[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Laron cofnął się o krok i stłumił warczenie dopomruku.- Jesteś głupcem, nie pomagając mi sobie pomóc - ostrzegł.- Gdybym wypłacał zaliczki wszystkim, którzy twierdzą, że są mistrzamizłodziejskiego fachu, to wkrótce zostałbym mistrzem fachu żebraczego.Ta fałszywakula prorocza jest niczym.U Lapidora można zamówić każdą ich liczbę po pięćsrebrników za sztukę.Natomiast jej struktura wewnętrzna i zawartość to zupełnieinna sprawa.- Moja cena to trzysta złotych circarów - rzekł stanowczo Laron.- Przynieś, to zapłacę.W kwadrans pózniej Laron stał przed straganem na targu.- Podobno potrafisz zrobić coś takiego za pięć srebrników, Lapidorze - zagaił,podnosząc fałszywą kulę proroczą.- Potrafię, giermku, a za kolejne pięć potrafię zapewnić dyskrecję.- Skorzystam z tej opcji.- Możesz zaczekać?- Z całą pewnością.Tego samego dnia agent przywieziony przez Ferana, przebrany już wziemistobrązowe szaty świeckiego uczonego, spotkał się z konsylium zakonumetrologan.- To jest Lenticar - przedstawiła go prezbiterka konsylium.- Został schwytanyna początku zaborczych wojen Warsovrana i przez trzy lata pracował jako niewolnik.Lenticarze, powtórz teraz to, co mi opowiedziałeś.Agent skłonił się prezbiterce, a potem po kolei wszystkim członkom konsylium,cały czas wykręcając sobie dłonie.Sześciu kapłanów zakonu męskiego i sześćkapłanek zakonu żeńskiego przyglądało mu się z uwagą.- Spędziłem trzy lata w armii niewolników, odkopując zasypany wąwóz wGórach Nadmorskich.Pewnego dnia pod koniec zeszłego roku powstało na dolewykopalisk wielkie poruszenie.Dotarliśmy do skał dawnego łożyska rzeki.Terenzostał odgrodzony, a sześciuset niewolników, którzy tam pracowali, oddano podtopór.Bez powodu, bez litości, tylko, tylko.Nieważne.Pozostałe pięćdziesiąt tysięcyodprowadzono do budowy fortecy w Vidarii.Ja uciekłem po drodze, ponieważstrażnicy byli już wtedy o wiele mniej sumienni.Nie wiem dlaczego.Nie mampewności, ale.coś znaleziono.Po prostu to wiedziałem.Wszyscy wiedzieliśmy.Czasami szeptaliśmy o tym między sobą.- Widziałeś to znalezisko? - zapytała jedna z kapłanek.- Nie, ale słyszałem pogłoski, że zabito nawet strażników niewolników, którzyznajdowali się najbliżej tego czegoś.Słyszeliśmy, jak strażnicy szepczą o jakimśCypherze.Nikt nie wiedział, co to znaczy.- Czcigodny Lenticarze, czy chcesz poinformować nas o czymś jeszcze? -zapytała prezbiterka.Agent wiercił się nerwowo.Miał tyle do powiedzenia, ale w tej chwili nie byłoto ważne.- Mógłbym poinformować was o cierpieniu, okrucieństwie, śmierci i obezinteresownej życzliwości w ich obliczu, ale nie czas na te sprawy.Przekazałemwszystko, co udało mi się zebrać w ciągu trzech lat ciężkiej pracy.Do was teraz należy,wielce uczeni i czcigodni członkowie konsylium, zrobić z tego jak najlepszy użytek.Prezbiterka wstała i wskazała mu nie drzwi, lecz ławę.Lenticar usiadł.