[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ja stanowczo swego zdanianie zmieniam.Trzech pomocników było razem z nim, jeden zakłada mi łańcuch na ręce, drugina nogi, kładąc mnie na niskąławkę na podłodze.Z jednego i drugiego końcaprzywiązująłańcuch do ławki,395tym samym wyprę\ając mnie jak struna.Trzeci bierze gumowąnahajęgrubości dwóch cali,długości 80 centymetrów, w środku stalowe druty.Rozpoczął bicie z góry do palców rąk,kończąc na piętach nóg.Zrobił z całą siłą około 40 -ci uderzeń.Następnie podnosząc mnie zpodłogi sadowiąna krześle i z powrotem pytania.Dajęte same odpowiedzi co poprzednio.Poraz drugi kładą mnie na podłogę i biją, ile chcą.Po drugim razie podnosząmnie z podłogi,sadowiąna krzesło i dalej pytania.Jeden z nich stoi z tyłu za mną, daje mi silne uderzeniepięścią po twarzy z jednej i drugiej strony - w tym momencie krew z nosa, twarz i ręcecałkiem spuchnięte, na prawe oko du\o nie widzę, jestem półprzytomny.Biorą mnie doumywalki, ka\ą się obmyć i z powrotem na krzesło.Kapitan daje mnie protokół dopodpisania, ale moja prawa ręka jest bezwładna.Kapitan wkłada mi pióro do ręki, trzymaswojądłoniąmojąrękę i podpisuje na protokole moje nazwisko.Co tam pisał tego mi nie dałprzeczytać.Następnie jeden pod pistoletem prowadzi mnie za bramę główną do małegoaresztu, tylko dwa sienniki le\ały na podłodze, ja byłem trzeci.Józef Bator i ten trzeci zHy\nego, ju\ tam le\eli na siennikach pobici.Za godzinę czasu wpychaj ą księdza do nas nasienniki na podłogę, pół\ywego - mdlał i cię\ko oddychał z bólu, nie był ju\ zdolny słowaprzemówić.Ksiądz był ubrany w długą czarną sutannę, biały kołnierzyk pod szyją, czarnetrzewiki i czarną rogatywkę, normalnie jak ksiądz chodzi ubrany.Dnia 8 grudnia, około godziny 4 - tej po północy otwierająsię drzwi i pada rozkaz:"wszyscy wychodzić po kolei".Wychodzimy - ksiądz ostatni i upadł na podłogę,podskoczyłem do niego - wziąłem go za drugąrękę.Następnie do \ołnierzy: podajcie mutrochę wody, niech się napije, on jest spragniony - wtedy sam pójdzie.Wtedy jeden z\ołnierzy podał mi do ręki pełen garnuszek półkwaterkowywody.Podaję księdzu do ust,powoli wypił do dna.Widzą to \ołnierze i mówią:a on tylko udaje i krzyczą: puść go - my go wezmiemy.Wzięli pod pachy i bijągo pod \ebra,jeden z jednej strony, a drugi z drugiej.Widzą, \e to nic nie pomaga - ksiądz jest ju\nieprzytomny.Ciągnągo za sobąw dół, a nogi jego wlokąsiępo schodach.Po wejściu napodwórze i za bramę widzę - stoi cię\arowy amerykański samochód czysto wojskowy.Jedenkrzyczy: wchodzić na samochód.Po wejściu siadamy na ławce, a ksiądz został wrzucony napodłogęjak wiązka siana.Pózniej go posadzili na ławce razem z nami.Po drugiej stronie naławce siedzi 9 \ołnierzy, 10 kapitan, w szoferce 11 - ty.Nareszcie samochód ruszył, jedziemyGrunwaldzkąw kierunku stacji kolejowej, pózniej w lewo do góry, na skrzy\owaniudrogowskaz wskazuje drogę do Głogowa.Około 5 km jazdy, samochód zostaje zatrzymany na drodze przez ruskiego oficera, którypełnił słu\bę.Porozmawiał z kapitanem, pózniej podszedł do budki telefonicznej, widoczniecoś tam rozmawiał.Pózniej wyszedł z budki, stanął na drodze i duma, nareszcie machnąłręką, jechać dalej.Z przeciwnej strony jechał konwój samochodów wojskowych, dostawaamunicji na front.Po upływie około godziny jazdy widać z daleka światła i blask na niebie,widocznie zbli\amy się do miasta Głogowa.Nareszcie pada rozkaz: poło\yć się wszyscy napodłogę samochodu twarzami w dół.Jedziemy obok miasta, słychać ruch z daleka i pozamiasto około 3 kilometrów.Samochód skręca w lewo w las, jedzie powoli, skacze pozamarzniętej grudzie ziemi, po około pół kilometra stanął.Jeden \ołnierz stoi z karabinem nasamochodzie nad nami, reszta poszła w las, oddalili się około 50 metrów od samochodu.Pochwili słychać głos z daleka - kapitan krzyczy: Rybkę brać pierwszego.Wstałem i patrzę, zdala stoją w grupie i coś tam w ziemi oglądają.Skoczyłem ze samochodu na396ziemię i pytam gdzie? Sier\ant wskazuje, tam w tąsuchątrawę.