[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.nocóż, zakochany.Wiem za to na pewno, że Nikki nie zamierza sprzedawać poddasza.Dobrze jej tam, gdziebyła, w mieszkaniu GabrielaLuny, którego doprowadzała do szału, zajmując mu całe miejsce w szafie i obrażając jegokolegów z zespołu.On natomiast nigdy nie był bardziej kreatywny i w ciągu czterech miesięcy zdążyłnapisaćpiosenki do trzech nowych albumów — wszystkie o jednej i tej samej wariatce, z którąmieszkał.Płacę Nikki za wynajem poddasza, podobnie jak Lulu.Moja sytuacja mieszkaniowa stała się przedmiotem gorącej dyskusji między mną a rodzicami,którzy uznali, że skoro moja prawdziwa tożsamość wyszła na jaw, powinnam wrócić dodomu.Ale w jakiś pokrętny sposób to poddasze było teraz dla mnie domem.Jak mogłabym zostawićLulu, która nie miała żadnej rodziny poza mną i Stevenem, który wciąż był na morzu?- Może jak Steven wróci - wyjaśniałam mamie i tacie przy pizzy, którą jedliśmy pewnegowieczoru u nich w domu, pizzy, którą mogłam teraz jeść bez obaw, że ktoś mnie śledzi.-Steven i Lulu zamierzają się kiedyś pobrać.Frida parsknęła.- Jasne.- Co to miało znaczyć? - zapytałam.- Nie wrócisz, nawet jeśli Lulu wyjdzie za mąż.Podoba ci się życie na własną rękę-powiedziała oskarżycielsko Frida.- Mamo, tato, spójrzcie prawdzie w oczy.Ona chce tammieszkać tylko dlatego, żeby Christo.- Nieprawda! - przerwałam jej, mimo że oczywiście to była po części prawda.- Nie chodzi oto, że przestałam was kochać.Chodzi o to, że ciągle mam bardzo napięty grafik.Praca,szkoła,.- Proszę cię - prychnęła Frida.- Em przywykła do samodzielnego mieszkania - powiedziała dyplomatycznie mama -i niechce tego zmieniać.Rozumiemy.Tata nie wyglądał, jakby jakoś specjalnie to rozumiał, ale nic nie powiedział.Widocznie czułsię w tej chwili przytłoczony kobietami, jak to się często zdarzało w tym domu.— Mnie tam wszystko jedno — oznajmiła Frida i wzruszyła ramionami.— Podwarunkiemże będziesz mnie czasem zapraszać do siebie na imprezy.— Umowa stoi.- Jak już mówiłam, Frida bardzo wydoroślała w ostatnim czasie.- I że będę mogła przychodzić z Feliksem - dodała.- Boże, nie! Mówisz serio?- Felix uratował mi życie — powiedziała zadziornie Frida.— I tobie też.Jak możesz być dlamego taka podła?— Nie uratował ci życia - sprostowałam.- Ja to zrobiłam.Felix i Christopher tylko pomagali.Troszeczkę.- To nieprawda.Zrobili równie dużo, co ty.Wszystko mi opowiedział.— Dziewczynki - wtrąciła się mama.— Proszę.Obydwie jesteście mądre,energiczne ipiękne, i macie wspaniałych, utalentowanych i przystojnych chłopaków.Przestańcie siękłócić i posprzątajcie ze stołu, żebyśmy mogli z ojcem mieć chwilę dla siebie.Chwila dla siebie jest czymś bardzo ważnym, jeśli chce się stworzyć trwałyzwiązek.Staramysię z Christopherem korzystać z takich chwil jak najczęściej.Głównie wBalthazarze, którystał się jedną z naszych ulubionych restauracji.To były kolacje we dwoje z przystawką i deserem, mimo zapewnień Lulu, żelicealistów niestać na to, żeby zabierać tam swoje dziewczyny.Otóż stać, jeśli pracują na pół etatu w dzialeinformatycznym wielkiej korporacji.I jeśli ich dziewczyny nalegają, żeby one od czasu doczasu mogły zapłacić, bo też pracują, więc uczciwie będzie, jeśli czasem stracą trochę kasy.Nie mam pojęcia, skąd się wzięło archaiczne przekonanie, że to chłopak musizawsze zawszystko płacić.I to właśnie w Balthazarze, kiedy siedziałam pewnego wieczoru naprzeciwkoChristophera iskubałam radośnie sałatę z kozim serem, do naszego stołu podeszła maładziewczynka zdługopisem i kartką papieru w ręce.