[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Po ponad godzinie jazdy autobusem dotarli do Pak Chong.Z małegodworca pojechali do pobliskiego parku Khao Yai.Podziwiali wodospady z przejrzystą lazurowąwodą, zafundowali sobie podróż na słoniach, a na koniec zwiedzili jaskinie nietoperzy.Zachódsłońca, na którego tle oglądali tysiące wylatujących z jaskiń nietoperzy, tworzących powietrzneserpentyny, zakończył ich wycieczkę.Wieczorem w małym guesthousie, gdzie się zatrzymali,Chris odebrał w tajemnicy przed Mią małą przesyłkę.Rano złapali powrotny autobus doBangkoku.Północny terminal autobusowy, gdzie dojechali, miejsce trzeba przyznać dośćobskurne, mieścił się przy Kamphaeng Phet, niedaleko bazaru Chatuchak.To tam ja samzostałem aresztowany.Gdy autobus się zatrzymał, do środka wpadli ubrani w czarne kamizelkipolicjanci z jednostki narkotykowej.Doskoczyli prosto do Chrisa i Mii, wyciągnęli ich oboje nazewnątrz i zaprowadzili prosto do furgonetki.Chris, sparaliżowany całym zdarzeniem,przeczuwał, o co chodzi.Nie był jednak w stanie nic zrobić.Towar znajdował się w podróżnejtorbie, będącej już w rękach policji.Mia, totalnie zszokowana, protestowała, krzyczała, pytała,o co chodzi.Policjanci uśmiechali się tylko szyderczo.Na posterunku otworzono bagaż,wyciągając sporą paczkę tabletek ya-ba.Zalane łzami oczy Mii poznały okrutną prawdę.Skazanoich oboje na 50 lat.Z takim wyrokiem Chris miał szansę na przeniesienie do Francji.Mogło tozająć nawet do ośmiu lat, ale zawsze była to jakaś alternatywa.We Francji spędziłby w więzieniumaksymalnie kolejny rok i zostałby warunkowo zwolniony.Mię czekało spędzenie reszty życiaw więzieniu.Usłyszałem tę historię, gdy poznałem Chrisa.Z czasem zauważyłem też, że los Miiw ogóle go nie interesuje.Zupełnie nie czuł się winny, że tak ją urządził.Interesował go tylkojego własny tyłek i to, kiedy uda mu się wrócić do Francji. Hey, Michael, Polki są bardzo piękne, byłem kiedyś z jedną.Może byś mi znalazłjakąś, jak już wrócę? zagadywał mnie czasem, gdy jeszcze porozumiewaliśmy się werbalnie. Twoje niedoczekanie, dupku odpowiadałem mu w myślach.Byliśmy ludzkim mrowiem, które warczało na siebie i odgryzało się przy każdej możliwejokazji.Wodząc wzrokiem po zadymionym, wypełnionym chmarą ludzi Chinatown, nietrudnobyło zauważyć Boba.Duży, z poważną nadwagą Australijczyk siedział zawsze wysoko nalockerach i wykrzykiwał coś donośnym głosem.Najczęściej pieprzył od rzeczy, ale staremuheroiniście, nie zależało chyba specjalnie na sensie tego, co mówi.Tylko kilka razy udało mi sięz nim porozmawiać na poważnie.Tak dowiedziałem się, jak tu trafił.Bob znał Bangkok jak własną kieszeń.A już szczególnie te części, gdzie można znalezćkluby go-go, hazard i narkotyki.Lubił takie życie i tkwił w tym bagnie od początku lat 80.Poruszał się po nim jak szczur po swoim śmietniku.Zgubiła go dopiero znajomość ze swoimrodakiem.Zaskoczyła mnie zbieżność imion facet miał na imię Jeff.Identycznie nazywał sięagent DEA, dla którego pracowała Pim.On też był Australijczykiem. Jeffów w Australii nie brakuje, Michael, ale może to faktycznie ten sam, bo w Tajlandiipracuje tylko kilkunastu australijskich agentów DEA wyjaśniał Bob. To ten twój też pracował dla DEA? zapytałem zdziwiony. Tak, tylko że ja dobrze o tym wiedziałem, Michael zaśmiał się z sarkazmemi kontynuował opowieść.Pijali w tych samych nocnych barach, zadawali się z tymi samymi dziewczynami, nawetmieszkali niedaleko siebie.Z tą różnicą, że Jeff miał duże kondominium z basenem, a Bob małąnorę przy zatłoczonej Sukhumvit Rd.To jednak mogło się zmienić.Dobry kumpel Jeff miałpewien plan, na którym Bob mógł dobrze zarobić, wreszcie odbijając się od dna.Sprawa dotyczyła heroiny.Bob lubił dragi i miał wiele kontaktów w tym świecie.Zarówno w Bangkoku, jak i w Sydney.Często myślał o przemycie heroiny, a teraz od swojegokumpla usłyszał całkiem sensowną propozycję.Jeff był panem sytuacji.Wiedział o wszystkichprzygotowywanych operacjach DEA.Wiedział też dokładnie, kiedy będą z pomocą służb celnychzgarniać kogoś z lotniska.Bob dostawał dokładny numer lotu, podczas którego policja miałaznalezć narkotyki [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
