[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Charlie podniosła półśpiącą Jenny, oparła ją sobiena biodrze i wziąwszy w wolną rękę bagaże, pomaszerowała powoliw stronę Round Hill Road.Modliła się, aby zastać Tess.- O mój Boże, jak ty wyglądasz, tylko popatrz na siebie! -krzyknęła Tess, gdy je ujrzała.Wzięła dziecko na ręce i mocnoprzytuliła do siebie.- Charlie, jaka ona piękna.- Jest też bardzo biedna, Tess - Charlie pokiwała głową iweszła do salonu.- Taka wspaniała, mała dziewczynka.- Oparła się o kominek i wybuchnęła płaczem.- Och, Tess,nic mi nie wychodzi, nic z tego nie wyszło.- Boże, dziewczyno, jesteś w opłakanym stanie.Usiądz,zaraz zaparzę herbatę.Charlie nie przestawała płakać.- Mamusiu! - zawołała Jenny z rąk Tess i wyciągnęła do niejrączki.- Cicho, ciocia Tess jest przy tobie.Wszystko będzie wporządku - szepnęła jej Tess do ucha.W tym momencie do pokoju wtoczyła się mała futrzana kulka,skomląc i podskakując. - Piesek! - krzyknęła Jenny.- To jest Grover.- Nachyliła się, aby mała mogłapogłaskać szczeniaka po głowie.- Grover, przywitaj się z Jenny.Charlie patrzyła, jak dziewczynka piszczy i śmieje się.DlaczegoElizabeth jest taka bezduszna? Jeśli nie cierpi Charlie, to jej sprawa,ale co ma do tego Jenny?- Tess, co ja mam zrobić?- Nie mam pojęcia, nie powiedziałaś jeszcze, co się stało.Powoli opisała Tess, co wydarzyło się w posiadłości Hobartów przezte dwa lata.- Powinnaś była wcześniej skontaktować się ze mną, możebym ci pomogła.- Pomogła? W jaki sposób?- Mogłabym zabrać Jenny do siebie, u mnie byłoby jej dobrze.- Nie, wychowanie Jenny to moja sprawa - odparła Charliekręcąc głową.- A co na to Peter, jakie jest jego zdanie?- Znowu podróżuje, ma się rozumieć służbowo.Elizabeth robiwszystko, aby trzymać go jak najdalej od nas.- Elizabeth Hobart, zarozumiała, apodyktyczna suka -stwierdziła Tess.Aż się wzdrygnęła na te słowa.Charlie pokiwała głową, starała się napić herbaty, ale płynutknął jej w gardle powracając ponownie do ust.Zamknęła oczy izmusiła się do połknięcia.- Chcesz poprosić Petera o rozwód?- Nie wiem - potrząsnęła głową.- On nie rozumie, dlaczego niemogę się dogadać z Elizabeth.Nie wstawia się za mną, jest ciąglepod jej pantoflem.- Właśnie tam musi się człowiek znalezć, żeby się z nią dogadać.Według mnie ona tak cię nie znosi, bo masz własne zdanie.- Ciężko mi to przyznać, Tess, lecz jestem już wyczerpana.Myślę, iż jedynym wyjściem jest rozwód.Chyba tylko w ten sposóbodzyskam zdrowe zmysły.- Możecie tu obie zostać, będzie nam dobrze razem.- Nie wiem, na razie nie mam pojęcia, co zrobię.Będę jednakwdzięczna, jeśli pozwolisz nam tu pobyć przez kilka dni, aż cośznajdę.- Kilka dni czy tygodni.Zostań tak długo, jak chcesz.Peterzadzwonił rano następnego dnia.- Co ty, do diabła, wyprawiasz?- Sama jeszcze nie wiem.W słuchawce zapanowała cisza.- Charlie, proszę cię, wróć do domu.Spokojnie omówimywszystko, porozmawiam z mamą.- Peter, to się nie uda.Ona mnie nienawidzi.- Nie dodała, że zwzajemnością.