[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Donal doskoczył do niego i odkrył przyczynę, łanowi trafił się inny Dorsaj.Donal zwarł się z obydwoma mężczyznami i wszyscy razem upadli, przy-gważdżając przeciwnika do podłogi.–ShaiDorsail - wysapał Donal.– Poddaj się!–Komu? – wycharczał tamten.–Donalowi i łanowi Graeme’om – powiedział łan.– Foralie.–Jestem zaszczycony – odparł obcy Dorsaj.– Słyszałem o was.Hord Van Tarsel, Kanton Snelbrich.Więc dobrze, pozwólcie mi wstać.I tak mam złamaną prawą rękę.Donal i łan pomogli podnieść się Van Tarselowi.El Man dokończył dzieła i podszedł do nich.–Hord Van Tarsel… Coruna el Man – przedstawił Donal.–Jestem zaszczycony – powiedział el Man.146–To dla mnie zaszczyt – odparł Van Tarsel.– Jestem waszym jeńcem, panowie.Chcecie moje słowo honoru?–Byłbym wdzięczny – powiedział Donal.– Mamy tu jeszcze zadanie do wykonania.Na jakim jest pan kontrakcie?–Zwykłym.Bez klauzuli lojalności.Dlaczego pan pyta?–Czy istnieje jakikolwiek powód, dla którego nie mógłbym wynająć jeńca? – zapytał Donal.–Nie jest nim na pewno obecna praca.– Van Tarsel powiedział to z obrzydzeniem.– Dwa razy sprzedawano mnie na wolnym rynku, gdyż pozwalał na to mój ostatni kontrakt.Poza tym – dodał -jak już powiedziałem, znam was ze słyszenia.–Wynajmuję więc pana.Szukamy człowieka, którego pan tu strzegł.Może nam pan powiedzieć, gdzie go znajdziemy?–Idźcie za mną – powiedział Van Tarsel i poprowadził ich w ciemności.Otworzył drzwi i weszli do krótkiego korytarzyka, który zaprowadził ich donastępnych drzwi.–Zablokowane – stwierdził Van Tarsel.– Włączył się system alarmowy.– Spojrzał na nich.Nie mógł dalej iść, nawet jako wynajęty jeniec.–Spalcie to – rozkazał Donal.On, łan i el Man otworzyli ogień i drzwi rozżarzyły się do białości, aż w końcu stopiły się.łan pchnął szczątki kopniakiem.W środku pod przeciwległą ścianą przykucnął wielki mężczyzna w czarnym kapturze na głowie, trzymając w rękach wycelowany w nich niepewnie ciężki górniczy pistolet jonowy i przesuwając nim od jednego do drugiego napastnika.–Nie bądź głupcem – powiedział łan.– Wszyscy jesteśmy Dorsajami.Pistolet opadł w rękach zakapturzonego mężczyzny.Zza maski dobiegł zduszony, gorzki okrzyk.–Wychodź – nakazał mu gestem Donal.Mężczyzna odrzucił broń i wyszedł przygarbiony.Ruszyli z powrotem korytarzem.Walka w holu nadal się toczyła, kiedy wracali, ale ustała, gdy tam dotarli.Dwóch z pięciu ludzi, których tam zostawili, mogło poruszać się o własnych siłach, jeden z pomocą mógł wrócić na statek.Dwóch nie żyło.Wszyscy ruszyli szybko na taras, przez ogród i z powrotem do tunelu, zabierając po drodze ze sobą pozostałych członków grupy wypadowej.Piętnaście minut później znaleźli się na pokładzie i N4J wystartował.W sali klubowej Donal stanął przed zakapturzonym mężczyzną, który osunął się na krzesło.–Panowie – powiedział Donal – spójrzcie na technika społecznego Williama.147łan i el Man, którzy byli tam obecni, zerknęli badawczo na Donala – ich uwagę zwróciły nie tyle jego słowa, co nieoczekiwanie gorzki ton, jakim je wypowiedział.–Oto człowiek, który posiał wiatr, a burzę zbierają teraz cywilizowane światy – mówił dalej Donal.Wyciągnął rękę ku czarnemu kapturowi.Mężczyzna cofnął się, ale Donal złapał kaptur i zerwał go.–Więc sprzedałeś się – powiedział.Człowiekiem, który przed nimi siedział, był ArDell Montor.Najwyższy dowódca IIArDell patrzył na Donala z pobladłą twarzą, ale nie opuścił wzroku pod jego zimnym spojrzeniem.–Potrzebowałem pracy – odezwał się.– Zabijałem się.Nie przepraszam.–Czy to wszystkie powody? – zapytał Donal ironicznie.ArDell odwrócił twarz.–Nie… – odpowiedział.Donal nie odezwał się.– Chodziło o nią- szepnął ArDell.– Obiecał mija.–Ją! – Nuta w głosie Donala sprawiła, że dwaj Dorsajowie instynktownie zrobili krok w jego kierunku.Ale Donal opanował się.– Aneę?–Może zlitowałaby się nade mną… – ArDell szeptał do podłogi sali klubowej.– Nie rozumiesz… żyłem tak blisko niej przez te wszystkie lata… i byłem taki nieszczęśliwy… a ona… nie mogłem jej nie kochać…–Nie – powiedział Donal.Powoli wyciekło z niego napięcie.– Nic nie mogłeś na to poradzić.– Odwrócił się.– Ty głupcze – rzucił, stojąc plecami do ArDella [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
