[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przez długi czas podczas wieczornego rozmyślania zajmowałam miejsce (28) przed siostrą,która miała zabawne przyzwyczajenie, a jak sądzę.również wiele światła, ponieważ bardzorzadko posługiwała się książką.Oto co spostrzegłam: Siostra ta, gdy tylko weszła,natychmiast zaczynała robić dziwny szmer, jakby ocierała wzajemnie dwie muszelki.Tylko jajedna zwróciłam na to uwagę, bo słuch mam nadzwyczaj ostry (nieraz aż za bardzo).Niejestem w stanie wyrazić, moja Matko, jak mnie ten nieznaczny hałas męczył.Miałam wielkąochotę odwrócić głowę i spojrzeć na winną, która na pewno nie zdawała sobie sprawy zeswego nawyku; nie było innego sposobu, by jej to uświadomić.W głębi serca czułam jednak,że lepiej będzie znieść to z miłości ku Bogu i nie robić przykrości siostrze.Trwałam więcspokojnie, usiłując jednoczyć się z Panem Bogiem i zapomnieć o cichym szmerze.wszystko na darmo.Czułam, że pot mnie oblewa i byłam zmuszona odprawiać jedyniemodlitwę polegającą na znoszeniu tego cierpienia; pogrążona w udręce szukałam jednaksposobu, by czynić to bez irytacji, ale z radością i pokojem, przynajmniej wewnątrz duszy.Starałam się więc pokochać ten drażniący szelest i zamiast czynić wysiłki, by go nie słyszeć(co było rzeczą niemożliwą), słuchałam go z pełną uwagą, jakby to był zachwycającykoncert, i całe moje rozmyślanie (a nie była to bynajmniej modlitwa odpocznienia) upływałona ofiarowywaniu Jezusowi tego koncertu.Innym razem znalazłam się w pralni naprzeciw siostry, która, ilekroć podnosiła chustki naswojej ławce, opryskiwała mi twarz brudną wodą.Zrazu odruchowo chciałam się cofnąć iotrzeć twarz, a tym samym zwrócić uwagę siostrze, która mnie kropiła, najspokojniej wświecie oddając mi tę przysługę.Zaraz jednak przyszło mi na myśl, że postąpiłabym bardzoniemądrze, gdybym odrzuciła skarby, tak wspaniałomyślnie mi ofiarowane i bardzouważałam, by nie dać poznać po sobie wewnętrznych zmagań.Usiłowałam obudzić w sobiepragnienie, by mnie jak najobficiej oblewano brudną wodą, i doszłam do tego, że w końcurzeczywiście polubiłam ten nowy rodzaj pokropienia i przyrzekłam sobie, że na drugi razwrócę na to uprzywilejowane miejsce, gdzie można otrzymać tyle skarbów.118Widzisz więc, Matko ukochana, że jestem maleńką duszą, która może ofiarować Panu Bogutylko maleńkie rzeczy, i to jeszcze często mi się zdarza pominąć okazje do tych małych ofiar,które dają duszy tyle pokoju; nie zniechęcam się tym jednak, godzę się posiadać nieco mniejpokoju i staram się być na przyszłość uważniejsza.Ach! Pan jest dla mnie tak dobry, że obawa przed Nim wydaje mi się rzeczą niemożliwą;obdarzał mnie zawsze tym, czego pragnęłam, a raczej dawał mi pragnienie tego, czym chciałmnie obdarzyć.I tak, na krótko przed początkiem moich pokus przeciw wierze mówiłamsobie: doprawdy, nie mam wielkich cierpień zewnętrznych, żebym zaś mogła doznaćwewnętrznych, musiałby chyba Pan Bóg odmienić drogę, którą mnie prowadzi; jednak niesądzę, by zechciał to uczynić.Niemniej jest rzeczą niemożliwą, bym mogła żyć stale w takimpokoju.W jaki więc sposób Jezus mnie wypróbuje? Odpowiedz