- Musi istnieć jakieś rozwiązanie.- Nie, dopóki będziemy mieszkać pod jednym dachem.Jeślichcesz nadal być moim mężem, Peter, musimy wyprowadzić się zposiadłości Hobartów.- Błagam, Charlie - odrzekł po chwili.- Nie każ mi tego robić.- W takim razie widzę tylko jedno wyjście.- Jakie? - zapytał z nadzieją w głosie.- Zastrzel swoją matkę - odparła i odłożyła słuchawkę.Tess spędzała całe dnie w pracowni, więc Charliezaproponowała, że uporządkuje przez ten czas dom.Przez miesiącpobytu odmalowała ganek, łazienkę oraz schody prowadzące nastrych, do pokoju Mariny.Teraz Charlie i Jenny zajmowały tenpokój.- Czas na tapetowanie - oznajmiła pewnego popołudniaCharlie wróciwszy z miasta.- Umiesz tapetować? - zdumiała się Tess.- Zadziwiające, ilu rzeczy człowiek się uczy, mieszkając wrobotniczej rodzinie - stwierdziła filozoficznie Charlie.Przekładałakatalogi z jednego biodra na drugie i starała się nie zwracać uwagi namdłości w brzuchu.Od momentu przyjazdu do Northampton nieczuła się najlepiej.Bez względu ma to, jak bardzo starała sięzapomnieć, wydawało się jej, że nadal tkwi w niej jad wstrzykniętyprzez Elizabeth.Otworzyła katalog na zaznaczonej kartką stronie.- Co powiesz o takim deseniu do kuchni? - pokazała Tess wzórtapety; były to liście bluszczu w kolorze łagodnej zieleni nabeżowym tle.- Bluszcz, jakie to odpowiednie.Dziwi mnie, iż niewytapetowano tym pokojów w Smith - skomentowała Tess.- Nie podoba ci się? - Charlie zmarszczyła brwi.- Pomyślałam,że idealnie pasowałaby tutaj wraz z seledynowymi zasłonkami.Szczególnie, jeśli masz zamiar wymienić ten zdezelowany blat nacoś porządnego.- Już dobrze, może być cokolwiek.Jeśli czujesz potrzebęzrobienia tego sama, już nic nie mówię.Przecież nie zagląda siędarowanemu koniowi w zęby.- Koń, konik! - zapiszczała Jenny chwytając Grovera za ogon.- Pózniej zajmę się salonikiem - stwierdziła Charlie.- Wyglądana to, iż nie zmieniano tu tapet co najmniej od dwudziestu lat.- Gdybym to ja się miała do tego zabrać, potrwałoby to jeszczedrugie tyle.- Tess, naprawdę doceniam, co dla nas robisz - powiedziałaCharlie odkładając katalog na stół.- Dziękuję, że pozwoliłaś mnie iJenny zamieszkać tutaj i trochę zająć się domem.- Rób, co ci się żywnie podoba, nie ruszaj tylko mojej pracowni.- Nie miałam najmniejszego zamiaru - zaśmiała się Charlie.-Ale cieszę się, że mogę cokolwiek robić.To odgania złewspomnienia i nie pozwala zwariować.- A w tym czasie pewnie rozmyślasz o swoich sprawach.Dziewczyna przytaknęła.Tess położyła rękę na jej ramieniu.- Moim zdaniem powinnaś wystąpić o rozwód.Bez względu nato, co powie jego lodowata mamuśka, Peter musi utrzymywać ciebiei dziecko, nie ma możliwości uchylenia się od tego.Jesteś jego żoną,a Jenny to wasza prawowita córka.- Wiem, ale nigdy nie sądziłam, że może dojść do czegośtakiego.- Nudności stawały się coraz większe.- Chyba cały czasmiałam nadzieję, że Peter zjawi się z przeprosinami i chęciąuratowania naszego związku [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
