[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zjadł szybki lunch i ruszył w stronę kręgu.Czekało tam tylko dwoje ludzi: Dans, chudy, wysoki, starszy mężczyzna o ciemnobrązowych oczach, które wyglądały zawsze jak wytrzeszczone oraz niska, atletycznie zbudowana młoda kobieta o blond włosach, znana jako Trekka.–Sądzę, iż obowiązki sprawiły, że opuściłeś swoją kolejkę – odezwał się Dans.– Trekka jest pierwsza, ale może chciałbyś wejść przede mną?–Przede mną także, Przyjacielu – powiedziała Trekka.Hal uśmiechnął się do nich.–Nie, nie wejdę przed wami – odparł.– Mogę się zadłużyć u was w ten sposób raz, ale jestem zbyt mądry, by dać się złapać powtórnie.Wejdę po Dansie.Jak się jednak okazało, kilkoro chodzących było bardzo bliskich podjęcia decyzji o przerwaniu wędrówki.Przed upływem pięciu minut po przybyciu Mayne’a, on – i pozostała dwójka – znaleźli się w kręgu.Jak zawsze, kiedy zaczynał chodzić, Hal strząsnął z siebie niepokój związany z codziennymi sprawami, jakby zrzucał zimowy płaszcz po wejściu do ciepłego budynku.Krąg nie ułatwiał tego w żaden szczególny sposób ani nie było w tym nic metafizycznego, gdyż Mayne potrafił tak robić od dzieciństwa.Było to coś porównywalnego z odchodzeniem przez ludzi od normalnego toku myślenia, kiedy wślizgują się w sen na jawie.W tym jednak wypadku czasowa bliskość ewentualnych poszukiwań i towarzyszące temu problemy utrzymywały się dłużej w jego świadomości i skierowały w inną stronę swobodny bieg myśli, gdyż Hal przekonał się, że umysł ma ponownie zajęty fragmentem traktującego o taktyce i strategii dzieła Cletiusa Grahame; wyjątkiem, który przywołał w pamięci podczas rekonesansu w lesie.Znowu miał natrętne wrażenie, że w tym urywku kryło się coś więcej, niż wyczytał z odciśniętej w swojej pamięci strony.Teraz, mogąc to prześledzić dzięki uwolnieniu się przez ruch i rozlegające się w kręgu głosy, wrócił myślą do tego uczucia.Ponownie był chłopcem, małym Donalem mieszkającym na Dorsai.W domu Graemów, w bibliotece pełnej półek zastawionych starymi książkami z zadrukowanego i oprawionego papieru, znajdowało się sporo wielkich pudel zawierających oryginalne rękopisy Cletiusa.Kiedy Donal opanował już czytanie, co stało się tak wcześnie, że nie potrafił sobie tego przypomnieć, musiał pochłonąć wszystko, co tam było napisane.To były czasy, kiedy mógł się do tego stopnia zatopić w lekturze, że można go było wołać na obiad, stojąc mu dosłownie nad głową, a on tego nie słyszał.W tamtym okresie przeczytał wszystko, co było do przeczytania w domu Graemów, wraz rękopiśmienną wersją dzieła Cletiusa.Zostało spisane na białoszarym, ręcznie robionym, dorsajskim papierze, tu i ówdzie upstrzonym poprawkami i dopiskami nad linijkami tekstu.W niektórych miejscach wykreślono całe akapity.Zwykle taki usunięty fragment rękopisu nie był opatrzony notatkami Cletiusa i Donal zabawiał się często w ten sposób, że starał się wyobrazić sobie, dlaczego jego wielki prapradziadek zdecydował się nie dołączać fragmentu tekstu.W przypadku usuniętego akapitu traktującego o znajomości terenu uwaga na marginesie głosiła: „użyteczne tylko dla nielicznych czytelników”.Użyteczne tylko dla nielicznych? Dlaczego?Donal głowił się nad tym problemem, siedząc nad jasnoniebieskim, płowiejącym z upływem czasu atramentem okrągłego, ręcznego pisma Cletiusa.Hal pamiętał, że szedł do gabinetu, który należał niegdyś do Cletiusa, a od tamtej pory zawsze do głowy rodziny, i siadał przed biurkiem na twardym, obrotowym fotelu dla dorosłego, żeby