- Czcigodny Lenticarze, ty masz chyba największe prawo do usłyszenia tego, cowiemy.Może nawet będziesz potrafił lepiej to zrozumieć niż my, którzy nie byliśmy wniewoli trzy lata.Czcigodni zebrani, dowiedzieliśmy się, że po kilku dniach oddokonania odkrycia w wąwozie przyjechał tam Warsovran z dowódcą Ralzakiem iczłowiekiem o imieniu Cypher.Cypher jest podobno jednym ze złodziei, którzywykradli Srebrzyśmierć z miejsca ukrycia.Nieco ponad miesiąc od przerwaniawykopalisk serce Larmentelu wypalił krąg ognia.Teraz Warsovran wypróbowujeSrebrzyśmierć na tym, co pozostało z miasta, i uczy się, jak coraz szybciej goregenerować.Tego ranka ptasi samoposłaniec przyniósł wiadomość, że piąta próbazniszczyła życie na obszarze o średnicy czterech i dwóch trzecich kilometra.Towystarczy, by unicestwić armię, a prawdopodobnie cały kontynent.Wśród członków konsylium podniosły się gorączkowe, pełne niepokoju szepty.- To dlaczego Warsovran detonuje go tylko nad Larmentelem? - zapytałaegzaminatorka.- Larmentel jest teraz bezwartościową skorupą - odparła prezbiterka.- Cesarzchce, by inne miasta pozostały nienaruszone, więc dąży do przestraszenia wrogówtymi ohydnymi pokazami czystej mocy nad ruinami.Czcigodne siostry i bracia,Warsovran przysiągł zmieść nasz zakon z powierzchni ziemi - i kapłanów, i kapłanki.Nie potrafimy zwalczyć ognistej broni, więc nadszedł czas, by zniknąć, jak częstoczyniliśmy we wcześniejszych okresach tyranii.Niektórzy z nas będą musieli uciec zarchiwum i skarbami zakonu.Laron przechadzał się samotnie po pogrążonym w zmierzchu targowisku.Przyglądał się straganom, ale nie wdawał się w poważne targi.Oferowali tu towarypodejrzanego pochodzenia jeszcze bardziej podejrzani handlarze, lecz Laron niechciał kupić nic konkretnego.Zatrzymał się przed straganem, nad którym wisiałpostrzępiony transparent z napisem Trucizny Farugila.Dla analfabetów podsłowami widniał rządek czaszek.- Smocze łzy.masz coś takiego? - zapytał cicho Laron.- Nie ma na nie dużego popytu - odparł handlarz.- Mógłbyś je dla mnie zdobyć?- Mógłbym ci pokazać, gdzie możesz je zdobyć, ale cena jest wysoka.- Jak wysoka?- Trzydzieści pięć złotych circarów.- Trzydzieści pięć! Za tyle mógłbym kupić twoją duszę.- Nie jest na sprzedaż.Skończywszy zaszyfrowany dialog, Laron odliczył monety i podał jehandlarzowi.Otrzymał w zamian niebieski flakonik z matowego szkła, w którymtkwiło coś przypominającego niewielki zwój.- Kopie samostrażników prezbiterki metrologan - rzekł handlarz.- Lepiej, żeby były autentyczne - ostrzegł Laron.- Wiesz, co się dzieje z tymi,którzy mnie oszukują.- Jeśli zechcesz złożyć zażalenie, jestem tu co wieczór.Transakcja została dokonana; handlarz i klient wymienili ukłony i wampirodszedł niespiesznym krokiem.Po kilku chwilach przemykał się przez tłum niczymwęgorz przez wysoką trawę, a do portu wpadł biegiem.Kiedy rzucił się do swojejkajuty na pokładzie Lotu Strzały i zatrzasnął za sobą pokrywę luku, nad zachodnimhoryzontem widniał już tylko skrawek najbardziej zewnętrznego pierścienia Mirala.W ciągu następnych dwóch dni Lot Strzały został wyciągnięty z przypływemna slip i oczyszczony przez robotników z pąkli i wodorostów, a następnie powleczonywarstwą gorącej smoły, zwodowany i ponownie przycumowany do kei.Velandersiedziała na kamiennym pachołku i spoglądała z góry na pokład statku, czeszącozdobnymi grzebykami i upinając włosy, które odgarnęła z twarzy.Terikel targowałasię o coś przy straganie.Z luku w pokładzie wyłonili się Feran i Laron.Zdjęli koszule.Wampir miałskórę białą niczym nowy pergamin, a pierś żałośnie chudą.Nosił czarne wyjściowerękawiczki z kozlęcej skóry.- Nie powinnaś przygotowywać się do święceń, diakoniso? - zapytał Feran podiomedańsku.- Czuwanie od południa, tak - odparta Velander, powoli dobierając słowa [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
