[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Takie-to ułudne umiała przybierać postaci!.W drugiej scenie spotykamy ją przygnębioną, złamaną.Do komnaty,w której się gach znajdował, wchodzi jej mąż ze szmatą czerwoną na głowie.Gach oniemiał.Grafini skamieniała:O marmur czoło uderzyło, jękło,Kość zadzwoniła, gdy czołem upadłaPrzed same nogi groznego widziadła.Oto i wszystko, co nam poeta o swej Grafini opowiada.Prosta, nieokrze-sana, ulegająca zwierzęcym popędom kobieta, demonizmem Byrona nacecho-wana, wstaje przed nami jak cień cmentarny grozny a niewyrazny, fanta-styczny.W piekło jej duszy nie zajrzeliśmy jeszcze do gruntu, nie odróżniliśmyjeszcze pojedynczych szczegółów; ale obecność jej trucizną zaraża powie-trze, będąc zwiastunką postaci jeszcze okropniej szych, które jawnemi czynamipochodzenie swoje udowodnią.Słowacki przez dwa lata (około 1834) zajmował się pilnem odczytywa-niem utworów Szekspira i Dantego.Duch tych wieszczów silnie podziałał nawrażliwą fantazyą naszego poety, który wprawdzie niewolniczo nie naśladował, alew każdym razie na wrażenia odbierane za pośrednictwem książek był bardzoczuły.Wiedzmy Szekspira, potępione dusze Dantego nie dawały mu spokoju:musiał je we własnym duchu przerobić i czytelnikom (bardzo jeszcze wówczasnielicznym) przedstawić.W roku 1834 napisał Balladyne, w 1837 Poe-mat Piasta Dantyszka o piekle.W tym ostatnim znajduje się postać Maryi(Malczewskiego), łącząca tym sposobem poemat Wacław , gdzie występuje Gra-fini, ze wspomnieniem pierwszej miłości opiewanego przez siebie bohatera.Zbytatoli ułamkowe są rysy, ażebyśmy cośkolwiek o tej postaci mogli powiedzieć.Zaznaczając tylko jej istnienie, nadmienić muszę dla uniknienia nieporozumień,że poemat Wacław , jakkolwiek wydrukowany w tymże samym roku, co Bal-ladyna (1839), napisany był pózniej (Ball.1834.Wacław 1837).Umieściłematoli Grafinię w tem miejscu, ażeby fragmentarne postaci nie przerywały namwrażenia, gdy mówić będę o kreacyach, na obszerniejszą skalę pomyślanych.H.PITKOWSKI.BALLADYNA.X.BALLADYNA.Gdzie ty mój grzebień podziałaś, Alino?sposobienia ludzi moralnie skażonych mają zawsze coś demonicznego w so-bie.Wynosząc się niby nad poziomą naturę ludzką, wszystkie uczucia,które dla innych są rozkoszą, obryzgują krwią i kałem; u stóp swoich kładąserca i plwają na nie jak na rzecz obrzydliwą; na głowie mają dyadem, cier-niami obrócony nazewnątrz.Zadowolnienie próżności i dumy trwa minutę;popęd do deptania ciał i dusz ludzkich budzi się potem z coraz bardziej ol-brzymiejącą siłą.Jak węże zmieniają skórę, tak one upodobania; całaróżnica polega na dłuższym lub krótszym przeciągu czasu.Zwyczaje ich nie sąludzkie: pragnienie gaszą krwią, głód nasycają ciałem.Gniewne i mordercze,widzą zdała majaki uspokojenia: zbliżają się z chciwością, której skala wrazz wiekiem się wznosi, i zastają piasek suchy, żółty, błyszczący od ciągłychupałów.Nie przeczuwając, same sobie kopią mogiłę: suchym piaskiem nakarmićsię niepodobna.Pogardziwszy uczuciem, wyśmiawszy miłość, pozrywawszy wszyst-kie sympatyczne węzły, jakie ich z resztą ludzi łączyły, przymuszone są żyćwśród okropnego wrzasku własnej duszy, której prawa ośmieliły się podeptać.Nienawistne same sobie, drżące w ciemności, kiedy nie widzą nic, czemuby głowęstrzaskać można, we własnych słowach noszą jady, któremi zatruwają nietylkoinnych, ale i siebie.To też gdy nadejdzie wreszcie i dla nich nie są bo-wiem nieśmiertelne chwila rozpaczy, z której niema żadnego punktu wyjścia,snują się jak przeklęte mary tego świata: jeżeli kto do nich przemówi toszyderstwem; jeżeli kto się ukłoni to z urąganiem; jeżeli wreszcie kto za-bije to z obrzydzeniem.Po większej części atoli posoka ich nie ma żadnegopowabu dla zwykłych śmiertelników.Zgnębione osamotnieniem śród gwaru; stra-wione jadem śród wykwintnych potraw; stoczone zgnilizną za życia; odwracająkolce dyademu w stronę własnych skroni, przyciskają je mocno, ażeby jeszczew tej ostatniej godzinie nie stracić uroku blasku, i.giną [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
