[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Peter niepotrzebował zachęty jezdzca.Z pyskiem tuż za ogonem srebrnego rumaka pędził, waląc kopytamiw darń.Z tyłu zagrzmiała salwa ze wszystkich pistoletów naraz.Octavia instynktownie schyliłagłowę, choć wiedziała, że są już poza zasięgiem strzału z kiepskiej broni.Serce waliło jej w rytm końskich kopyt.Wzrok utkwiony miała w gnającej przodem srebrnejsylwetce, pozwalając swojemu koniowi biec, jak chce.Nagle Lucyfer zniknął.W jednej chwili widziała go, a zaraz potem przepadł, dookoła był tylkomrok i majaczące niewyraznie, poskręcane, widmowe kształty drzew.Serce Octavii zamarło,ogarnęło ją przerażenie.Znalazła się sama wśród wrzosowisk.Lord Nick i Lucyfer zapadli się podziemię jak diabeł wracający do swoich piekielnych pieleszy.Ale Peter gnał naprzód.Skręcił za gęstą zasłonę paproci, za którymi bielała skalista ściana i skoczyłdo przodu w ciemną pieczarę.Octavia znalazła się w małym, mrocznym pomieszczeniu.Wyczuwała ciepło końskiego ciała, słyszała, jak zdyszanemu oddechowi Petera wtóruje oddechLucyfera.- A to niespodzianka - rozległ się w ciemności spokojny głos Ruperta.- Czekali na ciebie - powiedziała Octavia.- Wiedzieli, że tam będziesz.- Tak, na pewno masz rację.Jednak nie tę niespodziankę miałem na myśli.Przybrał najbardziej ironiczny ze swych tonów.Tak chłodny, jakby siedzieli przy kominku naDover Street, omawiając wyniki wieczornej gry.Octavia uznała, że nie pora wdawać się wnieprzyjemną dyskusję na temat jej obecności.- Gdzie my jesteśmy?- W jaskini.- Jaskinia? Na wrzosowisku Putney?- Jaskinia to może za dużo powiedziane - przyznał.- Samotna skała pośrodku bezdroży.Zdziurą w środku.- Aha.- Oczy Octavii zaczęły przyzwyczajać się do ciemności i mogła już rozróżnić jasny kształtLucyfera i ciemną pelerynę jezdzca.Byli tak blisko, że bok ogiera dotykał jej nogi.- Jak długo tuzostaniemy?- Dopóki nie postanowię inaczej - zabrzmiała zdecydowana odpowiedz.- Ale oni nie mogliby ścigać nas pieszo?- Uważasz się za znawczynię metod gwardzistów? A może jesteś jasnowidząca?Octavia się skrzywiła.- Ponieważ i tak czekamy, może zechcesz odpowiedzieć na kilka pytań -powiedział Rupertuprzejmie.- Jakież to światłe, jeśli nie wręcz natchnione rozumowanie przywiodło cię tutaj?- Nie sądzisz, że w tej chwili.- Chwileczkę - przerwał jej.- Może mnie nie dosłyszałaś.Ja zadaję pytania, ty, Octavio, na nieodpowiadasz.Powtarzam: co, na litość boską, tutaj robisz?ebook z neta, znalazła Irenka, poprawiła polgara- Pomyślałam, że mogłabym ci pomóc - powiedziała niepewnie, drżąc.W wilgotnej ciemnościjaskini było zimno, a ona była spocona po ekscytującej gonitwie.- Błędna odpowiedz - uciął.- Spróbuj jeszcze raz.Octavia skrzywiła się wciemności.- Ale ja tak myślałam.- Nieprawda.Zobaczmy, czy zdołamy znalezć odpowiednie słowo na określenie tego, co robiłaś.Octavia starała się rozpoznać wyraz jego twarzy, ale w ciemności było to niemożliwe.Mogła sięgo tylko domyślać z jego chłodnego i spokojnego jak zawsze tonu.- Nie wiem, o czym mówisz - powiedziała, drżąc żałośnie.- Sądziłam, że skoro prowadzimy tęgrę razem, powinnam uczestniczyć również w tej jej części tak samo jak w innych.- Przeszkadzać - powiedział.- Przeszkadzać" jest słowem, którego szukasz, Octavio i które jachcę usłyszeć.A teraz powiedz mi, proszę, co tu właściwie robisz.I tym razem powiedz to tak,jak trzeba.- Do wszystkich diabłów - mruknęła Octavia.- Zwietnie.Przeszkadzam.Zadowolony?