[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Dlatego to zrobiłem.- To niemożliwe! - Emma wyszarpnęła rękę, zerwała się z taborecika i popatrzyła na niego zoburzeniem.- Teraz ty jesteś… sama nie wiem co.Ale ty mnie nie kochałeś, James, ja towiem.- Nic nie wiesz - powiedział.Nie był zły ani rozgoryczony, tylko bardzo zmęczony.Myślał,że odczuje ulgę, wyjawiając jej najgłębszą tajemnicę swojego serca.Ale teraz odczuwał tylkoznużenie.- Kochałem cię od chwili, kiedy skończyłaś szkołę.Ale Stuart był pierwszy.- To jest… to jest… Sama nie wiem, co to jest - stwierdziła Emma.- Ale ty nie mogłeś mniekochać, James.Gdyby tak było, to przyjechałbyś po mnie, a nie po Stuarta, kiedy dostałeś już wiadomość o jego śmierci.James wstał z klęczek i podszedł do niej.- Jak mógłbym po tym wszystkim spojrzeć ci w oczy? Myślałem, że jesteś w Londynie.Nigdy nie przyszło mi do głowy, że mogłabyś jeszcze być na Faires.Chciałem spokojniezastanowić się nad tym, w jaki sposób mam się do ciebie zbliżyć.- Więc było ci tak bardzo trudno przyznać, że masz dla mnie trochę uczucia? - spytała Emmałamiącym się głosem.- Przyznać, że jestem zakochany w żonie mężczyzny, którego traktowałem jak własnegobrata? Poza tym, Emmo - James mówił łagodnym tonem, chociaż coś go ściskało za gardło -nigdy nie dałaś mi choćby cienia nadziei.Nie ukrywałaś, jakie budzę w tobie uczucia.- Ty też - odparowała Emma.- Naprawdę? - Na twarzy Jamesa pojawił się smutny uśmiech.- Kiedy mężczyzna, któryprzez całe życie miał wszystko, co tylko zechciał, dowiaduje się, że nie może mieć tego,czego najbardziej pragnie, powie wszystko, żeby tylko przekonać siebie samego, iż wcale muna tym nie zależy, Uwierz mi jednak, że zawsze pragnąłem, abyś była moją żoną.Emma uniosła rękę, żeby zetrzeć łzy, które znowu zabłysły na jej długich rzęsach.- To niemożliwe - powiedziała, wcale nie łzawym, a raczej wzgardliwym tonem.- Gdyby tobyła prawda, to dlaczego mówiłeś o unieważnieniu małżeństwa na zamku MacCreigh?- Czy wyszłabyś za mnie, Emmo, gdybym tego nie zrobił?Zmrużyła oczy.Robiła wrażenie zamyślonej.Po chwili spojrzała na niego, jednak z jej oczu nie można było niczego wyczytać.Ale jejtwarz miała zdecydowany wyraz.- A co teraz? - spytała.- Czy chcesz dostać to unieważnienie?- Nigdy tego nie chciałem - powiedział James, zbliżaj, się do niej, ale powstrzymała gogestem.Nadal miała zdecydowany wyraz twarzy, ale jej oczy wyrażały ból.- Chcesz nadal być moim mężem - spytała łamiącym się głosem - po tym wszystkim, co cipowiedziałam? Sprofanowałam trumnę twojego kuzyna.Nie powstrzymałam człowieku,który go zabił.Stuart zginął z mojej winy.- Stuart zginął - oświadczył zdecydowanie James - bo nie miał za grosz rozumu.Przestańpłakać i chodź tu do mnie.- Ja będę okropną żoną - zapewniła go Emma, cofając się na widok jego wyciągniętej dłoni.-Nie umiem być prawdziwą żoną.Nawet nie jestem w stanie wydać na świat dzieci.Niebędziesz miał dziedzica.- Zawsze można ustanowić innego sukcesora.A teraz chodź.Chwycił ją za rękę i z wolna przyciągał ją do siebie.- James - powiedziała ostrzegawczo Emma.Przed czym go ostrzegam? - pomyślała.Wiedział już o niej wszystko, co najgorsze, i nadal jej pragnął.A ona też go pożądała.Fergus miał rację - James, jak się okazało, zawsze ją kochał i kocha ją nadal - ta świadomość sprawiła, że serce trzepotało jej w piersiach i nie mogła złapać tchu.I to na pewno nie była wina zbyt ciasno zasznurowanego gorsetu.Kiedy James, nie odrywając od niej wzroku, poniósł jej dłoń do ust, jej kłopoty zoddychaniem jeszcze bardziej się nasiliły.- James - wyszeptała.Jego wargi przesunęły się teraz w wygięcie jej łokcia.Emma patrzyła na jego pochylonągłowę, na rozwichrzone czarne włosy, czując, jak jego rozpalona twarz przesuwa się corazwyżej, a kiedy była już przekonana, że za chwilę serce wyskoczy jej z piersi, ich ustapołączyły się w pocałunku.Całowali się w blasku padającym z kominka.Język Jamesa błądził we wnętrzu jej ust.Ichwargi nie odrywały się od siebie.Wreszcie Emma odsunęła się trochę i ujęła jego twarz wdłonie.- Czy to nie sen? - spytała, znając doskonale odpowiedź.Czuła przecież pod palcami zarysjego policzków i ślad zarostu.- Właśnie o to samo chciałem cię spytać - powiedział James [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
