[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- A ja wręcz przeciwnie.Mówiłam twardo, ale czułam, że wpadłam w pułapkę, serce waliło mi jak szalone.Dopadli mnie w cichym kącie i było ich pięciu.Nie miałam szans, chyba że przywołamswojego tajnego przyjaciela.Zacisnęłam rękę na rękojeści noża w kieszeni.- Nie lubię cię, Jem.Ani ciebie, ani twojego chłopaka.- On nie jest&- Zamknij się, teraz ja mówię!Spodobało mu się poczucie władzy.Mnie to wkurzało, kutas, musi mieć ze sobą kumpli,żeby kogoś przestraszyć.Powinnam była spuścić wzrok, zamknąć się, może nawet dać sobieprzyłożyć, pozwolić, by to minęło.Ale on mnie rozwścieczył i nie myślałam logicznie.Wyciągnęłam nóż i uniosłam go.- Nie, to ty się zamknij! Nie chcę tego słuchać! Chcę tylko, żebyś pozwolił mi przejść idał święty spokój!Wszyscy zamarli.Jak kretyni gapili się na ostrze.Korzystając z okazji, przepchnęłam sięobok Jordana, który nie stawiał oporu.Przez ułamek sekundy poczułam ulgę, póki niewpadłam prosto na McNulty ego.Zwir chwycił mnie za nadgarstek i ścisnął tak mocno, żenóż upadł na ziemię.Wciąż mnie trzymając, wyciągnął z kieszeni chustkę, pochylił się ipodniósł przez nią nóż, jak gliniarz z telenoweli kryminalnej.Jego triumf był jasny jak słońce.Dopadł mnie.Wreszcie.I miał dowody.Palant.- Koniec, zaraz będzie dzwonek! Do klas! huknął. A ty wysyczał z ponurąsatysfakcją idziesz ze mną.Zciskając cały czas mój nadgarstek, zaciągnął mnie do gabinetu dyrektora.Tym razem nieczekaliśmy jak zwykle na zewnątrz.McNulty przemaszerował obok sekretarki i zapukał dodrzwi dyrektora, po czym wparował do środka i oznajmił ważniackim tonem:- Panie dyrektorze, mamy poważny problem.Przyłapałem Jem Marsh, jak grozi innemuuczniowi nożem na terenie szkoły. Położył dowód na biurku.Dyrektor, który podpisywał jakieś papiery, wyraznie się wzdrygnął, jakby Zwir pokazałmu tykającą bombę.- Tak, rozumiem powiedział, szybko przenosząc wzrok ze mnie na Zwira.Potempodniósł słuchawkę telefonu. Panno Lester, proszę zadzwonić na policję i poprosić, żebyprzyjechali.Złapaliśmy uczennicę z nożem.Tak.Dziękuję.I proszę zadzwonić do domupanny Marsh.Lepiej, żeby też się pojawili.Potem się zaczęło: pytania, wykłady, oskarżenia, rozczarowanie.Nie tylko dyrektor ipolicja, ściągnęli też Karen i Sue, moją opiekunkę społeczną.Kiedy wszyscy się tam znalezli,gabinet pękał w szwach.- Chyba nie rozumiesz, w jakie wpadłaś kłopoty: posiadanie broni, zastraszanie, do tegonaruszanie spokoju w klasie, bezczelność, terroryzowanie&22I tak dalej, i tak dalej& Szybko przestałam na nich zwracać uwagę, siedziałam tam, a onigadali.Chciałam wierzyć, że jeśli tylko będę siedzieć cicho, w końcu zabraknie im pary iwszystko minie, ale nawet ja nie mogłam aż tak się oszukiwać.Nóż leżał przede mną nabiurku milczący świadek. To był cholerny błąd, brać go do szkoły myślałam ciągle. Cholerny błąd.Teraz to jużpoważna sprawa.Wpadałam w gówno po samiutkie uszy.W końcu stanęło na tym, że dalej będą mnie przesłuchiwać na posterunku.Niemal byłoczuć tę falę podniecenia przechodzącą przez szkołę, kiedy mnie zabierali w policyjnymwozie.Dzieciaki wyglądały przez okna i stały w drzwiach.Kiedy mnie wyprowadzali,pomyślałam: Pewnie jestem tu ostatni raz.Ale i tak nic mnie nie obchodziła szkoła anidzieciaki.Dopiero gdy wspomniałam Pająka, poczułam ukłucie żalu.Jeśli teraz mnie zamkną,czy jeszcze go zobaczę?Dopełnili wszystkich formalności spisali mnie, przeszukali, zdjęli odciski palców.Myślę, że chcieli mnie w ten sposób zastraszyć, ale miałam to gdzieś.Jakbym się całkiemwycofała.Byłam tam, ale zamknięta w sobie patrzyłam, co się dzieje, ale nic nie czułam.Zgadzałam się na wszystko, nie robiłam kłopotów, ale niczego im nie powiedziałam.Próbowali być mili: Musisz zrozumieć, że to bardzo niebezpieczne, nosić przy sobie nóż.Równie dobrze może być użyty przeciwko tobie.Chodz, napijmy się herbaty iporozmawiajmy.Próbowali straszyć: Jeśli to trafi do sądu, czeka cię odsiadka.Zbandziorami obchodzą się ostro.Nic nie zyskali.Karen i Sue siedziały ze mną na zmianę.One też próbowały coś ze mnie wyciągnąć.Karen w ogóle nie chciała odpuścić szansa, że to właśnie ona mnie wychowa, znikała, a niebyła przyzwyczajona do porażek.- Jem, to bardzo ważne, żebyś nam wszystko opowiedziała.Nie wierzę, że przemoc leżyw twojej naturze.W domu wcale taka nie jesteś [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
