[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zresztą trudno sobie wyobrazić, by ktoś ztakim nazwiskiem, O'Murphy, mógł się urodzić gdzie indziej -westchnął zsatysfakcją.- Zawsze byliśmy dumni z tego, że to nasza rodaczka.254RSPrzesunął się tak, że stał teraz za Grace i spoglądał jej przez ramię.Gdy mówił, był pewny, że dziewczyna czuje jego słowa na swojej skórzeniczym pocałunki.- Podniecający obrazek, nieprawdaż?Grace nadal milczała.Może nie wiedziała, co powiedzieć? Jacka niedrażniło jej milczenie.Odkrył, że obserwowanie Grace wpatrującej się wobraz podnieca go znacznie bardziej niż przyglądanie się obrazowi.- Zawsze chciałem zobaczyć oryginał - zwierzył się jej.- Zdaje się,że znajduje się teraz w Niemczech, chyba w Monachium.Niestety, jakośnie zawędrowałem w tamte strony.- Nigdy jeszcze nie widziałam nic podobnego - szepnęła Grace.- Robi wrażenie, prawda? Skinęła głową.Jack zastanawiał się, o czym teraz myśli Grace? On sam, oglądającten obraz, zawsze marzył, że tonie w uścisku mademoiselle O'Murphy.AGrace? Czy wyobraża sobie, że jest tą dziewczyną leżącą na kanapie,wystawioną na rozkochane męskie spojrzenia?Na jego spojrzenia.Nigdy by nie pozwolił, żeby ktoś inny tak ją zobaczył.Wokół panowała cisza.Jack słyszał wyraznie własny oddech, corazbardziej gorączkowy.Słyszał także, jak oddycha Grace - cicho i corazszybciej.Pragnął jej.Rozpaczliwie.Pragnął Grace! Marzył o tym, by leżałapod nim naga jak ta dziewczyna z obrazu.Pragnął kochać się z nią nawszelkie sposoby.Pragnął wyłuskać ją z ubrania i obsypać każdy skrawekjej ciała pełnymi uwielbienia pieszczotami.255RSNiemal czuł miękkość i ciężar ud, które rozsuwał, i piżmowy zapachrozgrzanego ciała, gdy pochylał się, by je ucałować.- Grace - wyszeptał.Nie patrzyła na niego.Nie odrywała oczu od ilustracji w książce.Wysunęła koniuszek języka, by zwilżyć wargi.Nie miała pojęcia, jakie zrobiło to na nim wrażenie.Wziąłdziewczynę za rękę.Nie odsunęła się.- Zatańcz ze mną - szepnął, obejmując ją w talii.Przyciągnął jąłagodnie do siebie i usiłował skłonić, by wstała.- Przecież nie ma muzyki - odpowiedziała równie cicho.Podniosłasię jednak - bez oporu, nawet bez wahania.Odparł bez namysłu to, copodszepnęło mu serce:- Muzyka będzie w nas.Tyle razy Grace mogła zaprotestować.Kiedy dotknął jej ręki.Kiedystawiał ją na nogi.Kiedy poprosił ją do tańca, choć nie było muzyki.To byłabynajodpowiedniejsza chwila, żeby odmówić.Ona jednak nie odmówiła.Nie mogła.Powinna była.Ale nie chciała.A potem znalazła się w jego ramionach i tańczyli walca w taktmelodii, którą Jack cichuteńko nucił.Obejmowali się tak, jak z pewnościąnie mogliby się objąć na prawdziwym balu.Przyciągnął ją stanowczo zablisko i z każdym krokiem przygarniał coraz mocniej, aż wreszcieodległość między nimi można by zmierzyć jedynie wzrastającą gorączkąich rozpalonych ciał.256RS- Grace - szepnął znowu, a jej imię zabrzmiało jak chrapliwy jęk.Nieusłyszała swojego imienia w całości; końcówka przepadła,gdy zaczął jącałować.A Grace oddała mu pocałunek.Dobry Boże, nigdy jeszcze niepragnęła niczego tak bardzo jak tego mężczyzny w tej właśnie chwili!Chciała, by otoczył ją sobą, by wchłonął ją w siebie.Pragnęła się w nimzatracić.Wyrzec się własnego ciała i ofiarować je ukochanemu. Wszystko! - pragnęła mu powiedzieć.Dam ci wszystko, czego chcesz!"Bo tylko on wiedział, czego była spragniona.Portret tej kobiety, kochanki francuskiego króla, wywarł na niejniezwykle wrażenie.Urzekł ją.Pragnęła - tak jak tamta - leżeć nago nakanapie.Czuć pod sobą gładkość adamaszkowych poduszek, a na plecachrześki powiew świeżego powietrza.Chciała się przekonać, jak to jest, gdy się tak leży i czuje na sobiespojrzenia płonących męskich oczu.Jego oczu.Tylko jego!