[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Czy coś jeszcze, szeryfie?- Nie, nic.Chciałem tylko powiedzieć, że śniadaniebyło bardzo dobre.Zwłaszcza ciasteczka.- Lars zjadł prawie wszystkie, ale na koniec ruszyło go sumienie i zostawił też kilka dla swego przełożonego.- To ta dziewczyna je zrobiła - mruknął Kwęk i pochylił się, żeby dorzucić jeszcze parę polan do ognia.- Naprawdę? - Gabe spojrzał na Billie z nowym zainteresowaniem.- Umiesz gotować?- Ee, tak.Trochę.- wydusiła, czerwieniejąc.- Bardzo uważałam na te ciasteczka.- Dlaczego?- Kwęk powiedział, że będę musiała zjeść wszystkie,jeśli je spałę - wyjaśniła.- Wcale nie miałam na toochoty.Gabe omal się nie roześmiał, ale zdołał się w porę powstrzymać.Wszyscy w miasteczku znali humory Kwęka.Mimo że spędził sporo lat w Misery, jakoś z nikim się tunie zaprzyjaznił.Większość miejscowych wolała omijaćgo łukiem.- Wyszły naprawdę świetne - zapewnił ją Gabe.- Pracujesz dziś wieczorem?- Jako.? - zawiesiła głos.Nie mogła tego przecieżpowiedzieć.- Chyba tak.Rysy mu nagle stężały.W oczach pojawiły się złe błyski.Billie pochyliła się nad tacą, opłukała ją, a potem zaczęła gorliwie wycierać.Bała się na niego patrzeć.W końcu jednak zdecydowała, że nie może się dać zastraszyći uniosła gniewnie brodę.- Tak, na pewno.Gabe zakaszlał i spojrzał na pręgę na jej ramieniu, której dzisiaj dotykał.Za dużo złych doświadczeń.- Cóż - mruknął - uważaj na siebie.- Oczywiście.- Pewnie się zobaczymy.- Odwrócił się do kucharza.- Cześć, Kwęk.- Do widzenia, szeryfie.- Mężczyzna spojrzał na niego ze zdziwieniem, a potem, kiedy Gabe wyszedł, zerknąłna Billie.- Masz jakieś kłopoty? - spytał.- Nie.Dlaczego pytasz?Kwęk wzruszył ramionami.- Po prostu się zastanawiam.Szeryf Conover nigdy nieprzychodził do kuchni.A jednak się domyśliła.Szeryfowi chodziło o to samoco Emmie Hardwick.Zaczęła tak mocno szorować przy-palony garnek, że wkrótce z jej palców popłynęła krew.- Założę się, że już więcej tutaj nie przyjdzie - powiedziała, nawet nie myśląc o bólu.Nie była jednak tego taka pewna.Jeśli szeryf Conoveruważa, że powinien ją wykurzyć z miasta, to być możebędzie ją jeszcze nachodził.Musi się na to przygotowaći wytrzymać jakoś jego zimne i niechętne spojrzenie.Miała nadzieję, że nie użyje swego autorytetu, żeby ją stądwypędzić.Nie mogła na to pozwolić.Przeszła piekło i nie tak łatwo ją będzie zastraszyć.ROZDZIAA CZWARTYBillie miała nadzieję, że skoro wie, czego się spodziewać, to tym razem pójdzie jej łatwiej.Wystarczyło jednak,że zobaczyła szeryfa na jego zwykłym miejscu, by serceznowu zaczęło jej bić jak oszalałe.Odwróciła wzrok, starając się zapomnieć o nim i jegoprzenikliwym spojrzeniu.Próbowała skoncentrować sięna słowach piosenki.Zrobiło jej się smutno na myśl o żegnającej się z mężem kobiecie.Po twarzach otaczającychją kowbojów widziała, że oni też są markotni.Niektórzytak się wsłuchiwali w słowa piosenki, że zastygli niczymposągi.Inni przyciągnęli do siebie dziewczyny z saloonu,ofiarowując im rzadkie chwile czułości.Czy to możliwe, że dzięki jej piosenkom łatwiej imznosić samotność? Z całą pewnością nie robiła nic złego,śpiewając dla zgromadzonych tu ludzi.Dlaczego więcszeryf Conover patrzył na nią z takim potępieniem?Może po prostu to leży w jego naturze? Jest przecieżprzedstawicielem prawa.Szeryf musi być twardy i nieprzyjemny, zwłaszcza dla tych, którzy nie słuchają jegorad.Musiała też znieść kolejne najście Emmy Hardwick.Gdy tylko zaczęła śpiewać, kobieta pojawiła się wdrzwiach i zaczęła nawoływać do opuszczenia "jaskinirozpusty" i nawrócenia.Wkrótce jednak zagłuszyły jągniewne okrzyki kowbojów i Billie mogła ponownie zacząć swoją piosenkę.Emma zniknęła tak samo szybko, jaksię pojawiła.Chociaż Billie zrobiło się przykro, to jednaknie mogła myśleć o tej młodej kobiecie bez odrobiny podziwu dla jej wytrwałości i odwagi.Gdy tylko skończyła, tłum zaczął klaskać i wiwatowaćna jej cześć.Na początku ją to speszyło.Zapomniała już,jak ją poprzednio przyjęto, a piosenka nie wydawała jejsię warta takiego entuzjazmu [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