.- A ja wręcz przeciwnie.Mówiłam twardo, ale czułam, że wpadłam w pułapkę, serce waliło mi jak szalone.Dopadli mnie w cichym kącie i było ich pięciu.Nie miałam szans, chyba że przywołamswojego tajnego przyjaciela.Zacisnęłam rękę na rękojeści noża w kieszeni.- Nie lubię cię, Jem.Ani ciebie, ani twojego chłopaka.- On nie jest&- Zamknij się, teraz ja mówię!Spodobało mu się poczucie władzy.Mnie to wkurzało, kutas, musi mieć ze sobą kumpli,żeby kogoś przestraszyć.Powinnam była spuścić wzrok, zamknąć się, może nawet dać sobieprzyłożyć, pozwolić, by to minęło.Ale on mnie rozwścieczył i nie myślałam logicznie.Wyciągnęłam nóż i uniosłam go.- Nie, to ty się zamknij! Nie chcę tego słuchać! Chcę tylko, żebyś pozwolił mi przejść idał święty spokój!Wszyscy zamarli.Jak kretyni gapili się na ostrze.Korzystając z okazji, przepchnęłam sięobok Jordana, który nie stawiał oporu.Przez ułamek sekundy poczułam ulgę, póki niewpadłam prosto na McNulty ego.Zwir chwycił mnie za nadgarstek i ścisnął tak mocno, żenóż upadł na ziemię.Wciąż mnie trzymając, wyciągnął z kieszeni chustkę, pochylił się ipodniósł przez nią nóż, jak gliniarz z telenoweli kryminalnej.Jego triumf był jasny jak słońce.Dopadł mnie.Wreszcie.I miał dowody.Palant.- Koniec, zaraz będzie dzwonek! Do klas! huknął. A ty wysyczał z ponurąsatysfakcją idziesz ze mną.Zciskając cały czas mój nadgarstek, zaciągnął mnie do gabinetu dyrektora.Tym razem nieczekaliśmy jak zwykle na zewnątrz.McNulty przemaszerował obok sekretarki i zapukał dodrzwi dyrektora, po czym wparował do środka i oznajmił ważniackim tonem:- Panie dyrektorze, mamy poważny problem.Przyłapałem Jem Marsh, jak grozi innemuuczniowi nożem na terenie szkoły. Położył dowód na biurku.Dyrektor, który podpisywał jakieś papiery, wyraznie się wzdrygnął, jakby Zwir pokazałmu tykającą bombę.- Tak, rozumiem powiedział, szybko przenosząc wzrok ze mnie na Zwira.Potempodniósł słuchawkę telefonu. Panno Lester, proszę zadzwonić na policję i poprosić, żebyprzyjechali.Złapaliśmy uczennicę z nożem.Tak.Dziękuję.I proszę zadzwonić do domupanny Marsh.Lepiej, żeby też się pojawili.Potem się zaczęło: pytania, wykłady, oskarżenia, rozczarowanie.Nie tylko dyrektor ipolicja, ściągnęli też Karen i Sue, moją opiekunkę społeczną.Kiedy wszyscy się tam znalezli,gabinet pękał w szwach.- Chyba nie rozumiesz, w jakie wpadłaś kłopoty: posiadanie broni, zastraszanie, do tegonaruszanie spokoju w klasie, bezczelność, terroryzowanie&22I tak dalej, i tak dalej& Szybko przestałam na nich zwracać uwagę, siedziałam tam, a onigadali.Chciałam wierzyć, że jeśli tylko będę siedzieć cicho, w końcu zabraknie im pary iwszystko minie, ale nawet ja nie mogłam aż tak się oszukiwać.Nóż leżał przede mną nabiurku milczący świadek. To był cholerny błąd, brać go do szkoły myślałam ciągle. Cholerny błąd.Teraz to jużpoważna sprawa.Wpadałam w gówno po samiutkie uszy.W końcu stanęło na tym, że dalej będą mnie przesłuchiwać na posterunku.Niemal byłoczuć tę falę podniecenia przechodzącą przez szkołę, kiedy mnie zabierali w policyjnymwozie.Dzieciaki wyglądały przez okna i stały w drzwiach.Kiedy mnie wyprowadzali,pomyślałam: Pewnie jestem tu ostatni raz.Ale i tak nic mnie nie obchodziła szkoła anidzieciaki.Dopiero gdy wspomniałam Pająka, poczułam ukłucie żalu.Jeśli teraz mnie zamkną,czy jeszcze go zobaczę?Dopełnili wszystkich formalności spisali mnie, przeszukali, zdjęli odciski palców.Myślę, że chcieli mnie w ten sposób zastraszyć, ale miałam to gdzieś.Jakbym się całkiemwycofała.Byłam tam, ale zamknięta w sobie patrzyłam, co się dzieje, ale nic nie czułam.Zgadzałam się na wszystko, nie robiłam kłopotów, ale niczego im nie powiedziałam.Próbowali być mili: Musisz zrozumieć, że to bardzo niebezpieczne, nosić przy sobie nóż.Równie dobrze może być użyty przeciwko tobie.Chodz, napijmy się herbaty iporozmawiajmy.Próbowali straszyć: Jeśli to trafi do sądu, czeka cię odsiadka.Zbandziorami obchodzą się ostro.Nic nie zyskali.Karen i Sue siedziały ze mną na zmianę.One też próbowały coś ze mnie wyciągnąć.Karen w ogóle nie chciała odpuścić szansa, że to właśnie ona mnie wychowa, znikała, a niebyła przyzwyczajona do porażek.- Jem, to bardzo ważne, żebyś nam wszystko opowiedziała.Nie wierzę, że przemoc leżyw twojej naturze.W domu wcale taka nie jesteś [ Pobierz całość w formacie PDF ]