[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Jak najbardziej - wszedł jej w słowo.- Dlatego rozbiłemten namiot.- Nic nie łapię.- Pokręciła głową.- Twoja nieobecność nawręczaniu odznak była oczywistym przesłaniem.- Tak.%7łe jestem idiotą.- Potarł kark.- Przyszedłem tonaprawić.- Rozbijając namiot?- Powiedziałaś dzisiaj, że biwak się zakończył, podobniejak nasza znajomość.Nie godzę się na to, dlatego rozbiłemnamiot przed twoim domem.Będę tu koczował tak długo, jakbędzie trzeba.Oddychała z trudem.I powoli kiełkowała w niej nadzieja.- Nadal nie rozumiem.- Chodzi o przeżycie - rzekł.- Nie ruszę się stąd, bo niechcę, by nasza znajomość się skończyła.Bez ciebie nie ma dlamnie życia.- Riley.- dławiło ją w gardle.Ujął ją za rękę i popatrzył prosto w oczy.- Ty i twoja sześciolatka zawojowałyście mnie -powiedział żarliwie.- Abby, odezwij się.Brakowało jej tchu.Patrzyła na jego szczerą twarz.- Skąd mam wiedzieć, że nie mamy zastąpić ci rodziny,którą straciłeś? - wydusiła wreszcie.Riley głośno wypuścił powietrze, przeciągnął palcami powłosach.- Nie wiem, co powiedzieć, żeby cię przekonać.Pozatym, że jest mnóstwo samotnych mam szukającychmężczyzny.Wiedziała o tym doskonale.W dzisiejszych czasachsamotne matki były już niemal normą.- Gdybym szukał zastępstwa, miałbym w czym wybierać.Ale ty jesteś jedyna, Abby.Jesteś.wszystkim.- Riley.- nie mogła wydobyć głosu.- Rodzina jest dla mnie ważna, masz rację.Uświadomiłem to sobie jeszcze bardziej, gdy zostałem sam.Ale ty pokazałaś mi coś jeszcze - że najważniejsza jest miłość.To ona spaja rodzinę, tylko na miłości można budować.Jatego wcześniej nie miałem.Bałem się ryzykować, byponownie nie popełnić błędu.Z tobą było inaczej.Gdy tylkocię ujrzałem, wiedziałem, że jesteś inna.I że już po mnie.Czyż takie słowa mogły pozostawić ją obojętną? Jejmarzenia rzeczywiście się spełniają.- Naprawdę? - zapytała.- Naprawdę.- Wygiął usta w uśmiechu i przygarnął ją dosiebie.- Kocham cię, Abby.Jesteś jak różowy płomień.- Ja ciebie też.- Popatrzyła mu w oczy i westchnęła.-Niezła z nas para, co?- Dlaczego?- Oboje tak bardzo broniliśmy siebie, swojejniezależności i bezpieczeństwa, że zapomnieliśmy o miłości.- %7łołnierz zawsze stoi na straży i broni bezpieczeństwa.Zawsze będę bronił ciebie i Kimmie, do końca życia.I zawszebędę was kochał całym sercem.- Mam w to uwierzyć, żołnierzu? Dlaczego?- Bo zamierzam się z tobą ożenić.- Czy to rozkaz?- Może być i rozkaz.Choć wolałbym, żeby to było naochotnika - dodał.- No to ja jestem chętna i gotowa.Uśmiechnął się, pochylił głowę i odszukał jej usta.Przygarnął ją jeszcze mocniej, a ona wtuliła się w jegoszerokie ramiona, rozkoszując się jego siłą.Jak cudownie mócsię na nim wesprzeć, zapomnieć o samotności i wszystkichlękach.Jak cudownie go kochać!Riley oderwał od niej usta, oparł się czołem o jej czoło.- Czy mam to rozumieć jako zgodę? Wyjdziesz za mnie?- Tak.Z radością.Ty naprawdę nie tracisz czasu.- Cóż mam ci na to odrzec? Byłem i jestem człowiekiemczynu.Nie ma sensu marnować więcej czasu, niż już tozrobiliśmy.Nasza sprawa posuwa się w dobrym kierunku,jesteśmy blisko szczęśliwego końca.- Powiedziałeś, że od samego początku czułeś, że jesteminna.Już wtedy u ciebie w biurze, gdy po raz pierwszy sięspotkaliśmy? - Popatrzyła na niego sceptycznie.- Tak było.Dlaczego pytasz?- Bo dość dziwnie się wtedy zachowywałeś.Od razuodmówiłeś - przypomniała.- Teraz mówię tak".Chyba już nigdy nie zdołam ciodmówić.Tak bardzo cię potrzebuję, że aż mnie to przeraża.Tak bardzo się kocham, że aż się tego boję.Serce przepełniało jej tyle uczuć: radość, szczęście,uniesienie.I miłość.- Przecież ty się niczego nie boisz.- Tak było do tej pory.Nie boi się ten, kto nie ma nic dostracenia.A teraz mam cały świat, tu, w moich ramionach.- Ja też.- Wtuliła się w niego, nie przejmując się nikim iniczym, na oczach Boga i sąsiadów.Niech wszyscy widzą, że jej żołnierz wybrał ją sobie nażonę [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