.Takie-to ułudne umiała przybierać postaci!.W drugiej scenie spotykamy ją przygnębioną, złamaną.Do komnaty,w której się gach znajdował, wchodzi jej mąż ze szmatą czerwoną na głowie.Gach oniemiał.Grafini skamieniała:O marmur czoło uderzyło, jękło,Kość zadzwoniła, gdy czołem upadłaPrzed same nogi groznego widziadła.Oto i wszystko, co nam poeta o swej Grafini opowiada.Prosta, nieokrze-sana, ulegająca zwierzęcym popędom kobieta, demonizmem Byrona nacecho-wana, wstaje przed nami jak cień cmentarny grozny a niewyrazny, fanta-styczny.W piekło jej duszy nie zajrzeliśmy jeszcze do gruntu, nie odróżniliśmyjeszcze pojedynczych szczegółów; ale obecność jej trucizną zaraża powie-trze, będąc zwiastunką postaci jeszcze okropniej szych, które jawnemi czynamipochodzenie swoje udowodnią.Słowacki przez dwa lata (około 1834) zajmował się pilnem odczytywa-niem utworów Szekspira i Dantego.Duch tych wieszczów silnie podziałał nawrażliwą fantazyą naszego poety, który wprawdzie niewolniczo nie naśladował, alew każdym razie na wrażenia odbierane za pośrednictwem książek był bardzoczuły.Wiedzmy Szekspira, potępione dusze Dantego nie dawały mu spokoju:musiał je we własnym duchu przerobić i czytelnikom (bardzo jeszcze wówczasnielicznym) przedstawić.W roku 1834 napisał Balladyne, w 1837 Poe-mat Piasta Dantyszka o piekle.W tym ostatnim znajduje się postać Maryi(Malczewskiego), łącząca tym sposobem poemat Wacław , gdzie występuje Gra-fini, ze wspomnieniem pierwszej miłości opiewanego przez siebie bohatera.Zbytatoli ułamkowe są rysy, ażebyśmy cośkolwiek o tej postaci mogli powiedzieć.Zaznaczając tylko jej istnienie, nadmienić muszę dla uniknienia nieporozumień,że poemat Wacław , jakkolwiek wydrukowany w tymże samym roku, co Bal-ladyna (1839), napisany był pózniej (Ball.1834.Wacław 1837).Umieściłematoli Grafinię w tem miejscu, ażeby fragmentarne postaci nie przerywały namwrażenia, gdy mówić będę o kreacyach, na obszerniejszą skalę pomyślanych.H.PITKOWSKI.BALLADYNA.X.BALLADYNA.Gdzie ty mój grzebień podziałaś, Alino?sposobienia ludzi moralnie skażonych mają zawsze coś demonicznego w so-bie.Wynosząc się niby nad poziomą naturę ludzką, wszystkie uczucia,które dla innych są rozkoszą, obryzgują krwią i kałem; u stóp swoich kładąserca i plwają na nie jak na rzecz obrzydliwą; na głowie mają dyadem, cier-niami obrócony nazewnątrz.Zadowolnienie próżności i dumy trwa minutę;popęd do deptania ciał i dusz ludzkich budzi się potem z coraz bardziej ol-brzymiejącą siłą.Jak węże zmieniają skórę, tak one upodobania; całaróżnica polega na dłuższym lub krótszym przeciągu czasu.Zwyczaje ich nie sąludzkie: pragnienie gaszą krwią, głód nasycają ciałem.Gniewne i mordercze,widzą zdała majaki uspokojenia: zbliżają się z chciwością, której skala wrazz wiekiem się wznosi, i zastają piasek suchy, żółty, błyszczący od ciągłychupałów.Nie przeczuwając, same sobie kopią mogiłę: suchym piaskiem nakarmićsię niepodobna.Pogardziwszy uczuciem, wyśmiawszy miłość, pozrywawszy wszyst-kie sympatyczne węzły, jakie ich z resztą ludzi łączyły, przymuszone są żyćwśród okropnego wrzasku własnej duszy, której prawa ośmieliły się podeptać.Nienawistne same sobie, drżące w ciemności, kiedy nie widzą nic, czemuby głowęstrzaskać można, we własnych słowach noszą jady, któremi zatruwają nietylkoinnych, ale i siebie.To też gdy nadejdzie wreszcie i dla nich nie są bo-wiem nieśmiertelne chwila rozpaczy, z której niema żadnego punktu wyjścia,snują się jak przeklęte mary tego świata: jeżeli kto do nich przemówi toszyderstwem; jeżeli kto się ukłoni to z urąganiem; jeżeli wreszcie kto za-bije to z obrzydzeniem.Po większej części atoli posoka ich nie ma żadnegopowabu dla zwykłych śmiertelników.Zgnębione osamotnieniem śród gwaru; stra-wione jadem śród wykwintnych potraw; stoczone zgnilizną za życia; odwracająkolce dyademu w stronę własnych skroni, przyciskają je mocno, ażeby jeszczew tej ostatniej godzinie nie stracić uroku blasku, i.giną [ Pobierz całość w formacie PDF ]