[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przyjęcia nie dało się już uratować.Goście wymykali sięzmieszani, wypowiadając zdawkowe słowa pożegnania.De-metrio ocknął się z zamyślenia.- Myślę, że lepiej, będzie, jeśli natychmiast wyjedziemy- zwrócił się do Revy.SR- Ja też opuszczam dom - oznajmił Guido.- Nie - zaprotestował Torvini.- Muszę, ojcze - stwierdził młody człowiek.- Nie mogędłużej dla ciebie pracować.Powinienem stanąć na własnychnogach.Oboje z mamą jesteście zaproszeni na moje wesele,które odbędzie się tak szybko, jak to możliwe.Zobaczymysię nie wcześniej, niż kiedy doprowadzisz do porządku spra-wy opisane w artykule.- Zabraniam ci.- powiedział Torvini ochrypłym głosem.- Zabraniam ci się żenić z tą dziewczyną.Guido spojrzał na ojca ze smutkiem i wyszedł z salonu,zabierając Nicolettę.Reva właśnie zaczęła się pakować, kiedy Demetriowszedł do pokoju.Podniosła wzrok i zauważyła, że mąż mie-rzy ją zimnym spojrzeniem.- Aż braknie mi tchu, gdy pomyślę, że mogłaś mnieoskarżać o podstępne działanie! - powiedział podniesionymgłosem.- Tylko pozazdrościć zimnej kalkulacji.- Nie mów tak! - krzyknęła.- Nie uwierzysz, ale niewiedziałam o niczym.Nie byłabym zdolna do czegoś takie-go.- Myślę, że oboje nie znamy się nawzajem.Ale rad bymwiedzieć, do czego jesteś zdolna.- Nie do tego - odparła gwałtownie.- Nie do tego.- Czemu nie? - spytał, wzruszając ramionami.- Zwietnahistoria i znakomite zdjęcia.Gratuluję.Sensacja, którą wy-wołałaś dziś wieczorem, musiała przejść twoje najśmielszeoczekiwania.A w Mediolanie będzie o tym jeszcze głośniej.Spojrzał kpiąco na bagaże Revy.- Masz rację, że szybko się pakujesz.Musisz się spieszyć,by zebrać bogate żniwo.- Naprawdę sądzisz, że jestem taka cyniczna? - spytałaSRz udręką.- Nie cyniczna, raczej profesjonalistka.Ciężko pracowa-łaś na chwilę sławy.Mało nie przypłaciłaś tego życiem.Po-winnaś być zadowolona.- Na litość boską, nie mów tak!- Jak?- Jakbyś był z lodu.- Ależ jestem.Wszystko inne zniszczyłaś dawno temui bardzo dobrze.Chyba tobie również to odpowiada.Tylkoktoś wyjątkowo zimny mógłby znieść twoje polowanie nałup, robienie głupców ze wszystkich, nawet ze mnie.Przedewszystkim ze mnie.Jesteś z siebie dumna? To nie było trud-ne, prawda? Bardzo łatwo mnie oszukać.Chętnie wierzyłemw pochlebne opinie na twój temat i z oporem przyjmowałemzłe informacje, dopóki nie podsunięto mi ich pod nos.Och,Revo, zrobiłaś znakomitą robotę.Ty nawet.- przerwał, jakgdyby dławił się czymś.Gwałtownie odwrócił się od żony i zaczął patrzeć na góryza oknem.Reva czuła, że tonie w jakimś bagnie.To nie mogło sięzdarzyć.Koszmarny sen, z którego nie potrafiła się obudzić.Wiedziała tylko, że trzeba z uporem walczyć.Kiedyś odwo-łałaby się do uczuć męża, ale teraz chyba nic z nich nie zo-stało.- Demetrio, wysłuchaj mnie - poprosiła.- Słucham - rzucił przez ramię, nie patrząc na nią.