[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pan wie, że tak jest! Tutaj, niezli.Stanął nad nią lekko zgarbiony, w jakiś sposób wyrażający wielkąłagodność i obawę.- Nie umiem tego pogodzić ze swym sumieniem - powiedział.- Wtej sprawie nie ma niczego, co człowiek mógłby pogodzić z sumie-niem.Nie chodzi mi o to, że nie powinniśmy brać udziału w tej afe-rze, czy po której ze stron.Powinniśmy.Ale powiem pani coś, o czymnie mówiłem nikomu innemu.Wydawało się jej, że prostota jego wyznania zawstydza wszelkiezasłyszane sztuczki słowne.Wydało się jej, jakby przemówiło dziec-ko.Opisał własne rozczarowanie, które odczuł, jak tylko ten kraj włą-czył się do wojny.Nawet opisał rozświetlone słońcem wrzosowiskona północy, gdzie naiwnie poprzysiągł sobie wstąpić do francuskiejLegii Cudzoziemskiej w randze szeregowego żołnierza i jego przeko-nanie, że przez to (jak to nazwał) znów będzie mógł być czysty.Powiedział, że tamto było proste.A teraz nic nie było proste - anidla niego, ani dla nikogo.Można było walczyć z czystym sercem ocywilizację, powiedzmy osiemnasty wiek przeciwko dwudziestemu,251czyli walczyć po stronie Francji przeciwko wrogim państwom.Alewłączenie się Anglii natychmiast zmieniało ocenę sytuacji.Dwudzie-sty wiek wykorzystywał wiek osiemnasty, żeby przyłożyć innej częścidwudziestego wieku.Prawda, że nic innego nie dało się zrobić.Jakdługo będziemy postępować przyzwoicie, jakoś da się to znieść.Można było siedzieć w pracy (i fałszować statystyki dla tych po dru-giej stronie), aż człowiekowi robiło się niedobrze i w mózgu zaczyna-ło się kręcić.Prawdopodobnie fałszowanie statystyk (przesadzone liczby!) byłozłą polityką wobec wrogich państw.Prawdopodobnie i tak pod ko-niec dnia wszystko dałoby się zrobić jak należy.Może nie.To byłproblem przełożonych.Oczywiście! Pierwszy komplet składał się zfacetów prostych i uczciwych.Głupich i względnie mało zaintereso-wanych.Ale teraz! I co robić? Mamrotał wciąż jakieś słowa.Nagle zobaczyła w nim mężczyznę o wyjątkowo ostrym spojrzeniuna sprawy innych ludzi, na sprawy wielkiej wagi, ale traktującegowłasne sprawy z prostotą prawie niemowlęcą.Aagodny! I wyjątkowoniesamolubny.Nie zdradził się z jednej myśli o własnych intere-sach.ani jednej!Mówił dalej:- Ale teraz!.Ten cały tłum łajdaków! A gdyby poprosili cię, że-byś zamanipulował liczbą milionów par butów, aby zmusić kogoś,żeby wysłał jakiegoś żałosnego generała z jego ludzmi do, powiedz-my, Salonik, kiedy oni sami i ty, i wszyscy, i rozsądek mówi, że toskończy się katastrofą?.I od tego do manipulowania własnymi si-łami zbrojnymi.Głodzenie niektórych jednostek w celach politycz-nych.- Mówił do siebie, nie do niej; i wreszcie powiedział: - Wi-dzisz, właściwie nie mogę z tobą rozmawiać.Skąd mam wiedzieć, czynie sympatyzujesz, a może nawet działasz na rzecz wrogich państw.Odpowiedziała z pasją:- Nie! Nie! Jak śmiesz coś takiego powiedzieć!