- Przepraszam - odezwała się do mnie zawstydzona.-Czy pani jest Nikki Howard?Spojrzałam na nią z zaskoczeniem.Nie mogła mieć więcej niż siedem czy osiem lat Widziałam, że przy sąsiednim stoliku siedzą jej rodzice i uśmiechają się do niej zachęcająco.Prawda była taka, że nie wiedziałam, co mam jej odpowiedzieć.Byłam NikkiHoward.Wpewnym sensie.Tyle że jednocześnie nią nie byłam.Ale na twarzy dziewczynki malowała się tak wielka nadzieja.spędzała wieczór w mieście,była pięknie ubrana (pewnie później wybierała się na musical na Broadwayu).I nagle w eleganckiej restauracji zobaczyła gwiazdę.Co miałam zrobić? Powiedzieć: Nie,dziewczynko.Tak naprawdę nazywam się Em Watts?- Tak - powiedziałam.— To ja.Jej twarz rozjaśniła się zachwyconym uśmiechem.Nie miała dwóch przednichzębów.- Mogłabym dostać od pani autograf? - zapytała i podsunęła mi długopis i kartkę.- Oczywiście - powiedziałam i zerknęłam na Christophera, który tylko się uśmiechałi jadł wspokoju sałatkę.- Jak się nazywasz?- Emily - powiedziała mała.Powstrzymałam się, żeby nie powiedzieć:, Ja też mam na imię Em" i napisałam jej na kartce:„Dużo szczęścia, Emily.Buziaki, Nikki Howard", po czym oddałam jej kartkę i długopis.- Proszę bardzo - powiedziałam.- Och, dziękuję! - ucieszyła się i z rozpromienioną twarzą pomknęła z powrotem do rodziców.- To było bardzo miłe - powiedział Christopher, kiedy mała się oddaliła.- A co miałam zrobić?- Chodzi mi o to, że powiedziałaś, że jesteś Nikki Howard - wyjaśnił.- Bo jestem Nikki Howard - odparłam.- Dopóki mam tę twarz, zawsze będę Nikki Howard.- No tak - stwierdził Christopher [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
.nocóż, zakochany.Wiem za to na pewno, że Nikki nie zamierza sprzedawać poddasza.Dobrze jej tam, gdziebyła, w mieszkaniu GabrielaLuny, którego doprowadzała do szału, zajmując mu całe miejsce w szafie i obrażając jegokolegów z zespołu.On natomiast nigdy nie był bardziej kreatywny i w ciągu czterech miesięcy zdążyłnapisaćpiosenki do trzech nowych albumów — wszystkie o jednej i tej samej wariatce, z którąmieszkał.Płacę Nikki za wynajem poddasza, podobnie jak Lulu.Moja sytuacja mieszkaniowa stała się przedmiotem gorącej dyskusji między mną a rodzicami,którzy uznali, że skoro moja prawdziwa tożsamość wyszła na jaw, powinnam wrócić dodomu.Ale w jakiś pokrętny sposób to poddasze było teraz dla mnie domem.Jak mogłabym zostawićLulu, która nie miała żadnej rodziny poza mną i Stevenem, który wciąż był na morzu?- Może jak Steven wróci - wyjaśniałam mamie i tacie przy pizzy, którą jedliśmy pewnegowieczoru u nich w domu, pizzy, którą mogłam teraz jeść bez obaw, że ktoś mnie śledzi.-Steven i Lulu zamierzają się kiedyś pobrać.Frida parsknęła.- Jasne.- Co to miało znaczyć? - zapytałam.- Nie wrócisz, nawet jeśli Lulu wyjdzie za mąż.Podoba ci się życie na własną rękę-powiedziała oskarżycielsko Frida.- Mamo, tato, spójrzcie prawdzie w oczy.Ona chce tammieszkać tylko dlatego, żeby Christo.- Nieprawda! - przerwałam jej, mimo że oczywiście to była po części prawda.- Nie chodzi oto, że przestałam was kochać.Chodzi o to, że ciągle mam bardzo napięty grafik.Praca,szkoła,.- Proszę cię - prychnęła Frida.- Em przywykła do samodzielnego mieszkania - powiedziała dyplomatycznie mama -i niechce tego zmieniać.Rozumiemy.Tata nie wyglądał, jakby jakoś specjalnie to rozumiał, ale nic nie powiedział.Widocznie czułsię w tej chwili przytłoczony kobietami, jak to się często zdarzało w tym domu.