[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Dlaczego kÅ‚amiesz?! Ja wiem i ty wiesz, że wszystko, cozaserwowaÅ‚eÅ› policji, to czysta blaga, wiÄ™c dlaczego, do jasnej cholery,mnie okÅ‚amujesz?! ZupeÅ‚ny z ciebie debil?!Mój gÅ‚os narastaÅ‚.PodszedÅ‚em do Mortena Ålekjaera i krzyczaÅ‚emmu prosto w twarz, z takÄ… wÅ›ciekÅ‚oÅ›ciÄ…, że prawie na niego pluÅ‚em.TobyÅ‚ bÅ‚Ä…d.Dopóki mówiÅ‚em, zachowujÄ…c autorytet i pewność siebie, onpozostawaÅ‚ w defensywie.WystÄ™powaÅ‚em wtedy jako adwokat,przedstawiciel systemu i rzeczywistoÅ›ci, w której nigdy nie potrafiÅ‚ siÄ™odnalezć, w której czuÅ‚ siÄ™ niepewnie.Jednak balansowaÅ‚em na granicy,a gdy siÄ™ wÅ›ciekÅ‚em  przekroczyÅ‚em jÄ….Morten Ålekjaer przywykÅ‚ doagresji, wiÄ™c zareagowaÅ‚ na niÄ… instynktownie  zrobiÅ‚ krok w przódi otwartÄ… dÅ‚oniÄ… mocno pchnÄ…Å‚ mnie w pierÅ›.ZaskoczyÅ‚a mnie siÅ‚a ciosu.ZatoczyÅ‚em siÄ™ w tyÅ‚.Ålekjaer ruszyÅ‚za mnÄ…, zaskakujÄ…co lekko jak na tak wielkiego mężczyznÄ™.Raz jeszczetrafiÅ‚ mnie w pierÅ› wierzchem dÅ‚oni.Uderzenie w mostek byÅ‚o takpotężne, że lekko jÄ™knÄ…Å‚em.WycofaÅ‚em siÄ™ o kolejne kilka kroków,nastÄ…piÅ‚em piÄ™tÄ… na próg drzwi i straciÅ‚em równowagÄ™.UpadÅ‚em w tyÅ‚,w półmrok stodoÅ‚y, gdzie wylÄ…dowaÅ‚em na plecach z rÄ™kÄ… schowanÄ… podsobÄ….Moja bezradność chyba wyzwoliÅ‚a coÅ› w Mortenie.PodszedÅ‚ domnie, a po jego koncentracji poznaÅ‚em, że minÄ…Å‚ etap szturchania.TerazzamierzaÅ‚ zrobić mi krzywdÄ™.Dlatego zdążyÅ‚em siÄ™ odsunąć, nim jegobut z trzaskiem uderzyÅ‚ o podÅ‚ogÄ™.PrzetoczyÅ‚em siÄ™ w prawo, desperacko czoÅ‚gaÅ‚em siÄ™ i wlokÅ‚em, pozostajÄ…c wciąż w ruchu.ChciaÅ‚em uciec, wstać i móc siÄ™ bronić.Prawie mi siÄ™ udaÅ‚o, bo staÅ‚emna pół wyprostowany, i już miaÅ‚em siÄ™ do niego odwrócić, kiedyz rykiem walnÄ…Å‚ mnie wyciÄ…gniÄ™tymi rÄ™kami.Jakby potrÄ…ciÅ‚a mnieciężarówka.PopychaÅ‚ mnie, dopóki nie uderzyÅ‚em z gÅ‚uchym Å‚omotemo deski, aż posypaÅ‚ siÄ™ na nas pyÅ‚.PrzyciskaÅ‚ mnie do Å›ciany.ByÅ‚ takwielki, że moja twarz wcisnęła siÄ™ w jego nagÄ… pierÅ› i pod pachÄ™.CzuÅ‚em kwaÅ›ny zapach niemytego ciaÅ‚a, starego potu i coÅ› jeszcze,trochÄ™ mdlÄ…cÄ… woÅ„ Å‚ona i nasienia, zapach mężczyzny, który wÅ‚aÅ›nieuprawiaÅ‚ seks.Nagle dostaÅ‚em nudnoÅ›ci, zgarbiÅ‚em siÄ™ i odkaszlnÄ…Å‚em,musiaÅ‚em zwymiotować.CofnÄ…Å‚ siÄ™ z obrzydzeniem na twarzy,z wyraznÄ… obawÄ…, że go pobrudzÄ™.Wtem jego oblicze przybraÅ‚o zupeÅ‚nie inny wyraz  grymas, naktóry zareagowaÅ‚bym