[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Sądziłem, że delfin jest uratowany, i chciałem pozostać u siebie;jednak posłuchałem jak zwykle dobrej rady, a robiłem to zawszez wielką korzyścią dla siebie.Z żalem poleciłem przygotowaćwszystko do wyjazdu w dniu następnym, to znaczy w niedzielęprzewodnią, 12 kwietnia, i w samej rzeczy wyjechałem skoro świt.Kiedy znalazłem się w Queue leżącym o czternaście mil od Fert,a o sześć od Wersalu, gdzie przeprzęgano konie, podszec1!: domnie pewien bogaty jegomość nazwiskiem la Fontaine, znany miod niepamiętnych czasów w Fert, gdyż administrował Senonchesi innymi dobrami nieboszczyka księcia Kondeusza znajdującymisię w sąsiedztwie.Jechał z Paryża i Wersalu, gdzie widział sięz ludzmi młodej księżnej de Bourbon; powiedział mi, że delfinczuje się jak najlepiej, i podał szczegóły pozwalające sądzićz całą pewnością, iż niebezpieczeństwo minęło.Przybyłem doWersalu, umocniony w tym przekonaniu, w czym utwierdziłamnie pani de Saint-Simon i wszyscy spotkani, tak iż już nie oba-wiano się niczego, chyba jakiej niespodzianki właściwej tej cho-robie, kiedy chory ma pięćdziesiąt lat i jest bardzo tęgi.Król uczestniczył w posiedzeniu rady i pracował z ministrami 128jak zwykle.Odwiedzał delfina rano i wieczór, często również poobiedzie, a zawsze przesiadywał długo przy jego łóżku.W ponie-działek, w dniu mego przybycia, zjadł obiad wcześnie i udał sięna wycieczkę do Marly, dokąd przybyła za nim księżna Bur-gundzka.Przejeżdżając koło ogrodów wersalskich zobaczył swychwnuków, którzy czekali tam na niego.Nie pozwolił się im zbliżyći z daleka zawołał tylko do nich dzień dobry.Księżna Burgundzkamiała już ospę, ale wcale nie było tego po niej widać.Król lubił tylko swoje pałace i nie czuł się dobrze w innych.Dlatego to jego wizyty w Meudon były rzadkie, krótkie i tylkoz uprzejmości.Pani de Maintenon czuła się tam jeszcze mnieju siebie.Chociaż wszędzie jej pokój był pewnego rodzaju sanktua-rium, do którego miały wstęp tylko panie, i to z najbliższegojej otoczenia, zawsze musiała mieć drugi, zupełnie niedostępnydla wszystkich, z wyjątkiem księżny Burgundzkiej, i to niezawsze.I tak na Wersal i Marly miała swój apartament w Saint-Cyr, zaś w Marly miejsce, gdzie mogła odpoczywać, o czym mó-wiłem już gdzie indziej; w Fontainebleau swój dom w mieście.Widząc więc, że delfin czuje się tak dobrze, a przewidując, żepobyt w Meudon się przedłuży, król wydał rozkaz tapicerom kró-lewskim, żeby umeblowali Chaville, dom nieboszczyka kanclerzale Tellier, odkupiony przez delfina i położony w parku.W tymto Chaville pani de Maintenon obrała sobie schronienie w ciągudnia.Meudon samo w sobie miało również swe osobliwości.PannaChoin mieszkała tam na strychu; młoda księżna Kondeuszowa,panna de Lillebonne i pani d'Espinoy nie ruszały się z pokojudelfina, a samotnica jawiła się w nim tylko wtedy, gdy nie byłotam króla i kiedy księżna Conti, przesiadująca tam również wy-trwale, także się usuwała.Księżna ta zdawała sobie dobrzesprawę, że krępowałaby bardzo delfina, gdyby tego nie czyniła,więc pozostawiała mu pod tym względem swobodę i czyniła toz całym wdziękiem.Od tego ranka, kiedy to król przyjechał doMeudon (ona zaś już tam nocowała), powiedziała delfinowi, żeod dawna już wie, co się dzieje w Meudon; że nie mogła żyćw takim niepokoju poza tym pałacem, lecz nie chciałaby, żebyprzyjazń ta była krępująca; prosi go, by postępował bez żadnychceremonii i odsyłał ją za każdym razem, kiedy będzie chciał, onazaś ze swej strony będzie się starała nie wchodzić nigdy do jego 129pokoju nie dowiedziawszy się wprzódy, czy może go odwiedzićnie przeszkadzając mu w niczym.Księżna w samej rzeczy wiernieprzestrzegała obietnicy i postępowała zgodnie z tym, co mówiłyjej młoda księżna de Bourbon i dwie księżne Lotaryńskie, wy-chodząc wtedy, gdy należało, nie pokazując po sobie żadnej przy-krości czy przymusu.Wracała pózniej, kiedy było można, bezżadnej, najlżejszej choćby obrazy, czym zasłużyła sobie na praw-dziwe pochwały.Chodziło tu o pannę Choin przebywającą w Meudon wrazz ojcem Tellier w najdziwniejszy sposób.Oboje incognito, każdena swoim stryszku, otrzymując posiłki w swym pokoju, każdewidywane tylko przez kilka osób, z którymi widzenia nie możnabyło uniknąć, a przecież wszyscy wiedzieli o ich pobycie, z tątylko między nimi różnicą, iż panna widywała delfina we dniei w nocy nie przestępując progów innych pokojów, spowiednikzaś chadzał do króla i wszędzie, z wyjątkiem apartamentów del-fina i tych miejsc, które były z nim związane.Pani d'Espinoynosiła i odnosiła miłe słówka od pani de Maintenon do pannyChoin i odwrotnie.Król nie widywał jej wcale.Sądził, że panide Maintenon ją widuje; zapytał o to dosyć pózno.Dowiedziałsię, że nie, i nie pochwalił tego [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
.Sądziłem, że delfin jest uratowany, i chciałem pozostać u siebie;jednak posłuchałem jak zwykle dobrej rady, a robiłem to zawszez wielką korzyścią dla siebie.Z żalem poleciłem przygotowaćwszystko do wyjazdu w dniu następnym, to znaczy w niedzielęprzewodnią, 12 kwietnia, i w samej rzeczy wyjechałem skoro świt.Kiedy znalazłem się w Queue leżącym o czternaście mil od Fert,a o sześć od Wersalu, gdzie przeprzęgano konie, podszec1!: domnie pewien bogaty jegomość nazwiskiem la Fontaine, znany miod niepamiętnych czasów w Fert, gdyż administrował Senonchesi innymi dobrami nieboszczyka księcia Kondeusza znajdującymisię w sąsiedztwie.Jechał z Paryża i Wersalu, gdzie widział sięz ludzmi młodej księżnej de Bourbon; powiedział mi, że delfinczuje się jak najlepiej, i podał szczegóły pozwalające sądzićz całą pewnością, iż niebezpieczeństwo minęło.Przybyłem doWersalu, umocniony w tym przekonaniu, w czym utwierdziłamnie pani de Saint-Simon i wszyscy spotkani, tak iż już nie oba-wiano się niczego, chyba jakiej niespodzianki właściwej tej cho-robie, kiedy chory ma pięćdziesiąt lat i jest bardzo tęgi.Król uczestniczył w posiedzeniu rady i pracował z ministrami 128jak zwykle.Odwiedzał delfina rano i wieczór, często również poobiedzie, a zawsze przesiadywał długo przy jego łóżku.W ponie-działek, w dniu mego przybycia, zjadł obiad wcześnie i udał sięna wycieczkę do Marly, dokąd przybyła za nim księżna Bur-gundzka.Przejeżdżając koło ogrodów wersalskich zobaczył swychwnuków, którzy czekali tam na niego.Nie pozwolił się im zbliżyći z daleka