nie dała na siebie długoczekać i okazała, że Temu, którego kocham, nie brakuje środków; nie zmieniając mej drogi,zesłał mi doświadczenie, które wnosi przymieszkę zbawiennej goryczy do wszystkich mychradości.Jezus daje mi przeczucie i pragnienie nie tylko doświadczeń, które mi zesłaćzamierza.Od bardzo dawna żywiłam pragnienie niemożliwe jak mi się zdawało dospełnienia, a mianowicie, by mieć brata kapłana.Myślałam często, że gdyby moibraciszkowie nie ulecieli do Nieba, miałabym zapewne szczęście widzieć ichprzystępujących do ołtarza; lecz skoro Pan Bóg przeznaczył ich na małe aniołki, nie mogęsię już spodziewać, by się ziściło moje marzenie.Tymczasem Jezus nie tylko wyświadczył miłaskę, której pragnęłam, ale połączył mnie więzami duchowymi z dwoma swymi apostołami,którzy stali się mymi braćmi.Chcę Ci, Matko ukochana, opowiedzieć szczegółowo, jakJezus nie tylko spełnił moje pragnienie, ale przewyższył je, ponieważ pragnęłam mieć tylkojednego brata kapłana, który by każdego dnia pamiętał o mnie przy ołtarzu.Mego pierwszego braciszka (29) przysłała mi nasza św.Matka Teresa, jako upominekimieninowy w 1895 r.Znajdowałam się w pralni i byłam bardzo zajęta moją pracą, kiedyMatka Agnieszka od Jezusa odwoławszy mnie na bok dała mi do przeczytania list, któryotrzymała.Młody seminarzysta, inspirowany jak twierdził przez św.Teresę, prosił osiostrę, która by poświęciła się specjalnie za zbawienie jego duszy, a kiedy zostaniemisjonarzem, wspomagała go modlitwami i ofiarami, by mógł dopomóc do zbawienia wieluduszom [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
.Przez długi czas podczas wieczornego rozmyślania zajmowałam miejsce (28) przed siostrą,która miała zabawne przyzwyczajenie, a jak sądzę.również wiele światła, ponieważ bardzorzadko posługiwała się książką.Oto co spostrzegłam: Siostra ta, gdy tylko weszła,natychmiast zaczynała robić dziwny szmer, jakby ocierała wzajemnie dwie muszelki.Tylko jajedna zwróciłam na to uwagę, bo słuch mam nadzwyczaj ostry (nieraz aż za bardzo).Niejestem w stanie wyrazić, moja Matko, jak mnie ten nieznaczny hałas męczył.Miałam wielkąochotę odwrócić głowę i spojrzeć na winną, która na pewno nie zdawała sobie sprawy zeswego nawyku; nie było innego sposobu, by jej to uświadomić.W głębi serca czułam jednak,że lepiej będzie znieść to z miłości ku Bogu i nie robić przykrości siostrze.Trwałam więcspokojnie, usiłując jednoczyć się z Panem Bogiem i zapomnieć o cichym szmerze.wszystko na darmo.Czułam, że pot mnie oblewa i byłam zmuszona odprawiać jedyniemodlitwę polegającą na znoszeniu tego cierpienia; pogrążona w udręce szukałam jednaksposobu, by czynić to bez irytacji, ale z radością i pokojem, przynajmniej wewnątrz duszy.Starałam się więc pokochać ten drażniący szelest i zamiast czynić wysiłki, by go nie słyszeć(co było rzeczą niemożliwą), słuchałam go z pełną uwagą, jakby to był zachwycającykoncert, i całe moje rozmyślanie (a nie była to bynajmniej modlitwa odpocznienia) upływałona ofiarowywaniu Jezusowi tego koncertu.Innym razem znalazłam się w pralni naprzeciw siostry, która, ilekroć podnosiła chustki naswojej