[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Czy to coś złego? - spytał zrozpaczonym głosem.- Czy nasza przyjazń jużsię nie liczy? I te wszystkie spędzone razem lata? I ja?Dobrze rozumiała desperację i ultimatum zawarte w tych słowach.Niezamierzała tego ukrywać.Tommy kazał jej wybierać między sobą, najdaw-niejszym przyjacielem, który zawsze był przy niej, a jej mężem, rodziną, jejżyciem.Ale tak naprawdę, to nie był żaden wybór.Nie dla niej.- On jest moim mężem! - odpowiedziała z naciskiem.- Nie ja zaczęłam pisaćnaszą wspólną historię, ale to naprawdę jest wspólna historia.Umilkła, gniewna i rozczarowana.Tommy obserwował ją przez długą chwilę.Jej słowa zawisły w ciszypomiędzy nimi.Taka jest prawda, podsumowała to w myśli.Uśmiechnął się smutno, jakbyusłyszał te słowa.- Przyznam, że mnie to nie dziwi.Zawsze wolałaś jego.- Nieprawda! - Pokręciła głową.- Oczywiście, że prawda.Kiedyś to zrozumiesz.Braterskim gestem uniósł jej podbródek.W tym właśnie tkwił problem.Tommy zawsze był dla niej jak brat, a nie jak kochanek.W odróżnieniu odMichaela, który był daleki od braterskich uczuć.I równie daleki od ciepła i serdeczności.Wprawdzie postanowiła stanąć pojego stronie w tej dziwnej, smutnej wojnie, ale nie będzie tkwić z założonymirękami, patrząc, jak on niszczy Tommy'ego.- Nie pozwolę, by cię zrujnował - obiecała.- Przysięgam.Tommy machnąłręką z widocznym niedowierzaniem.- Daj spokój, Penny.Mówisz, jakbyś mogła go powstrzymać.Powinno ją tozasmucić.Powinna pogodzić się z prawdą tych słów.Zamiast tego tylko sięrozzłościła.Michael zabrał ją daleko od rodziny, zmienił całe jej życie, zmusił ją do tejoszukańczej rozgrywki i zagroził jej najlepszemu przyjacielowi.A przytym cały czas trzymał ją z dala od siebie, jakby była najmniej ważną w taliikartą, którą nie warto zaprzątać sobie głowy.Czas, żeby zmienił zdanie.Uniosła podbródek i wyprostowała się dumnie.- Nie jest przecież Bogiem - oznajmiła twardo, z przekonaniem.-Nie maprawa bawić się nami, jakbyśmy byli ołowianymi żołnierzykami.Tommy zauważył jej gniew.Uśmiechnął się żałośnie.- Daj spokój, Pen.Nie jestem tego wart.Uniosła brew.- Nie zgadzam się z tym.Zresztą, może masz rację.Ale ja na pewno jestemcoś warta.%7łarty się skończyły, Michaelu.- Zrobi ci krzywdę.Wygięła wargi w przekornym uśmieszku.- I tak by ją zrobił.To kolejny powód, żeby wystąpić przeciwko niemu.Podeszła do drzwi, otworzyła je przed nim.Kiedy przeszedł obok niej,cicho krocząc w lśniących, czarnych oficerkach po miękkim dywanie,'ogarnął ją smutek.- Przykro mi, Tommy.Wziął ją w objęcia i wycisnął na czole ciepły pocałunek, a potem powiedział:- Naprawdę chcę twojego szczęścia, Penny.Wierzysz mi, prawda?- Wierzę.- Dasz mi znać, jeśli zmienisz zdanie? Skinęła głową.- Na pewno.Przyglądał jej się przez dłuższą chwilę, zanim się odwrócił.Jego przystojnatwarz spochmurniała.- Będę na ciebie czekał.Do ostatniej chwili.Chciała powiedzieć, żeby się na nią nie oglądał.%7łeby jechał od razu.Alesmutek, niepokój, a może wiedza, że jej mąż nie zboczy z obranej drogi, kazałyjej milczeć, więc pożegnała go tylko:- Dobranoc, Tommy.Odwrócił się i wyszedł na korytarz.Penelopa obserwowała jego sylwetkę wobramowaniu drzwi wejściowych Piekielnego Domu.Drzwi zamknęły się zanim.Po chwili usłyszała turkot powozu w nocnej ciszy.Ten dzwięk przypomniałjej o samotności.Znowu była sama.Sama w tym domu, który przypominał mauzoleum, w domu wypełnionymrzeczami, nienależącymi do niej i zamieszkanym przez ludzi, którychnie znała.Zupełnie sama w tym milczącym świecie - Penelopa czekająca naswego Odyseusza.Zaśmiała się i wyskrobała palcem kółko na oszronionej szybie.Oczyściłacały środek, aż zalśnił jak czarne lusterko, odbijając jej twarz.Zawszenienawidziła swojego imienia, zawsze uważała, że to bez sensu czekać ażdwadzieścia lat na ukochanego mężczyznę.Tyle lat zupełnej samotności [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