Å›miechem, gdybym tak siÄ™ nie baÅ‚.Po chwilipotężnie kichnÄ…Å‚ od wirujÄ…cego wokół nas pyÅ‚u.To stworzyÅ‚o dokÅ‚adnietakÄ… okazjÄ™, jakiej potrzebowaÅ‚em, wiÄ™c bez wahania kopnÄ…Å‚em gow krocze.KrzyknÄ…Å‚ i padÅ‚ na kolana.Pózniej pochyliÅ‚ siÄ™ w przód i oparÅ‚o podÅ‚ogÄ™.UciekÅ‚em.Na zewnÄ…trz budynek mieszkalny jaÅ›niaÅ‚ czerwieniÄ… jak norweskaflaga w popoÅ‚udniowym sÅ‚oÅ„cu.Blondynka, którÄ… widziaÅ‚em przezokno, szÅ‚a wÅ‚aÅ›nie przez podwórze do stodoÅ‚y.ZatrzymaÅ‚a siÄ™ na mójwidok, z twarzÄ… wyrażajÄ…cÄ… zaniepokojenie i zdziwienie.Ze stodoÅ‚ydochodziÅ‚y krzyki Mortena Ålekjaera, peÅ‚ne bólu i wÅ›ciekÅ‚oÅ›ci.ZdawaÅ‚omi siÄ™, że wÅ›ród nieartykuÅ‚owanych ryków rozróżniam swoje nazwisko. Bez obaw, nie jest poważnie ranny.Przepraszam  powiedziaÅ‚emdo kobiety, surrealistycznie uprzejmy w tej sytuacji.NastÄ™pnieprzeciÄ…Å‚em podwórze i dalej pobiegÅ‚em drogÄ….Gdy dotarÅ‚em do samochodu, nie mogÅ‚em zÅ‚apać tchu, częściowoz wysiÅ‚ku, lecz również ze strachu, że mÅ›ciwy, wzburzony MortenÅlekjaer ruszy za mnÄ… w poÅ›cig.Przez moment walczyÅ‚em z kluczykamii wcisnÄ…Å‚em zÅ‚y przycisk, usiÅ‚ujÄ…c otworzyć centralny zamek, a dÅ‚oÅ„ midrżaÅ‚a, kiedy wkÅ‚adaÅ‚em kluczyk do stacyjki.Tylne koÅ‚o tylko zakrÄ™ciÅ‚osiÄ™ w piachu, gdy za mocno wcisnÄ…Å‚em gaz.ZmusiÅ‚em siÄ™ doostrożnoÅ›ci, wjechaÅ‚em na staÅ‚y grunt i odjechaÅ‚em tak szybko, jak mogÅ‚em na kiepskiej nawierzchni.Przy skrzyżowaniu koÅ‚o skrzynki na listy zatrzymaÅ‚em siÄ™,opuÅ›ciÅ‚em szybÄ™ i chwilÄ™ nasÅ‚uchiwaÅ‚em.WydaÅ‚o mi siÄ™, że w oddalisÅ‚yszÄ™ przeszywajÄ…cy dzwiÄ™k silnika motocykla na wysokich obrotach.PróbowaÅ‚em sobie wmówić, że Morten Ålekjaer nie zdoÅ‚a mi nic zrobić,dopóki ja bÄ™dÄ™ siedziaÅ‚ w aucie, a on na motorze, lecz to nie pomogÅ‚o.Przerażony za szybko puÅ›ciÅ‚em sprzÄ™gÅ‚o, samochód lekko zabuksowaÅ‚i zgasÅ‚.Ogarnęła mnie panika, konwulsyjnie wciskaÅ‚em pedaÅ‚ gazu,jednoczeÅ›nie przekrÄ™cajÄ…c kluczyk.KlÄ…Å‚em, sÅ‚yszÄ…c niekoÅ„czÄ…ce siÄ™rzężenie silnika.Wreszcie kilka razy gÅ‚Ä™boko odetchnÄ…Å‚em.ZmusiÅ‚emsiÄ™ do zdjÄ™cia nogi z pedaÅ‚u.OdczekaÅ‚em.PrzekrÄ™ciÅ‚em kluczyki odetchnÄ…Å‚em z ulgÄ…, gdy silnik od razu zaskoczyÅ‚.WtoczyÅ‚em siÄ™ naskrzyżowanie.Szybko jechaÅ‚em przez dolinÄ™ do głównej drogi.Szosa, choć krÄ™tai dość wÄ…ska, byÅ‚a sucha, wiÄ™c miaÅ‚em przyzwoite warunki jazdy.NienapotkaÅ‚em żadnego samochodu [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • matkasanepid.xlx.pl