[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Czy to ma być jakaś aluzja? - Boromir uniósł brew i spojrzał na niego nieco przytomniej.- Skąd.To ma być popisowa hobbicka jajecznica, która nie ma sobie równych, jak świat długi i szeroki.Jedz, bo ci wystygnie.Boromir odgarnął włosy z twarzy i usiadł wygodniej, biorąc podany mu chleb.- Czy jest nadzieja, że codziennie będę tak budzony? - zapytał, między jednym widelcem, a drugim.- Nadzieja zawsze jest, Boromirze - odparł Pippin z uśmiechem.- Gdzie Legolas i Gimli?- Legolas pojechał na zwiad ze Strażnikami, a Gimli poszedł odwiedzić marszałka Eomera.- Jedliście już, jak rozumiem?- Jedliśmy.- A jaka jest pogoda?- Dość smętna, ale raczej nie będzie padać.No i jest ciepło, znacznie cieplej niż wczoraj.- A gdzie jest Bern?- Kiedy go ostatnio widziałem czyścił kopyta Koń.- Dziękuję za wyczerpujący raport, więcej pytań chwilowo nie mam - rzekł Boromir z uśmiechem.- I dziękuję za jajecznicę.- Ależ, proszę uprzejmie.Jeśli nie masz co do mnie planów, to, za pozwoleniem, pójdę teraz do kompanii ochotników, umówiłem się, że do pierwszego postoju przejdę się z nimi.- Oczywiście, idź.- A potem przesiądę się na twoje siodło, dobrze?- Moje siodło jest twoim siodłem, mości Pippinie - Boromir skłonił głowę, a uśmiechnięty Pippin odpowiedział mu na to głębokim, gondorskim ukłonem.*Siodło Boromira stało się jednakże siodłem Pippina dopiero po południu.Syn Denethora bowiem wdał się w dyskusję z Imrahilem, a kiedy ją skończył, podjechał do niego Eomer.Pippin, wysuwając się nieco z szeregu, mógł dostrzec obu wodzów, jadących bok w bok, daleko przed nim, pogrążonych w rozmowie.Postój, godzinny ledwie, odbył się na wrzosowisku ciągnącym się wzdłuż gościńca.Cieplej strawy nie było, posilili się suchym prowiantem.Przed wymarszem tradycyjnie już heroldowie obwieścili powrót króla Elessara i wojsko ruszyło w dalszą drogę, pod ponurym, szarym niebem.Pippin rozglądał się za Boromirem, ale syn Denethora gdzieś zniknął.Zaczął się już zastanawiać, czy przyjaciel o nim pamięta - nie, żeby mu było źle w towarzystwie Beregonda, ale chciał już wedle umowy z Merrym zacząć realizować Plan.Minęły ze dwie godziny od czasu postoju, kiedy na gościńcu zadudniły kopyta.Szeregi kompanii ochotników rozstąpiły się pospiesznie, robiąc przejście dla Namiestnika.- Czy zechcesz dotrzymać mi towarzystwa? - zapytał Boromir, zawracając Koń i ruszając stępa, tak by nie robić zatoru na drodze.- Zawsze! - Pippin pożegnał Beregonda ukłonem i chwilę patrzył już na żołnierzy z góry, z końskiego grzbietu.- Jakieś nowiny? Zdarzyło się coś ciekawego? - zagadnął, kiedy już umościli się w miarę wygodnie.- Nie - odrzekł Boromir.- Cisza, spokój, nieprzyjaciela ani śladu.Aż podejrzanie to wygląda.- Myślisz, że planuje jakąś zasadzkę? - zaniepokoił się Pippin.- Owszem.I chyba nawet domyślam się gdzie.- Gdzie?- Dzień drogi stąd.Jutro pchniemy tam zwiadowców.- A nie lepiej dzisiaj? Skoro domyślasz się, gdzie wróg na nas czeka.- zaczął Tuk, ale Boromir mu przerwał.- Nie chcę, by się zorientował, że o nim wiemy.Jeśli zaczaił się w miejscu, o którym myślę, to będziemy go mogli zaskoczyć objeżdżając pułapkę i uderzając od - tyłu.Niech na razie się spokojnie szykują.Jutro pchniemy Strażników, żeby się upewnić.