— Mnie tam wszystko jedno — oznajmiła Frida i wzruszyła ramionami.— Podwarunkiemże będziesz mnie czasem zapraszać do siebie na imprezy.— Umowa stoi.- Jak już mówiłam, Frida bardzo wydoroślała w ostatnim czasie.- I że będę mogła przychodzić z Feliksem - dodała.- Boże, nie! Mówisz serio?- Felix uratował mi życie — powiedziała zadziornie Frida.— I tobie też.Jak możesz być dlamego taka podła?— Nie uratował ci życia - sprostowałam.- Ja to zrobiłam.Felix i Christopher tylko pomagali.Troszeczkę.- To nieprawda.Zrobili równie dużo, co ty.Wszystko mi opowiedział.— Dziewczynki - wtrąciła się mama.— Proszę.Obydwie jesteście mądre,energiczne ipiękne, i macie wspaniałych, utalentowanych i przystojnych chłopaków.Przestańcie siękłócić i posprzątajcie ze stołu, żebyśmy mogli z ojcem mieć chwilę dla siebie.Chwila dla siebie jest czymś bardzo ważnym, jeśli chce się stworzyć trwałyzwiązek.Staramysię z Christopherem korzystać z takich chwil jak najczęściej.Głównie wBalthazarze, którystał się jedną z naszych ulubionych restauracji.To były kolacje we dwoje z przystawką i deserem, mimo zapewnień Lulu, żelicealistów niestać na to, żeby zabierać tam swoje dziewczyny.Otóż stać, jeśli pracują na pół etatu w dzialeinformatycznym wielkiej korporacji.I jeśli ich dziewczyny nalegają, żeby one od czasu doczasu mogły zapłacić, bo też pracują, więc uczciwie będzie, jeśli czasem stracą trochę kasy.Nie mam pojęcia, skąd się wzięło archaiczne przekonanie, że to chłopak musizawsze zawszystko płacić.I to właśnie w Balthazarze, kiedy siedziałam pewnego wieczoru naprzeciwkoChristophera iskubałam radośnie sałatę z kozim serem, do naszego stołu podeszła maładziewczynka zdługopisem i kartką papieru w ręce.- Przepraszam - odezwała się do mnie zawstydzona.-Czy pani jest Nikki Howard?Spojrzałam na nią z zaskoczeniem.Nie mogła mieć więcej niż siedem czy osiem lat Widziałam, że przy sąsiednim stoliku siedzą jej rodzice i uśmiechają się do niej zachęcająco.Prawda była taka, że nie wiedziałam, co mam jej odpowiedzieć.Byłam NikkiHoward.Wpewnym sensie.Tyle że jednocześnie nią nie byłam.Ale na twarzy dziewczynki malowała się tak wielka nadzieja.spędzała wieczór w mieście,była pięknie ubrana (pewnie później wybierała się na musical na Broadwayu).I nagle w eleganckiej restauracji zobaczyła gwiazdę.Co miałam zrobić? Powiedzieć: Nie,dziewczynko.Tak naprawdę nazywam się Em Watts?- Tak - powiedziałam.— To ja.Jej twarz rozjaśniła się zachwyconym uśmiechem.Nie miała dwóch przednichzębów.- Mogłabym dostać od pani autograf? - zapytała i podsunęła mi długopis i kartkę.- Oczywiście - powiedziałam i zerknęłam na Christophera, który tylko się uśmiechałi jadł wspokoju sałatkę.- Jak się nazywasz?- Emily - powiedziała mała.Powstrzymałam się, żeby nie powiedzieć:, Ja też mam na imię Em" i napisałam jej na kartce:„Dużo szczęścia, Emily.Buziaki, Nikki Howard", po czym oddałam jej kartkę i długopis.- Proszę bardzo - powiedziałam.- Och, dziękuję! - ucieszyła się i z rozpromienioną twarzą pomknęła z powrotem do rodziców.- To było bardzo miłe - powiedział Christopher, kiedy mała się oddaliła.- A co miałam zrobić?- Chodzi mi o to, że powiedziałaś, że jesteś Nikki Howard - wyjaśnił.- Bo jestem Nikki Howard - odparłam.- Dopóki mam tę twarz, zawsze będę Nikki Howard.- No tak - stwierdził Christopher [ Pobierz całość w formacie PDF ]