przekonać się, czy drogą naśladowania Cletiusa nie odgadnie znaczenia zapisku.Dlaczego tylko mniejszość czytelników? Ponieważ był chłopcem, zdanie groziło wykluczeniem go.A co, gdyby był wśród większości, która by tego nie zrozumiała?Czytał uważnie wykreślony fragment i nie znajdował w nim nic, co ewentualnie mogłoby być użyteczne; nie miał, niestety, możliwości sprawdzenia tej informacji w praktyce, póki nie dorósł i nie został oficerem patrzącym na konkretny teren, na którym musiał kierować działaniami.Nie zapytał nikogo starszego o ten fragment, obawiając się, że odpowiedź mogłaby potwierdzić jego obawy, iż znajduje się, być może, pośród tych, którzy nie mogą skorzystać z treści akapitu, jaki Cletius zamierzał początkowo włączyć do swojego dzieła.Później, kiedy jako Donal był oficerem, wykreślony fragment pogrzebał tak głęboko w pamięci, że niemal o nim zapomniał; a poza tym, stworzył wówczas intuicyjną logikę, która pod każdym względem dawała to samo, a nawet więcej, niż obiecywał fragment z dzieła Cletiusa.Wykreślony ustęp był dość zwięzły i prosty.Teraz, chodząc w kręgu, Hal pozostawił daleko za sobą skalną półkę i samą Gildię Orędowników, i stał się – tak jak poprzednio zaszło to w wypadku sir Johna Hawkwooda – siedzącym przy swoim biurku i piszącym ten fragment Cletiusem, a jednocześnie kimś obserwującym tego szczupłego, niewyróżniającego się niczym mężczyznę, pracującego zaciekle.„Jeśli po dokładnym zbadaniu terenu i zrozumieniu płynących z tego wniosków” – głosił wykreślony fragment – „oficer skoncentruje się na nim, odtwarzając go ponownie w pamięci i wyobrażając sobie poruszające się po nim oddziały wroga lub własne, obraz w jego umyśle zmieni się w końcu, przechodząc od pomysłu do wizji [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
.Zjadł szybki lunch i ruszył w stronę kręgu.Czekało tam tylko dwoje ludzi: Dans, chudy, wysoki, starszy mężczyzna o ciemnobrązowych oczach, które wyglądały zawsze jak wytrzeszczone oraz niska, atletycznie zbudowana młoda kobieta o blond włosach, znana jako Trekka.–Sądzę, iż obowiązki sprawiły, że opuściłeś swoją kolejkę – odezwał się Dans.– Trekka jest pierwsza, ale może chciałbyś wejść przede mną?–Przede mną także, Przyjacielu – powiedziała Trekka.Hal uśmiechnął się do nich.–Nie, nie wejdę przed wami – odparł.– Mogę się zadłużyć u was w ten sposób raz, ale jestem zbyt mądry, by dać się złapać powtórnie.Wejdę po Dansie.Jak się jednak okazało, kilkoro chodzących było bardzo bliskich podjęcia decyzji o przerwaniu wędrówki.Przed upływem pięciu minut po przybyciu Mayne’a, on – i pozostała dwójka – znaleźli się w kręgu.Jak zawsze, kiedy zaczynał chodzić, Hal strząsnął z siebie niepokój związany z codziennymi sprawami, jakby zrzucał zimowy płaszcz po wejściu do ciepłego budynku.Krąg nie ułatwiał tego w żaden szczególny sposób ani nie było w tym nic metafizycznego, gdyż Mayne potrafił tak robić od dzieciństwa.Było to coś porównywalnego z odchodzeniem przez ludzi od normalnego toku myślenia, kiedy wślizgują się w sen na jawie.W tym jednak wypadku czasowa bliskość ewentualnych poszukiwań i towarzyszące temu problemy utrzymywały się dłużej w jego świadomości i skierowały w inną stronę swobodny bieg myśli, gdyż Hal przekonał się, że umysł ma ponownie zajęty fragmentem traktującego o taktyce i strategii dzieła Cletiusa Grahame; wyjątkiem, który przywołał w pamięci podczas rekonesansu w lesie.Znowu miał natrętne wrażenie, że w tym urywku kryło się coś więcej, niż wyczytał z odciśniętej w swojej