- Jestem Alicją.Zrobiłam zdjęcia, ale nie wiedziałam, żeTorvini jest właścicielem tych mieszkań.Nikt nie wiedział.- W tym cała rzecz.Dobrze pozacierał ślady.Dziennikarz,który napisał artykuł, przez długi czas pracował nad ustale-niem, kto się za tym kryje.Zdjęcia przekazałam, zanim tuprzyjechaliśmy, a on je zużytkował.SR- Oczekujesz, że uwierzę, iż nie wiedziałaś, jakie infor-macje zebrał i ma zamiar wkrótce opublikować twój kolega?- spytał Demetrio, uśmiechając się niewesoło.- Naprawdę nie wiedziałam.Po tym, co zaszło w górach,próbowałam się do niego dodzwonić, ale widać gdzieś sięukrył.Taka jest prawda.Kiedy Demetrio nie odzywał się, podeszła do niego, zmu-szając, by się odwrócił i spojrzał jej w twarz.Niemal się roz-płakała, gdy zobaczyła martwy, pozbawiony wszelkich ludz-kich uczuć wzrok męża.- Nie patrz tak na mnie - zaczęła błagać.- Lepiej byłoby, gdybym wcale na ciebie nie patrzył.Spróbował znowu się odwrócić, ale powstrzymała go.- Nie możemy tego tak zostawić.Proszę, musisz miuwierzyć.Spojrzał na nią z dezaprobatą.- Masz taką szczerą twarz - powiedział, jak gdyby dosiebie.- Niewinną i otwartą.Wyglądasz ną kobietę bez sekre-tów, bez złych myśli.A przez cały czas.- Co przez cały czas? Przecież nie wierzysz, że knułamcoś za twoimi plecami, prawda? A Nicoletta? Myślisz, żemogłabym złamać jej serce?- Ależ nie złamałaś.Odniosła triumf.Torvini jest skoń-czony.Guido może mu się przeciwstawić.Teraz nie potrze-bują niczyjej zgody na ślub.A to znaczy, iż nie musisz jużudawać, że cokolwiek dła ciebie znaczę, i możesz szybkomnie opuścić.- Nie udaję -rzekła, blednąc, - Kocham cię.Zrozumia-łam to, kiedy o mało nie zginąłeś.- Proszę, Revo, nie trzeba.Wygrałaś.Gratuluję.Nie bę-dę cię dłużej zatrzymywał.To powinno cię ucieszyć.Cze-mu nie kończysz pakowania? Ja powinienem jeszcze coś za-SRłatwić.Odsunął ją i wyszedł.Reva stała jak wrośnięta w ziemię,słuchając echa jego kroków na marmurowych schodach.Niemogła uwierzyć we własne nieszczęście.W przeszłości widy-wała Demetria rozgoryczonego i gniewnego, ale nigdy niebył tak zimny jak dzisiaj.Cóż za ironia losu, że stało się tow chwili, gdy odkryła przed nim całą głębię własnych uczuć.Za pózno.Torvini spojrzał groznie, gdy Demetrio wszedł do jegogabinetu.- Wyjeżdżam z rodziną - oznajmił hrabiemu.-I nie ma-my sobie już nic więcej do powiedzenia ani prywatnie, aniw interesach.- Odgrywasz pan teraz Bóg wie kogo - rzekł Torvini szy-derczo - ale ciągle potrzebujesz moich składów.Kiedyś bę-dziesz musiał do mnie wrócić, a wtedy zapłacisz za wszystko.- Nic na świecie mnie nie zmusi do kontaktowania sięz panem - odparł stanowczo Demetrio.- Gdybym mógł po-wstrzymać siostrę od przyjęcia nazwiska Torvini, zrobiłbymto, ale że to niemożliwe, więc muszę się z tym pogodzić.Pandla mnie nie istnieje.Eksploatowanie tych nieszczęśliwychlokatorów było już wystarczająco niegodziwe, ale pan zrobiłjeszcze coś znacznie gorszego i tego nie wybaczę [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
