[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zapytała tylko:- Czy to czarne anioły zabrały mandragorę?- Tak, ale mnie z nimi nie było.Należało ją zabrać.Niepytaj o nic więcej! Poza tym znam dobrze małą Tovę- uśmiechnął się.- Ona jest pod moją szczególną opieką.- Naprawdę? - wykrzyknęła uradowana Benedikte.- Muszę powiedzieć o tym Vinnie i Rikardowi, czy mogę?- Oczywiście.- Ucieszą się.Czy zobaczymy się niedługo, Imre?- Tak.Może wcześniej, niż byśmy tego chcieli.- Przerażasz ntnie!Uścisnął ją szybko i odszedł ku bramom cmentarza.W następnej chwili zniknął za kościołem.Benedikte stała, ciągle czując uścisk jego ramion.Wraże-nie ciepła, owej niezwykłej mocy, jeszcze długo jej nieopuszczało.Cmentarz powoli pustoszał.Zapadł zmierzch.Znalazłanie opodal ławeczkę, złożyła w kostkę płaszcz przeciwdesz-czowy i usiadła na nim ze wzrokiem utkwionym w gróbSandera.W pobliżu znajdowały się groby Malin i PeraVoldenów, a po drugiej stronie miejsca spoczynku dwóchżon Henninga, Anneli i Agnety, grób Viljara i Belindy, jejbabki i dziadka.Tak dawno temu.Wszyscy ludzie opuścili już cmentarz, została sama.Ale.czy naprawdę?Skąd wzięły się te mroczne, milczące postaci? Pojawiłysię wokół nlej tak nagle.Podniosła się gwałtownie i odruchowo nisko pokłoniła,choć miała już swoje sześćdziesiąt siedem lat.Przed nią stał olbrzymi mężczyzna, odpychający i kuszą-cy zarazem, ubrany w strój sprzed stuleci.- Tengelu Dobry - szepnęła Benedikte.- Witaj! Nasiprzodkowie nieczęsto nas odwiedzają.Przysyłacie w za-stępstwie Imrego, a przed nim Marca.- To prawda - rozległ się głęboki głos Tengela Dob-rego, a Benedikte zadrżała.- Imre jest żywym człowiekiemi nie musi się materializować tak jak my.- Ale nie powinien przybywać do Lipowej Alei, bo dwórpozostaje pod obserwacją.Gdzie on się podziewa, kiedy niema go tutaj? I Marco? On przecież był młodszy od mego ojca!- Sami się tego dowiecie, to wasza sprawa - uśmiechnąłsię Tengel.- Z czasem wyjdzie to na jaw.Zobaczyła, że są tu wszyscy, wszyscy dotknięci i wy-brani spoczywający na dawnym cmentarzu Grastensholm.Tarjei, Niklas, Ulvhedin, Ingrid.Heike, ach, Boże, to musibyć Heike! Zadrżała z napięcia.- W jakiej sprawie przybywacie? - spytała z czciąw głosie.- Dlaczego chcecie ze mną rozmawiać?- By prosić was, abyście się strzegli - odparł TengelDobry.- Wydarzyło się coś bardzo poważnego.- Taaak? - nieco się przestraszyła.- Odszukał nas Wędrowiec.Każdego dnia zagląda domiejsca spoczynku Tengela Złego, by sprawdzić, czy jegosen jest dostatecznie głęboki.Był tam także dzisiaj, a jas-kinia okazała się pusta.Benedikte poraził strach.- Co takiego? Jest na to przecież zbyt wcześnie!- Rozumiem, co chcesz powiedzieć, mały Nataniel jestjeszcze dzieckiem, musi mieć więcej czasu, by nabrać sił dowalki.Ale Wędrowiec mówi, że nic nie wskazuje na to, byTengel Zły kierował się do Lipowej Alei.Wydaje się, że mainne plany, tylko że Wędrowiec nie może go odnaleźć.- Jak mogło się to stać tak szybko?- Ktoś w jakimś miejscu widocznie zagrał na flecie.Wtrąciła się śliczna, rudowłosa Ingrid:- Zastanawialiśmy się także, czy przypadkiem ludzienie zabłąkali się do jego jaskini i nie wzięli go za mumię, aleten pomysł odrzuciliśmy.Benedikte pokiwała głową.- Odór.