pamięci strony.Teraz, mogąc to prześledzić dzięki uwolnieniu się przez ruch i rozlegające się w kręgu głosy, wrócił myślą do tego uczucia.Ponownie był chłopcem, małym Donalem mieszkającym na Dorsai.W domu Graemów, w bibliotece pełnej półek zastawionych starymi książkami z zadrukowanego i oprawionego papieru, znajdowało się sporo wielkich pudel zawierających oryginalne rękopisy Cletiusa.Kiedy Donal opanował już czytanie, co stało się tak wcześnie, że nie potrafił sobie tego przypomnieć, musiał pochłonąć wszystko, co tam było napisane.To były czasy, kiedy mógł się do tego stopnia zatopić w lekturze, że można go było wołać na obiad, stojąc mu dosłownie nad głową, a on tego nie słyszał.W tamtym okresie przeczytał wszystko, co było do przeczytania w domu Graemów, wraz rękopiśmienną wersją dzieła Cletiusa.Zostało spisane na białoszarym, ręcznie robionym, dorsajskim papierze, tu i ówdzie upstrzonym poprawkami i dopiskami nad linijkami tekstu.W niektórych miejscach wykreślono całe akapity.Zwykle taki usunięty fragment rękopisu nie był opatrzony notatkami Cletiusa i Donal zabawiał się często w ten sposób, że starał się wyobrazić sobie, dlaczego jego wielki prapradziadek zdecydował się nie dołączać fragmentu tekstu.W przypadku usuniętego akapitu traktującego o znajomości terenu uwaga na marginesie głosiła: „użyteczne tylko dla nielicznych czytelników”.Użyteczne tylko dla nielicznych? Dlaczego?Donal głowił się nad tym problemem, siedząc nad jasnoniebieskim, płowiejącym z upływem czasu atramentem okrągłego, ręcznego pisma Cletiusa.Hal pamiętał, że szedł do gabinetu, który należał niegdyś do Cletiusa, a od tamtej pory zawsze do głowy rodziny, i siadał przed biurkiem na twardym, obrotowym fotelu dla dorosłego, żeby przekonać się, czy drogą naśladowania Cletiusa nie odgadnie znaczenia zapisku.Dlaczego tylko mniejszość czytelników? Ponieważ był chłopcem, zdanie groziło wykluczeniem go.A co, gdyby był wśród większości, która by tego nie zrozumiała?Czytał uważnie wykreślony fragment i nie znajdował w nim nic, co ewentualnie mogłoby być użyteczne; nie miał, niestety, możliwości sprawdzenia tej informacji w praktyce, póki nie dorósł i nie został oficerem patrzącym na konkretny teren, na którym musiał kierować działaniami.Nie zapytał nikogo starszego o ten fragment, obawiając się, że odpowiedź mogłaby potwierdzić jego obawy, iż znajduje się, być może, pośród tych, którzy nie mogą skorzystać z treści akapitu, jaki Cletius zamierzał początkowo włączyć do swojego dzieła.Później, kiedy jako Donal był oficerem, wykreślony fragment pogrzebał tak głęboko w pamięci, że niemal o nim zapomniał; a poza tym, stworzył wówczas intuicyjną logikę, która pod każdym względem dawała to samo, a nawet więcej, niż obiecywał fragment z dzieła Cletiusa.Wykreślony ustęp był dość zwięzły i prosty.Teraz, chodząc w kręgu, Hal pozostawił daleko za sobą skalną półkę i samą Gildię Orędowników, i stał się – tak jak poprzednio zaszło to w wypadku sir Johna Hawkwooda – siedzącym przy swoim biurku i piszącym ten fragment Cletiusem, a jednocześnie kimś obserwującym tego szczupłego, niewyróżniającego się niczym mężczyznę, pracującego zaciekle.„Jeśli po dokładnym zbadaniu terenu i zrozumieniu płynących z tego wniosków” – głosił wykreślony fragment – „oficer skoncentruje się na nim, odtwarzając go ponownie w pamięci i wyobrażając sobie poruszające się po nim oddziały wroga lub własne, obraz w jego umyśle zmieni się w końcu, przechodząc od pomysłu do wizji [ Pobierz całość w formacie PDF ]