.Laron cofnął się o krok i stłumił warczenie dopomruku.- Jesteś głupcem, nie pomagając mi sobie pomóc - ostrzegł.- Gdybym wypłacał zaliczki wszystkim, którzy twierdzą, że są mistrzamizłodziejskiego fachu, to wkrótce zostałbym mistrzem fachu żebraczego.Ta fałszywakula prorocza jest niczym.U Lapidora można zamówić każdą ich liczbę po pięćsrebrników za sztukę.Natomiast jej struktura wewnętrzna i zawartość to zupełnieinna sprawa.- Moja cena to trzysta złotych circarów - rzekł stanowczo Laron.- Przynieś, to zapłacę.W kwadrans pózniej Laron stał przed straganem na targu.- Podobno potrafisz zrobić coś takiego za pięć srebrników, Lapidorze - zagaił,podnosząc fałszywą kulę proroczą.- Potrafię, giermku, a za kolejne pięć potrafię zapewnić dyskrecję.- Skorzystam z tej opcji.- Możesz zaczekać?- Z całą pewnością.Tego samego dnia agent przywieziony przez Ferana, przebrany już wziemistobrązowe szaty świeckiego uczonego, spotkał się z konsylium zakonumetrologan.- To jest Lenticar - przedstawiła go prezbiterka konsylium.- Został schwytanyna początku zaborczych wojen Warsovrana i przez trzy lata pracował jako niewolnik.Lenticarze, powtórz teraz to, co mi opowiedziałeś.Agent skłonił się prezbiterce, a potem po kolei wszystkim członkom konsylium,cały czas wykręcając sobie dłonie.Sześciu kapłanów zakonu męskiego i sześćkapłanek zakonu żeńskiego przyglądało mu się z uwagą.- Spędziłem trzy lata w armii niewolników, odkopując zasypany wąwóz wGórach Nadmorskich.Pewnego dnia pod koniec zeszłego roku powstało na dolewykopalisk wielkie poruszenie.Dotarliśmy do skał dawnego łożyska rzeki.Terenzostał odgrodzony, a sześciuset niewolników, którzy tam pracowali, oddano podtopór.Bez powodu, bez litości, tylko, tylko.Nieważne.Pozostałe pięćdziesiąt tysięcyodprowadzono do budowy fortecy w Vidarii.Ja uciekłem po drodze, ponieważstrażnicy byli już wtedy o wiele mniej sumienni.Nie wiem dlaczego.Nie mampewności, ale.coś znaleziono.Po prostu to wiedziałem.Wszyscy wiedzieliśmy.Czasami szeptaliśmy o tym między sobą.- Widziałeś to znalezisko? - zapytała jedna z kapłanek.- Nie, ale słyszałem pogłoski, że zabito nawet strażników niewolników, którzyznajdowali się najbliżej tego czegoś.Słyszeliśmy, jak strażnicy szepczą o jakimśCypherze.Nikt nie wiedział, co to znaczy.- Czcigodny Lenticarze, czy chcesz poinformować nas o czymś jeszcze? -zapytała prezbiterka.Agent wiercił się nerwowo.Miał tyle do powiedzenia, ale w tej chwili nie byłoto ważne.- Mógłbym poinformować was o cierpieniu, okrucieństwie, śmierci i obezinteresownej życzliwości w ich obliczu, ale nie czas na te sprawy.Przekazałemwszystko, co udało mi się zebrać w ciągu trzech lat ciężkiej pracy.Do was teraz należy,wielce uczeni i czcigodni członkowie konsylium, zrobić z tego jak najlepszy użytek.Prezbiterka wstała i wskazała mu nie drzwi, lecz ławę.Lenticar usiadł.- Czcigodny Lenticarze, ty masz chyba największe prawo do usłyszenia tego, cowiemy.Może nawet będziesz potrafił lepiej to zrozumieć niż my, którzy nie byliśmy wniewoli trzy lata.Czcigodni zebrani, dowiedzieliśmy się, że po kilku dniach oddokonania odkrycia w wąwozie przyjechał tam Warsovran z dowódcą Ralzakiem iczłowiekiem o imieniu Cypher.Cypher jest podobno jednym ze złodziei, którzywykradli Srebrzyśmierć z miejsca ukrycia.Nieco ponad miesiąc od przerwaniawykopalisk serce Larmentelu wypalił krąg ognia.Teraz Warsovran wypróbowujeSrebrzyśmierć na tym, co pozostało z miasta, i uczy się, jak coraz szybciej goregenerować.Tego ranka ptasi samoposłaniec przyniósł wiadomość, że piąta próbazniszczyła życie na obszarze o średnicy czterech i dwóch trzecich kilometra.Towystarczy, by unicestwić armię, a prawdopodobnie cały kontynent.Wśród członków konsylium podniosły się gorączkowe, pełne niepokoju szepty.