[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dziennikarze? Nic dziwnego, że jej ze sobą nie zabrał.- Dzwoniłem wczoraj, by cię uprzedzić, że wrócępózno, ale nie odbierałaś.- Nie jestem twoją sekretarką.- Telefon był do ciebie.- Wtedy o tym nie wiedziałam.- Nagrałem wiadomość dla ciebie.154- Nie usłyszałam jej.- Automatyczna sekretarka byław kuchni, a ona znajdowała się w jego sypialni, gdy telefondzwonił drugi raz.- Nie usłyszałaś, bo nie chciało ci się jej odtworzyć.-Teraz w jego głosie zabrzmiało zniecierpliwienie.- Przecież nie jestem.- Moją sekretarką.Wiem.Jesteś irytującą osobą,zdajesz sobie z tego sprawę?- Staram się, jak mogę.- Jej uśmiech przypominałwyszczerzenie zębów, bo nie było w nim śladu wesołości.- Masz ochotę towarzyszyć mi dzisiaj? - zapytałniechętnie.- To zależy.Jakie masz plany?- Będę nadzorował prace porządkowe, rozmawiał zprzedstawicielami towarzystw ubezpieczeniowych.Chcę teżwyjaśnić powody obecności na miejscu pożaru dwóchdetektywów.Zamierzam ustalić, kto i dlaczego ich wysłał.- Niezła zabawa.- Cieszę się, że ktoś jest tego zdania - uciął.-Przygotuj się.Zjemy w mieście.Jakoś nie mam zaufaniado zapasów we własnej kuchni.155ROZDZIAA SZESNASTYWtorek rano, godzina 7.30Mężczyzna ukrywający się za krzakiem siedział tu odrana.Zmienił jakiegoś pechowca, któremu przypadłanocna warta.Skoro tylko dostrzegł, że drzwi garażu siępodnoszą, złapał za lornetkę zawieszoną na szyi iwycelował ją w kierunku domu.W garażu błysnęłyczerwone światełka hamulców, a potem wyjechał z niegoelegancki jaguar.Zaczajony człowiek podniósł radiotelefon.- Właśnie wyjeżdża.- Sam?- Nie widzę.Nie, jest z nim kobieta.- Będę gotowy.Zadanie wykonane.Mężczyzna opuścił lornetkę napiersi, by nie zdradziło go odbicie światła w szkłach.Masprawę z głowy.Dalsze śledzenie Dantego nie należy dojego obowiązków.- Czy już wiadomo, jak się zaczął pożar? - spytałaLorna, gdy jechali krętą wąską drogą.Powietrze było przejrzyste, niebo nad nimi jak głębokabłękitna kopuła.W jaskrawym świetle porannego słońcacienie rzucane przez krzaki i skały wyglądały jaknamalowane na ziemi.156- Tylko tyle, że zaczął się na zapleczu, w pobliżupodręcznego schowka.- Co za problem? Wyślij któregoś ze swoichjasnowidzów, żeby ci powiedział, co właściwie myśliinspektor straży pożarnej.- Wydaje ci się, że mam armię ludzi na swoje usługi?- zaśmiał się Dante.- A nie?- Jesteśmy rozrzuceni po całym świecie.Tutaj, wReno, łącznie ze mną jest nas dziewięcioro.I nikt nie jestobdarzony zdolnością do telepatycznego odczytywaniamyśli.- A nie możesz skontaktować się z kimś obdarzonymtą zdolnością i powiedzieć mu.- Jej.-.powiedzieć jej, jak się nazywa komendant strażypożarnej, żeby mogła sprawdzić jego myśli na odległość?- Tą telepatką jest moja siostra Mercy.Mogłaby tozrobić, gdyby wcześniej znała tego człowieka.Aleodczytywanie myśli jakiegoś nieznajomego na odległośćdwóch tysięcy pięciuset mil? To niemożliwe.- Czy to znaczy, że czytanie w myślach nie jesttwoją mocną stroną? - Miała taką nadzieję.Co by było,gdyby odczytał jej myśli dzisiaj rano.