śołnierz, który stał za nami,woła do sier\anta: panie sier\ancie zostawcie mijednego, to se zastrzelę.W tym momencierobię błyskawiczny skok do przodu, około 25 metrów.Pada za mną seria - pociski poszły ojeden metr w prawo.Poznajępo liściach, jak przede mnąłecąw dół z krzaków.Momentalnierobię skok w te krzaki, gdzie liście padły i w las, pomiędzy wysokie drzewa.Jestempewien,\e w to samo miejsce drugi raznie trafi.Biegnę co sił i do góry pomiędzy wysokie drzewa.Około pół kilometra stanąłem za grubym drzewem i słucham, niktzamnąniepędzi-około 200metrówwgladnaokołomampierwszoizadny.Stojęi słucham, co się stanie z moimi kolegami.Po prostu wierzyć sobie nie mogę, to ja jestem wolny."Ekshumacji zwłok dokonano 6 VII 1977 r., podając władzom, \e chodzi o ofiaryhitlerowskiego terroru.W Bła\owej odbył się pogrzeb z udziałem kilku tysięcy osób.Dopieronad grobem ksiądz \egnający pomordowanych w tym księdza Michała Pilipca powiedział, zczyich rąk i jaką śmiercią zginęli.Tak Kościół płacił za wierność Bogu i Ojczyznie.Nawettablica poświęcona pamięci księdza była usuwana potajemnie przez "nieznanych sprawców".To był początek drogi krzy\owej jaką miał do przebycia Kościół katolicki.Oto wspomnienia księ\y więzniów.Ojciec Jan Sieg, jezuita, profesor seminarium jezuickiegow Krakowie, skazany na 3 miesiące za odczytanie z ambony listu Episkopatu w sprawie"Caritasu"."Kiedy ukazał się list Episkopatu w sprawie "Caritasu", odebranego Kościołowi, władzebezpieczeństwa wydały surowe polecenia wszystkim księ\om, aby nie wa\yli się go czytać zambon [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
.Ja stanowczo swego zdanianie zmieniam.Trzech pomocników było razem z nim, jeden zakłada mi łańcuch na ręce, drugina nogi, kładąc mnie na niskąławkę na podłodze.Z jednego i drugiego końcaprzywiązująłańcuch do ławki,395tym samym wyprę\ając mnie jak struna.Trzeci bierze gumowąnahajęgrubości dwóch cali,długości 80 centymetrów, w środku stalowe druty.Rozpoczął bicie z góry do palców rąk,kończąc na piętach nóg.Zrobił z całą siłą około 40 -ci uderzeń.Następnie podnosząc mnie zpodłogi sadowiąna krześle i z powrotem pytania.Dajęte same odpowiedzi co poprzednio.Poraz drugi kładą mnie na podłogę i biją, ile chcą.Po drugim razie podnosząmnie z podłogi,sadowiąna krzesło i dalej pytania.Jeden z nich stoi z tyłu za mną, daje mi silne uderzeniepięścią po twarzy z jednej i drugiej strony - w tym momencie krew z nosa, twarz i ręcecałkiem spuchnięte, na prawe oko du\o nie widzę, jestem półprzytomny.Biorą mnie doumywalki, ka\ą się obmyć i z powrotem na krzesło.Kapitan daje mnie protokół dopodpisania, ale moja prawa ręka jest bezwładna.Kapitan wkłada mi pióro do ręki, trzymaswojądłoniąmojąrękę i podpisuje na protokole moje nazwisko.Co tam pisał tego mi nie dałprzeczytać.Następnie jeden pod pistoletem prowadzi mnie za bramę główną do małegoaresztu, tylko dwa sienniki le\ały na podłodze, ja byłem trzeci.Józef Bator i ten trzeci zHy\nego, ju\ tam le\eli na siennikach pobici.Za godzinę czasu wpychaj ą księdza do nas nasienniki na podłogę, pół\ywego - mdlał i cię\ko oddychał z bólu, nie był ju\ zdolny słowaprzemówić.Ksiądz był ubrany w długą czarną sutannę, biały kołnierzyk pod szyją, czarnetrzewiki i czarną rogatywkę, normalnie jak ksiądz chodzi ubrany.Dnia 8 grudnia, około godziny 4 - tej po północy otwierająsię drzwi i pada rozkaz:"wszyscy wychodzić po kolei".Wychodzimy - ksiądz ostatni i upadł na