[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Tyle jest zła - powiedziała Silje zadumana.- Tak, a najgorsze jest to, że wiele nieświadomego zła pochodzi od tych, którzy powinniokazywać dobro - od księży.Ich gorliwość, by oczyścić świat z dzieła Szatana, nie jestszlachetniejsza niż uczynki ludzi, których męczyli i zabijali.O ile bardziej męski i dojrzalszy był od Heminga! Ileż więcej budził w niej niepokoju.- Heming wyglądał dzisiaj naprawdę elegancko, w głosie Silje zabrzmiała odrobina goryczy.Jej towarzysz parsknął śmiechem.- Tak, jedna z jego kochanek okazała się wielkoduszna i podarowała mu kilka szat swegomęża.Silje potrząsnęła głową.- Jakimże cudem mógł mi się wydać pociągający? Musiałam być ślepa.- On jest pociągający - odpowiedział mężczyzna spokojnie.- To jego największa zaleta,wykorzystuje ją na ile może.A ty jesteś młoda i niedoświadczona - dodał wyrozumiale.-Mam nadzieję, że on.- Trudno mu było mówić.- %7łe ciebie nie wykorzystał?- Tylko w taki sposób, jak już mówiłam.Na nic innego bym się nie zgodziła.78Jezdziec zamilkł, ale skronią wyczuła, że się uśmiechnął.Czy śmiał się z jej naiwności? Nie,westchnienie, które z siebie wydał, świadczyło raczej o uldze.A może po prostuniewygodnie siedział?Nagle wstrzymał konia.Nie zauważyła nawet, że dojechali już do dworu.Przed dom wyszedłparobek, lecz zachował pełną szacunku odległość.Silje czuła się zawiedziona, tak wiele było rzeczy, o które nie zdążyła zapytać.Mężczyznazeskoczył z konia i wyciągnął rękę, aby pomóc jej zsiąść.Ufnie oparła się o niego, przezchwilę jego twarz była na tyle blisko, że mogła spojrzeć prosto w zielonkawe, żółtobłyszczące oczy.Przeraziła się tym, co zobaczyła.Nie mogła się mylić - w jego oczachwyczytała smutek głęboki i bolesny, i znów trysnęły jej łzy, nie mogła ich powstrzymać.Gwałtownym ruchem otarła twarz.Podał jej szaty Daga.- Dziękuję za zaufanie, jakie mi okazujesz - szepnął szybko i cicho, tak cicho, że ledwo tousłyszała.Pozdrowił ją i wsiadł na konia.Bolesny żar nie chciał opuścić jej ciała.- Wychodziłaś? - zapytał parobek ostrożnie.- Tak, ktoś ukradł te rzeczy, próbowałam go gonić.Pomógł mi Dyre syn Alva.Parobek zmarszczył czoło.- Dyre syn Alva?W tym momencie nadjechał wóz Benedykta, zajęli się więc czym innym.Kiedy wyprzęglikonia, Silje musiała raz jeszcze opowiedzieć o wszystkim.- Dyre syn Alva? - zdziwił się Benedykt, kiedy skończyła swą historię.- To niemożliwe, niema go teraz tutaj.Naprawdę tu był?Parobek potrząsnął przecząco głową.Benedykt dostrzegł ten gest i zwrócił się do Silje.- Widziałaś kiedyś Dyrego w kościele.To ten, który wraz z Hemingiem ukrywał się w wieży.Czy to on był tu dzisiaj?Silje patrzyła na nich zaskoczona.- Czy to był Dyre syn Alva?- Oczywiście.79Myślała przez chwilę.- Ale ja sądziłam.Kimże jest ten, który był tu dzisiaj? Ten, którego namalowałam jakodiabła? Ten, który zawsze przybywa wtedy, gdy go potrzebuję?- Wiem, o kim myślisz, spotkałem go na drodze.Wyglądał na zmartwionego.A to nie wróżydobrze - Benedykt wziął głęboki oddech.Wymienili porozumiewawcze spojrzenia zparobkiem.Potem zapytał:- Ile możesz wytrzymać, Silje?- Nie wiem.Chcę tylko dowiedzieć się, kim on jest, bo dość już mam wszystkichwymijających odpowiedzi i przerażonych spojrzeń.- Nie wolno ci ganić ludzi za to, że się boją! Czy rzeczywiście chcesz wiedzieć, kim jest twójgrozny obrońca naprawdę?- Tak, na miłość boską, tak!- Jego imię brzmi Tengel - powiedział Benedykt i chrząknął.- Tengel z rodu Ludzi Lodu.80ROZDZIAA VIITengel z rodu Ludzi Lodu? Ciarki przeszły jej po plecach, jak gdyby mokre zwierzątkoprzesunęło się wzdłuż kręgosłupa.To potwór strachu rozpościerał swoje macki w jej ciele.Przez jej głowę przelatywały pojedyncze zdania:Tengel nie ma grobu.Ma tyle lat, ile sam chce mieć.Rzadko się pokazuje.Pojawia się iznika.Zaprzedał duszę Szatanowi.