.- Czy coś jeszcze, szeryfie?- Nie, nic.Chciałem tylko powiedzieć, że śniadaniebyło bardzo dobre.Zwłaszcza ciasteczka.- Lars zjadł prawie wszystkie, ale na koniec ruszyło go sumienie i zostawił też kilka dla swego przełożonego.- To ta dziewczyna je zrobiła - mruknął Kwęk i pochylił się, żeby dorzucić jeszcze parę polan do ognia.- Naprawdę? - Gabe spojrzał na Billie z nowym zainteresowaniem.- Umiesz gotować?- Ee, tak.Trochę.- wydusiła, czerwieniejąc.- Bardzo uważałam na te ciasteczka.- Dlaczego?- Kwęk powiedział, że będę musiała zjeść wszystkie,jeśli je spałę - wyjaśniła.- Wcale nie miałam na toochoty.Gabe omal się nie roześmiał, ale zdołał się w porę powstrzymać.Wszyscy w miasteczku znali humory Kwęka.Mimo że spędził sporo lat w Misery, jakoś z nikim się tunie zaprzyjaznił.Większość miejscowych wolała omijaćgo łukiem.- Wyszły naprawdę świetne - zapewnił ją Gabe.- Pracujesz dziś wieczorem?- Jako.? - zawiesiła głos.Nie mogła tego przecieżpowiedzieć.- Chyba tak.Rysy mu nagle stężały.W oczach pojawiły się złe błyski.Billie pochyliła się nad tacą, opłukała ją, a potem zaczęła gorliwie wycierać.Bała się na niego patrzeć.W końcu jednak zdecydowała, że nie może się dać zastraszyći uniosła gniewnie brodę.- Tak, na pewno.Gabe zakaszlał i spojrzał na pręgę na jej ramieniu, której dzisiaj dotykał.Za dużo złych doświadczeń.- Cóż - mruknął - uważaj na siebie.- Oczywiście.- Pewnie się zobaczymy.- Odwrócił się do kucharza.- Cześć, Kwęk.- Do widzenia, szeryfie.- Mężczyzna spojrzał na niego ze zdziwieniem, a potem, kiedy Gabe wyszedł, zerknąłna Billie.- Masz jakieś kłopoty? - spytał.- Nie.Dlaczego pytasz?Kwęk wzruszył ramionami.- Po prostu się zastanawiam.Szeryf Conover nigdy nieprzychodził do kuchni.A jednak się domyśliła.Szeryfowi chodziło o to samoco Emmie Hardwick.Zaczęła tak mocno szorować przy-palony garnek, że wkrótce z jej palców popłynęła krew.- Założę się, że już więcej tutaj nie przyjdzie - powiedziała, nawet nie myśląc o bólu.Nie była jednak tego taka pewna.Jeśli szeryf Conoveruważa, że powinien ją wykurzyć z miasta, to być możebędzie ją jeszcze nachodził.Musi się na to przygotowaći wytrzymać jakoś jego zimne i niechętne spojrzenie.Miała nadzieję, że nie użyje swego autorytetu, żeby ją stądwypędzić.Nie mogła na to pozwolić.Przeszła piekło i nie tak łatwo ją będzie zastraszyć.ROZDZIAA CZWARTYBillie miała nadzieję, że skoro wie, czego się spodziewać, to tym razem pójdzie jej łatwiej.Wystarczyło jednak,że zobaczyła szeryfa na jego zwykłym miejscu, by serceznowu zaczęło jej bić jak oszalałe.Odwróciła wzrok, starając się zapomnieć o nim i jegoprzenikliwym spojrzeniu.Próbowała skoncentrować sięna słowach piosenki.Zrobiło jej się smutno na myśl o żegnającej się z mężem kobiecie.Po twarzach otaczającychją kowbojów widziała, że oni też są markotni.Niektórzytak się wsłuchiwali w słowa piosenki, że zastygli niczymposągi.Inni przyciągnęli do siebie dziewczyny z saloonu,ofiarowując im rzadkie chwile czułości.Czy to możliwe, że dzięki jej piosenkom łatwiej imznosić samotność? Z całą pewnością nie robiła nic złego,śpiewając dla zgromadzonych tu ludzi.Dlaczego więcszeryf Conover patrzył na nią z takim potępieniem?Może po prostu to leży w jego naturze? Jest przecieżprzedstawicielem prawa.Szeryf musi być twardy i nieprzyjemny, zwłaszcza dla tych, którzy nie słuchają jegorad.Musiała też znieść kolejne najście Emmy Hardwick.Gdy tylko zaczęła śpiewać, kobieta pojawiła się wdrzwiach i zaczęła nawoływać do opuszczenia "jaskinirozpusty" i nawrócenia.Wkrótce jednak zagłuszyły jągniewne okrzyki kowbojów i Billie mogła ponownie zacząć swoją piosenkę.Emma zniknęła tak samo szybko, jaksię pojawiła.Chociaż Billie zrobiło się przykro, to jednaknie mogła myśleć o tej młodej kobiecie bez odrobiny podziwu dla jej wytrwałości i odwagi.Gdy tylko skończyła, tłum zaczął klaskać i wiwatowaćna jej cześć.Na początku ją to speszyło.Zapomniała już,jak ją poprzednio przyjęto, a piosenka nie wydawała jejsię warta takiego entuzjazmu [ Pobierz całość w formacie PDF ]