[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ten sukces to w dużej mierze twoja zasługa,tyle z siebie dałeś, to ty rozwinąłeś ten interes.Jak ci już46mówiłam, jeżeli Morrisonowie w końcu zdecydują się nakupno, na pewno będą chcieli cię zatrzymać.Oczywiście,o ile zechcesz zostać.- Chciałbym.I wiesz, kiedy tu byli podczas weekendu,też dali mi do zrozumienia, że mógłbym zostać.- A co ty o nich sądzisz, Paul? Jakie są ich zamierze-nia?- Myślę, że są bardziej niż zainteresowani.Jak powie-działem kiedyś Blanche, nie mogą się doczekać, by dostaćHilltops w swoje ręce.Najwidoczniej przez ostatnie kilkalat właśnie czegoś takiego szukali.wiejskiej gospody wConnecticut, z dala od szaleńczego tempa Nowego Jorkui wyścigu szczurów na Wall Street i Madison Avenue.Nowych karier dla siebie i nowego stylu życia dla siebie idzieciaków.- Nie wiedziałam, że mają dzieci - powiedziała Mere-dith, marszcząc brwi.- Czy to oznacza, że będą chcielizamieszkać w domku? W twoim domku?Paul potrząsnął głową.- Pani Morrison napomknęła,że mają zamiar zatrzymać dom w Lakeville.Lecz gdybychcieli zamieszkać w domku, ja z Anną możemy prze-nieść się do gospody i tam poczekać, aż remont mieszka-nia nad garażem zostanie ukończony.Meredith skinęła głową na znak, że rozumie.Podeszłado kominka, usiadła i nalała sobie następną filiżankękawy.- Chcesz jeszcze kawy, Paul?- Tak, proszę - powiedział, przysiadając obok niej.Przez chwilę siedzieli pogrążeni każde we własnychmyślach, pijąc kawę.Wreszcie Meredith przerwała mil-czenie, pytając: - Jak wiesz, cena wyjściowa wynosi czterymiliony, i jak do tej pory nie ustąpiłam ani na jotę.Leczmówiąc między nami, jestem gotowa trochę opuścić, poprostu po to, by zakończyć sprawę.Jakie są twoje odczu-cia: czy będą w stanie tyle zapłacić?- Trudno powiedzieć - odparł Paul w zamyśleniu.- Natwoim miejscu upierałbym się przy swoim przez jakiś47czas, by zobaczyć, jak zareagują.Ale powinnaś być przy-gotowana na to, że będziesz musiała zgodzić się na trzymiliony.Potrząsnęła głową.- Nie ma mowy, Paul, muszę wy-ciągnąć co najmniej trzy i pół.Zwłaszcza że gospoda jesttyle warta.prawdę mówiąc, jest warta cztery miliony.Moi ludzie od nieruchomości ostatnio wycenili ją na czte-ry i pół.- Lecz przecież zawsze mi mówiłaś, że prawdziwawartość nieruchomości wynosi tyle, ile zechce za nią za-płacić ktoś, dla kogo będzie to cenny nabytek.- Wiem, wiem, lecz ja naprawdę potrzebuję tychtrzech i pół miliona na dalszy rozwój firmy - powiedziałaMeredith, odstawiając filiżankę z głośnym brzękiem.-Dwie gospody w Europie będą wymagały dużych nakła-dów, a chciałabym, żeby zostało mi jeszcze trochę gotów-ki na koszty operacyjne i jakaś suma, którą mogłabymwłożyć z powrotem w firmę.- Posłuchaj, Meredith, jestem pewien, że Morrisono-wie są naprawdę dobrze sytuowani.On przez wiele latpracował na Wall Street, a ona była wspólniczką w agen-cji reklamowej z Madison Avenue.Tak czy inaczej, kiedyprzyjadą, porozmawiaj z nimi i sama oceń, jaką sumębędą w stanie zapłacić.- Racja.po co snuć domysły.W tym momencie usłyszeli pukanie do drzwi i recep-cjonistka zawiadomiła ich, że przyjechali państwo Morri-sonowie.Paul skinął głową.- Wprowadz ich, Doris.W chwilę pózniej przedstawiał już Meredith obojeMorrisonów.Kiedy już wszyscy uścisnęli sobie dłonie,całe towarzystwo zasiadło w fotelach, stojących w pobliżukominka.- Czy mogę państwu coś zaproponować? Kawę, her-batę, a może wodę mineralną? - spytała Meredith.48- Nie, dziękujemy - odparła pani Morrison.Jej mąż tylko potrząsnął głową, mrucząc pod nosemcoś niezrozumiałego na temat śniadania, które właśniezjedli.Potem zaczął rozmawiać z Paulem o pogodzie,śniegu na drogach i jezdzie z Lakeville, gdzie mieli do-mek weekendowy.Pani Morrison spojrzała na Meredith i powiedziała: -Bardzo podoba mi się wystrój gospody.jest taki czaru-jący, stwarza wrażenie takiej intymności.Hilltops kojarzymi się z angielskim wiejskim dworem.- Dziękuję - powiedziała Meredith, uśmiechając siędo drugiej kobiety.- Lubię projektować wnętrza, tworzyćokreśloną atmosferę i, oczywiście, zapewniać gościommaksymalny komfort.Uważam, że gospoda powinnasprawiać wrażenie bezpiecznej przystani, portu, dlategonazwałam swoją firmę Havens Incorporated*.Haven (ang.) - port, przystań, schronienie (przyp, tłum.)Elizabeth Morrison przytaknęła.- Bardzo trafnie, do-prawdy, nadzwyczaj trafnie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