- Nie! - krzyknęła.- Nie, to niemożliwe!- Naturalnie to nie jest ów stary Tengel - powiedział Benedykt.W jego drżącym głosie Siljewychwyciła jednak nutę niepewności.- Tak myślą tylko przesądni głupcy.Parobek zrobił przerażoną minę, słysząc odważną mowę swego gospodarza.Kiedy sięodezwał, jego głos był nienaturalnie wysoki:- W takim razie, panie Benedykcie, wszyscy ludzie to głupcy.Wiecie, że ta istota.jestbardzo niezwykła.Przychodził jej z pomocą zawsze, kiedy go potrzebowała.Wyczuwał każdą zmianę jejnastroju, wiedział, kiedy była smutna, przygaszona lub wzburzona.Musiał być nadzwyczajwrażliwy.Potrafił leczyć, jego gorące dłonie.Jak to było, kiedy spotkali się po raz pierwszy? Ona, otępiała z wysiłku, bliska śmierci zwycieńczenia, nagle błysnęła elokwencją wśród ludzi wójta i udało jej się spełnić prawieniewykonalne zadanie uwolnienia więznia.Poszło jej to jak z płatka.A potem, kiedy odzianyw wilczą skórę mężczyzna zniknął, jej siła woli zgasła jak wypalona świeca.Może to wcalenie była jej siła woli?A przede wszystkim - te niezwykle realistyczne sny o nim jako o duchu przepaści z KrainyCieni.Silje ukryła twarz w dłoniach i popędziła do swej izby.Rzuciła się na łoże i naciągnęła kołdręna głowę.Kiedy Benedykt z parobkiem weszli do niej, znalezli ją skuloną, przerażoną, cichąjak myszka.- Silje - powiedział malarz błagalnie.- Rozumiesz chyba, że to nie jest ten sam Tengel! Totylko jeden z jego strasznych potomków.Nie, nie wolna ci go tak nazywać - prosiła niemo.Poczuła nagły ucisk w żołądku.- Ale gdzie on mieszka? - wykrzyknęła gwałtownie głosem zduszonym przez kołdrę.Benedykt wzruszył ramionami.81- Tego nie wie nikt.On po prostu pojawia się nagle wśród ludzi i znów znika.Bez śladu.Wydała z siebie przeciągły krzyk, by nie słyszeć nic więcej.Benedykt wierzy, że mój opiekunto stary Tengel, pomyślała wstrząśnięta [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
.- Tyle jest zła - powiedziała Silje zadumana.- Tak, a najgorsze jest to, że wiele nieświadomego zła pochodzi od tych, którzy powinniokazywać dobro - od księży.Ich gorliwość, by oczyścić świat z dzieła Szatana, nie jestszlachetniejsza niż uczynki ludzi, których męczyli i zabijali.O ile bardziej męski i dojrzalszy był od Heminga! Ileż więcej budził w niej niepokoju.- Heming wyglądał dzisiaj naprawdę elegancko, w głosie Silje zabrzmiała odrobina goryczy.Jej towarzysz parsknął śmiechem.- Tak, jedna z jego kochanek okazała się wielkoduszna i podarowała mu kilka szat swegomęża.Silje potrząsnęła głową.- Jakimże cudem mógł mi się wydać pociągający? Musiałam być ślepa.- On jest pociągający - odpowiedział mężczyzna spokojnie.- To jego największa zaleta,wykorzystuje ją na ile może.A ty jesteś młoda i niedoświadczona - dodał wyrozumiale.-Mam nadzieję, że on.- Trudno mu było mówić.- %7łe ciebie nie wykorzystał?- Tylko w taki sposób, jak już mówiłam.Na nic innego bym się nie zgodziła.78Jezdziec zamilkł, ale skronią wyczuła, że się uśmiechnął.Czy śmiał się z jej naiwności? Nie,westchnienie, które z siebie wydał, świadczyło raczej o uldze.A może po prostuniewygodnie siedział?Nagle wstrzymał konia.Nie zauważyła nawet, że dojechali już do dworu.Przed dom wyszedłparobek, lecz zachował pełną szacunku odległość.Silje czuła się zawiedziona, tak wiele było rzeczy, o które nie zdążyła zapytać.Mężczyznazeskoczył z konia i wyciągnął rękę, aby pomóc jej zsiąść.Ufnie oparła się o niego, przezchwilę jego twarz była na tyle blisko, że mogła spojrzeć prosto w zielonkawe, żółtobłyszczące oczy.Przeraziła się tym, co zobaczyła.Nie mogła się mylić - w jego oczachwyczytała smutek głęboki i bolesny, i znów trysnęły jej łzy, nie mogła ich powstrzymać.Gwałtownym ruchem otarła twarz.Podał jej szaty Daga.