.- Dlatego to zrobiłem.- To niemożliwe! - Emma wyszarpnęła rękę, zerwała się z taborecika i popatrzyła na niego zoburzeniem.- Teraz ty jesteś… sama nie wiem co.Ale ty mnie nie kochałeś, James, ja towiem.- Nic nie wiesz - powiedział.Nie był zły ani rozgoryczony, tylko bardzo zmęczony.Myślał,że odczuje ulgę, wyjawiając jej najgłębszą tajemnicę swojego serca.Ale teraz odczuwał tylkoznużenie.- Kochałem cię od chwili, kiedy skończyłaś szkołę.Ale Stuart był pierwszy.- To jest… to jest… Sama nie wiem, co to jest - stwierdziła Emma.- Ale ty nie mogłeś mniekochać, James.Gdyby tak było, to przyjechałbyś po mnie, a nie po Stuarta, kiedy dostałeś już wiadomość o jego śmierci.James wstał z klęczek i podszedł do niej.- Jak mógłbym po tym wszystkim spojrzeć ci w oczy? Myślałem, że jesteś w Londynie.Nigdy nie przyszło mi do głowy, że mogłabyś jeszcze być na Faires.Chciałem spokojniezastanowić się nad tym, w jaki sposób mam się do ciebie zbliżyć.- Więc było ci tak bardzo trudno przyznać, że masz dla mnie trochę uczucia? - spytała Emmałamiącym się głosem.- Przyznać, że jestem zakochany w żonie mężczyzny, którego traktowałem jak własnegobrata? Poza tym, Emmo - James mówił łagodnym tonem, chociaż coś go ściskało za gardło -nigdy nie dałaś mi choćby cienia nadziei.Nie ukrywałaś, jakie budzę w tobie uczucia.- Ty też - odparowała Emma.- Naprawdę? - Na twarzy Jamesa pojawił się smutny uśmiech.- Kiedy mężczyzna, któryprzez całe życie miał wszystko, co tylko zechciał, dowiaduje się, że nie może mieć tego,czego najbardziej pragnie, powie wszystko, żeby tylko przekonać siebie samego, iż wcale muna tym nie zależy, Uwierz mi jednak, że zawsze pragnąłem, abyś była moją żoną.Emma uniosła rękę, żeby zetrzeć łzy, które znowu zabłysły na jej długich rzęsach.- To niemożliwe - powiedziała, wcale nie łzawym, a raczej wzgardliwym tonem.- Gdyby tobyła prawda, to dlaczego mówiłeś o unieważnieniu małżeństwa na zamku MacCreigh?- Czy wyszłabyś za mnie, Emmo, gdybym tego nie zrobił?Zmrużyła oczy.Robiła wrażenie zamyślonej.Po chwili spojrzała na niego, jednak z jej oczu nie można było niczego wyczytać.Ale jejtwarz miała zdecydowany wyraz.- A co teraz? - spytała.- Czy chcesz dostać to unieważnienie?- Nigdy tego nie chciałem - powiedział James, zbliżaj, się do niej, ale powstrzymała gogestem.Nadal miała zdecydowany wyraz twarzy, ale jej oczy wyrażały ból.- Chcesz nadal być moim mężem - spytała łamiącym się głosem - po tym wszystkim, co cipowiedziałam? Sprofanowałam trumnę twojego kuzyna.Nie powstrzymałam człowieku,który go zabił.Stuart zginął z mojej winy.- Stuart zginął - oświadczył zdecydowanie James - bo nie miał za grosz rozumu.Przestańpłakać i chodź tu do mnie.- Ja będę okropną żoną - zapewniła go Emma, cofając się na widok jego wyciągniętej dłoni.-Nie umiem być prawdziwą żoną.Nawet nie jestem w stanie wydać na świat dzieci.Niebędziesz miał dziedzica.- Zawsze można ustanowić innego sukcesora.A teraz chodź.Chwycił ją za rękę i z wolna przyciągał ją do siebie.- James - powiedziała ostrzegawczo Emma.Przed czym go ostrzegam? - pomyślała.Wiedział już o niej wszystko, co najgorsze, i nadal jej pragnął.A ona też go pożądała.Fergus miał rację - James, jak się okazało, zawsze ją kochał i kocha ją nadal - ta świadomość sprawiła, że serce trzepotało jej w piersiach i nie mogła złapać tchu.I to na pewno nie była wina zbyt ciasno zasznurowanego gorsetu.Kiedy James, nie odrywając od niej wzroku, poniósł jej dłoń do ust, jej kłopoty zoddychaniem jeszcze bardziej się nasiliły.- James - wyszeptała.Jego wargi przesunęły się teraz w wygięcie jej łokcia.Emma patrzyła na jego pochylonągłowę, na rozwichrzone czarne włosy, czując, jak jego rozpalona twarz przesuwa się corazwyżej, a kiedy była już przekonana, że za chwilę serce wyskoczy jej z piersi, ich ustapołączyły się w pocałunku.Całowali się w blasku padającym z kominka.Język Jamesa błądził we wnętrzu jej ust.Ichwargi nie odrywały się od siebie.Wreszcie Emma odsunęła się trochę i ujęła jego twarz wdłonie.- Czy to nie sen? - spytała, znając doskonale odpowiedź.Czuła przecież pod palcami zarysjego policzków i ślad zarostu.- Właśnie o to samo chciałem cię spytać - powiedział James [ Pobierz całość w formacie PDF ]