.Przyjęcia nie dało się już uratować.Goście wymykali sięzmieszani, wypowiadając zdawkowe słowa pożegnania.De-metrio ocknął się z zamyślenia.- Myślę, że lepiej, będzie, jeśli natychmiast wyjedziemy- zwrócił się do Revy.SR- Ja też opuszczam dom - oznajmił Guido.- Nie - zaprotestował Torvini.- Muszę, ojcze - stwierdził młody człowiek.- Nie mogędłużej dla ciebie pracować.Powinienem stanąć na własnychnogach.Oboje z mamą jesteście zaproszeni na moje wesele,które odbędzie się tak szybko, jak to możliwe.Zobaczymysię nie wcześniej, niż kiedy doprowadzisz do porządku spra-wy opisane w artykule.- Zabraniam ci.- powiedział Torvini ochrypłym głosem.- Zabraniam ci się żenić z tą dziewczyną.Guido spojrzał na ojca ze smutkiem i wyszedł z salonu,zabierając Nicolettę.Reva właśnie zaczęła się pakować, kiedy Demetriowszedł do pokoju.Podniosła wzrok i zauważyła, że mąż mie-rzy ją zimnym spojrzeniem.- Aż braknie mi tchu, gdy pomyślę, że mogłaś mnieoskarżać o podstępne działanie! - powiedział podniesionymgłosem.- Tylko pozazdrościć zimnej kalkulacji.- Nie mów tak! - krzyknęła.- Nie uwierzysz, ale niewiedziałam o niczym.Nie byłabym zdolna do czegoś takie-go.- Myślę, że oboje nie znamy się nawzajem.Ale rad bymwiedzieć, do czego jesteś zdolna.- Nie do tego - odparła gwałtownie.- Nie do tego.- Czemu nie? - spytał, wzruszając ramionami.- Zwietnahistoria i znakomite zdjęcia.Gratuluję.Sensacja, którą wy-wołałaś dziś wieczorem, musiała przejść twoje najśmielszeoczekiwania.A w Mediolanie będzie o tym jeszcze głośniej.Spojrzał kpiąco na bagaże Revy.- Masz rację, że szybko się pakujesz.Musisz się spieszyć,by zebrać bogate żniwo.- Naprawdę sądzisz, że jestem taka cyniczna? - spytałaSRz udręką.- Nie cyniczna, raczej profesjonalistka.Ciężko pracowa-łaś na chwilę sławy.Mało nie przypłaciłaś tego życiem.Po-winnaś być zadowolona.- Na litość boską, nie mów tak!- Jak?- Jakbyś był z lodu.- Ależ jestem.Wszystko inne zniszczyłaś dawno temui bardzo dobrze.Chyba tobie również to odpowiada.Tylkoktoś wyjątkowo zimny mógłby znieść twoje polowanie nałup, robienie głupców ze wszystkich, nawet ze mnie.Przedewszystkim ze mnie.Jesteś z siebie dumna? To nie było trud-ne, prawda? Bardzo łatwo mnie oszukać.Chętnie wierzyłemw pochlebne opinie na twój temat i z oporem przyjmowałemzłe informacje, dopóki nie podsunięto mi ich pod nos.Och,Revo, zrobiłaś znakomitą robotę.Ty nawet.- przerwał, jakgdyby dławił się czymś.Gwałtownie odwrócił się od żony i zaczął patrzeć na góryza oknem.Reva czuła, że tonie w jakimś bagnie.To nie mogło sięzdarzyć.Koszmarny sen, z którego nie potrafiła się obudzić.Wiedziała tylko, że trzeba z uporem walczyć.Kiedyś odwo-łałaby się do uczuć męża, ale teraz chyba nic z nich nie zo-stało.- Demetrio, wysłuchaj mnie - poprosiła.- Słucham - rzucił przez ramię, nie patrząc na nią.- Jestem Alicją.Zrobiłam zdjęcia, ale nie wiedziałam, żeTorvini jest właścicielem tych mieszkań.Nikt nie wiedział.