[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Możesz już iść.Upewnię się, że trafi potem do domu.Yanessa ruszyła w stronę wyjścia.124- Yanesso - powiedziała Maggie, gdy ta otworzyła drzwi.- Pamiętaj o swojej obietnicy.Dziewczyna kiwnęła głową i wyszła.Po drodze do domu spojrzała na swoje dłonie.Drżały.Strach był łagodnym określeniem tego, co czuła.Zrozumiała wtedy, że oto podjęła decyzję.Już wiedziała, co musi zrobić.ROZDZIAA DWUDZIESTY CZWARTYW sobotę wieczorem Yanessa leżała zwinięta pod kołdrą, czekając, aż jej mama zaśnie.Zamierzała spo-tkać się ze Stantonem.Nie widziała innego wyjścia.Musiała sprzeciwić się Maggie.Co jeśli będzie czekaći coś stanie się Catty? Nie może pozwolić im, by zrobili jej to, co Morgan.A jeśli to już się stało? W takimrazie tym bardziej powinna ruszyć Catty na ratunek.Zrzuciła pościel i po cichu przeszła korytarzem dotrzeciej sypialni, gdzie jej mama przechowywała kostiumy, które projektowała do filmów.Otworzyła drzwi i weszła do środka.Pokój pachniał kurzem i kulkami przeciw molom.Włączyła światłoi zaczęła przeszukiwać wieszaki.Przyłożyła sobie do piersi szkarłatną cekinową sukienkę i stanęła przedlustrem.Była zbyt krzykliwa.Yanessa odłożyła ją na miejsce i sięgnęła po małą czarną.W niej jednakwyglądałaby zbyt ponuro.Dopiero wtedy zauważyła sukienkę w kolorze bladego błękitu.Wzięła ją w ręce.Materiał był jedwabisty.Idealny dla bogini.Na podłodze pod sukienką stała para sandałów, doskonalepasujących do niebieskiego odcienia.125Yanessa nie rozumiała, po co ma się elegancko ubierać na spotkanie ze Stantonem, ale chęć zakradnięciasię do magazynku narastała w niej od zachodu słońca.Zabrała sukienkę i sandały, a potem wróciła do swojego pokoju.Usiadła na podłodze i pomalowałapaznokcie u rąk i stóp na niebiesko.Farbą do ciała wymalowała na skórze fale wiecznych płomieni ispiralne srebrno-niebieskie serca wokół kostek i na łydkach.Kiedy skończyła, delikatnie naniosła brokatowy cień na powieki, kreśląc nim też linie pod oczami.Wiedziona nagłym impulsem narysowała kreski nad skronią aż do linii włosów.Podobał się jej ten nowywizerunek.Pomalowała rzęsy niebieskim tuszem, a potem wyszczotko-wała włosy i wpięła kryształki w długie, jasnekosmyki.Wycisnęła na dłonie balsam z błyszczykiem i nasmarowała nim ramiona i ręce.Na końcu założyłasukienkę.Odwróciła się do lustra na drzwiach szafy.Przeszedł ją dreszcz.Jej własne odbicie ją zadziwiło.Wyglądała jak mistyczna istota z innego świata.Miała ogromne oczy, błyszczącą skórę i dłuższe, grubsze rzęsy.Stała się silniejsza, elegantsza i bardziejbaśniowa.To nie mogło dziać się naprawdę.Może obudzi się jeszcze, pobiegnie do szkoły i opowie Catty oswoim szalonym śnie.Jednak jakaś część Yanessy wiedziała, że to wszystko prawda.Przechyliła się na bok.Sukienka odsłaniała zbyt dużą część uda.