.Donal doskoczył do niego i odkrył przyczynę, łanowi trafił się inny Dorsaj.Donal zwarł się z obydwoma mężczyznami i wszyscy razem upadli, przy-gważdżając przeciwnika do podłogi.–ShaiDorsail - wysapał Donal.– Poddaj się!–Komu? – wycharczał tamten.–Donalowi i łanowi Graeme’om – powiedział łan.– Foralie.–Jestem zaszczycony – odparł obcy Dorsaj.– Słyszałem o was.Hord Van Tarsel, Kanton Snelbrich.Więc dobrze, pozwólcie mi wstać.I tak mam złamaną prawą rękę.Donal i łan pomogli podnieść się Van Tarselowi.El Man dokończył dzieła i podszedł do nich.–Hord Van Tarsel… Coruna el Man – przedstawił Donal.–Jestem zaszczycony – powiedział el Man.146–To dla mnie zaszczyt – odparł Van Tarsel.– Jestem waszym jeńcem, panowie.Chcecie moje słowo honoru?–Byłbym wdzięczny – powiedział Donal.– Mamy tu jeszcze zadanie do wykonania.Na jakim jest pan kontrakcie?–Zwykłym.Bez klauzuli lojalności.Dlaczego pan pyta?–Czy istnieje jakikolwiek powód, dla którego nie mógłbym wynająć jeńca? – zapytał Donal.–Nie jest nim na pewno obecna praca.– Van Tarsel powiedział to z obrzydzeniem.– Dwa razy sprzedawano mnie na wolnym rynku, gdyż pozwalał na to mój ostatni kontrakt.Poza tym – dodał -jak już powiedziałem, znam was ze słyszenia.–Wynajmuję więc pana.Szukamy człowieka, którego pan tu strzegł.Może nam pan powiedzieć, gdzie go znajdziemy?–Idźcie za mną – powiedział Van Tarsel i poprowadził ich w ciemności.Otworzył drzwi i weszli do krótkiego korytarzyka, który zaprowadził ich donastępnych drzwi.–Zablokowane – stwierdził Van Tarsel.– Włączył się system alarmowy.– Spojrzał na nich.Nie mógł dalej iść, nawet jako wynajęty jeniec.–Spalcie to – rozkazał Donal.On, łan i el Man otworzyli ogień i drzwi rozżarzyły się do białości, aż w końcu stopiły się.łan pchnął szczątki kopniakiem.W środku pod przeciwległą ścianą przykucnął wielki mężczyzna w czarnym kapturze na głowie, trzymając w rękach wycelowany w nich niepewnie ciężki górniczy pistolet jonowy i przesuwając nim od jednego do drugiego napastnika.–Nie bądź głupcem – powiedział łan.– Wszyscy jesteśmy Dorsajami.Pistolet opadł w rękach zakapturzonego mężczyzny.Zza maski dobiegł zduszony, gorzki okrzyk.–Wychodź – nakazał mu gestem Donal.Mężczyzna odrzucił broń i wyszedł przygarbiony.Ruszyli z powrotem korytarzem.Walka w holu nadal się toczyła, kiedy wracali, ale ustała, gdy tam dotarli.Dwóch z pięciu ludzi, których tam zostawili, mogło poruszać się o własnych siłach, jeden z pomocą mógł wrócić na statek.Dwóch nie żyło.Wszyscy ruszyli szybko na taras, przez ogród i z powrotem do tunelu, zabierając po drodze ze sobą pozostałych członków grupy wypadowej.Piętnaście minut później znaleźli się na pokładzie i N4J wystartował.W sali klubowej Donal stanął przed zakapturzonym mężczyzną, który osunął się na krzesło.–Panowie – powiedział Donal – spójrzcie na technika społecznego Williama.147łan i el Man, którzy byli tam obecni, zerknęli badawczo na Donala – ich uwagę zwróciły nie tyle jego słowa, co nieoczekiwanie gorzki ton, jakim je wypowiedział.–Oto człowiek, który posiał wiatr, a burzę zbierają teraz cywilizowane światy – mówił dalej Donal.Wyciągnął rękę ku czarnemu kapturowi.Mężczyzna cofnął się, ale Donal złapał kaptur i zerwał go.–Więc sprzedałeś się – powiedział.Człowiekiem, który przed nimi siedział, był ArDell Montor.Najwyższy dowódca IIArDell patrzył na Donala z pobladłą twarzą, ale nie opuścił wzroku pod jego zimnym spojrzeniem.–Potrzebowałem pracy – odezwał się.– Zabijałem się.Nie przepraszam.–Czy to wszystkie powody? – zapytał Donal ironicznie.ArDell odwrócił twarz.–Nie… – odpowiedział.Donal nie odezwał się.– Chodziło o nią- szepnął ArDell.– Obiecał mija.–Ją! – Nuta w głosie Donala sprawiła, że dwaj Dorsajowie instynktownie zrobili krok w jego kierunku.Ale Donal opanował się.– Aneę?–Może zlitowałaby się nade mną… – ArDell szeptał do podłogi sali klubowej.– Nie rozumiesz… żyłem tak blisko niej przez te wszystkie lata… i byłem taki nieszczęśliwy… a ona… nie mogłem jej nie kochać…–Nie – powiedział Donal.Powoli wyciekło z niego napięcie.– Nic nie mogłeś na to poradzić.– Odwrócił się.– Ty głupcze – rzucił, stojąc plecami do ArDella [ Pobierz całość w formacie PDF ]