[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Staniesz z tym twarzą w twarz, jako osoba dorosła, a nie jako dziecko.Na samym początku dziecko może powrócić.Wtedy będzie ciężko.Chcesz to zrobić?— Boże.— Westchnęła.— Nic nie może być bardziej bolesne niż to, co robię Dantemu.Muszę jakoś rozwiązać tę sprawę, jestem mu to winna.— Nie — odpowiedziała Megan.— Jesteś to winna samej sobie.Swojemu zdrowiu i życiu.Mówisz, że jest coś, co pamiętasz, ale nie możesz sobie tego uzmysłowić.Spróbujmy wrócić do tego momentu i potem iść dalej.Przez serię łagodnych technik relaksacyjnych, spokojnie i delikatnie, Megan poprowadziła Lucię w przeszłość.Do wczesnego dzieciństwa; na przyjęcie z okazji jej piątych urodzin, pełne złotych i srebrnych balonów; przyjaciele, kuzyni, ciotki, wujowie, jej ojciec, wszyscy przynosili prezenty zawinięte w złoty i srebrny papier.Dzieci śpiewały dla niej; wieczorem, po przyjęciu, ciotka cicho zaśpiewała na dobranoc włoską kołysankę, aby uspokoić podekscytowane dziecko.Lucia-Bianca cichutko zaśpiewała: była to piosenka o matce i dziecku, o świetle księżyca i gwiazdach, delikatnym wietrze i aniele pilnującym dziecka.Gdy śpiewała, jej głos stawał się coraz słabszy i coraz młodszy.Cichy, szczebiotu wy szept małego dziecka, ledwo wymawiającego słowa.A potem dźwięk stał się silniejszy.To był głos jej matki.290A potem cieniutki głosik dziewczynki:— Zaśpiewaj jeszcze raz, mamo.Wydawało się, że słucha i uśmiecha się.— Gdzie jesteś, Lucia? W którym pokoju? — spytała cicho Megan.— W pokoju dziecinnym.Ona śpiewa dla mnie, bo mnie kocha.Dzidziuś śpi.Mama kocha mnie, nie tylko dzidziusia.Mnie też.— Martwiłaś się, że przestanie cię kochać z powodu młodszego braciszka?— Tak.Ale mama powiedziała: „Zawsze będziesz moją kochaną dziewczynką.Będziesz dużą siostrzyczką i małą pomocnicą mamy.A tatuś będzie z ciebie dumny, bo tak pięknie pomagasz mamusi.Oboje tak bardzo cię kochamy, i braciszek Aldo też cię będzie kochał, więc czyż nie jesteś największą szczęściarą na świecie?"— Twoja mama chyba jest szczęśliwa.— Mama jest bardzo szczęśliwa.Braciszek się budzi, a mama wyjmuje go z koszyka i przynosi do mnie.„Widzisz, jaki jest malutki.Jak bardzo nas potrzebuje, nas obu, żebyśmy pomogły mu urosnąć.Usiądź tutaj, na fotelu bujanym, możesz go potrzymać, a ja przygotuję świeżą pieluszkę i położymy go na stole do przewijania.Och, telefon dzwoni.Zostań tutaj, kochanie, mamusia zaraz wróci".Nagle młoda kobieta zaczęła jęczeć.Zacisnęła pięści.Młóciła dłońmi powietrze, wpatrując się w coś z przeszłości.Objęła się ramionami i zajęczała.— O Boże, o Boże, o Boże.— Wszystko jest dobrze, Lucio.Opowiedz o tym.Powiedz mi, co się wydarzyło.Twoja mama poszła odebrać telefon.Ty siedzisz na fotelu bujanym z braciszkiem na kolanach.Powiedz mi.wszystko będzie dobrze, jeśli mi teraz powiesz.Co widzisz?Dziewczynka chciała być pomocna, chciała być dużą siostrzyczką, małą pomocnicą mamy, dać ojcu powód do dumy.Chciała zrobić im niespodziankę, pokazać, jak dobrze umie pomagać.Zamiast czekać, aż mama wróci do pokoju dziecinnego, dziewczynka zaniosła braciszka na stół do przewijania, którego blat znajdowałsię wysoko nad jej głową.Przygotuje dziecko do zmiany pieluszki.Czyż mama nie będzie zadowolona? Uniosła niemowlę wysoko nad głowę, na