- Czy to znaczy, że jutro czeka nas bitwa?- Potyczka, rzekłbym.Nie sądzę, żeby Nieprzyjaciel wysłał liczny oddział, to raczej taki test naszej siły i czujności.- A będę mógł wziąć udział w tej potyczce? - zapytał Pippin, odwracając się tak, by widzieć twarz Boromira.- Jeśli istotnie wróg czeka w tym miejscu, wtedy uderzymy konnymi.Piechota będzie ubezpieczać tyły.Nie sądzę, żeby coś dla niej zostało.Zaczekaj do bram Mordoru, tam będziesz miał okazji do woli.- Aha - Pippin kiwnął głową, rozdarty między ulgą a rozczarowaniem.- Co powiesz na chwilę galopu? - zapytał Boromir.- Chciałbym dogonić moją chorągiew.- Ależ, proszę bardzo.Ruszyli wzdłuż szeregów piechoty, minęli Strażników Wieży i wjechali w kolumnę tuż za białym, namiestnikowskim sztandarem.Gondorczycy śpiewali jakąś nową, dziarską przyśpiewkę i Pippin zasłuchał się, usiłując wyłapać i zrozumieć poszczególne słowa.Dopiero, kiedy nastąpiła przerwa w śpiewaniu dla ustalenia dalszego repertuaru, zagadnął:- Zastanawiam się, co teraz porabia Merry.I Faramir.- Zdrowieją pilnie, mam nadzieję - odrzekł Boromir, puszczając luźno wodze Koń i poprawiając sznurowanie jednej z sakw.- Pewnie spacerują po ogrodzie i rozmawiają z księżniczką Eowiną - ciągnął Pippin.- Wiesz, Merry mi bardzo dużo o niej opowiadał.Biedaczysko, nie może przeżyć tego, że się nie zorientował kim naprawdę jest jego tajemniczy towarzysz Dernhelm.Mówi, że trzeba mieć fart Brandybucka, żeby dzielić siodło z jedną z najpiękniejszych księżniczek na świecie i być przekonanym, że się podróżuje z chłopakiem [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
.- Czy to ma być jakaś aluzja? - Boromir uniósł brew i spojrzał na niego nieco przytomniej.- Skąd.To ma być popisowa hobbicka jajecznica, która nie ma sobie równych, jak świat długi i szeroki.Jedz, bo ci wystygnie.Boromir odgarnął włosy z twarzy i usiadł wygodniej, biorąc podany mu chleb.- Czy jest nadzieja, że codziennie będę tak budzony? - zapytał, między jednym widelcem, a drugim.- Nadzieja zawsze jest, Boromirze - odparł Pippin z uśmiechem.- Gdzie Legolas i Gimli?- Legolas pojechał na zwiad ze Strażnikami, a Gimli poszedł odwiedzić marszałka Eomera.- Jedliście już, jak rozumiem?- Jedliśmy.- A jaka jest pogoda?- Dość smętna, ale raczej nie będzie padać.No i jest ciepło, znacznie cieplej niż wczoraj.- A gdzie jest Bern?- Kiedy go ostatnio widziałem czyścił kopyta Koń.- Dziękuję za wyczerpujący raport, więcej pytań chwilowo nie mam - rzekł Boromir z uśmiechem.- I dziękuję za jajecznicę.- Ależ, proszę uprzejmie.Jeśli nie masz co do mnie planów, to, za pozwoleniem, pójdę teraz do kompanii ochotników, umówiłem się, że do pierwszego postoju przejdę się z nimi.- Oczywiście, idź.- A potem przesiądę się na twoje siodło, dobrze?- Moje siodło jest twoim siodłem, mości Pippinie - Boromir skłonił głowę, a uśmiechnięty Pippin odpowiedział mu na to głębokim, gondorskim ukłonem.