- Tak, nie zniesie go żadna żywa istota, po prostu sięzadusi.Nie, ktoś go obudził.Tengel uciekł stamtądi zdołał ukryć swe zamiary przed Wędrowcem.Musi jednakprzesłonić wzrok Wędrowca, a to wymaga od niegowielkiego wysiłku i to nieustannego, więc nie możekoncentrować się na niczym innym.Ale gdzie on jest?- Będziemy się strzec - zapewniła Benedikte.- O to właśnie chcieliśmy cię prosić - powiedziałTengel Dobry.- Wszyscy powinni ci się zwierzać z każ-dego, nawet niejasnego przeczucia, że on może być w po-bliżu, mówić, kiedy coś jest nie tak, jak być powinno.A tywówczas nas wezwiesz.- Dobrze - skinęła głową.- Porozmawiam z całą rodziną.- Szczególnie poproś o czujność Christę, aby nie udałomu się skrzywdzić Nataniela! Niech chłopiec więcej nieprzyjeżdża do Lipowej Alei, bo właśnie ten dom jest celemTengela Złego.Ukryjcie także małą Tovę, niech zostajew domu u Rikarda i Vinnie, niech was nie odwiedza!Benedikte obiecała im to wszystko.- Czy będziecie mnie informować o tym, co się dzieje?- Przez cały czas.Heike będzie naszym wysłannikiem.Popatrzyła na dobrotliwego olbrzyma i uśmiechnęła siędoń nieśmiało.Heike odwzajemnił uśmiech.Dało jej to poczucie bezpieczeństwa, ale nie umiałazapanować nad niepokojem o najbliższych, o Henninga,Andre i Mali, Rikarda i jego Vinnie, a szczególnie o nie-szczęsną małą Tovę.Jak zdoła ich ochronić?- Ty nie możesz ich chronić - powiedział TengelDobry, czytając w jej myślach.- Ale każde z nich ma wśródnas swego opiekuna, pomocnika.Nataniel ma Linde-Lou,a mała Tova niezwykle potężnego Imre.- Ale Imre nie może przychodzić do Lipowej Alei.- Tova też tam nie mieszka.Poza tym był to ostatni raz,kiedy widziałaś Imrego.Od tej pory będzie przychodził ktoinny, tak jak kiedyś Imre zastąpił Marca.- Jaka szkoda! Imre towarzyszył nam tak długo [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
.Zapytała tylko:- Czy to czarne anioły zabrały mandragorę?- Tak, ale mnie z nimi nie było.Należało ją zabrać.Niepytaj o nic więcej! Poza tym znam dobrze małą Tovę- uśmiechnął się.- Ona jest pod moją szczególną opieką.- Naprawdę? - wykrzyknęła uradowana Benedikte.- Muszę powiedzieć o tym Vinnie i Rikardowi, czy mogę?- Oczywiście.- Ucieszą się.Czy zobaczymy się niedługo, Imre?- Tak.Może wcześniej, niż byśmy tego chcieli.- Przerażasz ntnie!Uścisnął ją szybko i odszedł ku bramom cmentarza.W następnej chwili zniknął za kościołem.Benedikte stała, ciągle czując uścisk jego ramion.Wraże-nie ciepła, owej niezwykłej mocy, jeszcze długo jej nieopuszczało.Cmentarz powoli pustoszał.Zapadł zmierzch.Znalazłanie opodal ławeczkę, złożyła w kostkę płaszcz przeciwdesz-czowy i usiadła na nim ze wzrokiem utkwionym w gróbSandera.W pobliżu znajdowały się groby Malin i PeraVoldenów, a po drugiej stronie miejsca spoczynku dwóchżon Henninga, Anneli i Agnety, grób Viljara i Belindy, jejbabki i dziadka.Tak dawno temu.Wszyscy ludzie opuścili już cmentarz, została sama.Ale.czy naprawdę?Skąd wzięły się te mroczne, milczące postaci? Pojawiłysię wokół nlej tak nagle.Podniosła się gwałtownie i odruchowo nisko pokłoniła,choć miała już swoje sześćdziesiąt siedem lat.Przed nią stał olbrzymi mężczyzna, odpychający i kuszą-cy zarazem, ubrany w strój sprzed stuleci.- Tengelu Dobry - szepnęła Benedikte.- Witaj! Nasiprzodkowie nieczęsto nas odwiedzają.Przysyłacie w za-stępstwie Imrego, a przed nim Marca.- To prawda - rozległ się głęboki głos Tengela Dob-rego, a Benedikte zadrżała.- Imre jest żywym człowiekiemi nie musi się materializować tak jak my.