[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Coraz mniej czasu miała dla siebie, coraz bliżej było do spotkania z Romanem.Przerażała ją myśl, że on niebawem przyjedzie i znowu wróci koszmarna przeszłość.Takbardzo chciała wierzyć, że Roman pozwoli jej odejść i wszystko zrozumie.Zamierzała spokojnie znim porozmawiać, wytłumaczyć i rozstać się na dobre.W duchu łudziła się, że może jednak jeszcze go nie wypuszczą.Ale to były tylko pobożneżyczenia. Jest Ula? W drzwiach klasy stanął dyrektor i szukał jej wzrokiem. Jestem. Podniosła rękę, a potem wstała, pełna złych przeczuć. Ktoś na ciebie czeka.Nie musiała pytać kto.Krew odpłynęła z jej twarzy, a nogi odmawiały posłuszeństwa.Biała jakkreda, wyszła z sali.Na korytarzu stał Roman.Usiłowała zapanować nad sobą i uspokoić się.Próbowała się uśmiechnąć, ale nie potrafiławykrzesać z siebie nawet namiastki fałszywej radości. No, co ci jest? Roman zaniepokoił się i wyciągnął kościste, pergaminowe dłonie. Nawetsię ze mną nie przywitasz? I czemu jesteś tak strasznie blada?Starała się na niego nie patrzeć.Nie dlatego, że miała wyrzuty sumienia.Po prostu nie mogłaoglądać ziemistej, pomarszczonej twarzy i nie potrafiła zmusić się, żeby spojrzeć w jegorozbiegane, matowe oczy.Nic, zupełnie nic nie pozostało po gorącym uczuciu, za które kiedyśgotowa była oddać wszystko.Teraz wypełniało ją obrzydzenie. Kiepsko się czuję, chyba coś mi zaszkodziło skłamała zmienionym głosem. Może powinnaś iść do lekarza? zapytał z właściwą sobie, udawaną troską. Nie, nic mi nie będzie. Siedziała obok niego ze spuszczoną głową.Nie potrafiła jeszcze powiedzieć mu o wszystkich zmianach, jakie w niej zaszły.Powinna sięcieszyć, przynajmniej udawać radość, przecież na to czekał.Wiedziała, że spodziewał się gorącychuścisków.Ale do tego zmusić się nie mogła.Był odpychający i nie wierzyła, że kiedyś.Czar prysł.Jakby nagle obudziła się z głębokiego snu.Wreszcie zobaczyła prawdę, chociażzbyt bolesną i straszną.Był jeszcze starszy, skurczony i rozdygotany.Podskakiwał niespokojnie na miejscu, a mówiąc,nieustannie gestykulował.Musiała jak najszybciej przerwać to spotkanie, za kilka minut kończyła się lekcja. Wiesz co? przerwała mu nagle, gdy opowiadał, jak to strasznie się nacierpiał i iluskurwysynów należy pozabijać za jego krzywdy. Muszę wracać na lekcję. Jak to? Oczy rozszerzyły mu się ze zdziwienia. Nie było mnie rok, a ty tak mnie witasz? Wpatrywał się w nią z niedowierzaniem. Niestety muszę powiedziała ze ściśniętym gardłem, jakby jakiś wielki kłąb waty utknął wjej gardle. Mam klasówkę. Rozłożyła bezradnie ręce. O której kończysz lekcje? Westchnął ciężko, wciąż ją obserwując.Niezadowoleniemalowało się na napiętej, starej twarzy. Za jakieś trzy godziny. W takim razie będę na ciebie czekał w tej restauracji przy dworcu. Popatrzył na Ulę jakośtak strasznie, aż przeszył ją zimny dreszcz.Pobiegła po schodach, nie oglądając się za siebie.Usiadła w ławce, ale nie potrafiła skupić się na lekcji.Jej myśli błądziły wystraszone wokółnadchodzącej przyszłości, a czarne wizje zapowiadały katastrofę.Siedział przy stoliku zaraz przy drzwiach.Już z ulicy widziała, że nerwowo zerka na zegarek istuka palcami o blat stołu. No, wreszcie jesteś. Wstał i wyciągnął ręce, a potem zawołał kelnera. Ja nic nie chcę powiedziała Ula. Jak to? Zmarszczył groznie krzaczaste, siwe brwi. Przecież nie będziesz siedzieć przypustym stole. W takim razie poproszę dżin z tonikiem. Powinnaś coś zjeść. Nic nie powinnam odparła grzecznie i wykrzywiła usta w złośliwym uśmiechu. No, jak tam chcesz zmitygował się nagle, jakby zrozumiał, że jego rządy się skończyły imusi obrać inną taktykę gry.Z pewnością był zaskoczony zdecydowaniem Uli, ale starał się na razie nie okazywać