[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ale dała nam taką samą odpowiedź,jaką dał święty męczennik Teofan, i z poddaniem musiałyśmy przyjąć smutną perspektywębliskiej rozłąki.Z początkiem lipca stan jej bardzo się pogorszył, w końcu zniesiono ją do infirmeri.Widząc jej celę próżną i przewidując, że do niej już nigdy nie wróci, matka Agnieszka rzekłajej:— “Ciężko mi będzie patrzeć na tę celę, kiedy ciebie już z nami nie będzie!— Moja Mateczko, aby się pocieszyć, pomyślisz, że tam wysoko jestem bardzo szczęśliwa, iże wielką część mego szczęścia zdobyłam tu, w tej małej celi; gdyż — dodała podnoszącpiękny, głęboki wzrok ku niebu — wiele w mej wycierpiałam; byłabym szczęśliwa, mogąc wniej umrzeć”.Wchodząc do infirmeri , Teresa spojrzała najpierw na figurę cudownej Matki Boskiej, którątam ustawiłyśmy.Niepodobna oddać wyrazu tego spojrzenia."Co widzisz?” — rzekła jejsiostra Maria, ta sama, która była świadkiem ekstazy w dziecięcych jej latach i zastępowałajej matkę.Odpowiedziała:,,Nigdy nie wydała mi się tak piękna!.Dziś jednak jest to tylko figura; ale wtedy, wieszdobrze, to nie była figura.”Odtąd Służebnica Boża często tej samej doznawała pociechy.Pewnego wieczoru zawołała:,,O, jakże kocham Najświętszą Pannę! Gdybym była kapłanem, jak pięknie mówiłabym oNiej! Zwykle przedstawiają nam Ją jako niedostępną, a należałoby raczej okazać, jak jestłatwą do naśladowania.Ona jest bardziej Matką niż Królową! Nie trzeba myśleć, że zpowodu swego uprzywilejowanego stanowiska blaskiem swym zaćmiewa wszystkichŚwiętych, jak wschodzące słońce zaćmiewa gwiazdy.Mój Boże, jakie to dziwne! Matka miałaby umniejszać chwałę swych dziatek! Ja myślęzupełnie przeciwnie; wierzę, że Ona właśnie pomnaża chwałę wybrańców nieba.DziewicaMaryja! jak prostym wydaje mi się Jej życie!”134Czekało ją jeszcze bardzo bolesne doświadczenie.Od 19 sierpnia aż do 30 września,błogosławionego dnia, w którym na wieki połączyła się z Bogiem, z powodu częstychkrwotoków nie mogła przyjmować Komunii świętej.A przecież któż goręcej od niej mógłpożądać Anielskiego Chleba? Ileż to razy, nawet zimą w ostatnim roku swego życia, po nocyspędzonej wśród ogromnych cierpień, wstawała rano, aby przystąpić do Stołu Pańskiego!Żaden wysiłek nie był zbyt wielki, by okupić szczęście zjednoczenia się z Bogiem.Zanim pozbawiona została tego niebieskiego pokarmu, Pan nasz często nawiedzał ją nałożu boleści.Szczególnie wzruszająca była Komunia święta 16 lipca, w uroczystośćNajświętszej Panny z Góry Karmel.Posadzka krużganków klasztornych, którymi miał być niesiony Najświętszy Sakrament,pokryta była kwiatami polnymi i listkami róż.Młody kapłan, który miał odprawić pierwsząMszę świętą w kaplicy klasztornej, przyniósł chorej Wiatyk.W nocy ułożyła ona wiersznastępujący:Ty, co tak dobrze znasz nicość stworzenia, A wcale nie lękasz się zniżać do niego./ Zstąp domego serca, zaspokój pragnienia,/ O Sakramencie miłowania mego/ Pragnę, by dobroć Twaświęta, o Panie, Zerwała pęta życia doczesnego,/ Jezu mój, usłysz miłości wołanie!Przyjdź, o przyjdź, Jezu, do serca mojego!W kilka dni później, 30 lipca, nasza Święta przyjęła ostatnie namaszczenie.Promieniejącaszczęściem mówiła:“ Cieszę się, że uchyla się brama mego więzienia.Jestem szczęśliwa, zwłaszcza od chwili,kiedy nasz Ojciec Przełożony zapewnił mnie, że dusza moja dzisiaj podobna jest do duszydziecka po chrzcie świętym”.Mniemała zapewne, że lada chwila dusza jej uleci do nieba.Nie wiedziała, że od tegomomentu wyzwolenia dzielą ją jeszcze całe dwa miesiące męczeństwa!Pewnego dnia prosiła matkę przeoryszę:“O Matko, proszę, pozwól mi umrzeć.Pozwól ofiarować życie moje na tę intencję.”A gdy tego