zawołał tylko do nich dzień dobry.Księżna Burgundzkamiała już ospę, ale wcale nie było tego po niej widać.Król lubił tylko swoje pałace i nie czuł się dobrze w innych.Dlatego to jego wizyty w Meudon były rzadkie, krótkie i tylkoz uprzejmości.Pani de Maintenon czuła się tam jeszcze mnieju siebie.Chociaż wszędzie jej pokój był pewnego rodzaju sanktua-rium, do którego miały wstęp tylko panie, i to z najbliższegojej otoczenia, zawsze musiała mieć drugi, zupełnie niedostępnydla wszystkich, z wyjątkiem księżny Burgundzkiej, i to niezawsze.I tak na Wersal i Marly miała swój apartament w Saint-Cyr, zaś w Marly miejsce, gdzie mogła odpoczywać, o czym mó-wiłem już gdzie indziej; w Fontainebleau swój dom w mieście.Widząc więc, że delfin czuje się tak dobrze, a przewidując, żepobyt w Meudon się przedłuży, król wydał rozkaz tapicerom kró-lewskim, żeby umeblowali Chaville, dom nieboszczyka kanclerzale Tellier, odkupiony przez delfina i położony w parku.W tymto Chaville pani de Maintenon obrała sobie schronienie w ciągudnia.Meudon samo w sobie miało również swe osobliwości.PannaChoin mieszkała tam na strychu; młoda księżna Kondeuszowa,panna de Lillebonne i pani d'Espinoy nie ruszały się z pokojudelfina, a samotnica jawiła się w nim tylko wtedy, gdy nie byłotam króla i kiedy księżna Conti, przesiadująca tam również wy-trwale, także się usuwała.Księżna ta zdawała sobie dobrzesprawę, że krępowałaby bardzo delfina, gdyby tego nie czyniła,więc pozostawiała mu pod tym względem swobodę i czyniła toz całym wdziękiem.Od tego ranka, kiedy to król przyjechał doMeudon (ona zaś już tam nocowała), powiedziała delfinowi, żeod dawna już wie, co się dzieje w Meudon; że nie mogła żyćw takim niepokoju poza tym pałacem, lecz nie chciałaby, żebyprzyjazń ta była krępująca; prosi go, by postępował bez żadnychceremonii i odsyłał ją za każdym razem, kiedy będzie chciał, onazaś ze swej strony będzie się starała nie wchodzić nigdy do jego 129pokoju nie dowiedziawszy się wprzódy, czy może go odwiedzićnie przeszkadzając mu w niczym.Księżna w samej rzeczy wiernieprzestrzegała obietnicy i postępowała zgodnie z tym, co mówiłyjej młoda księżna de Bourbon i dwie księżne Lotaryńskie, wy-chodząc wtedy, gdy należało, nie pokazując po sobie żadnej przy-krości czy przymusu.Wracała pózniej, kiedy było można, bezżadnej, najlżejszej choćby obrazy, czym zasłużyła sobie na praw-dziwe pochwały.Chodziło tu o pannę Choin przebywającą w Meudon wrazz ojcem Tellier w najdziwniejszy sposób.Oboje incognito, każdena swoim stryszku, otrzymując posiłki w swym pokoju, każdewidywane tylko przez kilka osób, z którymi widzenia nie możnabyło uniknąć, a przecież wszyscy wiedzieli o ich pobycie, z tątylko między nimi różnicą, iż panna widywała delfina we dniei w nocy nie przestępując progów innych pokojów, spowiednikzaś chadzał do króla i wszędzie, z wyjątkiem apartamentów del-fina i tych miejsc, które były z nim związane.Pani d'Espinoynosiła i odnosiła miłe słówka od pani de Maintenon do pannyChoin i odwrotnie.Król nie widywał jej wcale.Sądził, że panide Maintenon ją widuje; zapytał o to dosyć pózno.Dowiedziałsię, że nie, i nie pochwalił tego [ Pobierz całość w formacie PDF ]