- To dlaczego Warsovran detonuje go tylko nad Larmentelem? - zapytałaegzaminatorka.- Larmentel jest teraz bezwartościową skorupą - odparła prezbiterka.- Cesarzchce, by inne miasta pozostały nienaruszone, więc dąży do przestraszenia wrogówtymi ohydnymi pokazami czystej mocy nad ruinami.Czcigodne siostry i bracia,Warsovran przysiągł zmieść nasz zakon z powierzchni ziemi - i kapłanów, i kapłanki.Nie potrafimy zwalczyć ognistej broni, więc nadszedł czas, by zniknąć, jak częstoczyniliśmy we wcześniejszych okresach tyranii.Niektórzy z nas będą musieli uciec zarchiwum i skarbami zakonu.Laron przechadzał się samotnie po pogrążonym w zmierzchu targowisku.Przyglądał się straganom, ale nie wdawał się w poważne targi.Oferowali tu towarypodejrzanego pochodzenia jeszcze bardziej podejrzani handlarze, lecz Laron niechciał kupić nic konkretnego.Zatrzymał się przed straganem, nad którym wisiałpostrzępiony transparent z napisem Trucizny Farugila.Dla analfabetów podsłowami widniał rządek czaszek.- Smocze łzy.masz coś takiego? - zapytał cicho Laron.- Nie ma na nie dużego popytu - odparł handlarz.- Mógłbyś je dla mnie zdobyć?- Mógłbym ci pokazać, gdzie możesz je zdobyć, ale cena jest wysoka.- Jak wysoka?- Trzydzieści pięć złotych circarów.- Trzydzieści pięć! Za tyle mógłbym kupić twoją duszę.- Nie jest na sprzedaż.Skończywszy zaszyfrowany dialog, Laron odliczył monety i podał jehandlarzowi.Otrzymał w zamian niebieski flakonik z matowego szkła, w którymtkwiło coś przypominającego niewielki zwój.- Kopie samostrażników prezbiterki metrologan - rzekł handlarz.- Lepiej, żeby były autentyczne - ostrzegł Laron.- Wiesz, co się dzieje z tymi,którzy mnie oszukują.- Jeśli zechcesz złożyć zażalenie, jestem tu co wieczór.Transakcja została dokonana; handlarz i klient wymienili ukłony i wampirodszedł niespiesznym krokiem.Po kilku chwilach przemykał się przez tłum niczymwęgorz przez wysoką trawę, a do portu wpadł biegiem.Kiedy rzucił się do swojejkajuty na pokładzie Lotu Strzały i zatrzasnął za sobą pokrywę luku, nad zachodnimhoryzontem widniał już tylko skrawek najbardziej zewnętrznego pierścienia Mirala.W ciągu następnych dwóch dni Lot Strzały został wyciągnięty z przypływemna slip i oczyszczony przez robotników z pąkli i wodorostów, a następnie powleczonywarstwą gorącej smoły, zwodowany i ponownie przycumowany do kei.Velandersiedziała na kamiennym pachołku i spoglądała z góry na pokład statku, czeszącozdobnymi grzebykami i upinając włosy, które odgarnęła z twarzy.Terikel targowałasię o coś przy straganie.Z luku w pokładzie wyłonili się Feran i Laron.Zdjęli koszule.Wampir miałskórę białą niczym nowy pergamin, a pierś żałośnie chudą.Nosił czarne wyjściowerękawiczki z kozlęcej skóry.- Nie powinnaś przygotowywać się do święceń, diakoniso? - zapytał Feran podiomedańsku.- Czuwanie od południa, tak - odparta Velander, powoli dobierając słowa [ Pobierz całość w formacie PDF ]