- Nie mogę pojąć, jak mogłem nie wyrazić jasno swoich odczuć ostatnim razem - myślał głośno.-Zdawało mi się, że wszystko jest klarowne, ale najwyrazniej się myliłem.Będę musiał wziąćmłot, żeby wbić ci to do głowy.Octavia nie zamierzała kłopotać się odpowiedzią.Zbyt był przywiązany do swojegorozumowania, żeby przyjąć jakiekolwiek argumenty przeciwne.- Najwyrazniej zbyt wielką nadzieję pokładałem w zasadzie mówiącej, że mądremu nie trzebapowtarzać dwa razy - ciągnął tym samym tonem zadumy.- Będę musiał zastanowić się nadsankcjami dla wzmocnienia słów.Lucyfer poruszył się i zarżał cicho.Lord Nick pogłaskał go po szyi.- Myślisz, że wystarczająco długo już tu tkwiliśmy, stary druhu?Zwrócił konia ku słabemu, szaremu światłu sączącemu się przez szczelinęw skale i Lucyfer ruszył do przodu, wyciągając szyję i wietrząc chrapami.Koń z jezdzcemwymknęli się z pieczary, pozostawiając Petera i Octavię samych.Ku zaskoczeniu Octavii, Peter nieruszył natychmiast za swoim przewodnikiem, a ona nie wiedziała, czy ma go do tego zachęcać.Wobecnie panującej atmosferze pomyślała, że lepiej będzie pozostać tam, gdzie jest, zanim niezostanie poinstruowana.Po dwóch minutach pełnych napięcia Rupert szepnął tylko:- Chodz.Peter sam wiedział, co robić.Kiedy wydostali się z pieczary, na niebie świeciły blado gwiazdy.Powietrze wypełniały zwykłe nocne odgłosy wrzosowisk: szmer przebiegających małych zwierząt,pohukiwanie sowy, poszum wiatru w świeżym listowiu.- Czy oni zrezygnują? - wyszeptała Octavia.- Wątpię, ale szukając nas, nie będą przeczesywać tej części wrzosowiska.- Spiął boki Lucyferai koń przeszedł w kłus, a Peter niepoganiany za nim.- Jedziemy do zajazdu Pod Królewskim Dębem? - ostrożnym szeptem Octavia przerwałamilczenie.- Nie będę naprowadzać szczurów na siedzibę przyjaciół.Głupie pytanie.Octaviazagryzła wargę.- A co z chatą?- Nie.Wracamy do domu, tyle że okrężną drogą.Ośmielę się przypomnieć ci, że dziświeczorem przyjmujemy.- Do wszystkich diabłów - mruknęła znowu.- Ty też nie pomyślałeś o tym ani przez chwilę, kiedywymykałeś się bez słowa.- Wręcz przeciwnie.Bardzo starannie to przemyślałem.Okazałem się tylko na tyle głupi, żebyzakładać, że ty tam będziesz i utrzymasz twierdzę do mojego powrotu.- Och.- Oczywiście ciągłe wtrącanie się w cudze sprawy nie pozwala na chwilę zastanowienia.To zaczyna być nużące, stwierdziła Octavia.ebook z neta, znalazła Irenka, poprawiła polgara- Czy masz zamiar wciąż być taki nieprzyjemny, kiedy już wrócimy do domu?- Być może.- Jak nieprzyjemny?- O, myślę, że mógłbym rozebrać cię do naga, wychłostać do utraty tchu i zamknąć na tydzień nastrychu z piętką czerstwego chleba i dzbankiem zatęchłej wody do towarzystwa.- Nie uważasz, że to dość skrajne metody?- Nie.Octavia uśmiechnęła się w ciemności.Zerknęła na nieruchomy profil Ruperta i uśmiechnęła sięjeszcze bardziej.- A nie uważasz, że dwoje przeciwko pięciu ma większe szanse niż jeden?Nie było odpowiedzi.- Peter i ja całkiem niezle sobie poradziliśmy - zauważyła.- Wypadliśmy prosto na nich bezchwili wahania.Oczywiście jeszcze lepiej by było, gdybym miała pistolet.Następnym razemmuszę sobie zapewnić stosowny ekwipunek.Rupert wciąż milczał.- Oczywiście nie wiem, jak się strzela z pistoletu, ale jestem pewna, że mogłabym się nauczyć.Co o tym myślisz, Peterze? Czy uważasz, że Lord Nick da się namówić, żeby mnie nauczyć?.Tak, cieszę się, że się ze mną zgadzasz.Rozsądniej by było również, gdybyśmy byli uprzedzani otakich wycieczkach zawczasu [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