emocji.Może kiedyś potulnie schyliłaby głowę i przyznała mu rację, po czym zamówiła wielki obiad,bo on lepiej wiedział, czy jest głodna.Po sześciu drinkach Uli było wszystko jedno.Nic nie miało znaczenia.Chichotała cicho namyśl, jak nieświadom niczego jest Roman, który teraz zawstydzony, rozglądał się po sali i szeptemusiłował przywołać ją do porządku.Jego poważna mina, grozne spojrzenie i nieudane próby bawiłyją coraz bardziej. Nie wysilaj się tak, bo pękniesz! wybełkotała niewyraznie i znowu się zaśmiała. Ulka, co się z tobą dzieje? syczał wściekle do jej ucha.Oganiała się od niego jak odnatrętnej muchy. Wszystko się zmieniło, wszystko. Za maską wesołości krył się jej bezgraniczny smutek.Wiedziała, że teraz wygląda żałośnie, ale to też nie miało znaczenia.Wreszcie znalazła w sobie siłę,a strach odpłynął gdzieś w niebyt. Jesteś pijana! skarcił ją z wyrazną dezaprobatą. Jak ty się zachowujesz, wszyscy na ciebiepatrzą szeptał przez zaciśnięte zęby, z trudem powstrzymując gniew. I bardzo dobrze! prawie wykrzyknęła.Nie miał staruch pojęcia, jaki wielki dramatprzeżywa, jaką walkę prowadzi sama ze sobą. Pogadamy w domu warknął złowrogo i zaczął zbierać się do wyjścia. W jakim domu? Zmrużyła oczy i oparła łokieć na stole. No, jedziemy do ciebie zdecydował. Chyba tam są moje rzeczy, prawda? Są, ale ich nie będzie. Zarechotała.Wszystko wokół wirowało, a obojętność zalewała niepokojące obawy i tłumiła emocje.Ojciec stał w progu, nieco zdezorientowany, potem odsunął się na bok i pozwolił im wejść dośrodka.Roman bez słowa skrył się w pokoju UH. Jesteś pijana! ojciec odezwał się pierwszy. A jestem. Zakołysała się niespokojnie.Nikt nie wiedział, jak przeogromna rozpacz jąwypełnia i jak rozpaczliwie potrzebuje pomocy. Nic nie rozumiecie! wymamrotała i chwiejnymkrokiem pomaszerowała do pokoju, gdzie już czekał jej prześladowca [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
.Coraz mniej czasu miała dla siebie, coraz bliżej było do spotkania z Romanem.Przerażała ją myśl, że on niebawem przyjedzie i znowu wróci koszmarna przeszłość.Takbardzo chciała wierzyć, że Roman pozwoli jej odejść i wszystko zrozumie.Zamierzała spokojnie znim porozmawiać, wytłumaczyć i rozstać się na dobre.W duchu łudziła się, że może jednak jeszcze go nie wypuszczą.Ale to były tylko pobożneżyczenia. Jest Ula? W drzwiach klasy stanął dyrektor i szukał jej wzrokiem. Jestem. Podniosła rękę, a potem wstała, pełna złych przeczuć. Ktoś na ciebie czeka.Nie musiała pytać kto.Krew odpłynęła z jej twarzy, a nogi odmawiały posłuszeństwa.Biała jakkreda, wyszła z sali.Na korytarzu stał Roman.Usiłowała zapanować nad sobą i uspokoić się.Próbowała się uśmiechnąć, ale nie potrafiławykrzesać z siebie nawet namiastki fałszywej radości. No, co ci jest? Roman zaniepokoił się i wyciągnął kościste, pergaminowe dłonie. Nawetsię ze mną nie przywitasz? I czemu jesteś tak strasznie blada?Starała się na niego nie patrzeć.Nie dlatego, że miała wyrzuty sumienia.Po prostu nie mogłaoglądać ziemistej, pomarszczonej twarzy i nie potrafiła zmusić się, żeby spojrzeć w jegorozbiegane, matowe oczy.Nic, zupełnie nic nie pozostało po gorącym uczuciu, za które kiedyśgotowa była oddać wszystko.Teraz wypełniało ją obrzydzenie. Kiepsko się czuję, chyba coś mi zaszkodziło skłamała zmienionym głosem. Może powinnaś iść do lekarza? zapytał z właściwą sobie, udawaną troską. Nie, nic mi nie będzie. Siedziała obok niego ze spuszczoną głową.Nie potrafiła jeszcze powiedzieć mu o wszystkich zmianach, jakie w niej zaszły.Powinna sięcieszyć, przynajmniej udawać radość, przecież na to czekał.Wiedziała, że spodziewał się gorącychuścisków.Ale do tego zmusić się nie mogła.Był odpychający i nie wierzyła, że kiedyś.Czar prysł.Jakby nagle obudziła