*Siodło Boromira stało się jednakże siodłem Pippina dopiero po południu.Syn Denethora bowiem wdał się w dyskusję z Imrahilem, a kiedy ją skończył, podjechał do niego Eomer.Pippin, wysuwając się nieco z szeregu, mógł dostrzec obu wodzów, jadących bok w bok, daleko przed nim, pogrążonych w rozmowie.Postój, godzinny ledwie, odbył się na wrzosowisku ciągnącym się wzdłuż gościńca.Cieplej strawy nie było, posilili się suchym prowiantem.Przed wymarszem tradycyjnie już heroldowie obwieścili powrót króla Elessara i wojsko ruszyło w dalszą drogę, pod ponurym, szarym niebem.Pippin rozglądał się za Boromirem, ale syn Denethora gdzieś zniknął.Zaczął się już zastanawiać, czy przyjaciel o nim pamięta - nie, żeby mu było źle w towarzystwie Beregonda, ale chciał już wedle umowy z Merrym zacząć realizować Plan.Minęły ze dwie godziny od czasu postoju, kiedy na gościńcu zadudniły kopyta.Szeregi kompanii ochotników rozstąpiły się pospiesznie, robiąc przejście dla Namiestnika.- Czy zechcesz dotrzymać mi towarzystwa? - zapytał Boromir, zawracając Koń i ruszając stępa, tak by nie robić zatoru na drodze.- Zawsze! - Pippin pożegnał Beregonda ukłonem i chwilę patrzył już na żołnierzy z góry, z końskiego grzbietu.- Jakieś nowiny? Zdarzyło się coś ciekawego? - zagadnął, kiedy już umościli się w miarę wygodnie.- Nie - odrzekł Boromir.- Cisza, spokój, nieprzyjaciela ani śladu.Aż podejrzanie to wygląda.- Myślisz, że planuje jakąś zasadzkę? - zaniepokoił się Pippin.- Owszem.I chyba nawet domyślam się gdzie.- Gdzie?- Dzień drogi stąd.Jutro pchniemy tam zwiadowców.- A nie lepiej dzisiaj? Skoro domyślasz się, gdzie wróg na nas czeka.- zaczął Tuk, ale Boromir mu przerwał.- Nie chcę, by się zorientował, że o nim wiemy.Jeśli zaczaił się w miejscu, o którym myślę, to będziemy go mogli zaskoczyć objeżdżając pułapkę i uderzając od - tyłu.Niech na razie się spokojnie szykują.Jutro pchniemy Strażników, żeby się upewnić.- Czy to znaczy, że jutro czeka nas bitwa?- Potyczka, rzekłbym.Nie sądzę, żeby Nieprzyjaciel wysłał liczny oddział, to raczej taki test naszej siły i czujności.- A będę mógł wziąć udział w tej potyczce? - zapytał Pippin, odwracając się tak, by widzieć twarz Boromira.- Jeśli istotnie wróg czeka w tym miejscu, wtedy uderzymy konnymi.Piechota będzie ubezpieczać tyły.Nie sądzę, żeby coś dla niej zostało.Zaczekaj do bram Mordoru, tam będziesz miał okazji do woli.- Aha - Pippin kiwnął głową, rozdarty między ulgą a rozczarowaniem.- Co powiesz na chwilę galopu? - zapytał Boromir.- Chciałbym dogonić moją chorągiew.- Ależ, proszę bardzo.Ruszyli wzdłuż szeregów piechoty, minęli Strażników Wieży i wjechali w kolumnę tuż za białym, namiestnikowskim sztandarem.Gondorczycy śpiewali jakąś nową, dziarską przyśpiewkę i Pippin zasłuchał się, usiłując wyłapać i zrozumieć poszczególne słowa.Dopiero, kiedy nastąpiła przerwa w śpiewaniu dla ustalenia dalszego repertuaru, zagadnął:- Zastanawiam się, co teraz porabia Merry.I Faramir.- Zdrowieją pilnie, mam nadzieję - odrzekł Boromir, puszczając luźno wodze Koń i poprawiając sznurowanie jednej z sakw.- Pewnie spacerują po ogrodzie i rozmawiają z księżniczką Eowiną - ciągnął Pippin.- Wiesz, Merry mi bardzo dużo o niej opowiadał.Biedaczysko, nie może przeżyć tego, że się nie zorientował kim naprawdę jest jego tajemniczy towarzysz Dernhelm.Mówi, że trzeba mieć fart Brandybucka, żeby dzielić siodło z jedną z najpiękniejszych księżniczek na świecie i być przekonanym, że się podróżuje z chłopakiem [ Pobierz całość w formacie PDF ]