.- Czy to coś złego? - spytał zrozpaczonym głosem.- Czy nasza przyjazń jużsię nie liczy? I te wszystkie spędzone razem lata? I ja?Dobrze rozumiała desperację i ultimatum zawarte w tych słowach.Niezamierzała tego ukrywać.Tommy kazał jej wybierać między sobą, najdaw-niejszym przyjacielem, który zawsze był przy niej, a jej mężem, rodziną, jejżyciem.Ale tak naprawdę, to nie był żaden wybór.Nie dla niej.- On jest moim mężem! - odpowiedziała z naciskiem.- Nie ja zaczęłam pisaćnaszą wspólną historię, ale to naprawdę jest wspólna historia.Umilkła, gniewna i rozczarowana.Tommy obserwował ją przez długą chwilę.Jej słowa zawisły w ciszypomiędzy nimi.Taka jest prawda, podsumowała to w myśli.Uśmiechnął się smutno, jakbyusłyszał te słowa.- Przyznam, że mnie to nie dziwi.Zawsze wolałaś jego.- Nieprawda! - Pokręciła głową.- Oczywiście, że prawda.Kiedyś to zrozumiesz.Braterskim gestem uniósł jej podbródek.W tym właśnie tkwił problem.Tommy zawsze był dla niej jak brat, a nie jak kochanek.W odróżnieniu odMichaela, który był daleki od braterskich uczuć.I równie daleki od ciepła i serdeczności.Wprawdzie postanowiła stanąć pojego stronie w tej dziwnej, smutnej wojnie, ale nie będzie tkwić z założonymirękami, patrząc, jak on niszczy Tommy'ego.- Nie pozwolę, by cię zrujnował - obiecała.- Przysięgam.Tommy machnąłręką z widocznym niedowierzaniem.- Daj spokój, Penny.Mówisz, jakbyś mogła go powstrzymać.Powinno ją tozasmucić.Powinna pogodzić się z prawdą tych słów.Zamiast tego tylko sięrozzłościła.Michael zabrał ją daleko od rodziny, zmienił całe jej życie, zmusił ją do tejoszukańczej rozgrywki i zagroził jej najlepszemu przyjacielowi.A przytym cały czas trzymał ją z dala od siebie, jakby była najmniej ważną w taliikartą, którą nie warto zaprzątać sobie głowy.Czas, żeby zmienił zdanie.Uniosła podbródek i wyprostowała się dumnie.- Nie jest przecież Bogiem - oznajmiła twardo, z przekonaniem.-Nie maprawa bawić się nami, jakbyśmy byli ołowianymi żołnierzykami.Tommy zauważył jej gniew.Uśmiechnął się żałośnie.- Daj spokój, Pen.Nie jestem tego wart.Uniosła brew.- Nie zgadzam się z tym.Zresztą, może masz rację.Ale ja na pewno jestemcoś warta.%7łarty się skończyły, Michaelu.- Zrobi ci krzywdę.Wygięła wargi w przekornym uśmieszku.- I tak by ją zrobił.To kolejny powód, żeby wystąpić przeciwko niemu.Podeszła do drzwi, otworzyła je przed nim.Kiedy przeszedł obok niej,cicho krocząc w lśniących, czarnych oficerkach po miękkim dywanie,'ogarnął ją smutek.- Przykro mi, Tommy.Wziął ją w objęcia i wycisnął na czole ciepły pocałunek, a potem powiedział:- Naprawdę chcę twojego szczęścia, Penny.Wierzysz mi, prawda?- Wierzę.- Dasz mi znać, jeśli zmienisz zdanie? Skinęła głową.- Na pewno.Przyglądał jej się przez dłuższą chwilę, zanim się odwrócił.Jego przystojnatwarz spochmurniała.- Będę na ciebie czekał.Do ostatniej chwili.Chciała powiedzieć, żeby się na nią nie oglądał.%7łeby jechał od razu.Alesmutek, niepokój, a może wiedza, że jej mąż nie zboczy z obranej drogi, kazałyjej milczeć, więc pożegnała go tylko:- Dobranoc, Tommy.Odwrócił się i wyszedł na korytarz.Penelopa obserwowała jego sylwetkę wobramowaniu drzwi wejściowych Piekielnego Domu.Drzwi zamknęły się zanim.Po chwili usłyszała turkot powozu w nocnej ciszy.Ten dzwięk przypomniałjej o samotności.Znowu była sama.Sama w tym domu, który przypominał mauzoleum, w domu wypełnionymrzeczami, nienależącymi do niej i zamieszkanym przez ludzi, którychnie znała.Zupełnie sama w tym milczącym świecie - Penelopa czekająca naswego Odyseusza.Zaśmiała się i wyskrobała palcem kółko na oszronionej szybie.Oczyściłacały środek, aż zalśnił jak czarne lusterko, odbijając jej twarz.Zawszenienawidziła swojego imienia, zawsze uważała, że to bez sensu czekać ażdwadzieścia lat na ukochanego mężczyznę.Tyle lat zupełnej samotności [ Pobierz całość w formacie PDF ]