.Ten sukces to w dużej mierze twoja zasługa,tyle z siebie dałeś, to ty rozwinąłeś ten interes.Jak ci już46mówiłam, jeżeli Morrisonowie w końcu zdecydują się nakupno, na pewno będą chcieli cię zatrzymać.Oczywiście,o ile zechcesz zostać.- Chciałbym.I wiesz, kiedy tu byli podczas weekendu,też dali mi do zrozumienia, że mógłbym zostać.- A co ty o nich sądzisz, Paul? Jakie są ich zamierze-nia?- Myślę, że są bardziej niż zainteresowani.Jak powie-działem kiedyś Blanche, nie mogą się doczekać, by dostaćHilltops w swoje ręce.Najwidoczniej przez ostatnie kilkalat właśnie czegoś takiego szukali.wiejskiej gospody wConnecticut, z dala od szaleńczego tempa Nowego Jorkui wyścigu szczurów na Wall Street i Madison Avenue.Nowych karier dla siebie i nowego stylu życia dla siebie idzieciaków.- Nie wiedziałam, że mają dzieci - powiedziała Mere-dith, marszcząc brwi.- Czy to oznacza, że będą chcielizamieszkać w domku? W twoim domku?Paul potrząsnął głową.- Pani Morrison napomknęła,że mają zamiar zatrzymać dom w Lakeville.Lecz gdybychcieli zamieszkać w domku, ja z Anną możemy prze-nieść się do gospody i tam poczekać, aż remont mieszka-nia nad garażem zostanie ukończony.Meredith skinęła głową na znak, że rozumie.Podeszłado kominka, usiadła i nalała sobie następną filiżankękawy.- Chcesz jeszcze kawy, Paul?- Tak, proszę - powiedział, przysiadając obok niej.Przez chwilę siedzieli pogrążeni każde we własnychmyślach, pijąc kawę.Wreszcie Meredith przerwała mil-czenie, pytając: - Jak wiesz, cena wyjściowa wynosi czterymiliony, i jak do tej pory nie ustąpiłam ani na jotę.Leczmówiąc między nami, jestem gotowa trochę opuścić, poprostu po to, by zakończyć sprawę.Jakie są twoje odczu-cia: czy będą w stanie tyle zapłacić?- Trudno powiedzieć - odparł Paul w zamyśleniu.- Natwoim miejscu upierałbym się przy swoim przez jakiś47czas, by zobaczyć, jak zareagują.Ale powinnaś być przy-gotowana na to, że będziesz musiała zgodzić się na trzymiliony.Potrząsnęła głową.- Nie ma mowy, Paul, muszę wy-ciągnąć co najmniej trzy i pół.Zwłaszcza że gospoda jesttyle warta.prawdę mówiąc, jest warta cztery miliony.Moi ludzie od nieruchomości ostatnio wycenili ją na czte-ry i pół.- Lecz przecież zawsze mi mówiłaś, że prawdziwawartość nieruchomości wynosi tyle, ile zechce za nią za-płacić ktoś, dla kogo będzie to cenny nabytek.- Wiem, wiem, lecz ja naprawdę potrzebuję tychtrzech i pół miliona na dalszy rozwój firmy - powiedziałaMeredith, odstawiając filiżankę z głośnym brzękiem.-Dwie gospody w Europie będą wymagały dużych nakła-dów, a chciałabym, żeby zostało mi jeszcze trochę gotów-ki na koszty operacyjne i jakaś suma, którą mogłabymwłożyć z powrotem w firmę.- Posłuchaj, Meredith, jestem pewien, że Morrisono-wie są naprawdę dobrze sytuowani.On przez wiele latpracował na Wall Street, a ona była wspólniczką w agen-cji reklamowej z Madison Avenue.Tak czy inaczej, kiedyprzyjadą, porozmawiaj z nimi i sama oceń, jaką sumębędą w stanie zapłacić.- Racja.po co snuć domysły.W tym momencie usłyszeli pukanie do drzwi i recep-cjonistka zawiadomiła ich, że przyjechali państwo Morri-sonowie.Paul skinął głową.- Wprowadz ich, Doris.W chwilę pózniej przedstawiał już Meredith obojeMorrisonów.Kiedy już wszyscy uścisnęli sobie dłonie,całe towarzystwo zasiadło w fotelach, stojących w pobliżukominka.- Czy mogę państwu coś zaproponować? Kawę, her-batę, a może wodę mineralną? - spytała Meredith.48- Nie, dziękujemy - odparła pani Morrison.Jej mąż tylko potrząsnął głową, mrucząc pod nosemcoś niezrozumiałego na temat śniadania, które właśniezjedli.Potem zaczął rozmawiać z Paulem o pogodzie,śniegu na drogach i jezdzie z Lakeville, gdzie mieli do-mek weekendowy.Pani Morrison spojrzała na Meredith i powiedziała: -Bardzo podoba mi się wystrój gospody.jest taki czaru-jący, stwarza wrażenie takiej intymności.Hilltops kojarzymi się z angielskim wiejskim dworem.- Dziękuję - powiedziała Meredith, uśmiechając siędo drugiej kobiety.- Lubię projektować wnętrza, tworzyćokreśloną atmosferę i, oczywiście, zapewniać gościommaksymalny komfort.Uważam, że gospoda powinnasprawiać wrażenie bezpiecznej przystani, portu, dlategonazwałam swoją firmę Havens Incorporated*.Haven (ang.) - port, przystań, schronienie (przyp, tłum.)Elizabeth Morrison przytaknęła.- Bardzo trafnie, do-prawdy, nadzwyczaj trafnie [ Pobierz całość w formacie PDF ]