[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Oczywiście, żeby to zrobić, muszą mieć trochępieniędzy i w tym cały szkopuł.Przy pensjach, jakie dostają, niemożliwością jestodłożyć nawet na kupno biletu kolejowego do najbliższego miasta. Ależ, Joelu powiedziałam czy nie mogą sobie wzajemnie pomagać? Unas w Mayo też mieszkają biedni ludzie.Nikomu nie jest lekko, ale nikt też nie jest wskrajnej nędzy.Sami o to dbamy. Wiem.Tam panują inne stosunki.Jesteś teraz żoną obywatela StanówZjednoczonych.Dzięki temu masz pierwszeństwo przed innymi imigrantami.W raziepotrzeby możesz liczyć na pomoc Paula Arnolda. Jeśli się natychmiast nie położysz, już wkrótce osobiście zadzwonię do panaArnolda.Joelu Cameronie, nie zamierzam ani chwili dłużej znosić tego gadania i bygo nie słuchać, gotowa jestem nawet wyjechać do Stanów Zjednoczonych.Czypołożysz się wreszcie? Tak powiedział z uśmiechem. Musiałem to zrzucić z serca.Od razupoczułem się lepiej.Za parę dni będę zdrów jak ryba.Nie pozwól mi wylegiwać sięcały dzień.Opatuliłam go, pocałowałam czule i wyszłam z pokoju.Kiedy zamknęłam zasobą drzwi sypialni, szybko zbiegłam na dół, by nie usłyszał szlochu, który cały czaspowstrzymywałam.Mówił jak ktoś, kto spodziewa się śmierci.Miałam okropneprzeczucie, że go stracę, i nic nie mogłam na to poradzić.Starałam się cały czas mieć jakieś zajęcie.Ugotowałam dla Joela bulion i jegoulubiony pudding.Zajrzałam do kilku książek lekarskich ojca.Kusiło mnie, by posłaćpo starego doktora, mieszkającego w sąsiedniej wsi, ale ostatecznie postanowiłamtego nie robić.Zanimby się tu pojawił, upłynęłoby kilka godzin, a wielce wątpliwe,czy potrafiłby pomóc mojemu mężowi.Kilka razy zaglądałam do Joela.Sprawiał wrażenie pogrążonego w głębokimSRśnie, więc nie przeszkadzałam mu.Wyszukiwałam sobie różne zajęcia.Próbowałamrobić na drutach, lecz po chwili zrezygnowałam.Nie mogłam usiedzieć na miejscu.Zbyt się martwiłam.Ale musiałam się czymś zająć.W porze kolacji wciąż spał.Zbliżyłam się do łóżka z filiżanką bulionu idotknęłam czoła Joela.Było suche i rozpalone.Wymówiłam jego imię, ale niezareagował.Tętno miał przyspieszone, a oddech krótki, urywany.Zaniepokoiła mniejego dziwna bladość.Wybiegłam z domu do sąsiada, który miał najszybszego konia wokolicy.Ubłagałam go, by pojechał do najbliższej wioski i przywiózł starego doktora.Uczyniłam to w akcie rozpaczy, bo nie wierzyłam, by potrafił mu pomóc.Ale jeślibędzie miał choć słabe pojęcie, co należy robić, i pojawi się w porę.Kiedy wróciłam do domu, zobaczyłam, że Joel znów wymiotował, choć niezdawał sobie z tego sprawy.Jęczał cicho przez sen.Zachowywał się zupełnie jak podwpływem jakiegoś narkotyku, chociaż wiedziałam, że to niemożliwe.Zmieniłampościel i wytarłam podłogę.Umyłam Joela, wmawiając sobie, że wygląda trochęlepiej.Usiadłam obok łóżka i ujęłam go za rękę.Od czasu do czasu ocierałam mutwarz ściereczką zwilżoną w zimnej wodzie.Sąsiedzi na wieść o chorobie Joela zaczęli przychodzić i musiałam zejść na dół,by poinformować ich, że mój mąż nie może teraz przyjmować żadnych gości.Byłamzła, że odrywają mnie od niego.O trzeciej nad ranem, kiedy wieś i dom