wysokość stołu.Udało jej się dosięgnąć291krawędzi, a potem dziecko wyślizgnęło jej się z rąk i poleciało na podłogę, z wielką siłą uderzając głową w metalowy kosz na śmieci.Chłopiec złamał sobie kark.Nawet nie zapłakał.Jego ciało podskoczyło raz, a potem zapanowała absolutna cisza.Mama, uśmiechnięta, weszła do pokoju.Lucia, głosem pełnym bólu, powtarzała bez przerwy:— O Boże, o Boże, o Boże.Zrobiłam krzywdę braciszkowi.Zrobiłam krzywdę braciszkowi.Mamusiu, mamusiu, mamusiu, wylecz go.Powoli, ostrożnie, krok po kroku, Megan przywołała ją do teraźniejszości.Lucia-Bianca zaczęła oddychać szybko, płytko, z trudem łapiąc powietrze.— Będziesz pamiętała wszystko, co mi powiedziałaś — odezwała się Megan.—Będziesz spokojnie, racjonalnie wspominała wydarzenie, które dręczyło małą, trzyletnią dziewczynkę.Teraz, jako osoba dorosła, zrozumiesz, że wydarzył się wypadek.Lucio--Bianco, wszystko jest w porządku.To było dawno temu.Zostały ze sobą jeszcze kilka godzin.Lucia ze spokojem wyznała Megan:— Moja mama obiecała, że nigdy nie powie tacie ani nikomu innemu, co się stało.Kazała mi zapomnieć o tym wszystkim.To nigdy się nie wydarzyło.— I oczywiście, świadomie, zapomniałaś.I nigdy o tym nie wspominałaś.Aż do teraz.— I zawsze wiedziałam, że to się stało, ale nie mogłam tego sprecyzować.— Jak się odnosisz do tego, co przytrafiło się tej małej dziewczynce? Czujesz się winna z tego powodu?— Tak.Pewnie.Boże, stało się to tylko z mojej winy.— A potem spokojniej: —Chociaż w sumie nie, logicznie rzecz biorąc.Przecież byłam dzieckiem.Wydarzyła się potworna rzecz, ale to naprawdę był wypadek.— Porozmawiajmy o twojej mamie.Którą nauczono cię nienawidzić, która cię porzuciła.Jak myślisz, dlaczego zrobiła to, co zrobiła?Matka zrobiła to, żeby uratować Lucię-Biancę.Wiedziała, że jeśli jej mąż odkryje prawdę, wygna dziewczynkę ze swojego życia.Tak, jak wygnał wszelkie wspomnienie po jej matce.292— Zatem to, co zrobiła, samobójstwo i upozorowanie zabójstwa dziecka, zrobiła dla ciebie, Lucio.Poświęciła swoje życie dla ciebie.Nie porzuciła cię.Podarowała ci życie pełne miłości; dała ci miłość twojego ojca, gdyż nie potrafiła pogodzić się z myślą, że mogłabyś być nieszczęśliwa.Lucia-Bianca zapłakała histerycznie.— Ale to był wypadek.Wypadek, który zdarzył się małemu dziecku.O Boże! Ona rzeczywiście mnie kochała, prawda? Przez całe życie wierzyłam, iż kochała mnie tak mało, że nawet o mnie nie pomyślała w tej ostatniej chwili, a ona to zrobiła dla mnie.Tak dobrze znała mojego ojca.On by.Boże, on jest pełen nienawiści.Zniszczyłby mnie.O Boże, dlaczego to się zdarzyło? Czy ja podświadomie chciałam zabić swojego brata, czy mogło tak być?— Stało się tak — odrzekła Megan — bo wypadki zawsze się zdarzają.I twoja mama nie wpadła na żadne inne rozwiązanie.Zatem, żeby cię uratować, wzięła odpowiedzialność na siebie.Żeby uratować twoje życie, uratować je od zniszczenia.Po tej sesji Lucia-Bianca odwiedziła Megan jeszcze kilkakrotnie, potem udało jej się, po rozmowie z Dantem, ułożyć swoje życie jak normalnej, kochającej, ufnej żonie.Sześć miesięcy po pierwszym spotkaniu z Megan nosiła w łonie pierwszą córkę.Gdy dziecko się urodziło, Dante przysłał Megan ogromny bukiet róż z biletem: „Mojej przyjaciółce, Megan.Dozgonnie wdzięczny [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