- Mogę się porozumiewać telepatycznie z Gideonem iMercy, jeśli celowo opuścimy tarcze, ale czujemy się lepiej,kiedy jesteśmy osłonięci.Mercy była wścibskim dzieckiem.Kiedy dorosła, zrobiła się bardzo czuła na punkcie własnej157prywatności i skonstruowała silne zapory, żeby żaden znas nie wskoczył jej do głowy bez ostrzeżenia.- To już wszystko, co potrafisz? Poza zabawą zogniem i tym hokus-pokus z kontrolowaniem umysłu.- Języki.Rozumiem każdy obcy język, co jest bardzowygodne podczas podróży.To się nazywa ksenoglosja.Jużwiesz, że mam pewne zdolności empatyczne.Dla zabawymogę emitować zimne światło, nazywane potoczniebłędnym ogniem.To zjawisko nosi nazwępsycholuminescencji.- Pewnie jest przydatne, gdy zabraknie prądu.- Czasami.Bawiło mnie to, zwłaszcza kiedy byłemdzieckiem i mama kazała mi gasić światło i kłaść się spać.Ten rodzaj domowej idylli był jej obcy jak opowieści ożyciu na Marsie.Poczuła się nieswojo.%7łeby zmienić temat,zapytała:- Coś jeszcze?- Nic ważnego.Zamilkła, usiłując przetrawić zebrane informacje.Takwiele jest jeszcze znaków zapytania.Z tego, co Danteopowiadał o sobie i swojej rodzinie, mogła wywnioskować,że talent rozwija się z czasem, a umiejętności stają sięcoraz doskonalsze, tak jak wszystko, co się często ćwiczy.Czy - gdyby zaczęła się uczyć wykorzystywać swój talent -odkryłaby, że potrafi różne rzeczy, o których nie miałapojęcia? Nie była pewna, czy tego chce.A właściwie byłaniemal pewna, że wcale tego nie chce.To, co ma, wzupełności jej wystarczy.158Teraz, gdy znalazła się poza jego domem, poczuła sięnagle bezbronna.Choć jego dyktatorskie metody, dziękiktórym trzymał ją w zamknięciu, doprowadzały ją doszału, może robił dobrze.Była odizolowana od świata, niemusiała się strzec ciekawskich oczu i to dało jej okazję dospokojnych przemyśleń na temat własnych uzdolnień -choć była niczyja i nie należała do żadnego z dwóchpotężnych klanów.Była jak nieefektowny volkswagen wzestawieniu z takim na przykład jaguarem.Gdy zbliżali się do Reno, jej niepokój rósł.Wmomencie gdy Dante dodał gazu i wjechał na autostradę,włączając się w strumień samochodów, wpadła w panikę.Wieloletnie nawyki bardzo trudno jest przełamać.Trudno nagle zrezygnować z ostrożności i trzymaniapewnych spraw w tajemnicy.Aatwo jest o tym myśleć wodosobnieniu, trudniej wykonać w realnym świecie.MatkaLorny nie była jedyną osobą w jej życiu, która zareagowałatak negatywnie na jej umiejętności.Dante, jeśli tylko chce,może je nazywać darami, ale dla niej były oneprzekleństwem.Zrobiło jej się niedobrze i czuła zawroty głowy nasamą myśl o zapuszczeniu się głębiej w ten nieznanyświat.Nic się nie zmieni.Jeśli nie będzie się ukrywała,ludzie zaczną ją wykorzystywać, wyśmiewać, a wnajgorszym razie prześladować.- Co się dzieje? - spytał Dante ostro, zerkając na nią.- Strasznie szybko oddychasz.- Nie chcę tego.- Zęby jej dzwoniły z zimna.- Niechcę być częścią tego wszystkiego.Nie chcę się tego uczyć.159Zaklął, zerknął na sąsiedni pas i wjechał międzypółciężarówkę a ciężarówkę rozwożącą mrożoną pizzę.Nakolejnym zjezdzie opuścił autostradę.- Wez głęboki oddech i zatrzymaj powietrze wpłucach - poinstruował, gdy stanęli na parkingu przyMcDonaldzie.- Do diabła, powinienem był o tym pomyślećwcześniej.Dlatego potrzebujesz szkolenia.Powiedziałem ci,że masz podwyższoną wrażliwość [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