pozwolenia odmówiono jej:“A więc dobrze — dodała — wiem, że w tej chwili Pan Bóg tak pragnie maleńkiego gronawinnego, że skoro nikt Mu go dać nie chce, będzie zmuszony przyjść i ukraść je.O nic niechcę prosić dla siebie, byłoby to opuścić moją drogę zdania się na wolę Bożą, proszę tylkoNajświętszą Pannę, by przypomniała swemu Jezusowi, iż sam nazwał się Złodziejem wEwangeli świętej, niech więc nie zapomni przyjść, by mnie ukraść”.Pewnego dnia przyniesiono jej wiązankę kłosów.Wybrała z nich jeden tak pełny, że uginałsię pod ciężarem ziarna.Przyglądała mu się długo.a następnie rzekła:“Matko, ten kłos jest obrazem mojej duszy: Bóg napełnił mnie łaskami dla mego dobra i dladobra wielu innych.O, chcę zawsze uginać się pod ciężarem obfitości darów nieba,uznając, że wszystko pochodzi z wysoka”.I nie myliła się; dusza jej była przepełniona łaskami.łatwo można było poznać, że DuchŚwięty przez te usta niewinne własną głosił chwałę!135Nie pierwszy to raz mała Teresa z Lisieux wygłosiła słowa prawdziwie natchnione.W kwietniu 1895 roku, gdy jeszcze była zdrowa, uczyniła takie zwierzenie zakonnicy starszeji zasługującej na wiarę:,,Wkrótce umrę; nie mówię, że stanie się to za kilka miesięcy, ale nie dalej jak za dwa, trzylata; wnoszę to z tego, co dzieje się w mojej duszy”.Nowicjuszki dziwiły się, że odgadywała najskrytsze ich myśli:,,Oto moja tajemnica — powiedziała im — nie robię wam żadnej uwagi, zanim nie zwrócę siędo Matki Najświętszej i nie poproszę, by mi podsunęła, co mam czynić dla waszegowiększego dobra; i mnie samą nieraz dziwi to, czego was nauczam.Czuję po prostu, żemówiąc do was nie mylę się, i że to Jezus mówi do was przez moje usta”.Podczas jej choroby jedna z jej sióstr przeżyła chwile bolesnego udręczenia, prawiezwątpienia, na myśl nieuniknionej i bliskiej z nią rozłąki [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
.Ale dała nam taką samą odpowiedź,jaką dał święty męczennik Teofan, i z poddaniem musiałyśmy przyjąć smutną perspektywębliskiej rozłąki.Z początkiem lipca stan jej bardzo się pogorszył, w końcu zniesiono ją do infirmeri.Widząc jej celę próżną i przewidując, że do niej już nigdy nie wróci, matka Agnieszka rzekłajej:— “Ciężko mi będzie patrzeć na tę celę, kiedy ciebie już z nami nie będzie!— Moja Mateczko, aby się pocieszyć, pomyślisz, że tam wysoko jestem bardzo szczęśliwa, iże wielką część mego szczęścia zdobyłam tu, w tej małej celi; gdyż — dodała podnoszącpiękny, głęboki wzrok ku niebu — wiele w mej wycierpiałam; byłabym szczęśliwa, mogąc wniej umrzeć”.Wchodząc do infirmeri , Teresa spojrzała najpierw na figurę cudownej Matki Boskiej, którątam ustawiłyśmy.Niepodobna oddać wyrazu tego spojrzenia."Co widzisz?” — rzekła jejsiostra Maria, ta sama, która była świadkiem ekstazy w dziecięcych jej latach i zastępowałajej matkę.Odpowiedziała:,,Nigdy nie wydała mi się tak piękna!.Dziś jednak jest to tylko figura; ale wtedy, wieszdobrze, to nie była figura.”Odtąd Służebnica Boża często tej samej doznawała pociechy.Pewnego wieczoru zawołała:,,O, jakże kocham Najświętszą Pannę! Gdybym była kapłanem, jak pięknie mówiłabym oNiej! Zwykle przedstawiają nam Ją jako niedostępną, a należałoby raczej okazać, jak jestłatwą do naśladowania.Ona jest bardziej Matką niż Królową! Nie trzeba myśleć, że zpowodu swego uprzywilejowanego stanowiska blaskiem swym zaćmiewa wszystkichŚwiętych, jak wschodzące słońce zaćmiewa gwiazdy.Mój Boże, jakie to dziwne! Matka miałaby umniejszać chwałę swych dziatek! Ja myślęzupełnie przeciwnie; wierzę, że Ona właśnie pomnaża chwałę wybrańców nieba.DziewicaMaryja! jak prostym wydaje mi się Jej życie!”134Czekało ją jeszcze bardzo bolesne doświadczenie.Od 19 sierpnia aż do 30 września,błogosławionego dnia, w którym na wieki połączyła się z Bogiem, z powodu częstychkrwotoków nie mogła przyjmować Komunii świętej.A przecież któż goręcej od niej mógłpożądać Anielskiego Chleba? Ileż to razy, nawet zimą w ostatnim roku swego życia, po nocyspędzonej wśród ogromnych cierpień, wstawała rano, aby przystąpić do Stołu Pańskiego!