- Ale nie powinien przybywać do Lipowej Alei, bo dwórpozostaje pod obserwacją.Gdzie on się podziewa, kiedy niema go tutaj? I Marco? On przecież był młodszy od mego ojca!- Sami się tego dowiecie, to wasza sprawa - uśmiechnąłsię Tengel.- Z czasem wyjdzie to na jaw.Zobaczyła, że są tu wszyscy, wszyscy dotknięci i wy-brani spoczywający na dawnym cmentarzu Grastensholm.Tarjei, Niklas, Ulvhedin, Ingrid.Heike, ach, Boże, to musibyć Heike! Zadrżała z napięcia.- W jakiej sprawie przybywacie? - spytała z czciąw głosie.- Dlaczego chcecie ze mną rozmawiać?- By prosić was, abyście się strzegli - odparł TengelDobry.- Wydarzyło się coś bardzo poważnego.- Taaak? - nieco się przestraszyła.- Odszukał nas Wędrowiec.Każdego dnia zagląda domiejsca spoczynku Tengela Złego, by sprawdzić, czy jegosen jest dostatecznie głęboki.Był tam także dzisiaj, a jas-kinia okazała się pusta.Benedikte poraził strach.- Co takiego? Jest na to przecież zbyt wcześnie!- Rozumiem, co chcesz powiedzieć, mały Nataniel jestjeszcze dzieckiem, musi mieć więcej czasu, by nabrać sił dowalki.Ale Wędrowiec mówi, że nic nie wskazuje na to, byTengel Zły kierował się do Lipowej Alei.Wydaje się, że mainne plany, tylko że Wędrowiec nie może go odnaleźć.- Jak mogło się to stać tak szybko?- Ktoś w jakimś miejscu widocznie zagrał na flecie.Wtrąciła się śliczna, rudowłosa Ingrid:- Zastanawialiśmy się także, czy przypadkiem ludzienie zabłąkali się do jego jaskini i nie wzięli go za mumię, aleten pomysł odrzuciliśmy.Benedikte pokiwała głową.- Odór.- Tak, nie zniesie go żadna żywa istota, po prostu sięzadusi.Nie, ktoś go obudził.Tengel uciekł stamtądi zdołał ukryć swe zamiary przed Wędrowcem.Musi jednakprzesłonić wzrok Wędrowca, a to wymaga od niegowielkiego wysiłku i to nieustannego, więc nie możekoncentrować się na niczym innym.Ale gdzie on jest?- Będziemy się strzec - zapewniła Benedikte.- O to właśnie chcieliśmy cię prosić - powiedziałTengel Dobry.- Wszyscy powinni ci się zwierzać z każ-dego, nawet niejasnego przeczucia, że on może być w po-bliżu, mówić, kiedy coś jest nie tak, jak być powinno.A tywówczas nas wezwiesz.- Dobrze - skinęła głową.- Porozmawiam z całą rodziną.- Szczególnie poproś o czujność Christę, aby nie udałomu się skrzywdzić Nataniela! Niech chłopiec więcej nieprzyjeżdża do Lipowej Alei, bo właśnie ten dom jest celemTengela Złego.Ukryjcie także małą Tovę, niech zostajew domu u Rikarda i Vinnie, niech was nie odwiedza!Benedikte obiecała im to wszystko.- Czy będziecie mnie informować o tym, co się dzieje?- Przez cały czas.Heike będzie naszym wysłannikiem.Popatrzyła na dobrotliwego olbrzyma i uśmiechnęła siędoń nieśmiało.Heike odwzajemnił uśmiech.Dało jej to poczucie bezpieczeństwa, ale nie umiałazapanować nad niepokojem o najbliższych, o Henninga,Andre i Mali, Rikarda i jego Vinnie, a szczególnie o nie-szczęsną małą Tovę.Jak zdoła ich ochronić?- Ty nie możesz ich chronić - powiedział TengelDobry, czytając w jej myślach.- Ale każde z nich ma wśródnas swego opiekuna, pomocnika.Nataniel ma Linde-Lou,a mała Tova niezwykle potężnego Imre.- Ale Imre nie może przychodzić do Lipowej Alei.- Tova też tam nie mieszka.Poza tym był to ostatni raz,kiedy widziałaś Imrego.Od tej pory będzie przychodził ktoinny, tak jak kiedyś Imre zastąpił Marca.- Jaka szkoda! Imre towarzyszył nam tak długo [ Pobierz całość w formacie PDF ]