam, jak śpiewała z zespołemDorseya [ Pobierz całość w formacie PDF ]