.Dziennikarze? Nic dziwnego, że jej ze sobą nie zabrał.- Dzwoniłem wczoraj, by cię uprzedzić, że wrócępózno, ale nie odbierałaś.- Nie jestem twoją sekretarką.- Telefon był do ciebie.- Wtedy o tym nie wiedziałam.- Nagrałem wiadomość dla ciebie.154- Nie usłyszałam jej.- Automatyczna sekretarka byław kuchni, a ona znajdowała się w jego sypialni, gdy telefondzwonił drugi raz.- Nie usłyszałaś, bo nie chciało ci się jej odtworzyć.-Teraz w jego głosie zabrzmiało zniecierpliwienie.- Przecież nie jestem.- Moją sekretarką.Wiem.Jesteś irytującą osobą,zdajesz sobie z tego sprawę?- Staram się, jak mogę.- Jej uśmiech przypominałwyszczerzenie zębów, bo nie było w nim śladu wesołości.- Masz ochotę towarzyszyć mi dzisiaj? - zapytałniechętnie.- To zależy.Jakie masz plany?- Będę nadzorował prace porządkowe, rozmawiał zprzedstawicielami towarzystw ubezpieczeniowych.Chcę teżwyjaśnić powody obecności na miejscu pożaru dwóchdetektywów.Zamierzam ustalić, kto i dlaczego ich wysłał.- Niezła zabawa.- Cieszę się, że ktoś jest tego zdania - uciął.-Przygotuj się.Zjemy w mieście.Jakoś nie mam zaufaniado zapasów we własnej kuchni.155ROZDZIAA SZESNASTYWtorek rano, godzina 7.30Mężczyzna ukrywający się za krzakiem siedział tu odrana.Zmienił jakiegoś pechowca, któremu przypadłanocna warta.Skoro tylko dostrzegł, że drzwi garażu siępodnoszą, złapał za lornetkę zawieszoną na szyi iwycelował ją w kierunku domu.W garażu błysnęłyczerwone światełka hamulców, a potem wyjechał z niegoelegancki jaguar.Zaczajony człowiek podniósł radiotelefon.- Właśnie wyjeżdża.- Sam?- Nie widzę.Nie, jest z nim kobieta.- Będę gotowy.Zadanie wykonane.Mężczyzna opuścił lornetkę napiersi, by nie zdradziło go odbicie światła w szkłach.Masprawę z głowy.Dalsze śledzenie Dantego nie należy dojego obowiązków.- Czy już wiadomo, jak się zaczął pożar? - spytałaLorna, gdy jechali krętą wąską drogą.Powietrze było przejrzyste, niebo nad nimi jak głębokabłękitna kopuła.W jaskrawym świetle porannego słońcacienie rzucane przez krzaki i skały wyglądały jaknamalowane na ziemi.156- Tylko tyle, że zaczął się na zapleczu, w pobliżupodręcznego schowka.- Co za problem? Wyślij któregoś ze swoichjasnowidzów, żeby ci powiedział, co właściwie myśliinspektor straży pożarnej.- Wydaje ci się, że mam armię ludzi na swoje usługi?- zaśmiał się Dante.- A nie?- Jesteśmy rozrzuceni po całym świecie.Tutaj, wReno, łącznie ze mną jest nas dziewięcioro.I nikt nie jestobdarzony zdolnością do telepatycznego odczytywaniamyśli.- A nie możesz skontaktować się z kimś obdarzonymtą zdolnością i powiedzieć mu.- Jej.-.powiedzieć jej, jak się nazywa komendant strażypożarnej, żeby mogła sprawdzić jego myśli na odległość?- Tą telepatką jest moja siostra Mercy.Mogłaby tozrobić, gdyby wcześniej znała tego człowieka.Aleodczytywanie myśli jakiegoś nieznajomego na odległośćdwóch tysięcy pięciuset mil? To niemożliwe.- Czy to znaczy, że czytanie w myślach nie jesttwoją mocną stroną? - Miała taką nadzieję.Co by było,gdyby odczytał jej myśli dzisiaj rano.