.Peter niepotrzebował zachęty jezdzca.Z pyskiem tuż za ogonem srebrnego rumaka pędził, waląc kopytamiw darń.Z tyłu zagrzmiała salwa ze wszystkich pistoletów naraz.Octavia instynktownie schyliłagłowę, choć wiedziała, że są już poza zasięgiem strzału z kiepskiej broni.Serce waliło jej w rytm końskich kopyt.Wzrok utkwiony miała w gnającej przodem srebrnejsylwetce, pozwalając swojemu koniowi biec, jak chce.Nagle Lucyfer zniknął.W jednej chwili widziała go, a zaraz potem przepadł, dookoła był tylkomrok i majaczące niewyraznie, poskręcane, widmowe kształty drzew.Serce Octavii zamarło,ogarnęło ją przerażenie.Znalazła się sama wśród wrzosowisk.Lord Nick i Lucyfer zapadli się podziemię jak diabeł wracający do swoich piekielnych pieleszy.Ale Peter gnał naprzód.Skręcił za gęstą zasłonę paproci, za którymi bielała skalista ściana i skoczyłdo przodu w ciemną pieczarę.Octavia znalazła się w małym, mrocznym pomieszczeniu.Wyczuwała ciepło końskiego ciała, słyszała, jak zdyszanemu oddechowi Petera wtóruje oddechLucyfera.- A to niespodzianka - rozległ się w ciemności spokojny głos Ruperta.- Czekali na ciebie - powiedziała Octavia.- Wiedzieli, że tam będziesz.- Tak, na pewno masz rację.Jednak nie tę niespodziankę miałem na myśli.Przybrał najbardziej ironiczny ze swych tonów.Tak chłodny, jakby siedzieli przy kominku naDover Street, omawiając wyniki wieczornej gry.Octavia uznała, że nie pora wdawać się wnieprzyjemną dyskusję na temat jej obecności.- Gdzie my jesteśmy?- W jaskini.- Jaskinia? Na wrzosowisku Putney?- Jaskinia to może za dużo powiedziane - przyznał.- Samotna skała pośrodku bezdroży.Zdziurą w środku.- Aha.- Oczy Octavii zaczęły przyzwyczajać się do ciemności i mogła już rozróżnić jasny kształtLucyfera i ciemną pelerynę jezdzca.Byli tak blisko, że bok ogiera dotykał jej nogi.- Jak długo tuzostaniemy?- Dopóki nie postanowię inaczej - zabrzmiała zdecydowana odpowiedz.- Ale oni nie mogliby ścigać nas pieszo?- Uważasz się za znawczynię metod gwardzistów? A może jesteś jasnowidząca?Octavia się skrzywiła.- Ponieważ i tak czekamy, może zechcesz odpowiedzieć na kilka pytań -powiedział Rupertuprzejmie.- Jakież to światłe, jeśli nie wręcz natchnione rozumowanie przywiodło cię tutaj?- Nie sądzisz, że w tej chwili.- Chwileczkę - przerwał jej.- Może mnie nie dosłyszałaś.Ja zadaję pytania, ty, Octavio, na nieodpowiadasz.Powtarzam: co, na litość boską, tutaj robisz?ebook z neta, znalazła Irenka, poprawiła polgara- Pomyślałam, że mogłabym ci pomóc - powiedziała niepewnie, drżąc.W wilgotnej ciemnościjaskini było zimno, a ona była spocona po ekscytującej gonitwie.- Błędna odpowiedz - uciął.- Spróbuj jeszcze raz.Octavia skrzywiła się wciemności.- Ale ja tak myślałam.- Nieprawda.Zobaczmy, czy zdołamy znalezć odpowiednie słowo na określenie tego, co robiłaś.Octavia starała się rozpoznać wyraz jego twarzy, ale w ciemności było to niemożliwe.Mogła sięgo tylko domyślać z jego chłodnego i spokojnego jak zawsze tonu.- Nie wiem, o czym mówisz - powiedziała, drżąc żałośnie.- Sądziłam, że skoro prowadzimy tęgrę razem, powinnam uczestniczyć również w tej jej części tak samo jak w innych.- Przeszkadzać - powiedział.- Przeszkadzać" jest słowem, którego szukasz, Octavio i które jachcę usłyszeć.A teraz powiedz mi, proszę, co tu właściwie robisz.I tym razem powiedz to tak,jak trzeba.- Do wszystkich diabłów - mruknęła Octavia.- Zwietnie.Przeszkadzam.Zadowolony?