-1 dobrze.Zaskoczyła ją jej własna śmiałość.Kiedyś zmieniłaby sukienkę, ale czemu miałaby to teraz robić?Zabrała z kredensu księżycowy amulet Catty i założyła go obok swojego.Kiedy wisiorki dotykały się,ulatywały z nich srebrne iskry, pozostawiające na skórze jasne gwiazdki.Vanessa złapała buty, na palcach zakradła się pod drzwi pokoju mamy i weszła do środka.Pocałowała jąna pożegnanie.Pocałunek pozostał widoczny na czole - przypominał tęczę z błyszczyku.Wreszcie odwróciła się, silna i zdecydowana, i wyszła z cichego domu przez frontowe drzwi.Usiadła naschodach przy ganku, by założyć sandały.Kiedy zawiązywała paski, nagle coś zrozumiała.Przygotowywała się do boju jak średniowieczny rycerz lub odbywający rytualną ceremonię starożytnywojownik.Wstała.Poczuła, że jest gotowa.Spokojnie ruszyła wzdłuż ciemnej, pustej ulicy, jakby była władczynią nocy.Obcasy ładnie stukały nacementowym chodniku.Nie obawiała się, że ktoś ją zobaczy.Dobrze czuła się w swoim ciele.Krzyknęła zradości.Był to okrzyk bojowy.W domu obok zapaliły się światła.126Niech wyjrzą przez okno i mnie zobaczą - pomyślała.Tej nocy, gdy Vanessa spotkała Stantona na wzgórzach otaczających Hollywood Bowl, powiedział tylko,że będzie czekał za rogiem, w pobliżu jej domu.Wyczuła jego obecność, nim jeszcze skręciła za róg.Stał w ciszy przy swoim samochodzie, a jego jasne włosy poruszały się wraz z nocną bryzą.Wóz byłczarny i opływowy, nisko zawieszony.W karoserii odbijały się światła ulicznych latarni.Błękitne oczyStantona spotkały się ze wzrokiem Yanessy i wtedy dostrzegła w nim coś drapieżnego.Podszedł do niej w trzech szybkich krokach.Ani drgnęła.Nie pozwalała sobie na strach.W powietrzupomiędzy nimi zaczęły trzaskać wyładowania [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
.Możesz już iść.Upewnię się, że trafi potem do domu.Yanessa ruszyła w stronę wyjścia.124- Yanesso - powiedziała Maggie, gdy ta otworzyła drzwi.- Pamiętaj o swojej obietnicy.Dziewczyna kiwnęła głową i wyszła.Po drodze do domu spojrzała na swoje dłonie.Drżały.Strach był łagodnym określeniem tego, co czuła.Zrozumiała wtedy, że oto podjęła decyzję.Już wiedziała, co musi zrobić.ROZDZIAA DWUDZIESTY CZWARTYW sobotę wieczorem Yanessa leżała zwinięta pod kołdrą, czekając, aż jej mama zaśnie.Zamierzała spo-tkać się ze Stantonem.Nie widziała innego wyjścia.Musiała sprzeciwić się Maggie.Co jeśli będzie czekaći coś stanie się Catty? Nie może pozwolić im, by zrobili jej to, co Morgan.A jeśli to już się stało? W takimrazie tym bardziej powinna ruszyć Catty na ratunek.Zrzuciła pościel i po cichu przeszła korytarzem dotrzeciej sypialni, gdzie jej mama przechowywała kostiumy, które projektowała do filmów.Otworzyła drzwi i weszła do środka.Pokój pachniał kurzem i kulkami przeciw molom.Włączyła światłoi zaczęła przeszukiwać wieszaki.Przyłożyła sobie do piersi szkarłatną cekinową sukienkę i stanęła przedlustrem.Była zbyt krzykliwa.Yanessa odłożyła ją na miejsce i sięgnęła po małą czarną.W niej jednakwyglądałaby zbyt ponuro.Dopiero wtedy zauważyła sukienkę w kolorze bladego błękitu.Wzięła ją w ręce.Materiał był jedwabisty.Idealny dla bogini.Na podłodze pod sukienką stała para sandałów, doskonalepasujących do niebieskiego odcienia.125Yanessa nie rozumiała, po co ma się