.Staniesz z tym twarzą w twarz, jako osoba dorosła, a nie jako dziecko.Na samym początku dziecko może powrócić.Wtedy będzie ciężko.Chcesz to zrobić?— Boże.— Westchnęła.— Nic nie może być bardziej bolesne niż to, co robię Dantemu.Muszę jakoś rozwiązać tę sprawę, jestem mu to winna.— Nie — odpowiedziała Megan.— Jesteś to winna samej sobie.Swojemu zdrowiu i życiu.Mówisz, że jest coś, co pamiętasz, ale nie możesz sobie tego uzmysłowić.Spróbujmy wrócić do tego momentu i potem iść dalej.Przez serię łagodnych technik relaksacyjnych, spokojnie i delikatnie, Megan poprowadziła Lucię w przeszłość.Do wczesnego dzieciństwa; na przyjęcie z okazji jej piątych urodzin, pełne złotych i srebrnych balonów; przyjaciele, kuzyni, ciotki, wujowie, jej ojciec, wszyscy przynosili prezenty zawinięte w złoty i srebrny papier.Dzieci śpiewały dla niej; wieczorem, po przyjęciu, ciotka cicho zaśpiewała na dobranoc włoską kołysankę, aby uspokoić podekscytowane dziecko.Lucia-Bianca cichutko zaśpiewała: była to piosenka o matce i dziecku, o świetle księżyca i gwiazdach, delikatnym wietrze i aniele pilnującym dziecka.Gdy śpiewała, jej głos stawał się coraz słabszy i coraz młodszy.Cichy, szczebiotu wy szept małego dziecka, ledwo wymawiającego słowa.A potem dźwięk stał się silniejszy.To był głos jej matki.290A potem cieniutki głosik dziewczynki:— Zaśpiewaj jeszcze raz, mamo.Wydawało się, że słucha i uśmiecha się.— Gdzie jesteś, Lucia? W którym pokoju? — spytała cicho Megan.— W pokoju dziecinnym.Ona śpiewa dla mnie, bo mnie kocha.Dzidziuś śpi.Mama kocha mnie, nie tylko dzidziusia.Mnie też.— Martwiłaś się, że przestanie cię kochać z powodu młodszego braciszka?— Tak.Ale mama powiedziała: „Zawsze będziesz moją kochaną dziewczynką.Będziesz dużą siostrzyczką i małą pomocnicą mamy.A tatuś będzie z ciebie dumny, bo tak pięknie pomagasz mamusi.Oboje tak bardzo cię kochamy, i braciszek Aldo też cię będzie kochał, więc czyż nie jesteś największą szczęściarą na świecie?"— Twoja mama chyba jest szczęśliwa.— Mama jest bardzo szczęśliwa.Braciszek się budzi, a mama wyjmuje go z koszyka i przynosi do mnie.„Widzisz, jaki jest malutki.Jak bardzo nas potrzebuje, nas obu, żebyśmy pomogły mu urosnąć.Usiądź tutaj, na fotelu bujanym, możesz go potrzymać, a ja przygotuję świeżą pieluszkę i położymy go na stole do przewijania.Och, telefon dzwoni.Zostań tutaj, kochanie, mamusia zaraz wróci".Nagle młoda kobieta zaczęła jęczeć.Zacisnęła pięści.Młóciła dłońmi powietrze, wpatrując się w coś z przeszłości.Objęła się ramionami i zajęczała.— O Boże, o Boże, o Boże.— Wszystko jest dobrze, Lucio.Opowiedz o tym.Powiedz mi, co się wydarzyło.Twoja mama poszła odebrać telefon.Ty siedzisz na fotelu bujanym z braciszkiem na kolanach.Powiedz mi.wszystko będzie dobrze, jeśli mi teraz powiesz.Co widzisz?Dziewczynka chciała być pomocna, chciała być dużą siostrzyczką, małą pomocnicą mamy, dać ojcu powód do dumy.Chciała zrobić im niespodziankę, pokazać, jak dobrze umie pomagać.Zamiast czekać, aż mama wróci do pokoju dziecinnego, dziewczynka zaniosła braciszka na stół do przewijania, którego blat znajdowałsię wysoko nad jej głową.Przygotuje dziecko do zmiany pieluszki.Czyż mama nie będzie zadowolona? Uniosła niemowlę wysoko nad głowę, na wysokość