[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Chyba rzeczywiście policjanci są najgłupsi.I co potem się działo? Musieliśmy znalezć jakiś klucz, żeby ich odnalezć.Najpierw udaliśmy się dokierowniczki po wykaz gości.I układamy plan.Tyle że nie wygląda to tak jak na filmach, żegliniarze naradzają się w jakimś sztabie, rysują, omawiają taktykę.Stoi dwóch starszych klientówz technikiem przy tych drzwiach, ja jestem trzeci.Musimy skontrolować pokoje hotelowe.Sprawdzanie wszystkich byłoby bezsensem, podobnie jak przepytywanie wszystkich gościhurtem.Po wstępnych próbach, zdecydowaliśmy, że sprawdzamy ten pokój, który będzieposprzątany.No i już.Rozstawiają wszystkich przez radio.Ale mnie nie zabierają.Każą mi iśćdo technika, który był przy trupie.Lekarz biegły kończył już oględziny, a teraz technik miałustalić jej tożsamość.Dlaczego Pana nie wzięli ze sobą? To był taki numer, o którym nie miałem wówczas pojęcia.Byłem osobą często pytającąo różne rzeczy, a moi starsi koledzy nie chcieli tym razem przy mnie mówić.Podchodzi Pan do tego trupa i co? Widzę go z odległości dwóch metrów, znowu mu się przyglądam.Kręci się przy nimtechnik.Tylko nie rozumiem, po co mnie znowu tu przysłali.Nie odczuwał Pan żadnego wstrząsu? W końcu to ciało młodej kobiety.Pańskipierwszy trup. Nie był to dla mnie szczególny wstrząs w pierwszej chwili.Na samym początkuzastanawiał mnie tylko jej ubiór.Zwykła kobieta, bardzo chuda, na oko ze trzydzieści pięć lat.Prawdziwy horror zaczął się pózniej.Gdy musiałem jej dotknąć.Zciśnięta szczęka, zwarte usta mógłbym wtedy wypluć na nią wszystko to, co jadłem przez ostatnie trzy dni.Jej ciało wydawałomi się niewyobrażalnie zimne.Wcześniej w ogóle nie było mi zimno, ale gdy zacząłem jejdotykać przeniknął mnie chłód.Technik podał mi jej rękę, wziąłem ją.Była jeszcze trochęmiękka, nie była aż taka sztywna.Chwyciłem ją przez ubranie, choć była już częścioworozebrana przez policję.Dlaczego? Chodziło o to, aby znalezć ślady urazów na ciele.Nie było to dla mnie szokujące.Trudniejszy był moment, gdy już trzymałem jej palec.Boże! W tym momencie widzę tylko dłoń,jej palec i nic dookoła.Dookoła jest ciemno.Czułem się jak koń z klapkami na oczach.Nie powiedział Pan w końcu: Nie chłopaki, pierdzielę, ja tego nie robię! ? (śmiech) Nie, nie.Wiadomo jestem kozak, twardziel z Kieleckiego.W ogóle mi nieprzeszło przez myśl, żebym mógł się wycofać z tego.Czyli od razu z takim nastawieniem: Muszę to zrobić, nie ma bata. Muszę to zrobić, muszę się przełamać! tylko tak myślałem.W ogóle nie widziałemtego, że dookoła mnie się kręci z dziesięciu policjantów, jacyś reporterzy.Media już były na miejscu? Tak, oczywiście.Natomiast ja tego absolutnie nie widzę, nic nie widzę.Rozcierampalec i zauważam tylko nogi technika, który stoi obok mnie.Dokładnie pamiętam tego chłopaka,bo był taki niziutki w porównaniu do mnie.W międzyczasie technik powiedział do mnie ze dwarazy: Mocniej, mocniej.Niczego nie słyszę.Wtedy to już zaczęły się śmiechy ze mnie.Dlaczego śmiechy? Inni policjanci obserwowali jak mnie technik wkręcił.Czyli pańska trauma była widoczna? Oczywiście! Ja tymczasem niczego nie widziałem ani nie słyszałem.Wydawało mi się,że ta chwila trwa całą wieczność, a trwała faktycznie ze dwadzieścia minut.W pewnymmomencie dociera do mnie głos mojego szefa Mariana, mówiącego do tego technika: Zlituj sięnad nim, bo on tutaj padnie i więcej go nie wyślę do nieboszczyka.Czyli nie wyszło Panu granie twardziela? To nie tak, że mi nie wyszło.Po prostu nabrałem takich bladozielonych kolorówtwarzy.I dłonie mi się zrobiły błyszczące.Natomiast, gdy koledzy zaczęli się głośniej śmiać, tonagle wróciłem do rzeczywistości.Podnoszę wzrok i widzę, że wszystkie gęby są rozdziawionew uśmiechu.Zupełnie jak w komedii.Ja natomiast cały czas, już po tym zdarzeniu, miałemprzejętą twarz [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