- Jack - wyszeptała, tuląc się do niego.Chciała czuć go przy sobie, ciężar i siłę jego ciała.Chciała poczuć gorównocześnie całą sobą.W pierwszej chwili zawahał się, zaskoczony jej reakcją.Szybkojednak przyszedł do siebie.Kopniakiem zatrzasnął drzwi i przygwozdziłGrace do ściany tuż obok nich, ani na sekundę nie przerywając pocałunku.Stała na palcach, ściśnięta między Jackiem a ścianą.Jego usta byłynienasycone, a jej zabrakło tchu.Kiedy zaś jego wargi powędrowały dalej,by pieścić policzek i szyję, Grace z najwyższym trudem starała się257RSutrzymać głowę prosto.Jej szyja wygięła się w łuk, a piersi zaczęły jąboleć, spragnione jak najbliższego kontaktu z jego ciałem.Nie były to ich pierwsze intymne pieszczoty, różniły się jednak odpoprzednich.Dawniej pragnęła, by Jack ją całował.Chciała poddawać sięjego pieszczotom.Teraz jednak miała wrażenie, że każde z tłumionych dotąd marzeń ipragnień ocknęło się w niej, a ona przeobraziła się w jakąś inną,płomienną istotę.Zdolna do prowokacji, pełna siły.Nie chciała dłużejprzyglądać się z daleka życiu, które kipiało wokół niej.- Jack.Jack.Nie była w stanie powiedzieć nic więcej.Nie teraz, gdy szarpałzębami stanik jej sukni, a jego palce zręcznie rozpinały guziki na plecach.Coś tu jednak było nie w porządku.Ona również chciała wziąć wtym udział.- Ja też - zdołała wykrztusić.Jej ręce, które z rozkoszą nurzały się w jego kędzierzawych,miękkich włosach, przeniosły się na gors koszuli.Grace osunęła się po ścianie w dół, pociągając Jacka za sobą, i obojeznalezli się na podłodze.Nie tracąc ani chwili, zabrała się do rozpinaniaguzików, a gdy uporała się z nimi, rozchyliła mu koszulę na piersi.Przez chwilę wpatrywała się w niego z zapartym tchem.DotykałaJacka, przykładając ręce do jego piersi, i wreszcie powstrzymywanepowietrze wyrwało się z jej płuc, gdy poczuła pod swoją dłonią gwałtowneuderzenia jego serca [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
.Zresztą trudno sobie wyobrazić, by ktoś ztakim nazwiskiem, O'Murphy, mógł się urodzić gdzie indziej -westchnął zsatysfakcją.- Zawsze byliśmy dumni z tego, że to nasza rodaczka.254RSPrzesunął się tak, że stał teraz za Grace i spoglądał jej przez ramię.Gdy mówił, był pewny, że dziewczyna czuje jego słowa na swojej skórzeniczym pocałunki.- Podniecający obrazek, nieprawdaż?Grace nadal milczała.Może nie wiedziała, co powiedzieć? Jacka niedrażniło jej milczenie.Odkrył, że obserwowanie Grace wpatrującej się wobraz podnieca go znacznie bardziej niż przyglądanie się obrazowi.- Zawsze chciałem zobaczyć oryginał - zwierzył się jej.- Zdaje się,że znajduje się teraz w Niemczech, chyba w Monachium.Niestety, jakośnie zawędrowałem w tamte strony.- Nigdy jeszcze nie widziałam nic podobnego - szepnęła Grace.- Robi wrażenie, prawda? Skinęła głową.Jack zastanawiał się, o czym teraz myśli Grace? On sam, oglądającten obraz, zawsze marzył, że tonie w uścisku mademoiselle O'Murphy.AGrace? Czy wyobraża sobie, że jest tą dziewczyną leżącą na kanapie,wystawioną na rozkochane męskie spojrzenia?Na jego spojrzenia.Nigdy by nie pozwolił, żeby ktoś inny tak ją zobaczył.Wokół panowała cisza.Jack słyszał wyraznie własny oddech, corazbardziej gorączkowy.Słyszał także, jak oddycha Grace - cicho i corazszybciej.Pragnął jej.Rozpaczliwie.Pragnął Grace! Marzył o tym, by leżałapod nim naga jak ta dziewczyna z obrazu.Pragnął kochać się z nią nawszelkie sposoby.Pragnął wyłuskać ją z ubrania i obsypać każdy skrawekjej ciała pełnymi uwielbienia pieszczotami.255RSNiemal czuł miękkość i ciężar ud, które rozsuwał, i piżmowy zapachrozgrzanego ciała, gdy pochylał się, by je ucałować.- Grace - wyszeptał.Nie patrzyła na niego.Nie odrywała oczu od ilustracji w książce.Wysunęła koniuszek języka, by zwilżyć wargi.Nie miała pojęcia, jakie zrobiło to na nim wrażenie.Wziąłdziewczynę za rękę.Nie odsunęła się.