podłogę,podskoczyłem do niego - wziąłem go za drugąrękę.Następnie do \ołnierzy: podajcie mutrochę wody, niech się napije, on jest spragniony - wtedy sam pójdzie.Wtedy jeden z\ołnierzy podał mi do ręki pełen garnuszek półkwaterkowywody.Podaję księdzu do ust,powoli wypił do dna.Widzą to \ołnierze i mówią:a on tylko udaje i krzyczą: puść go - my go wezmiemy.Wzięli pod pachy i bijągo pod \ebra,jeden z jednej strony, a drugi z drugiej.Widzą, \e to nic nie pomaga - ksiądz jest ju\nieprzytomny.Ciągnągo za sobąw dół, a nogi jego wlokąsiępo schodach.Po wejściu napodwórze i za bramę widzę - stoi cię\arowy amerykański samochód czysto wojskowy.Jedenkrzyczy: wchodzić na samochód.Po wejściu siadamy na ławce, a ksiądz został wrzucony napodłogęjak wiązka siana.Pózniej go posadzili na ławce razem z nami.Po drugiej stronie naławce siedzi 9 \ołnierzy, 10 kapitan, w szoferce 11 - ty.Nareszcie samochód ruszył, jedziemyGrunwaldzkąw kierunku stacji kolejowej, pózniej w lewo do góry, na skrzy\owaniudrogowskaz wskazuje drogę do Głogowa.Około 5 km jazdy, samochód zostaje zatrzymany na drodze przez ruskiego oficera, którypełnił słu\bę.Porozmawiał z kapitanem, pózniej podszedł do budki telefonicznej, widoczniecoś tam rozmawiał.Pózniej wyszedł z budki, stanął na drodze i duma, nareszcie machnąłręką, jechać dalej.Z przeciwnej strony jechał konwój samochodów wojskowych, dostawaamunicji na front.Po upływie około godziny jazdy widać z daleka światła i blask na niebie,widocznie zbli\amy się do miasta Głogowa.Nareszcie pada rozkaz: poło\yć się wszyscy napodłogę samochodu twarzami w dół.Jedziemy obok miasta, słychać ruch z daleka i pozamiasto około 3 kilometrów.Samochód skręca w lewo w las, jedzie powoli, skacze pozamarzniętej grudzie ziemi, po około pół kilometra stanął.Jeden \ołnierz stoi z karabinem nasamochodzie nad nami, reszta poszła w las, oddalili się około 50 metrów od samochodu.Pochwili słychać głos z daleka - kapitan krzyczy: Rybkę brać pierwszego.Wstałem i patrzę, zdala stoją w grupie i coś tam w ziemi oglądają.Skoczyłem ze samochodu na396ziemię i pytam gdzie? Sier\ant wskazuje, tam w tąsuchątrawę.śołnierz, który stał za nami,woła do sier\anta: panie sier\ancie zostawcie mijednego, to se zastrzelę.W tym momencierobię błyskawiczny skok do przodu, około 25 metrów.Pada za mną seria - pociski poszły ojeden metr w prawo.Poznajępo liściach, jak przede mnąłecąw dół z krzaków.Momentalnierobię skok w te krzaki, gdzie liście padły i w las, pomiędzy wysokie drzewa.Jestempewien,\e w to samo miejsce drugi raznie trafi.Biegnę co sił i do góry pomiędzy wysokie drzewa.Około pół kilometra stanąłem za grubym drzewem i słucham, niktzamnąniepędzi-około 200metrówwgladnaokołomampierwszoizadny.Stojęi słucham, co się stanie z moimi kolegami.Po prostu wierzyć sobie nie mogę, to ja jestem wolny."Ekshumacji zwłok dokonano 6 VII 1977 r., podając władzom, \e chodzi o ofiaryhitlerowskiego terroru.W Bła\owej odbył się pogrzeb z udziałem kilku tysięcy osób.Dopieronad grobem ksiądz \egnający pomordowanych w tym księdza Michała Pilipca powiedział, zczyich rąk i jaką śmiercią zginęli.Tak Kościół płacił za wierność Bogu i Ojczyznie.Nawettablica poświęcona pamięci księdza była usuwana potajemnie przez "nieznanych sprawców".To był początek drogi krzy\owej jaką miał do przebycia Kościół katolicki.Oto wspomnienia księ\y więzniów.Ojciec Jan Sieg, jezuita, profesor seminarium jezuickiegow Krakowie, skazany na 3 miesiące za odczytanie z ambony listu Episkopatu w sprawie"Caritasu"."Kiedy ukazał się list Episkopatu w sprawie "Caritasu", odebranego Kościołowi, władzebezpieczeństwa wydały surowe polecenia wszystkim księ\om, aby nie wa\yli się go czytać zambon [ Pobierz całość w formacie PDF ]