.Chyba rzeczywiście policjanci są najgłupsi.I co potem się działo? Musieliśmy znalezć jakiś klucz, żeby ich odnalezć.Najpierw udaliśmy się dokierowniczki po wykaz gości.I układamy plan.Tyle że nie wygląda to tak jak na filmach, żegliniarze naradzają się w jakimś sztabie, rysują, omawiają taktykę.Stoi dwóch starszych klientówz technikiem przy tych drzwiach, ja jestem trzeci.Musimy skontrolować pokoje hotelowe.Sprawdzanie wszystkich byłoby bezsensem, podobnie jak przepytywanie wszystkich gościhurtem.Po wstępnych próbach, zdecydowaliśmy, że sprawdzamy ten pokój, który będzieposprzątany.No i już.Rozstawiają wszystkich przez radio.Ale mnie nie zabierają.Każą mi iśćdo technika, który był przy trupie.Lekarz biegły kończył już oględziny, a teraz technik miałustalić jej tożsamość.Dlaczego Pana nie wzięli ze sobą? To był taki numer, o którym nie miałem wówczas pojęcia.Byłem osobą często pytającąo różne rzeczy, a moi starsi koledzy nie chcieli tym razem przy mnie mówić.Podchodzi Pan do tego trupa i co? Widzę go z odległości dwóch metrów, znowu mu się przyglądam.Kręci się przy nimtechnik.Tylko nie rozumiem, po co mnie znowu tu przysłali.Nie odczuwał Pan żadnego wstrząsu? W końcu to ciało młodej kobiety.Pańskipierwszy trup. Nie był to dla mnie szczególny wstrząs w pierwszej chwili.Na samym początkuzastanawiał mnie tylko jej ubiór.Zwykła kobieta, bardzo chuda, na oko ze trzydzieści pięć lat.Prawdziwy horror zaczął się pózniej.Gdy musiałem jej dotknąć.Zciśnięta szczęka, zwarte usta mógłbym wtedy wypluć na nią wszystko to, co jadłem przez ostatnie trzy dni.Jej ciało wydawałomi się niewyobrażalnie zimne.Wcześniej w ogóle nie było mi zimno, ale gdy zacząłem jejdotykać przeniknął mnie chłód.Technik podał mi jej rękę, wziąłem ją.Była jeszcze trochęmiękka, nie była aż taka sztywna.Chwyciłem ją przez ubranie, choć była już częścioworozebrana przez policję.Dlaczego? Chodziło o to, aby znalezć ślady urazów na ciele.Nie było to dla mnie szokujące.Trudniejszy był moment, gdy już trzymałem jej palec.Boże! W tym momencie widzę tylko dłoń,jej palec i nic dookoła.Dookoła jest ciemno.Czułem się jak koń z klapkami na oczach.Nie powiedział Pan w końcu: Nie chłopaki, pierdzielę, ja tego nie robię! ? (śmiech) Nie, nie.Wiadomo jestem kozak, twardziel z Kieleckiego.W ogóle mi nieprzeszło przez myśl, żebym mógł się wycofać z tego.Czyli od razu z takim nastawieniem: Muszę to zrobić, nie ma bata. Muszę to zrobić, muszę się przełamać! tylko tak myślałem.W ogóle nie widziałemtego, że dookoła mnie się kręci z dziesięciu policjantów, jacyś reporterzy.Media już były na miejscu? Tak, oczywiście.Natomiast ja tego absolutnie nie widzę, nic nie widzę.Rozcierampalec i zauważam tylko nogi technika, który stoi obok mnie.Dokładnie pamiętam tego chłopaka,bo był taki niziutki w porównaniu do mnie.W międzyczasie technik powiedział do mnie ze dwarazy: Mocniej, mocniej.Niczego nie słyszę.Wtedy to już zaczęły się śmiechy ze mnie.Dlaczego śmiechy? Inni policjanci obserwowali jak mnie technik wkręcił.Czyli pańska trauma była widoczna? Oczywiście! Ja tymczasem niczego nie widziałem ani nie słyszałem.Wydawało mi się,że ta chwila trwa całą wieczność, a trwała faktycznie ze dwadzieścia minut.W pewnymmomencie dociera do mnie głos mojego szefa Mariana, mówiącego do tego technika: Zlituj sięnad nim, bo on tutaj padnie i więcej go nie wyślę do nieboszczyka.Czyli nie wyszło Panu granie twardziela? To nie tak, że mi nie wyszło.Po prostu nabrałem takich bladozielonych kolorówtwarzy.I dłonie mi się zrobiły błyszczące.Natomiast, gdy koledzy zaczęli się głośniej śmiać, tonagle wróciłem do rzeczywistości.Podnoszę wzrok i widzę, że wszystkie gęby są rozdziawionew uśmiechu.Zupełnie jak w komedii.Ja natomiast cały czas, już po tym zdarzeniu, miałemprzejętą twarz [ Pobierz całość w formacie PDF ]