się z głębokiego snu.Wreszcie zobaczyła prawdę, chociażzbyt bolesną i straszną.Był jeszcze starszy, skurczony i rozdygotany.Podskakiwał niespokojnie na miejscu, a mówiąc,nieustannie gestykulował.Musiała jak najszybciej przerwać to spotkanie, za kilka minut kończyła się lekcja. Wiesz co? przerwała mu nagle, gdy opowiadał, jak to strasznie się nacierpiał i iluskurwysynów należy pozabijać za jego krzywdy. Muszę wracać na lekcję. Jak to? Oczy rozszerzyły mu się ze zdziwienia. Nie było mnie rok, a ty tak mnie witasz? Wpatrywał się w nią z niedowierzaniem. Niestety muszę powiedziała ze ściśniętym gardłem, jakby jakiś wielki kłąb waty utknął wjej gardle. Mam klasówkę. Rozłożyła bezradnie ręce. O której kończysz lekcje? Westchnął ciężko, wciąż ją obserwując.Niezadowoleniemalowało się na napiętej, starej twarzy. Za jakieś trzy godziny. W takim razie będę na ciebie czekał w tej restauracji przy dworcu. Popatrzył na Ulę jakośtak strasznie, aż przeszył ją zimny dreszcz.Pobiegła po schodach, nie oglądając się za siebie.Usiadła w ławce, ale nie potrafiła skupić się na lekcji.Jej myśli błądziły wystraszone wokółnadchodzącej przyszłości, a czarne wizje zapowiadały katastrofę.Siedział przy stoliku zaraz przy drzwiach.Już z ulicy widziała, że nerwowo zerka na zegarek istuka palcami o blat stołu. No, wreszcie jesteś. Wstał i wyciągnął ręce, a potem zawołał kelnera. Ja nic nie chcę powiedziała Ula. Jak to? Zmarszczył groznie krzaczaste, siwe brwi. Przecież nie będziesz siedzieć przypustym stole. W takim razie poproszę dżin z tonikiem. Powinnaś coś zjeść. Nic nie powinnam odparła grzecznie i wykrzywiła usta w złośliwym uśmiechu. No, jak tam chcesz zmitygował się nagle, jakby zrozumiał, że jego rządy się skończyły imusi obrać inną taktykę gry.Z pewnością był zaskoczony zdecydowaniem Uli, ale starał się na razie nie okazywać emocji.Może kiedyś potulnie schyliłaby głowę i przyznała mu rację, po czym zamówiła wielki obiad,bo on lepiej wiedział, czy jest głodna.Po sześciu drinkach Uli było wszystko jedno.Nic nie miało znaczenia.Chichotała cicho namyśl, jak nieświadom niczego jest Roman, który teraz zawstydzony, rozglądał się po sali i szeptemusiłował przywołać ją do porządku.Jego poważna mina, grozne spojrzenie i nieudane próby bawiłyją coraz bardziej. Nie wysilaj się tak, bo pękniesz! wybełkotała niewyraznie i znowu się zaśmiała. Ulka, co się z tobą dzieje? syczał wściekle do jej ucha.Oganiała się od niego jak odnatrętnej muchy. Wszystko się zmieniło, wszystko. Za maską wesołości krył się jej bezgraniczny smutek.Wiedziała, że teraz wygląda żałośnie, ale to też nie miało znaczenia.Wreszcie znalazła w sobie siłę,a strach odpłynął gdzieś w niebyt. Jesteś pijana! skarcił ją z wyrazną dezaprobatą. Jak ty się zachowujesz, wszyscy na ciebiepatrzą szeptał przez zaciśnięte zęby, z trudem powstrzymując gniew. I bardzo dobrze! prawie wykrzyknęła.Nie miał staruch pojęcia, jaki wielki dramatprzeżywa, jaką walkę prowadzi sama ze sobą. Pogadamy w domu warknął złowrogo i zaczął zbierać się do wyjścia. W jakim domu? Zmrużyła oczy i oparła łokieć na stole. No, jedziemy do ciebie zdecydował. Chyba tam są moje rzeczy, prawda? Są, ale ich nie będzie. Zarechotała.Wszystko wokół wirowało, a obojętność zalewała niepokojące obawy i tłumiła emocje.Ojciec stał w progu, nieco zdezorientowany, potem odsunął się na bok i pozwolił im wejść dośrodka.Roman bez słowa skrył się w pokoju UH. Jesteś pijana! ojciec odezwał się pierwszy. A jestem. Zakołysała się niespokojnie.Nikt nie wiedział, jak przeogromna rozpacz jąwypełnia i jak rozpaczliwie potrzebuje pomocy. Nic nie rozumiecie! wymamrotała i chwiejnymkrokiem pomaszerowała do pokoju, gdzie już czekał jej prześladowca [ Pobierz całość w formacie PDF ]