- Zatańcz ze mną - szepnął, obejmując ją w talii.Przyciągnął jąłagodnie do siebie i usiłował skłonić, by wstała.- Przecież nie ma muzyki - odpowiedziała równie cicho.Podniosłasię jednak - bez oporu, nawet bez wahania.Odparł bez namysłu to, copodszepnęło mu serce:- Muzyka będzie w nas.Tyle razy Grace mogła zaprotestować.Kiedy dotknął jej ręki.Kiedystawiał ją na nogi.Kiedy poprosił ją do tańca, choć nie było muzyki.To byłabynajodpowiedniejsza chwila, żeby odmówić.Ona jednak nie odmówiła.Nie mogła.Powinna była.Ale nie chciała.A potem znalazła się w jego ramionach i tańczyli walca w taktmelodii, którą Jack cichuteńko nucił.Obejmowali się tak, jak z pewnościąnie mogliby się objąć na prawdziwym balu.Przyciągnął ją stanowczo zablisko i z każdym krokiem przygarniał coraz mocniej, aż wreszcieodległość między nimi można by zmierzyć jedynie wzrastającą gorączkąich rozpalonych ciał.256RS- Grace - szepnął znowu, a jej imię zabrzmiało jak chrapliwy jęk.Nieusłyszała swojego imienia w całości; końcówka przepadła,gdy zaczął jącałować.A Grace oddała mu pocałunek.Dobry Boże, nigdy jeszcze niepragnęła niczego tak bardzo jak tego mężczyzny w tej właśnie chwili!Chciała, by otoczył ją sobą, by wchłonął ją w siebie.Pragnęła się w nimzatracić.Wyrzec się własnego ciała i ofiarować je ukochanemu. Wszystko! - pragnęła mu powiedzieć.Dam ci wszystko, czego chcesz!"Bo tylko on wiedział, czego była spragniona.Portret tej kobiety, kochanki francuskiego króla, wywarł na niejniezwykle wrażenie.Urzekł ją.Pragnęła - tak jak tamta - leżeć nago nakanapie.Czuć pod sobą gładkość adamaszkowych poduszek, a na plecachrześki powiew świeżego powietrza.Chciała się przekonać, jak to jest, gdy się tak leży i czuje na sobiespojrzenia płonących męskich oczu.Jego oczu.Tylko jego!- Jack - wyszeptała, tuląc się do niego.Chciała czuć go przy sobie, ciężar i siłę jego ciała.Chciała poczuć gorównocześnie całą sobą.W pierwszej chwili zawahał się, zaskoczony jej reakcją.Szybkojednak przyszedł do siebie.Kopniakiem zatrzasnął drzwi i przygwozdziłGrace do ściany tuż obok nich, ani na sekundę nie przerywając pocałunku.Stała na palcach, ściśnięta między Jackiem a ścianą.Jego usta byłynienasycone, a jej zabrakło tchu.Kiedy zaś jego wargi powędrowały dalej,by pieścić policzek i szyję, Grace z najwyższym trudem starała się257RSutrzymać głowę prosto.Jej szyja wygięła się w łuk, a piersi zaczęły jąboleć, spragnione jak najbliższego kontaktu z jego ciałem.Nie były to ich pierwsze intymne pieszczoty, różniły się jednak odpoprzednich.Dawniej pragnęła, by Jack ją całował.Chciała poddawać sięjego pieszczotom.Teraz jednak miała wrażenie, że każde z tłumionych dotąd marzeń ipragnień ocknęło się w niej, a ona przeobraziła się w jakąś inną,płomienną istotę.Zdolna do prowokacji, pełna siły.Nie chciała dłużejprzyglądać się z daleka życiu, które kipiało wokół niej.- Jack.Jack.Nie była w stanie powiedzieć nic więcej.Nie teraz, gdy szarpałzębami stanik jej sukni, a jego palce zręcznie rozpinały guziki na plecach.Coś tu jednak było nie w porządku.Ona również chciała wziąć wtym udział.- Ja też - zdołała wykrztusić.Jej ręce, które z rozkoszą nurzały się w jego kędzierzawych,miękkich włosach, przeniosły się na gors koszuli.Grace osunęła się po ścianie w dół, pociągając Jacka za sobą, i obojeznalezli się na podłodze.Nie tracąc ani chwili, zabrała się do rozpinaniaguzików, a gdy uporała się z nimi, rozchyliła mu koszulę na piersi.Przez chwilę wpatrywała się w niego z zapartym tchem.DotykałaJacka, przykładając ręce do jego piersi, i wreszcie powstrzymywanepowietrze wyrwało się z jej płuc, gdy poczuła pod swoją dłonią gwałtowneuderzenia jego serca [ Pobierz całość w formacie PDF ]