elegancko ubierać na spotkanie ze Stantonem, ale chęć zakradnięciasię do magazynku narastała w niej od zachodu słońca.Zabrała sukienkę i sandały, a potem wróciła do swojego pokoju.Usiadła na podłodze i pomalowałapaznokcie u rąk i stóp na niebiesko.Farbą do ciała wymalowała na skórze fale wiecznych płomieni ispiralne srebrno-niebieskie serca wokół kostek i na łydkach.Kiedy skończyła, delikatnie naniosła brokatowy cień na powieki, kreśląc nim też linie pod oczami.Wiedziona nagłym impulsem narysowała kreski nad skronią aż do linii włosów.Podobał się jej ten nowywizerunek.Pomalowała rzęsy niebieskim tuszem, a potem wyszczotko-wała włosy i wpięła kryształki w długie, jasnekosmyki.Wycisnęła na dłonie balsam z błyszczykiem i nasmarowała nim ramiona i ręce.Na końcu założyłasukienkę.Odwróciła się do lustra na drzwiach szafy.Przeszedł ją dreszcz.Jej własne odbicie ją zadziwiło.Wyglądała jak mistyczna istota z innego świata.Miała ogromne oczy, błyszczącą skórę i dłuższe, grubsze rzęsy.Stała się silniejsza, elegantsza i bardziejbaśniowa.To nie mogło dziać się naprawdę.Może obudzi się jeszcze, pobiegnie do szkoły i opowie Catty oswoim szalonym śnie.Jednak jakaś część Yanessy wiedziała, że to wszystko prawda.Przechyliła się na bok.Sukienka odsłaniała zbyt dużą część uda.-1 dobrze.Zaskoczyła ją jej własna śmiałość.Kiedyś zmieniłaby sukienkę, ale czemu miałaby to teraz robić?Zabrała z kredensu księżycowy amulet Catty i założyła go obok swojego.Kiedy wisiorki dotykały się,ulatywały z nich srebrne iskry, pozostawiające na skórze jasne gwiazdki.Vanessa złapała buty, na palcach zakradła się pod drzwi pokoju mamy i weszła do środka.Pocałowała jąna pożegnanie.Pocałunek pozostał widoczny na czole - przypominał tęczę z błyszczyku.Wreszcie odwróciła się, silna i zdecydowana, i wyszła z cichego domu przez frontowe drzwi.Usiadła naschodach przy ganku, by założyć sandały.Kiedy zawiązywała paski, nagle coś zrozumiała.Przygotowywała się do boju jak średniowieczny rycerz lub odbywający rytualną ceremonię starożytnywojownik.Wstała.Poczuła, że jest gotowa.Spokojnie ruszyła wzdłuż ciemnej, pustej ulicy, jakby była władczynią nocy.Obcasy ładnie stukały nacementowym chodniku.Nie obawiała się, że ktoś ją zobaczy.Dobrze czuła się w swoim ciele.Krzyknęła zradości.Był to okrzyk bojowy.W domu obok zapaliły się światła.126Niech wyjrzą przez okno i mnie zobaczą - pomyślała.Tej nocy, gdy Vanessa spotkała Stantona na wzgórzach otaczających Hollywood Bowl, powiedział tylko,że będzie czekał za rogiem, w pobliżu jej domu.Wyczuła jego obecność, nim jeszcze skręciła za róg.Stał w ciszy przy swoim samochodzie, a jego jasne włosy poruszały się wraz z nocną bryzą.Wóz byłczarny i opływowy, nisko zawieszony.W karoserii odbijały się światła ulicznych latarni.Błękitne oczyStantona spotkały się ze wzrokiem Yanessy i wtedy dostrzegła w nim coś drapieżnego.Podszedł do niej w trzech szybkich krokach.Ani drgnęła.Nie pozwalała sobie na strach.W powietrzupomiędzy nimi zaczęły trzaskać wyładowania [ Pobierz całość w formacie PDF ]