- To nie ma znaczenia.Nie! Jestem przekonany, że nie jesteś.Mimo to, wszystkie te sprawy są poufne.Skrupulatnym urzędnikomnawet nie wolno o nich mówić.A widzisz.ich skutkiem są niezli-czone śmierci.bezkresne przedłużenie.wszystkie te przeszkody zpowodu jakichś ubocznych celów! Jakbym dostrzegał tych ludzi252mających głowy w chmurach krwi.A widzisz.ja mam wykonywaćich polecenia, ponieważ są moimi przełożonymi.A pomaganie imoznacza śmierć niezliczonych ofiar.Spojrzał na nią z bladym, niemal wesołym uśmiechem:- Widzisz! Może nie jesteśmy od siebie aż tak daleko! Nie wolnoci myśleć, że jesteś jedyną, która dostrzega śmierć i cierpienie.Ja teżsię sprzeciwiam.Moje sumienie nie pozwala mi na dalszą pracę ztymi ludzmi.- Czyżby nie było nic.- Nie! - przerwał.- Nie ma innej drogi.W takich sytuacjach jestsię albo ciałem, albo rozumem.Jak sądzę w moim przypadku prze-waża rozum.Może nie.Ale moje sumienie nie pozwoli mi wykorzy-stywać rozumu w tej sprawie.No, to mam wielkie, zwaliste cielsko!Przyznam, że prawdopodobnie na niewiele się zdam.Ale nie ma poco żyć: to, czego się trzymałem, znikło z powierzchni ziemi.Tego,czego chcę, jak wiesz, nie mogę mieć.Więc.Wykrzyknęła z goryczą:- Och, powiedz to, powiedz: powiedz, że twoje wielkie cielsko za-trzyma dwie kule przed dwoma małymi i anemicznymi facetami.ijak możesz mówić, że nie masz po co żyć?! Wrócisz.Znowu będzieszrobił swoją dobrą robotę.Dobrze wiesz, że pracowałeś sumiennie.- Tak - powiedział.- Wierzę, że tak.Nienawidziłem jej, ale uwie-rzyłem, że owszem.Nie! Nigdy mi nie dadzą wrócić.Udało im sięmnie pozbyć, i jeszcze z różnymi krechami.Będą mnie systematycz-nie ścigać.Widzisz, w takim świecie, jak ten, idealista (a może tylkosentymentalista) musi zostać ukamienowany.Przez niego wszyscyczują się tak strasznie niewygodnie, prześladuje ich podczas partyjkigolfa.o nie, dopadną mnie w taki czy inny sposób.I jakiś facet (tu-taj będzie to Macmaster) będzie wykonywał moją pracę.Nie tak do-brze, jak ja, ale bardziej nieuczciwie.Nie, może nie powinienem mó-wić nieuczciwie.Będzie ją wykonywał z entuzjazmem i przekona-niem.Będzie wypełniał rozkazy swych przełożonych z wielkim spo-kojem i namaszczeniem.Będzie fałszował liczby na użytek naszychaliantów z czarnym entuzjazmem Kalwina, a gdy wybuchnie ta woj-na, będzie wykonywał wymagane fałszowania niczym gniew Jehowy,skierowany na kapłanów Baala.I będzie miał rację.Tylko do tego się253nadajemy.Nigdy nie powinniśmy przystępować do tej wojny.Po-winniśmy zagarniać cudze kolonie za cenę neutralności.- Och! - wykrzyknęła Walentyna Wannop.- Jak możesz tak bar-dzo nienawidzić swojego kraju?- Nie mów tak! - powiedział z ogromną szczerością.- Nie wierz wto! Nawet niech ci to przez myśl nie przejdzie! Kocham każdy caltutejszych pól i każdą roślinę pod żywopłotem: żywokost, dziewan-nę.i te, którym pasterze nadają bardziej rubaszne miano.i całąresztę śmiecia.Pamiętasz to pole pomiędzy Ducheminami a posesjątwojej matki? A my od zawsze byliśmy łotrami i rabusiami, i prze-mytnikami, i piratami, i złodziejami krów, i tak zbudowaliśmy tęwielką tradycję, którą kochamy.A w danej chwili to boli.Cała naszabanda jest bardziej skorumpowana niż za Walpole'a.Jest się zbytblisko nich.W naszych oczach Walpole skonsolidował naród przezrozbudowanie długu państwowego, nie dostrzega się jego metod [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