stołu.Udało jej się dosięgnąć291krawędzi, a potem dziecko wyślizgnęło jej się z rąk i poleciało na podłogę, z wielką siłą uderzając głową w metalowy kosz na śmieci.Chłopiec złamał sobie kark.Nawet nie zapłakał.Jego ciało podskoczyło raz, a potem zapanowała absolutna cisza.Mama, uśmiechnięta, weszła do pokoju.Lucia, głosem pełnym bólu, powtarzała bez przerwy:— O Boże, o Boże, o Boże.Zrobiłam krzywdę braciszkowi.Zrobiłam krzywdę braciszkowi.Mamusiu, mamusiu, mamusiu, wylecz go.Powoli, ostrożnie, krok po kroku, Megan przywołała ją do teraźniejszości.Lucia-Bianca zaczęła oddychać szybko, płytko, z trudem łapiąc powietrze.— Będziesz pamiętała wszystko, co mi powiedziałaś — odezwała się Megan.—Będziesz spokojnie, racjonalnie wspominała wydarzenie, które dręczyło małą, trzyletnią dziewczynkę.Teraz, jako osoba dorosła, zrozumiesz, że wydarzył się wypadek.Lucio--Bianco, wszystko jest w porządku.To było dawno temu.Zostały ze sobą jeszcze kilka godzin.Lucia ze spokojem wyznała Megan:— Moja mama obiecała, że nigdy nie powie tacie ani nikomu innemu, co się stało.Kazała mi zapomnieć o tym wszystkim.To nigdy się nie wydarzyło.— I oczywiście, świadomie, zapomniałaś.I nigdy o tym nie wspominałaś.Aż do teraz.— I zawsze wiedziałam, że to się stało, ale nie mogłam tego sprecyzować.— Jak się odnosisz do tego, co przytrafiło się tej małej dziewczynce? Czujesz się winna z tego powodu?— Tak.Pewnie.Boże, stało się to tylko z mojej winy.— A potem spokojniej: —Chociaż w sumie nie, logicznie rzecz biorąc.Przecież byłam dzieckiem.Wydarzyła się potworna rzecz, ale to naprawdę był wypadek.— Porozmawiajmy o twojej mamie.Którą nauczono cię nienawidzić, która cię porzuciła.Jak myślisz, dlaczego zrobiła to, co zrobiła?Matka zrobiła to, żeby uratować Lucię-Biancę.Wiedziała, że jeśli jej mąż odkryje prawdę, wygna dziewczynkę ze swojego życia.Tak, jak wygnał wszelkie wspomnienie po jej matce.292— Zatem to, co zrobiła, samobójstwo i upozorowanie zabójstwa dziecka, zrobiła dla ciebie, Lucio.Poświęciła swoje życie dla ciebie.Nie porzuciła cię.Podarowała ci życie pełne miłości; dała ci miłość twojego ojca, gdyż nie potrafiła pogodzić się z myślą, że mogłabyś być nieszczęśliwa.Lucia-Bianca zapłakała histerycznie.— Ale to był wypadek.Wypadek, który zdarzył się małemu dziecku.O Boże! Ona rzeczywiście mnie kochała, prawda? Przez całe życie wierzyłam, iż kochała mnie tak mało, że nawet o mnie nie pomyślała w tej ostatniej chwili, a ona to zrobiła dla mnie.Tak dobrze znała mojego ojca.On by.Boże, on jest pełen nienawiści.Zniszczyłby mnie.O Boże, dlaczego to się zdarzyło? Czy ja podświadomie chciałam zabić swojego brata, czy mogło tak być?— Stało się tak — odrzekła Megan — bo wypadki zawsze się zdarzają.I twoja mama nie wpadła na żadne inne rozwiązanie.Zatem, żeby cię uratować, wzięła odpowiedzialność na siebie.Żeby uratować twoje życie, uratować je od zniszczenia.Po tej sesji Lucia-Bianca odwiedziła Megan jeszcze kilkakrotnie, potem udało jej się, po rozmowie z Dantem, ułożyć swoje życie jak normalnej, kochającej, ufnej żonie.Sześć miesięcy po pierwszym spotkaniu z Megan nosiła w łonie pierwszą córkę.Gdy dziecko się urodziło, Dante przysłał Megan ogromny bukiet róż z biletem: „Mojej przyjaciółce, Megan.Dozgonnie wdzięczny [ Pobierz całość w formacie PDF ]