ławce, opryskiwała mi twarz brudną wodą.Zrazu odruchowo chciałam się cofnąć iotrzeć twarz, a tym samym zwrócić uwagę siostrze, która mnie kropiła, najspokojniej wświecie oddając mi tę przysługę.Zaraz jednak przyszło mi na myśl, że postąpiłabym bardzoniemądrze, gdybym odrzuciła skarby, tak wspaniałomyślnie mi ofiarowane i bardzouważałam, by nie dać poznać po sobie wewnętrznych zmagań.Usiłowałam obudzić w sobiepragnienie, by mnie jak najobficiej oblewano brudną wodą, i doszłam do tego, że w końcurzeczywiście polubiłam ten nowy rodzaj pokropienia i przyrzekłam sobie, że na drugi razwrócę na to uprzywilejowane miejsce, gdzie można otrzymać tyle skarbów.118Widzisz więc, Matko ukochana, że jestem maleńką duszą, która może ofiarować Panu Bogutylko maleńkie rzeczy, i to jeszcze często mi się zdarza pominąć okazje do tych małych ofiar,które dają duszy tyle pokoju; nie zniechęcam się tym jednak, godzę się posiadać nieco mniejpokoju i staram się być na przyszłość uważniejsza.Ach! Pan jest dla mnie tak dobry, że obawa przed Nim wydaje mi się rzeczą niemożliwą;obdarzał mnie zawsze tym, czego pragnęłam, a raczej dawał mi pragnienie tego, czym chciałmnie obdarzyć.I tak, na krótko przed początkiem moich pokus przeciw wierze mówiłamsobie: doprawdy, nie mam wielkich cierpień zewnętrznych, żebym zaś mogła doznaćwewnętrznych, musiałby chyba Pan Bóg odmienić drogę, którą mnie prowadzi; jednak niesądzę, by zechciał to uczynić.Niemniej jest rzeczą niemożliwą, bym mogła żyć stale w takimpokoju.W jaki więc sposób Jezus mnie wypróbuje? Odpowiedz nie dała na siebie długoczekać i okazała, że Temu, którego kocham, nie brakuje środków; nie zmieniając mej drogi,zesłał mi doświadczenie, które wnosi przymieszkę zbawiennej goryczy do wszystkich mychradości.Jezus daje mi przeczucie i pragnienie nie tylko doświadczeń, które mi zesłaćzamierza.Od bardzo dawna żywiłam pragnienie niemożliwe jak mi się zdawało dospełnienia, a mianowicie, by mieć brata kapłana.Myślałam często, że gdyby moibraciszkowie nie ulecieli do Nieba, miałabym zapewne szczęście widzieć ichprzystępujących do ołtarza; lecz skoro Pan Bóg przeznaczył ich na małe aniołki, nie mogęsię już spodziewać, by się ziściło moje marzenie.Tymczasem Jezus nie tylko wyświadczył miłaskę, której pragnęłam, ale połączył mnie więzami duchowymi z dwoma swymi apostołami,którzy stali się mymi braćmi.Chcę Ci, Matko ukochana, opowiedzieć szczegółowo, jakJezus nie tylko spełnił moje pragnienie, ale przewyższył je, ponieważ pragnęłam mieć tylkojednego brata kapłana, który by każdego dnia pamiętał o mnie przy ołtarzu.Mego pierwszego braciszka (29) przysłała mi nasza św.Matka Teresa, jako upominekimieninowy w 1895 r.Znajdowałam się w pralni i byłam bardzo zajęta moją pracą, kiedyMatka Agnieszka od Jezusa odwoławszy mnie na bok dała mi do przeczytania list, któryotrzymała.Młody seminarzysta, inspirowany jak twierdził przez św.Teresę, prosił osiostrę, która by poświęciła się specjalnie za zbawienie jego duszy, a kiedy zostaniemisjonarzem, wspomagała go modlitwami i ofiarami, by mógł dopomóc do zbawienia wieluduszom [ Pobierz całość w formacie PDF ]