.Pan wie, że tak jest! Tutaj, niezli.Stanął nad nią lekko zgarbiony, w jakiś sposób wyrażający wielkąłagodność i obawę.- Nie umiem tego pogodzić ze swym sumieniem - powiedział.- Wtej sprawie nie ma niczego, co człowiek mógłby pogodzić z sumie-niem.Nie chodzi mi o to, że nie powinniśmy brać udziału w tej afe-rze, czy po której ze stron.Powinniśmy.Ale powiem pani coś, o czymnie mówiłem nikomu innemu.Wydawało się jej, że prostota jego wyznania zawstydza wszelkiezasłyszane sztuczki słowne.Wydało się jej, jakby przemówiło dziec-ko.Opisał własne rozczarowanie, które odczuł, jak tylko ten kraj włą-czył się do wojny.Nawet opisał rozświetlone słońcem wrzosowiskona północy, gdzie naiwnie poprzysiągł sobie wstąpić do francuskiejLegii Cudzoziemskiej w randze szeregowego żołnierza i jego przeko-nanie, że przez to (jak to nazwał) znów będzie mógł być czysty.Powiedział, że tamto było proste.A teraz nic nie było proste - anidla niego, ani dla nikogo.Można było walczyć z czystym sercem ocywilizację, powiedzmy osiemnasty wiek przeciwko dwudziestemu,251czyli walczyć po stronie Francji przeciwko wrogim państwom.Alewłączenie się Anglii natychmiast zmieniało ocenę sytuacji.Dwudzie-sty wiek wykorzystywał wiek osiemnasty, żeby przyłożyć innej częścidwudziestego wieku.Prawda, że nic innego nie dało się zrobić.Jakdługo będziemy postępować przyzwoicie, jakoś da się to znieść.Można było siedzieć w pracy (i fałszować statystyki dla tych po dru-giej stronie), aż człowiekowi robiło się niedobrze i w mózgu zaczyna-ło się kręcić.Prawdopodobnie fałszowanie statystyk (przesadzone liczby!) byłozłą polityką wobec wrogich państw.Prawdopodobnie i tak pod ko-niec dnia wszystko dałoby się zrobić jak należy.Może nie.To byłproblem przełożonych.Oczywiście! Pierwszy komplet składał się zfacetów prostych i uczciwych.Głupich i względnie mało zaintereso-wanych.Ale teraz! I co robić? Mamrotał wciąż jakieś słowa.Nagle zobaczyła w nim mężczyznę o wyjątkowo ostrym spojrzeniuna sprawy innych ludzi, na sprawy wielkiej wagi, ale traktującegowłasne sprawy z prostotą prawie niemowlęcą.Aagodny! I wyjątkowoniesamolubny.Nie zdradził się z jednej myśli o własnych intere-sach.ani jednej!Mówił dalej:- Ale teraz!.Ten cały tłum łajdaków! A gdyby poprosili cię, że-byś zamanipulował liczbą milionów par butów, aby zmusić kogoś,żeby wysłał jakiegoś żałosnego generała z jego ludzmi do, powiedz-my, Salonik, kiedy oni sami i ty, i wszyscy, i rozsądek mówi, że toskończy się katastrofą?.I od tego do manipulowania własnymi si-łami zbrojnymi.Głodzenie niektórych jednostek w celach politycz-nych.- Mówił do siebie, nie do niej; i wreszcie powiedział: - Wi-dzisz, właściwie nie mogę z tobą rozmawiać.Skąd mam wiedzieć, czynie sympatyzujesz, a może nawet działasz na rzecz wrogich państw.Odpowiedziała z pasją:- Nie! Nie! Jak śmiesz coś takiego powiedzieć!