pogrążone były w martwej ciszy,poczułam, że coraz trudniej walczyć mi z sennością wywołaną zmęczeniem.Dotknęłam czoła Joela.Było chłodne.Tętno miał dość regularne, oddychał równo.Gdybym nawet siedziała przy jego łóżku, i tak w razie potrzeby nie miałby ze mnieżadnej pociechy, bo w stanie, w jakim się znajdowałam, w każdej chwili mogłamusnąć jak kamień.Doszłam do wniosku, że lepiej będzie, jak pójdę do pokoju ojca izdrzemnę się godzinę, dwie, by trochę wypocząć.Pomyślałam sobie, że powinnambyła poprosić jednego z sąsiadów, by trochę poczuwał przy Joelu, ale ponieważ niezrobiłam tego wcześniej, nie mogłam teraz budzić kogoś, by mnie zastąpił przychorym.SRUpewniłam się, że Joelowi jest wygodnie i poszłam do pokoju ojca.W połowiemodlitwy za mojego biednego męża dosłownie zapadłam w twardy sen.Kiedy się obudziłam, słońce świeciło mi prosto w twarz.Byłam okryta kołdrą.Przez chwilę gapiłam się w sufit, próbując sobie uzmysłowić, w jaki sposób znalazłamsię w sypialni ojca i czemu jestem w ubraniu.Nagle przypomniałam sobie wszystko iwybiegłam z pokoju zaniepokojona, że na tak długo zostawiłam Joela samego.Na korytarzu ujrzałam dwóch sąsiadów i starego doktora z pobliskiej wioski.Podszedł do mnie i z wyrazu jego twarzy odgadłam wszystko. Nie żyje oświadczył. Umarł godzinę temu podczas snu.Przez kilka chwil stałam ogłuszona, a potem przypadłam do ramion staruszka.Zbyt długo byłam córką doktora, by wbiec do pokoju i rzucić się na ciało umarłego.Dopiero gdy się wypłakałam, weszłam do pokoju, w którym leżał Joel.Nie cierpiał [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
.Oczywiście, żeby to zrobić, muszą mieć trochępieniędzy i w tym cały szkopuł.Przy pensjach, jakie dostają, niemożliwością jestodłożyć nawet na kupno biletu kolejowego do najbliższego miasta. Ależ, Joelu powiedziałam czy nie mogą sobie wzajemnie pomagać? Unas w Mayo też mieszkają biedni ludzie.Nikomu nie jest lekko, ale nikt też nie jest wskrajnej nędzy.Sami o to dbamy. Wiem.Tam panują inne stosunki.Jesteś teraz żoną obywatela StanówZjednoczonych.Dzięki temu masz pierwszeństwo przed innymi imigrantami.W raziepotrzeby możesz liczyć na pomoc Paula Arnolda. Jeśli się natychmiast nie położysz, już wkrótce osobiście zadzwonię do panaArnolda.Joelu Cameronie, nie zamierzam ani chwili dłużej znosić tego gadania i bygo nie słuchać, gotowa jestem nawet wyjechać do Stanów Zjednoczonych.Czypołożysz się wreszcie? Tak powiedział z uśmiechem. Musiałem to zrzucić z serca.Od razupoczułem się lepiej.Za parę dni będę zdrów jak ryba.Nie pozwól mi wylegiwać sięcały dzień.Opatuliłam go, pocałowałam czule i wyszłam z pokoju.Kiedy zamknęłam zasobą drzwi sypialni, szybko zbiegłam na dół, by nie usłyszał szlochu, który cały czaspowstrzymywałam.Mówił jak ktoś, kto spodziewa się śmierci.Miałam okropneprzeczucie, że go stracę, i nic nie mogłam na to poradzić.Starałam się cały czas mieć jakieś zajęcie.Ugotowałam dla Joela bulion i jegoulubiony pudding.Zajrzałam do kilku książek lekarskich ojca.Kusiło mnie, by posłaćpo starego doktora, mieszkającego w sąsiedniej wsi, ale ostatecznie postanowiłamtego nie robić.Zanimby się tu