- W tym cała rzecz.Dobrze pozacierał ślady.Dziennikarz,który napisał artykuł, przez długi czas pracował nad ustale-niem, kto się za tym kryje.Zdjęcia przekazałam, zanim tuprzyjechaliśmy, a on je zużytkował.SR- Oczekujesz, że uwierzę, iż nie wiedziałaś, jakie infor-macje zebrał i ma zamiar wkrótce opublikować twój kolega?- spytał Demetrio, uśmiechając się niewesoło.- Naprawdę nie wiedziałam.Po tym, co zaszło w górach,próbowałam się do niego dodzwonić, ale widać gdzieś sięukrył.Taka jest prawda.Kiedy Demetrio nie odzywał się, podeszła do niego, zmu-szając, by się odwrócił i spojrzał jej w twarz.Niemal się roz-płakała, gdy zobaczyła martwy, pozbawiony wszelkich ludz-kich uczuć wzrok męża.- Nie patrz tak na mnie - zaczęła błagać.- Lepiej byłoby, gdybym wcale na ciebie nie patrzył.Spróbował znowu się odwrócić, ale powstrzymała go.- Nie możemy tego tak zostawić.Proszę, musisz miuwierzyć.Spojrzał na nią z dezaprobatą.- Masz taką szczerą twarz - powiedział, jak gdyby dosiebie.- Niewinną i otwartą.Wyglądasz ną kobietę bez sekre-tów, bez złych myśli.A przez cały czas.- Co przez cały czas? Przecież nie wierzysz, że knułamcoś za twoimi plecami, prawda? A Nicoletta? Myślisz, żemogłabym złamać jej serce?- Ależ nie złamałaś.Odniosła triumf.Torvini jest skoń-czony.Guido może mu się przeciwstawić.Teraz nie potrze-bują niczyjej zgody na ślub.A to znaczy, iż nie musisz jużudawać, że cokolwiek dła ciebie znaczę, i możesz szybkomnie opuścić.- Nie udaję -rzekła, blednąc, - Kocham cię.Zrozumia-łam to, kiedy o mało nie zginąłeś.- Proszę, Revo, nie trzeba.Wygrałaś.Gratuluję.Nie bę-dę cię dłużej zatrzymywał.To powinno cię ucieszyć.Cze-mu nie kończysz pakowania? Ja powinienem jeszcze coś za-SRłatwić.Odsunął ją i wyszedł.Reva stała jak wrośnięta w ziemię,słuchając echa jego kroków na marmurowych schodach.Niemogła uwierzyć we własne nieszczęście.W przeszłości widy-wała Demetria rozgoryczonego i gniewnego, ale nigdy niebył tak zimny jak dzisiaj.Cóż za ironia losu, że stało się tow chwili, gdy odkryła przed nim całą głębię własnych uczuć.Za pózno.Torvini spojrzał groznie, gdy Demetrio wszedł do jegogabinetu.- Wyjeżdżam z rodziną - oznajmił hrabiemu.-I nie ma-my sobie już nic więcej do powiedzenia ani prywatnie, aniw interesach.- Odgrywasz pan teraz Bóg wie kogo - rzekł Torvini szy-derczo - ale ciągle potrzebujesz moich składów.Kiedyś bę-dziesz musiał do mnie wrócić, a wtedy zapłacisz za wszystko.- Nic na świecie mnie nie zmusi do kontaktowania sięz panem - odparł stanowczo Demetrio.- Gdybym mógł po-wstrzymać siostrę od przyjęcia nazwiska Torvini, zrobiłbymto, ale że to niemożliwe, więc muszę się z tym pogodzić.Pandla mnie nie istnieje.Eksploatowanie tych nieszczęśliwychlokatorów było już wystarczająco niegodziwe, ale pan zrobiłjeszcze coś znacznie gorszego i tego nie wybaczę [ Pobierz całość w formacie PDF ]