- Nie mogę pojąć, jak mogłem nie wyrazić jasno swoich odczuć ostatnim razem - myślał głośno.-Zdawało mi się, że wszystko jest klarowne, ale najwyrazniej się myliłem.Będę musiał wziąćmłot, żeby wbić ci to do głowy.Octavia nie zamierzała kłopotać się odpowiedzią.Zbyt był przywiązany do swojegorozumowania, żeby przyjąć jakiekolwiek argumenty przeciwne.- Najwyrazniej zbyt wielką nadzieję pokładałem w zasadzie mówiącej, że mądremu nie trzebapowtarzać dwa razy - ciągnął tym samym tonem zadumy.- Będę musiał zastanowić się nadsankcjami dla wzmocnienia słów.Lucyfer poruszył się i zarżał cicho.Lord Nick pogłaskał go po szyi.- Myślisz, że wystarczająco długo już tu tkwiliśmy, stary druhu?Zwrócił konia ku słabemu, szaremu światłu sączącemu się przez szczelinęw skale i Lucyfer ruszył do przodu, wyciągając szyję i wietrząc chrapami.Koń z jezdzcemwymknęli się z pieczary, pozostawiając Petera i Octavię samych.Ku zaskoczeniu Octavii, Peter nieruszył natychmiast za swoim przewodnikiem, a ona nie wiedziała, czy ma go do tego zachęcać.Wobecnie panującej atmosferze pomyślała, że lepiej będzie pozostać tam, gdzie jest, zanim niezostanie poinstruowana.Po dwóch minutach pełnych napięcia Rupert szepnął tylko:- Chodz.Peter sam wiedział, co robić.Kiedy wydostali się z pieczary, na niebie świeciły blado gwiazdy.Powietrze wypełniały zwykłe nocne odgłosy wrzosowisk: szmer przebiegających małych zwierząt,pohukiwanie sowy, poszum wiatru w świeżym listowiu.- Czy oni zrezygnują? - wyszeptała Octavia.- Wątpię, ale szukając nas, nie będą przeczesywać tej części wrzosowiska.- Spiął boki Lucyferai koń przeszedł w kłus, a Peter niepoganiany za nim.- Jedziemy do zajazdu Pod Królewskim Dębem? - ostrożnym szeptem Octavia przerwałamilczenie.- Nie będę naprowadzać szczurów na siedzibę przyjaciół.Głupie pytanie.Octaviazagryzła wargę.- A co z chatą?- Nie.Wracamy do domu, tyle że okrężną drogą.Ośmielę się przypomnieć ci, że dziświeczorem przyjmujemy.- Do wszystkich diabłów - mruknęła znowu.- Ty też nie pomyślałeś o tym ani przez chwilę, kiedywymykałeś się bez słowa.- Wręcz przeciwnie.Bardzo starannie to przemyślałem.Okazałem się tylko na tyle głupi, żebyzakładać, że ty tam będziesz i utrzymasz twierdzę do mojego powrotu.- Och.- Oczywiście ciągłe wtrącanie się w cudze sprawy nie pozwala na chwilę zastanowienia.To zaczyna być nużące, stwierdziła Octavia.ebook z neta, znalazła Irenka, poprawiła polgara- Czy masz zamiar wciąż być taki nieprzyjemny, kiedy już wrócimy do domu?- Być może.- Jak nieprzyjemny?- O, myślę, że mógłbym rozebrać cię do naga, wychłostać do utraty tchu i zamknąć na tydzień nastrychu z piętką czerstwego chleba i dzbankiem zatęchłej wody do towarzystwa.- Nie uważasz, że to dość skrajne metody?- Nie.Octavia uśmiechnęła się w ciemności.Zerknęła na nieruchomy profil Ruperta i uśmiechnęła sięjeszcze bardziej.- A nie uważasz, że dwoje przeciwko pięciu ma większe szanse niż jeden?Nie było odpowiedzi.- Peter i ja całkiem niezle sobie poradziliśmy - zauważyła.- Wypadliśmy prosto na nich bezchwili wahania.Oczywiście jeszcze lepiej by było, gdybym miała pistolet.Następnym razemmuszę sobie zapewnić stosowny ekwipunek.Rupert wciąż milczał.- Oczywiście nie wiem, jak się strzela z pistoletu, ale jestem pewna, że mogłabym się nauczyć.Co o tym myślisz, Peterze? Czy uważasz, że Lord Nick da się namówić, żeby mnie nauczyć?.Tak, cieszę się, że się ze mną zgadzasz.Rozsądniej by było również, gdybyśmy byli uprzedzani otakich wycieczkach zawczasu [ Pobierz całość w formacie PDF ]