Żaden wysiłek nie był zbyt wielki, by okupić szczęście zjednoczenia się z Bogiem.Zanim pozbawiona została tego niebieskiego pokarmu, Pan nasz często nawiedzał ją nałożu boleści.Szczególnie wzruszająca była Komunia święta 16 lipca, w uroczystośćNajświętszej Panny z Góry Karmel.Posadzka krużganków klasztornych, którymi miał być niesiony Najświętszy Sakrament,pokryta była kwiatami polnymi i listkami róż.Młody kapłan, który miał odprawić pierwsząMszę świętą w kaplicy klasztornej, przyniósł chorej Wiatyk.W nocy ułożyła ona wiersznastępujący:Ty, co tak dobrze znasz nicość stworzenia, A wcale nie lękasz się zniżać do niego./ Zstąp domego serca, zaspokój pragnienia,/ O Sakramencie miłowania mego/ Pragnę, by dobroć Twaświęta, o Panie, Zerwała pęta życia doczesnego,/ Jezu mój, usłysz miłości wołanie!Przyjdź, o przyjdź, Jezu, do serca mojego!W kilka dni później, 30 lipca, nasza Święta przyjęła ostatnie namaszczenie.Promieniejącaszczęściem mówiła:“ Cieszę się, że uchyla się brama mego więzienia.Jestem szczęśliwa, zwłaszcza od chwili,kiedy nasz Ojciec Przełożony zapewnił mnie, że dusza moja dzisiaj podobna jest do duszydziecka po chrzcie świętym”.Mniemała zapewne, że lada chwila dusza jej uleci do nieba.Nie wiedziała, że od tegomomentu wyzwolenia dzielą ją jeszcze całe dwa miesiące męczeństwa!Pewnego dnia prosiła matkę przeoryszę:“O Matko, proszę, pozwól mi umrzeć.Pozwól ofiarować życie moje na tę intencję.”A gdy tego pozwolenia odmówiono jej:“A więc dobrze — dodała — wiem, że w tej chwili Pan Bóg tak pragnie maleńkiego gronawinnego, że skoro nikt Mu go dać nie chce, będzie zmuszony przyjść i ukraść je.O nic niechcę prosić dla siebie, byłoby to opuścić moją drogę zdania się na wolę Bożą, proszę tylkoNajświętszą Pannę, by przypomniała swemu Jezusowi, iż sam nazwał się Złodziejem wEwangeli świętej, niech więc nie zapomni przyjść, by mnie ukraść”.Pewnego dnia przyniesiono jej wiązankę kłosów.Wybrała z nich jeden tak pełny, że uginałsię pod ciężarem ziarna.Przyglądała mu się długo.a następnie rzekła:“Matko, ten kłos jest obrazem mojej duszy: Bóg napełnił mnie łaskami dla mego dobra i dladobra wielu innych.O, chcę zawsze uginać się pod ciężarem obfitości darów nieba,uznając, że wszystko pochodzi z wysoka”.I nie myliła się; dusza jej była przepełniona łaskami.łatwo można było poznać, że DuchŚwięty przez te usta niewinne własną głosił chwałę!135Nie pierwszy to raz mała Teresa z Lisieux wygłosiła słowa prawdziwie natchnione.W kwietniu 1895 roku, gdy jeszcze była zdrowa, uczyniła takie zwierzenie zakonnicy starszeji zasługującej na wiarę:,,Wkrótce umrę; nie mówię, że stanie się to za kilka miesięcy, ale nie dalej jak za dwa, trzylata; wnoszę to z tego, co dzieje się w mojej duszy”.Nowicjuszki dziwiły się, że odgadywała najskrytsze ich myśli:,,Oto moja tajemnica — powiedziała im — nie robię wam żadnej uwagi, zanim nie zwrócę siędo Matki Najświętszej i nie poproszę, by mi podsunęła, co mam czynić dla waszegowiększego dobra; i mnie samą nieraz dziwi to, czego was nauczam.Czuję po prostu, żemówiąc do was nie mylę się, i że to Jezus mówi do was przez moje usta”.Podczas jej choroby jedna z jej sióstr przeżyła chwile bolesnego udręczenia, prawiezwątpienia, na myśl nieuniknionej i bliskiej z nią rozłąki [ Pobierz całość w formacie PDF ]