[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wiatr wzmagał się z każą chwilą.Nagle Boromir poruszył się niespokojnie.– Co to za dźwięk? – spytał – Słyszycie?Rzeczywiście, dolinę wypełnił narastający szum.– To wiatr – odparł Merry bez przekonania.– To nie jest wiatr – w głosie Pippina zabrzmiał niepokój.– Nie podoba mi się to – Boromir rozejrzał się bacznie.Biały błysk rozświetlił dolinę.W zasięgu wzroku nie było jeszcze nic niepokojącego, choć szum wciąż narastał.Dołączyły do niego pojedyncze odgłosy, jakby coś się gdzieś waliło i pękało.– Co to jest? – jęknął Pippin, łapiąc Boromira za rękaw.Merry trwożnie obejrzał się za siebie.Za nimi wznosiła się ponura wieża Orthanku, upiorne blaski co chwila wyławiały ją z czerni nocy.– Wracajmy do baszty – zaczął Merry, ale przerwał mu krzyk Boromira.– Woda!! – Gondorczyk wskazał ręką w prawo i w tej samej chwili w świetle błyskawicy Merry dostrzegł, jak wali ku nim spieniona, czarna fala.Wszystko działo się tak szybko, że nie zdążyli się nawet ruszyć, kiedy woda z ogłuszającym szumem, rozbryzgując się spektakularnie, uderzyła w podstawę muru na którym stali.Impet był tak wielki, że poczuli jak kamienie zadrżały pod ich stopami.Czarna toń zaczęła pochłaniać mur, pnąc się w górę z przerażającą szybkością.Kamienie i głazy posypały się do wody.– Do wieży!!! – Ryknął Boromir, popychając przed sobą hobbitów.– Szybko!!!Cudem nie pospadali z murów, w panice rzucając się z powrotem do wyłomu.Dzięki błyskawicom nie pogubili drogi.Merry pierwszy dał nura przez dziurę w ścianie, za nim przedostał się Pippin, a na końcu Boromir.– Ładne kwiatki! – Jęknął Pippin.– Jeszcze tego nam brakuje.Potopu!Boromir wychylił się przez okno.– Bardzo szybko przybiera – rzucił.– Myślisz, że jesteśmy tu bezpieczni? – spytał Merry.– Mam nadzieję – Boromir odszedł od okna i zaczął grzebać w sakwie.– Chyba zapalę świecę – oznajmił.– Teraz to i tak wszystko jedno, a będzie nam raźniej.Możecie wydłubać trochę słomy?Krzesanie ognia zajęło więcej czasu niż poprzednio, bo poruszali się po omacku, ale w końcu udało im się zapalić jedną świecę.Boromir postawił ją na stole.– Strasznie dużo tej wody – zauważył Pippin, siadając na parapecie.– I zobaczcie jaka para bije w niebo!Merry i Boromir stanęli przy nim i wyjrzeli.Rzeczywiście, widok był niesamowity.Czarne fale przelewały się przez wyłomy w murach, zatapiając nieubłaganie wewnętrzny pierścień Orthanku.Słupy pary, oświetlane błyskawicami, z sykiem waliły w niebo.– To naprawdę wygląda jak koniec świata – szepnął Merry.– Skąd tu tyle wody? Patrzcie, zaraz się przeleje górą przez mury.Boromir poderwał się nagle, odpychając od parapetu i rzucił w głąb komnaty.Hobbici odwrócili się za nim, wystraszeni.Gondorczyk dopadł do klapy w podłodze i uniósł ją jednym szarpnięciem.– Valarowie! – wyrwał mu się okrzyk.Hobbici dobiegli do niego i jednym głosem wrzasnęli ze zgrozy.Kipiel przewalała się tuż pod podłogą, cały dół był już zatopiony.Jeszcze moment, a woda zacznie wylewać się przez otwór.Gorączkowo zaczęli rozglądać się po komnacie.– Na górę! – Krzyknął Boromir.– Musimy dostać się na górę! Merry, trzymaj świeczkę!Hobbit wziął od niego ogarek.Boromir wśród ogłuszającego rumoru przepchnął stół w róg komnaty i wskoczył na niego.– Chodźcie! Prędko!Hobbici dopadli do stołu.Merry odstawił świeczkę na brzeg blatu i wyciągnął do Boromira rękę.Gondorczyk podciągnął go w górę, Pippin wdrapał się sam.W tej właśnie chwili woda przelała się przez otwór w podłodze i popłynęła ku ścianom.Boromir podniósł Pippina i podsadził, jak tylko mógł najwyżej.– Sięgasz?– Sięgam – stęknął Tuk, podciągając się na rękach.Kawałki drewna posypały się im na głowy.– Mam nadzieję, że ta poręcz wytrzyma – mruknął Merry.– Oprzyj stopy na moich ramionach – poradził Tukowi Boromir.– Dobra, jestem na górze – poinformował ich Pippin z ulgą, chwilę potem.– Ciemno tu jak u orka w… Nic nie widzę.– Chodź, Merry – Boromir schylił się i wyciągnął ręce.Hobbit odrzucił płaszcz z ramion, żeby nie krępował mu ruchów.Boromir ujął go pod boki i podsadził.Merry jedną ręką uchwycił się drewnianego stopnia, a drugą podał Pippinowi.Boromir podparł go od dołu, Pippin zaś pociągnął ku sobie i w ten sposób Merry znalazł się bezpiecznie na górze.– Teraz ty! – Krzyknął Pippin, wyciągając do Gondorczyka rękę.– Koce! I moja sakwa! – Przypomniał sobie Boromir i zeskoczył na podłogę, rozchlapując wodę.– Wracaj! – Zawył Pippin.– Oszalałeś?! Zostaw te koce!!!– Boromirze! – krzyknął Merry, równie przerażony.Człowiek dopadł do pryczy i zgarnął naręcze koców i futro, a z pobliskiej skrzyni swoją sakwę.Woda sięgała mu już do kolan Rozbryzgując ją na boki, przebrnął przez komnatę i ponownie wdrapał się na stół, uważając, by nie strącić świeczki.– Pospiesz się!!! – Denerwował się Tuk.– Łapcie! – Boromir cisnął im sakwę, a potem po kolei zaczął rzucać koce.Jednego nie zdołali złapać – spadł i mlasnął w wodę.– Chodź już! No, chodź!!! – Wrzasnął Pippin, widząc, że Boromir rozgląda się czy czegoś jeszcze nie zabrać.Świeczka nagle zasyczała, a jej płomyk zachwiał się niepokojąco.Gondorczyk czym prędzej sięgnął w górę i chwycił za poręcz.Rozległ się suchy trzask i kawał drewna został mu w ręku.Boromir zachwiał się i o niewiele brakowało, a zleciałby ze stołu.Zdołał jednak odzyskać równowagę, cisnął urwaną poręcz do wody i spróbował podciągnąć się jeszcze raz.– Nie sięgam – warknął.– Krzesło! – Krzyknął Pippin przytomnie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • matkasanepid.xlx.pl