[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Pokaż.Gdy tylko Ruthie znalazła się w garderobie, od razu dał o sobie znać jej lękprzed zamkniętymi przestrzeniami.Spociły się jej dłonie, a serce zabiło szybciej.Głosw głowie wrzeszczał:  Wyjdz stąd! I to już!. Nie bądz śmieszna  strofowała się w myślach Ruthie. To tylko wnęka naubrania.Przecież parę razy dziennie wieszasz w niej płaszcz. Znajdzmy latarkę  powiedziała.Fawn przytaknęła i pobiegła do kuchni, zadowolona, że dostała ważne zadanie.Ruthie słyszała, jak otwiera szufladę, przeszukuje jej zawartość, a potem biegnieprzez korytarz.Jej stopy dudniły na drewnianych deskach podłogi. Masz. Fawn poświeciła latarką prosto w oczy siostry. Przestań  skarciła ją Ruthie, mrużąc oczy. Daj.Wzięła latarkę i skierowała strumień światła w głąb tunelu. Hej, tam coś jest.Wepchnięte daleko pod ścianę.Trudno było coś dostrzec w ciemności, ale rzeczywiście, z lewej strony na końcuszczeliny leżało jakieś zawiniątko. Co?  zainteresowała się Fawn i zmrużyła oczy, żeby lepiej widzieć. Możesz tam wejść i to sprawdzić? Pewnie  powiedziała Fawn, a potem wczołgała się w otwór i sięgnęła popakunek.Nagle Ruthie obleciał strach  chciała ją powstrzymać, powiedzieć, że lepiej sięnie spieszyć.Kto wie, co Fawn mogła stamtąd wyciągnąć? Po tym, jak znalazła napiętrze pistolet i portfele, wszystko było możliwe. To plecak!  krzyknęła Fawn i podsunęła go w kierunku Ruthie.Ta złapała za pasek i wyciągnęła plecak na zewnątrz.Czuła ulgę, że wreszciemoże wyjść z szafy.Plecak był czarny i cięższy, niż się spodziewała.Miał kilkakieszeni i zapinanych na suwak zakładek.Dziewczęta nigdy przedtem go niewidziały.Fawn przygryzła wargę. Jak myślisz, co jest w środku? Jest tylko jeden sposób, żeby się dowiedzieć  powiedziała Ruthie.Zaniosła plecak do salonu, postawiła go na niskim stoliku i przyglądała się muprzez dłuższą chwilę.Jej myśli krążyły wokół różnych okropności, kiedy próbowałasobie wyobrazić, co jest w środku: worki z kokainą, kolejna broń, filmy z egzekucjiczy ludzkie szczątki.Otrząsnęła się niczym pies, który wyszedł z wody, i starała się odpędzić te myśli.To tylko plecak. Wzięła głęboki oddech i zdecydowanym ruchem pociągnęła za suwak.Fawnodwróciła głowę. Sprzęt fotograficzny  oznajmiła Ruthie z wyrazną ulgą w głosie.Plecak był podzielony na mniejsze, wyściełane miękkim materiałem przegrody.Zaczęła wyjmować z niego przedmioty: aparat cyfrowy Nikona z trzemawymiennymi obiektywami, światłomierz, dopinaną lampę błyskową, zapasowyakumulator i składany statyw.Bawiła się aparatem i kamerą Buzza wystarczającoczęsto, by wiedzieć, że ma przed sobą niezłe cacko  drogi sprzęt.U rodziców widziała tylko jednorazowe aparaty, które oddaje się w całości dowywołania zdjęć w punkcie fotograficznym w drogerii.Fawn odwróciła się i odeszła parę kroków, ciągnąc Mimi za rączkę. To na pewno z lasu  szepnęła do lalki. Co mówisz, koziołku? Nic.Rozmawiam z Mimi.Ruthie wyjęła nikona, włączyła go i popatrzyła na wyświetlacz.Nic się niepojawiło.Obróciła aparat w rękach, szukając jakiegoś przełącznika.Pomyślała, żepewno konieczny jest jakiś trik.W końcu postanowiła, że następnego dnia poprosiBuzza o pomoc. Ruthie&  odezwała się Fawn.Stała przy oknie z nosem przyciśniętym doszyby. Co? Ktoś jest na dworze.Idzie tu. Ruthie Zbliża się do domu.Głos Fawn był dziwnie spokojny i rzeczowy, jakby co dzień miały gości.Ruthie szybko podeszła do okna.Wbrew zdrowemu rozsądkowi miała nadzieję,że to mama.Wyobraziła sobie, że za chwilę stanie w drzwiach, strząśnie śniegz płaszcza i przytuli córki, mówiąc:  Chyba nie napędziłam wam strachu, prawda?.Ruthie już niemal czuła dotyk jej rąk i wilgotny zapach wełnianej chusty.Objęła ramieniem Fawn i mrużąc oczy, wyjrzała za okno.Próbowała coś dojrzećza ich własnym odbiciem w szybie.Na dworze już było ciemno, ale księżyc oświetlał podjazd oraz podwórkoi spowijał wszystko upiorną niebieską poświatą.Rzeczywiście, jakiś człowiek brnąłprzez ośnieżony trawnik, rzucając długi, ciemny cień.Trudno było poznać, kto to, bomiał na sobie ciężki płaszcz z kapturem i był przygarbiony  może dlatego, że wiałmu w oczy zimny wiatr, lub dlatego, że zapadał się w głębokim śniegu.Jego twarzzasłaniał szal, który upodabniał go do Wellsowskiego niewidzialnego człowiekaz głową owiniętą bandażami.Czy to mogła być mama? Nie.Ruthie była pewna, żepoznałaby ją po chodzie.Ten człowiek stawiał drobne, jakby ostrożne kroki.W ruchach mamy  nawet w jej chodzie  wyczuwało się energiczną, zdecydowanąpewność siebie, którą Ruthie umiałaby z daleka rozpoznać. Kto to?  zapytała Fawn.Ruthie jedynie potrząsnęła głową. I skąd się tuwziął?W pobliżu nie było widać żadnego samochodu.Zresztą ten człowiek nienadszedł od podjazdu  zbliżał się z drugiego końca podwórza.Zostawił na śniegunierówny ciąg śladów.Zdawało się, że wyszedł wprost z lasu. Nie mam pojęcia  mruknęła Ruthie.Fawn zerknęła z ukosa, niecierpliwie czekając na instrukcje.Ruthie czuła, że zawszelką cenę musi chronić siostrę.Ta myśl uderzyła ją niczym pięścią w brzuch: Chroń Fawn.Nie pozwól mu się do niej zbliżyć.Obcy w końcu dotarł do drzwi.Kiedy rozległo się stukanie, serce Ruthie zamarłona chwilę.Gość załomotał z determinacją, która znaczyła, że nie zamierza odejśćz kwitkiem. Chcesz, żebym otworzyła?  zapytała Fawn.Stała bliżej drzwi. Nie.Ruthie przygryzła usta.Myśl! Co zrobić? Rodzice zawsze ją uczyli, żeby nie otwierać drzwi nieznajomym [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • matkasanepid.xlx.pl