- Mogę się porozumiewać telepatycznie z Gideonem iMercy, jeśli celowo opuścimy tarcze, ale czujemy się lepiej,kiedy jesteśmy osłonięci.Mercy była wścibskim dzieckiem.Kiedy dorosła, zrobiła się bardzo czuła na punkcie własnej157prywatności i skonstruowała silne zapory, żeby żaden znas nie wskoczył jej do głowy bez ostrzeżenia.- To już wszystko, co potrafisz? Poza zabawą zogniem i tym hokus-pokus z kontrolowaniem umysłu.- Języki.Rozumiem każdy obcy język, co jest bardzowygodne podczas podróży.To się nazywa ksenoglosja.Jużwiesz, że mam pewne zdolności empatyczne.Dla zabawymogę emitować zimne światło, nazywane potoczniebłędnym ogniem.To zjawisko nosi nazwępsycholuminescencji.- Pewnie jest przydatne, gdy zabraknie prądu.- Czasami.Bawiło mnie to, zwłaszcza kiedy byłemdzieckiem i mama kazała mi gasić światło i kłaść się spać.Ten rodzaj domowej idylli był jej obcy jak opowieści ożyciu na Marsie.Poczuła się nieswojo.%7łeby zmienić temat,zapytała:- Coś jeszcze?- Nic ważnego.Zamilkła, usiłując przetrawić zebrane informacje.Takwiele jest jeszcze znaków zapytania.Z tego, co Danteopowiadał o sobie i swojej rodzinie, mogła wywnioskować,że talent rozwija się z czasem, a umiejętności stają sięcoraz doskonalsze, tak jak wszystko, co się często ćwiczy.Czy - gdyby zaczęła się uczyć wykorzystywać swój talent -odkryłaby, że potrafi różne rzeczy, o których nie miałapojęcia? Nie była pewna, czy tego chce.A właściwie byłaniemal pewna, że wcale tego nie chce.To, co ma, wzupełności jej wystarczy.158Teraz, gdy znalazła się poza jego domem, poczuła sięnagle bezbronna.Choć jego dyktatorskie metody, dziękiktórym trzymał ją w zamknięciu, doprowadzały ją doszału, może robił dobrze.Była odizolowana od świata, niemusiała się strzec ciekawskich oczu i to dało jej okazję dospokojnych przemyśleń na temat własnych uzdolnień -choć była niczyja i nie należała do żadnego z dwóchpotężnych klanów.Była jak nieefektowny volkswagen wzestawieniu z takim na przykład jaguarem.Gdy zbliżali się do Reno, jej niepokój rósł.Wmomencie gdy Dante dodał gazu i wjechał na autostradę,włączając się w strumień samochodów, wpadła w panikę.Wieloletnie nawyki bardzo trudno jest przełamać.Trudno nagle zrezygnować z ostrożności i trzymaniapewnych spraw w tajemnicy.Aatwo jest o tym myśleć wodosobnieniu, trudniej wykonać w realnym świecie.MatkaLorny nie była jedyną osobą w jej życiu, która zareagowałatak negatywnie na jej umiejętności.Dante, jeśli tylko chce,może je nazywać darami, ale dla niej były oneprzekleństwem.Zrobiło jej się niedobrze i czuła zawroty głowy nasamą myśl o zapuszczeniu się głębiej w ten nieznanyświat.Nic się nie zmieni.Jeśli nie będzie się ukrywała,ludzie zaczną ją wykorzystywać, wyśmiewać, a wnajgorszym razie prześladować.- Co się dzieje? - spytał Dante ostro, zerkając na nią.- Strasznie szybko oddychasz.- Nie chcę tego.- Zęby jej dzwoniły z zimna.- Niechcę być częścią tego wszystkiego.Nie chcę się tego uczyć.159Zaklął, zerknął na sąsiedni pas i wjechał międzypółciężarówkę a ciężarówkę rozwożącą mrożoną pizzę.Nakolejnym zjezdzie opuścił autostradę.- Wez głęboki oddech i zatrzymaj powietrze wpłucach - poinstruował, gdy stanęli na parkingu przyMcDonaldzie.- Do diabła, powinienem był o tym pomyślećwcześniej.Dlatego potrzebujesz szkolenia.Powiedziałem ci,że masz podwyższoną wrażliwość [ Pobierz całość w formacie PDF ]