pojawił, upłynęłoby kilka godzin, a wielce wątpliwe,czy potrafiłby pomóc mojemu mężowi.Kilka razy zaglądałam do Joela.Sprawiał wrażenie pogrążonego w głębokimSRśnie, więc nie przeszkadzałam mu.Wyszukiwałam sobie różne zajęcia.Próbowałamrobić na drutach, lecz po chwili zrezygnowałam.Nie mogłam usiedzieć na miejscu.Zbyt się martwiłam.Ale musiałam się czymś zająć.W porze kolacji wciąż spał.Zbliżyłam się do łóżka z filiżanką bulionu idotknęłam czoła Joela.Było suche i rozpalone.Wymówiłam jego imię, ale niezareagował.Tętno miał przyspieszone, a oddech krótki, urywany.Zaniepokoiła mniejego dziwna bladość.Wybiegłam z domu do sąsiada, który miał najszybszego konia wokolicy.Ubłagałam go, by pojechał do najbliższej wioski i przywiózł starego doktora.Uczyniłam to w akcie rozpaczy, bo nie wierzyłam, by potrafił mu pomóc.Ale jeślibędzie miał choć słabe pojęcie, co należy robić, i pojawi się w porę.Kiedy wróciłam do domu, zobaczyłam, że Joel znów wymiotował, choć niezdawał sobie z tego sprawy.Jęczał cicho przez sen.Zachowywał się zupełnie jak podwpływem jakiegoś narkotyku, chociaż wiedziałam, że to niemożliwe.Zmieniłampościel i wytarłam podłogę.Umyłam Joela, wmawiając sobie, że wygląda trochęlepiej.Usiadłam obok łóżka i ujęłam go za rękę.Od czasu do czasu ocierałam mutwarz ściereczką zwilżoną w zimnej wodzie.Sąsiedzi na wieść o chorobie Joela zaczęli przychodzić i musiałam zejść na dół,by poinformować ich, że mój mąż nie może teraz przyjmować żadnych gości.Byłamzła, że odrywają mnie od niego.O trzeciej nad ranem, kiedy wieś i dom pogrążone były w martwej ciszy,poczułam, że coraz trudniej walczyć mi z sennością wywołaną zmęczeniem.Dotknęłam czoła Joela.Było chłodne.Tętno miał dość regularne, oddychał równo.Gdybym nawet siedziała przy jego łóżku, i tak w razie potrzeby nie miałby ze mnieżadnej pociechy, bo w stanie, w jakim się znajdowałam, w każdej chwili mogłamusnąć jak kamień.Doszłam do wniosku, że lepiej będzie, jak pójdę do pokoju ojca izdrzemnę się godzinę, dwie, by trochę wypocząć.Pomyślałam sobie, że powinnambyła poprosić jednego z sąsiadów, by trochę poczuwał przy Joelu, ale ponieważ niezrobiłam tego wcześniej, nie mogłam teraz budzić kogoś, by mnie zastąpił przychorym.SRUpewniłam się, że Joelowi jest wygodnie i poszłam do pokoju ojca.W połowiemodlitwy za mojego biednego męża dosłownie zapadłam w twardy sen.Kiedy się obudziłam, słońce świeciło mi prosto w twarz.Byłam okryta kołdrą.Przez chwilę gapiłam się w sufit, próbując sobie uzmysłowić, w jaki sposób znalazłamsię w sypialni ojca i czemu jestem w ubraniu.Nagle przypomniałam sobie wszystko iwybiegłam z pokoju zaniepokojona, że na tak długo zostawiłam Joela samego.Na korytarzu ujrzałam dwóch sąsiadów i starego doktora z pobliskiej wioski.Podszedł do mnie i z wyrazu jego twarzy odgadłam wszystko. Nie żyje oświadczył. Umarł godzinę temu podczas snu.Przez kilka chwil stałam ogłuszona, a potem przypadłam do ramion staruszka.Zbyt długo byłam córką doktora, by wbiec do pokoju i rzucić się na ciało umarłego.Dopiero gdy się wypłakałam, weszłam do pokoju, w którym leżał Joel.Nie cierpiał [ Pobierz całość w formacie PDF ]