.Charlie podniosła półśpiącą Jenny, oparła ją sobiena biodrze i wziąwszy w wolną rękę bagaże, pomaszerowała powoliw stronę Round Hill Road.Modliła się, aby zastać Tess.- O mój Boże, jak ty wyglądasz, tylko popatrz na siebie! -krzyknęła Tess, gdy je ujrzała.Wzięła dziecko na ręce i mocnoprzytuliła do siebie.- Charlie, jaka ona piękna.- Jest też bardzo biedna, Tess - Charlie pokiwała głową iweszła do salonu.- Taka wspaniała, mała dziewczynka.- Oparła się o kominek i wybuchnęła płaczem.- Och, Tess,nic mi nie wychodzi, nic z tego nie wyszło.- Boże, dziewczyno, jesteś w opłakanym stanie.Usiądz,zaraz zaparzę herbatę.Charlie nie przestawała płakać.- Mamusiu! - zawołała Jenny z rąk Tess i wyciągnęła do niejrączki.- Cicho, ciocia Tess jest przy tobie.Wszystko będzie wporządku - szepnęła jej Tess do ucha.W tym momencie do pokoju wtoczyła się mała futrzana kulka,skomląc i podskakując. - Piesek! - krzyknęła Jenny.- To jest Grover.- Nachyliła się, aby mała mogłapogłaskać szczeniaka po głowie.- Grover, przywitaj się z Jenny.Charlie patrzyła, jak dziewczynka piszczy i śmieje się.DlaczegoElizabeth jest taka bezduszna? Jeśli nie cierpi Charlie, to jej sprawa,ale co ma do tego Jenny?- Tess, co ja mam zrobić?- Nie mam pojęcia, nie powiedziałaś jeszcze, co się stało.Powoli opisała Tess, co wydarzyło się w posiadłości Hobartów przezte dwa lata.- Powinnaś była wcześniej skontaktować się ze mną, możebym ci pomogła.- Pomogła? W jaki sposób?- Mogłabym zabrać Jenny do siebie, u mnie byłoby jej dobrze.- Nie, wychowanie Jenny to moja sprawa - odparła Charliekręcąc głową.- A co na to Peter, jakie jest jego zdanie?- Znowu podróżuje, ma się rozumieć służbowo.Elizabeth robiwszystko, aby trzymać go jak najdalej od nas.- Elizabeth Hobart, zarozumiała, apodyktyczna suka -stwierdziła Tess.Aż się wzdrygnęła na te słowa.Charlie pokiwała głową, starała się napić herbaty, ale płynutknął jej w gardle powracając ponownie do ust.Zamknęła oczy izmusiła się do połknięcia.- Chcesz poprosić Petera o rozwód?- Nie wiem - potrząsnęła głową.- On nie rozumie, dlaczego niemogę się dogadać z Elizabeth.Nie wstawia się za mną, jest ciąglepod jej pantoflem.- Właśnie tam musi się człowiek znalezć, żeby się z nią dogadać.Według mnie ona tak cię nie znosi, bo masz własne zdanie.- Ciężko mi to przyznać, Tess, lecz jestem już wyczerpana.Myślę, iż jedynym wyjściem jest rozwód.Chyba tylko w ten sposóbodzyskam zdrowe zmysły.- Możecie tu obie zostać, będzie nam dobrze razem.- Nie wiem, na razie nie mam pojęcia, co zrobię.Będę jednakwdzięczna, jeśli pozwolisz nam tu pobyć przez kilka dni, aż cośznajdę.- Kilka dni czy tygodni.Zostań tak długo, jak chcesz.Peterzadzwonił rano następnego dnia.- Co ty, do diabła, wyprawiasz?- Sama jeszcze nie wiem.W słuchawce zapanowała cisza.- Charlie, proszę cię, wróć do domu.Spokojnie omówimywszystko, porozmawiam z mamą.- Peter, to się nie uda.Ona mnie nienawidzi.- Nie dodała, że zwzajemnością.