- To nie ma znaczenia.Nie! Jestem przekonany, że nie jesteś.Mimo to, wszystkie te sprawy są poufne.Skrupulatnym urzędnikomnawet nie wolno o nich mówić.A widzisz.ich skutkiem są niezli-czone śmierci.bezkresne przedłużenie.wszystkie te przeszkody zpowodu jakichś ubocznych celów! Jakbym dostrzegał tych ludzi252mających głowy w chmurach krwi.A widzisz.ja mam wykonywaćich polecenia, ponieważ są moimi przełożonymi.A pomaganie imoznacza śmierć niezliczonych ofiar.Spojrzał na nią z bladym, niemal wesołym uśmiechem:- Widzisz! Może nie jesteśmy od siebie aż tak daleko! Nie wolnoci myśleć, że jesteś jedyną, która dostrzega śmierć i cierpienie.Ja teżsię sprzeciwiam.Moje sumienie nie pozwala mi na dalszą pracę ztymi ludzmi.- Czyżby nie było nic.- Nie! - przerwał.- Nie ma innej drogi.W takich sytuacjach jestsię albo ciałem, albo rozumem.Jak sądzę w moim przypadku prze-waża rozum.Może nie.Ale moje sumienie nie pozwoli mi wykorzy-stywać rozumu w tej sprawie.No, to mam wielkie, zwaliste cielsko!Przyznam, że prawdopodobnie na niewiele się zdam.Ale nie ma poco żyć: to, czego się trzymałem, znikło z powierzchni ziemi.Tego,czego chcę, jak wiesz, nie mogę mieć.Więc.Wykrzyknęła z goryczą:- Och, powiedz to, powiedz: powiedz, że twoje wielkie cielsko za-trzyma dwie kule przed dwoma małymi i anemicznymi facetami.ijak możesz mówić, że nie masz po co żyć?! Wrócisz.Znowu będzieszrobił swoją dobrą robotę.Dobrze wiesz, że pracowałeś sumiennie.- Tak - powiedział.- Wierzę, że tak.Nienawidziłem jej, ale uwie-rzyłem, że owszem.Nie! Nigdy mi nie dadzą wrócić.Udało im sięmnie pozbyć, i jeszcze z różnymi krechami.Będą mnie systematycz-nie ścigać.Widzisz, w takim świecie, jak ten, idealista (a może tylkosentymentalista) musi zostać ukamienowany.Przez niego wszyscyczują się tak strasznie niewygodnie, prześladuje ich podczas partyjkigolfa.o nie, dopadną mnie w taki czy inny sposób.I jakiś facet (tu-taj będzie to Macmaster) będzie wykonywał moją pracę.Nie tak do-brze, jak ja, ale bardziej nieuczciwie.Nie, może nie powinienem mó-wić nieuczciwie.Będzie ją wykonywał z entuzjazmem i przekona-niem.Będzie wypełniał rozkazy swych przełożonych z wielkim spo-kojem i namaszczeniem.Będzie fałszował liczby na użytek naszychaliantów z czarnym entuzjazmem Kalwina, a gdy wybuchnie ta woj-na, będzie wykonywał wymagane fałszowania niczym gniew Jehowy,skierowany na kapłanów Baala.I będzie miał rację.Tylko do tego się253nadajemy.Nigdy nie powinniśmy przystępować do tej wojny.Po-winniśmy zagarniać cudze kolonie za cenę neutralności.- Och! - wykrzyknęła Walentyna Wannop.- Jak możesz tak bar-dzo nienawidzić swojego kraju?- Nie mów tak! - powiedział z ogromną szczerością.- Nie wierz wto! Nawet niech ci to przez myśl nie przejdzie! Kocham każdy caltutejszych pól i każdą roślinę pod żywopłotem: żywokost, dziewan-nę.i te, którym pasterze nadają bardziej rubaszne miano.i całąresztę śmiecia.Pamiętasz to pole pomiędzy Ducheminami a posesjątwojej matki? A my od zawsze byliśmy łotrami i rabusiami, i prze-mytnikami, i piratami, i złodziejami krów, i tak zbudowaliśmy tęwielką tradycję, którą kochamy.A w danej chwili to boli.Cała naszabanda jest bardziej skorumpowana niż za Walpole'a.Jest się zbytblisko nich.W naszych oczach Walpole skonsolidował naród przezrozbudowanie długu państwowego, nie dostrzega się jego metod [ Pobierz całość w formacie PDF ]