[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Siwowłosy służącyuśmiechnął się do niego mówiąc: "Idziemy" i wyciągnął rękę.Filippodbiegł nie oglądając się na nikogo.Wyszli razem.Hipolit odwrócił się do Raoula.Widziałam, że całym wysiłkiempanuje nad sobą.Ale kiedy odezwał się, jego głos, choć łagodny iuprzejmy jak zawsze, nie całkiem był spokojny.- Mów dalej, Raoulu.Proszę jednak o konkretne fakty.To jestprzecież mój brat.Pamiętaj o tym.- A mój ojciec - dodał ostro Raoul i gwałtownym gestem strąciłpopiół z papierosa do pustego kominka.- Jeśli idzie o fakty, to nie mam ich wiele, ale ty możesz jezdobyć.Ja w tę całą sprawę - tutaj podniósł oczy i spojrzał na mnie,były całkiem bez wyrazu - włączyłem się dziś rano.- Urwał i chwilęmilczał.Potem zaczął znowu mówić: - Nie będę przypominał cigenezy całej sprawy, tego, że gdyby Filip się nie urodził, to mój ojciecodziedziczyłby Valmy, gdzie spędził całe swe życie i które kocha,zwłaszcza od wypadku, całkiem obsesyjnie.Kiedy Stefan tyle lat się nie żenił, doszedł do wniosku, że Valmy pewnego dnia stanie się jegowłasnością i dlatego wszelkie dochody z własnego Bellevignepakował w Valmy.Prowadziłem Bellevigne, od kiedy skończyłemdziewiętnaście lat, i dobrze wiem, ile przez te początkowe latawyciągnął z tego majątku pieniędzy.Iluż sprzeczek z ojcem było topowodem.ostatecznie Bellevigne jest także moim dziedzictwem iwcale nie byłem tak pewny jak on, że Stefan nie będzie kiedyś miałsyna.- Wiem o tym, Leon nigdy nie chciał o tym słyszeć - odezwał sięHipolit.- No, cóż - ciągnął Raoul.- Stefan się ożenił i urodził się Filip.Nie będę cię męczył opowiadaniem, jak zareagował na ten fakt mójojciec, na szczęście na tyle miał rozsądku, że Stefan o tym niewiedział.pewno dlatego, żeby pozwolił mu nadal mieszkać wValmy.Dzięki temu dochód wypracowany przez Bellevigne zostawałna miejscu, a ja starałem się naprawić to wszystko, co byłosystematycznie rujnowane lata całe.- Coś jak uśmiech rozjaśniło jegosurową twarz.- Muszę przyznać, że dawało mi to wiele satysfakcji.Niestety w zeszłym roku Stefan zginął.- Spojrzał z góry na Hipolita.-I znowu Valmy zaczęło ciągnąć pieniądze z Bellevigne.Starszy mężczyzna poruszył się.- Tak od razu?Raoul znów się uśmiechnął.Nie był to miły uśmiech.- Rad jestem, stryju, że tak szybko chwytasz sedno sprawy.Tak.Wtedy musiał zdecydować, że coś należy zrobić z Filipem, który miałdziedziczyć Valmy po sześciu latach.Jakaś okazja mogła sięnadarzyć.- Podawaj tylko fakty - powiedział ostro Hipolit.- Proszę bardzo.Oszczędzi to nam czasu, a dla ciebie będzielepiej, jeśli dowiesz się bez osłonek, że mój ojciec postanowiłzamordować Filipa.Nastąpiła chwila milczenia, wreszcie Hipolit się odezwał:- Dobrze.Przyjmuję to do wiadomości.Komu to wyznał?Raoul wykrzywił usta.- Mnie.Uspokój się, mon oncle, to nadalsprawa rodzinna.- No, tak.- Hipolit poruszył się na kanapie.- A ja pojechałem doGrecji przekazując Leonowi opiekę nad Filipem.- Oczywiście nie rozumiałem, co z tego może wymknąć - mówiłspokojnie Raoul.- Trudno wyobrazić sobie, że rodzony ojciec zamierza popełnić morderstwo.Po prostu byłem tak zdziwiony iwściekły, że cały mój trud włożony w Bellevigne poszedł na marne,że zacząłem analizować sytuację.Zaczęły się też ustawiczne kłótnie zojcem.Na początku kwietnia przyjechałem do Valmy, żeby przekonaćsię co słychać z Filipem.Ani przez chwilę nie przypuszczałem, żedzieje się coś złego.Jeszcze raz podkreślam, że człowiek niepodejrzewa o takie rzeczy swojej rodziny i ludzi, których zna.No,więc przyjechałem do Valmy, żeby "zbadać sytuację" i odniosłemwrażenie, że sytuacja jest całkiem normalna.Dowiedziałem się, żeFilip ma nową guwernantkę i ciekaw byłem.- Tu jego oczy spotkałysię z moim wzrokiem, urwał, ale zaraz zaczął mówić dalej: - Valmynigdy nie było domem odpowiednim dla dzieci, ale tym razemwszystko było w porządku.Jednak następnego dnia zdarzył sięwypadek, który mógł mieć tragiczne skutki.I tym spokojnym rzeczowym tonem opowiedział Hipolitowi ostrzale w lesie, na co Hipolit coś krzyknął, a Heloiza poruszyła się wfotelu i wbiła wzrok w podłogę.Siedziała niemo, tylko widziałam, jakostrymi paznokciami rozdarła zwietrzały złoty jedwab na poręczachfotela.W tym momencie Raoul spojrzał na nią, ale twarz jego byłacałkiem bez wyrazu.- Nawet wtedy - ciągnął - nie domyśliłem się, co się dzieje.Zresztą dlaczego miałem coś podejrzewać? Potem robiłem sobie ztego powodu gorzkie wyrzuty, ale jak już mówiłem, trudno sobiewyobrazić coś takiego.- Wrzucił niedopałek papierosa do pustegopaleniska i odwrócił się, żeby go zgasić butem.- A może - powiedziałcicho jakby tylko do siebie - jednak coś podejrzewałem, sam niewiem.Może nie chciałem dopuścić do żadnych podejrzeń.- Spojrzałna swego stryja.- Czy potrafisz to zrozumieć?- Tak - odparł głucho Hipolit.- Tak.- Miałem nadzieję, że zrozumiesz.To okropne przeżycie.-Zapalał następnego papierosa.- Jednak coś podejrzewałeś, skoro dość szybko przyjechałeś doValmy.Na Wielkanoc?Raoul pochłonięty był zapalaniem następnego papierosa.- To niepodejrzenie skłoniło mnie do tego, ponieważ aż do BaluWielkanocnego nie było po temu powodu [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • matkasanepid.xlx.pl