- Dziękuję za zaufanie, jakie mi okazujesz - szepnął szybko i cicho, tak cicho, że ledwo tousłyszała.Pozdrowił ją i wsiadł na konia.Bolesny żar nie chciał opuścić jej ciała.- Wychodziłaś? - zapytał parobek ostrożnie.- Tak, ktoś ukradł te rzeczy, próbowałam go gonić.Pomógł mi Dyre syn Alva.Parobek zmarszczył czoło.- Dyre syn Alva?W tym momencie nadjechał wóz Benedykta, zajęli się więc czym innym.Kiedy wyprzęglikonia, Silje musiała raz jeszcze opowiedzieć o wszystkim.- Dyre syn Alva? - zdziwił się Benedykt, kiedy skończyła swą historię.- To niemożliwe, niema go teraz tutaj.Naprawdę tu był?Parobek potrząsnął przecząco głową.Benedykt dostrzegł ten gest i zwrócił się do Silje.- Widziałaś kiedyś Dyrego w kościele.To ten, który wraz z Hemingiem ukrywał się w wieży.Czy to on był tu dzisiaj?Silje patrzyła na nich zaskoczona.- Czy to był Dyre syn Alva?- Oczywiście.79Myślała przez chwilę.- Ale ja sądziłam.Kimże jest ten, który był tu dzisiaj? Ten, którego namalowałam jakodiabła? Ten, który zawsze przybywa wtedy, gdy go potrzebuję?- Wiem, o kim myślisz, spotkałem go na drodze.Wyglądał na zmartwionego.A to nie wróżydobrze - Benedykt wziął głęboki oddech.Wymienili porozumiewawcze spojrzenia zparobkiem.Potem zapytał:- Ile możesz wytrzymać, Silje?- Nie wiem.Chcę tylko dowiedzieć się, kim on jest, bo dość już mam wszystkichwymijających odpowiedzi i przerażonych spojrzeń.- Nie wolno ci ganić ludzi za to, że się boją! Czy rzeczywiście chcesz wiedzieć, kim jest twójgrozny obrońca naprawdę?- Tak, na miłość boską, tak!- Jego imię brzmi Tengel - powiedział Benedykt i chrząknął.- Tengel z rodu Ludzi Lodu.80ROZDZIAA VIITengel z rodu Ludzi Lodu? Ciarki przeszły jej po plecach, jak gdyby mokre zwierzątkoprzesunęło się wzdłuż kręgosłupa.To potwór strachu rozpościerał swoje macki w jej ciele.Przez jej głowę przelatywały pojedyncze zdania:Tengel nie ma grobu.Ma tyle lat, ile sam chce mieć.Rzadko się pokazuje.Pojawia się iznika.Zaprzedał duszę Szatanowi.- Nie! - krzyknęła.- Nie, to niemożliwe!- Naturalnie to nie jest ów stary Tengel - powiedział Benedykt.W jego drżącym głosie Siljewychwyciła jednak nutę niepewności.- Tak myślą tylko przesądni głupcy.Parobek zrobił przerażoną minę, słysząc odważną mowę swego gospodarza.Kiedy sięodezwał, jego głos był nienaturalnie wysoki:- W takim razie, panie Benedykcie, wszyscy ludzie to głupcy.Wiecie, że ta istota.jestbardzo niezwykła.Przychodził jej z pomocą zawsze, kiedy go potrzebowała.Wyczuwał każdą zmianę jejnastroju, wiedział, kiedy była smutna, przygaszona lub wzburzona.Musiał być nadzwyczajwrażliwy.Potrafił leczyć, jego gorące dłonie.Jak to było, kiedy spotkali się po raz pierwszy? Ona, otępiała z wysiłku, bliska śmierci zwycieńczenia, nagle błysnęła elokwencją wśród ludzi wójta i udało jej się spełnić prawieniewykonalne zadanie uwolnienia więznia.Poszło jej to jak z płatka.A potem, kiedy odzianyw wilczą skórę mężczyzna zniknął, jej siła woli zgasła jak wypalona świeca.Może to wcalenie była jej siła woli?A przede wszystkim - te niezwykle realistyczne sny o nim jako o duchu przepaści z KrainyCieni.Silje ukryła twarz w dłoniach i popędziła do swej izby.Rzuciła się na łoże i naciągnęła kołdręna głowę.Kiedy Benedykt z parobkiem weszli do niej, znalezli ją skuloną, przerażoną, cichąjak myszka.- Silje - powiedział malarz błagalnie.- Rozumiesz chyba, że to nie jest ten sam Tengel! Totylko jeden z jego strasznych potomków.Nie, nie wolna ci go tak nazywać - prosiła niemo.Poczuła nagły ucisk w żołądku.- Ale gdzie on mieszka? - wykrzyknęła gwałtownie głosem zduszonym przez kołdrę.Benedykt wzruszył ramionami.81- Tego nie wie nikt.On po prostu pojawia się nagle wśród ludzi i znów znika.Bez śladu.Wydała z siebie przeciągły krzyk, by nie słyszeć nic więcej.Benedykt wierzy, że mój opiekunto stary Tengel, pomyślała wstrząśnięta [ Pobierz całość w formacie PDF ]