- Musi istnieć jakieś rozwiązanie.- Nie, dopóki będziemy mieszkać pod jednym dachem.Jeślichcesz nadal być moim mężem, Peter, musimy wyprowadzić się zposiadłości Hobartów.- Błagam, Charlie - odrzekł po chwili.- Nie każ mi tego robić.- W takim razie widzę tylko jedno wyjście.- Jakie? - zapytał z nadzieją w głosie.- Zastrzel swoją matkę - odparła i odłożyła słuchawkę.Tess spędzała całe dnie w pracowni, więc Charliezaproponowała, że uporządkuje przez ten czas dom.Przez miesiącpobytu odmalowała ganek, łazienkę oraz schody prowadzące nastrych, do pokoju Mariny.Teraz Charlie i Jenny zajmowały tenpokój.- Czas na tapetowanie - oznajmiła pewnego popołudniaCharlie wróciwszy z miasta.- Umiesz tapetować? - zdumiała się Tess.- Zadziwiające, ilu rzeczy człowiek się uczy, mieszkając wrobotniczej rodzinie - stwierdziła filozoficznie Charlie.Przekładałakatalogi z jednego biodra na drugie i starała się nie zwracać uwagi namdłości w brzuchu.Od momentu przyjazdu do Northampton nieczuła się najlepiej.Bez względu ma to, jak bardzo starała sięzapomnieć, wydawało się jej, że nadal tkwi w niej jad wstrzykniętyprzez Elizabeth.Otworzyła katalog na zaznaczonej kartką stronie.- Co powiesz o takim deseniu do kuchni? - pokazała Tess wzórtapety; były to liście bluszczu w kolorze łagodnej zieleni nabeżowym tle.- Bluszcz, jakie to odpowiednie.Dziwi mnie, iż niewytapetowano tym pokojów w Smith - skomentowała Tess.- Nie podoba ci się? - Charlie zmarszczyła brwi.- Pomyślałam,że idealnie pasowałaby tutaj wraz z seledynowymi zasłonkami.Szczególnie, jeśli masz zamiar wymienić ten zdezelowany blat nacoś porządnego.- Już dobrze, może być cokolwiek.Jeśli czujesz potrzebęzrobienia tego sama, już nic nie mówię.Przecież nie zagląda siędarowanemu koniowi w zęby.- Koń, konik! - zapiszczała Jenny chwytając Grovera za ogon.- Pózniej zajmę się salonikiem - stwierdziła Charlie.- Wyglądana to, iż nie zmieniano tu tapet co najmniej od dwudziestu lat.- Gdybym to ja się miała do tego zabrać, potrwałoby to jeszczedrugie tyle.- Tess, naprawdę doceniam, co dla nas robisz - powiedziałaCharlie odkładając katalog na stół.- Dziękuję, że pozwoliłaś mnie iJenny zamieszkać tutaj i trochę zająć się domem.- Rób, co ci się żywnie podoba, nie ruszaj tylko mojej pracowni.- Nie miałam najmniejszego zamiaru - zaśmiała się Charlie.-Ale cieszę się, że mogę cokolwiek robić.To odgania złewspomnienia i nie pozwala zwariować.- A w tym czasie pewnie rozmyślasz o swoich sprawach.Dziewczyna przytaknęła.Tess położyła rękę na jej ramieniu.- Moim zdaniem powinnaś wystąpić o rozwód.Bez względu nato, co powie jego lodowata mamuśka, Peter musi utrzymywać ciebiei dziecko, nie ma możliwości uchylenia się od tego.Jesteś jego żoną,a Jenny to wasza prawowita córka.- Wiem, ale nigdy nie sądziłam, że może dojść do czegośtakiego.- Nudności stawały się coraz większe.- Chyba cały czasmiałam nadzieję, że Peter zjawi się z przeprosinami i chęciąuratowania naszego związku [ Pobierz całość w formacie PDF ]