.- Jak najbardziej - wszedł jej w słowo.- Dlatego rozbiłemten namiot.- Nic nie łapię.- Pokręciła głową.- Twoja nieobecność nawręczaniu odznak była oczywistym przesłaniem.- Tak.%7łe jestem idiotą.- Potarł kark.- Przyszedłem tonaprawić.- Rozbijając namiot?- Powiedziałaś dzisiaj, że biwak się zakończył, podobniejak nasza znajomość.Nie godzę się na to, dlatego rozbiłemnamiot przed twoim domem.Będę tu koczował tak długo, jakbędzie trzeba.Oddychała z trudem.I powoli kiełkowała w niej nadzieja.- Nadal nie rozumiem.- Chodzi o przeżycie - rzekł.- Nie ruszę się stąd, bo niechcę, by nasza znajomość się skończyła.Bez ciebie nie ma dlamnie życia.- Riley.- dławiło ją w gardle.Ujął ją za rękę i popatrzył prosto w oczy.- Ty i twoja sześciolatka zawojowałyście mnie -powiedział żarliwie.- Abby, odezwij się.Brakowało jej tchu.Patrzyła na jego szczerą twarz.- Skąd mam wiedzieć, że nie mamy zastąpić ci rodziny,którą straciłeś? - wydusiła wreszcie.Riley głośno wypuścił powietrze, przeciągnął palcami powłosach.- Nie wiem, co powiedzieć, żeby cię przekonać.Pozatym, że jest mnóstwo samotnych mam szukającychmężczyzny.Wiedziała o tym doskonale.W dzisiejszych czasachsamotne matki były już niemal normą.- Gdybym szukał zastępstwa, miałbym w czym wybierać.Ale ty jesteś jedyna, Abby.Jesteś.wszystkim.- Riley.- nie mogła wydobyć głosu.- Rodzina jest dla mnie ważna, masz rację.Uświadomiłem to sobie jeszcze bardziej, gdy zostałem sam.Ale ty pokazałaś mi coś jeszcze - że najważniejsza jest miłość.To ona spaja rodzinę, tylko na miłości można budować.Jatego wcześniej nie miałem.Bałem się ryzykować, byponownie nie popełnić błędu.Z tobą było inaczej.Gdy tylkocię ujrzałem, wiedziałem, że jesteś inna.I że już po mnie.Czyż takie słowa mogły pozostawić ją obojętną? Jejmarzenia rzeczywiście się spełniają.- Naprawdę? - zapytała.- Naprawdę.- Wygiął usta w uśmiechu i przygarnął ją dosiebie.- Kocham cię, Abby.Jesteś jak różowy płomień.- Ja ciebie też.- Popatrzyła mu w oczy i westchnęła.-Niezła z nas para, co?- Dlaczego?- Oboje tak bardzo broniliśmy siebie, swojejniezależności i bezpieczeństwa, że zapomnieliśmy o miłości.- %7łołnierz zawsze stoi na straży i broni bezpieczeństwa.Zawsze będę bronił ciebie i Kimmie, do końca życia.I zawszebędę was kochał całym sercem.- Mam w to uwierzyć, żołnierzu? Dlaczego?- Bo zamierzam się z tobą ożenić.- Czy to rozkaz?- Może być i rozkaz.Choć wolałbym, żeby to było naochotnika - dodał.- No to ja jestem chętna i gotowa.Uśmiechnął się, pochylił głowę i odszukał jej usta.Przygarnął ją jeszcze mocniej, a ona wtuliła się w jegoszerokie ramiona, rozkoszując się jego siłą.Jak cudownie mócsię na nim wesprzeć, zapomnieć o samotności i wszystkichlękach.Jak cudownie go kochać!Riley oderwał od niej usta, oparł się czołem o jej czoło.- Czy mam to rozumieć jako zgodę? Wyjdziesz za mnie?- Tak.Z radością.Ty naprawdę nie tracisz czasu.- Cóż mam ci na to odrzec? Byłem i jestem człowiekiemczynu.Nie ma sensu marnować więcej czasu, niż już tozrobiliśmy.Nasza sprawa posuwa się w dobrym kierunku,jesteśmy blisko szczęśliwego końca.- Powiedziałeś, że od samego początku czułeś, że jesteminna.Już wtedy u ciebie w biurze, gdy po raz pierwszy sięspotkaliśmy? - Popatrzyła na niego sceptycznie.- Tak było.Dlaczego pytasz?- Bo dość dziwnie się wtedy zachowywałeś.Od razuodmówiłeś - przypomniała.- Teraz mówię tak".Chyba już nigdy nie zdołam ciodmówić.Tak bardzo cię potrzebuję, że aż mnie to przeraża.Tak bardzo się kocham, że aż się tego boję.Serce przepełniało jej tyle uczuć: radość, szczęście,uniesienie.I miłość.- Przecież ty się niczego nie boisz.- Tak było do tej pory.Nie boi się ten, kto nie ma nic dostracenia.A teraz mam cały świat, tu, w moich ramionach.- Ja też.- Wtuliła się w niego, nie przejmując się nikim iniczym, na oczach Boga i sąsiadów.Niech wszyscy widzą, że jej żołnierz wybrał ją sobie nażonę [ Pobierz całość w formacie PDF ]