.Po ponad godzinie jazdy autobusem dotarli do Pak Chong.Z małegodworca pojechali do pobliskiego parku Khao Yai.Podziwiali wodospady z przejrzystą lazurowąwodą, zafundowali sobie podróż na słoniach, a na koniec zwiedzili jaskinie nietoperzy.Zachódsłońca, na którego tle oglądali tysiące wylatujących z jaskiń nietoperzy, tworzących powietrzneserpentyny, zakończył ich wycieczkę.Wieczorem w małym guesthousie, gdzie się zatrzymali,Chris odebrał w tajemnicy przed Mią małą przesyłkę.Rano złapali powrotny autobus doBangkoku.Północny terminal autobusowy, gdzie dojechali, miejsce trzeba przyznać dośćobskurne, mieścił się przy Kamphaeng Phet, niedaleko bazaru Chatuchak.To tam ja samzostałem aresztowany.Gdy autobus się zatrzymał, do środka wpadli ubrani w czarne kamizelkipolicjanci z jednostki narkotykowej.Doskoczyli prosto do Chrisa i Mii, wyciągnęli ich oboje nazewnątrz i zaprowadzili prosto do furgonetki.Chris, sparaliżowany całym zdarzeniem,przeczuwał, o co chodzi.Nie był jednak w stanie nic zrobić.Towar znajdował się w podróżnejtorbie, będącej już w rękach policji.Mia, totalnie zszokowana, protestowała, krzyczała, pytała,o co chodzi.Policjanci uśmiechali się tylko szyderczo.Na posterunku otworzono bagaż,wyciągając sporą paczkę tabletek ya-ba.Zalane łzami oczy Mii poznały okrutną prawdę.Skazanoich oboje na 50 lat.Z takim wyrokiem Chris miał szansę na przeniesienie do Francji.Mogło tozająć nawet do ośmiu lat, ale zawsze była to jakaś alternatywa.We Francji spędziłby w więzieniumaksymalnie kolejny rok i zostałby warunkowo zwolniony.Mię czekało spędzenie reszty życiaw więzieniu.Usłyszałem tę historię, gdy poznałem Chrisa.Z czasem zauważyłem też, że los Miiw ogóle go nie interesuje.Zupełnie nie czuł się winny, że tak ją urządził.Interesował go tylkojego własny tyłek i to, kiedy uda mu się wrócić do Francji. Hey, Michael, Polki są bardzo piękne, byłem kiedyś z jedną.Może byś mi znalazłjakąś, jak już wrócę? zagadywał mnie czasem, gdy jeszcze porozumiewaliśmy się werbalnie. Twoje niedoczekanie, dupku odpowiadałem mu w myślach.Byliśmy ludzkim mrowiem, które warczało na siebie i odgryzało się przy każdej możliwejokazji.Wodząc wzrokiem po zadymionym, wypełnionym chmarą ludzi Chinatown, nietrudnobyło zauważyć Boba.Duży, z poważną nadwagą Australijczyk siedział zawsze wysoko nalockerach i wykrzykiwał coś donośnym głosem.Najczęściej pieprzył od rzeczy, ale staremuheroiniście, nie zależało chyba specjalnie na sensie tego, co mówi.Tylko kilka razy udało mi sięz nim porozmawiać na poważnie.Tak dowiedziałem się, jak tu trafił.Bob znał Bangkok jak własną kieszeń.A już szczególnie te części, gdzie można znalezćkluby go-go, hazard i narkotyki.Lubił takie życie i tkwił w tym bagnie od początku lat 80.Poruszał się po nim jak szczur po swoim śmietniku.Zgubiła go dopiero znajomość ze swoimrodakiem.Zaskoczyła mnie zbieżność imion facet miał na imię Jeff.Identycznie nazywał sięagent DEA, dla którego pracowała Pim.On też był Australijczykiem. Jeffów w Australii nie brakuje, Michael, ale może to faktycznie ten sam, bo w Tajlandiipracuje tylko kilkunastu australijskich agentów DEA wyjaśniał Bob. To ten twój też pracował dla DEA? zapytałem zdziwiony. Tak, tylko że ja dobrze o tym wiedziałem, Michael zaśmiał się z sarkazmemi kontynuował opowieść.Pijali w tych samych nocnych barach, zadawali się z tymi samymi dziewczynami, nawetmieszkali niedaleko siebie.Z tą różnicą, że Jeff miał duże kondominium z basenem, a Bob małąnorę przy zatłoczonej Sukhumvit Rd.To jednak mogło się zmienić.Dobry kumpel Jeff miałpewien plan, na którym Bob mógł dobrze zarobić, wreszcie odbijając się od dna.Sprawa dotyczyła heroiny.Bob lubił dragi i miał wiele kontaktów w tym świecie.Zarówno w Bangkoku, jak i w Sydney.Często myślał o przemycie heroiny, a teraz od swojegokumpla usłyszał całkiem sensowną propozycję.Jeff był panem sytuacji.Wiedział o wszystkichprzygotowywanych operacjach DEA.Wiedział też dokładnie, kiedy będą z pomocą służb celnychzgarniać kogoś z lotniska.Bob dostawał dokładny numer lotu, podczas którego policja miałaznalezć narkotyki [ Pobierz całość w formacie PDF ]