[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Bardzo podobna do Evana.Ironiczna, zaradna,bezpośrednia.Spodobasz się jej. Nie spodobałam się Hardenowi. Harden nie lubi kobiet  wyjaśnił łagodnym to-nem. Choć wygląda jak anioł i potrafi być czaru-jący, jest zaprzysięgłym wrogiem płci pięknej. Diana Palmer 169 To znaczy, że to nie chodziło o mnie. Ode-tchnęła z ulgą. Na pewno.Najbardziej nienawidzi naszej matki dodał. To dlatego nie mieszka w naszym rodzin-nym domu, tylko wynajmuje mieszkanie w Huston,gdzie mamy biura.Matka nie dałaby sobie rady z takwielkim domem, więc pomaga jej Evan.Chętnie dowiedziałaby się czegoś więcej o jegonajbliższych, wolała jednak nie pytać, rozumiejąc, żeto nie pora na poznawanie rodzinnych sekretów. W Jacobsville będziemy spać w jednym pokoju,prawda?  zapytała z obawą.Spojrzał jej w oczy. Tak. Aha. Bawiła się widelcem.Czuła, jak na myślo spaniu w tym samym pokoju, co C.C., od stóp dogłów przenika ją przyjemne ciepło. Wycofujesz się?  Prowokował ją.Spojrzała mu w oczy i zawahała się.Niepewnośćtrwała ledwie sekundę.Postanowiła się poddać.Kochago.Skoro on chce dać szansę ich małżeństwu, porazrobić ten pierwszy krok.C.C.zdecydowanie nie chceunieważnienia.Ona również. Nie  powiedziała cicho, ale stanowczo. Niewycofuję się.Zamurowało go. Odważna decyzja  powiedział nieswoim gło-sem. Domyślasz się, że nie skończy się na spaniu podjedną kołdrą? 170 MEKSYKACSKI ZLUBPrzygryzła wargę. To podobno nieuniknione. Westchnęła. Beztego nie ma małżeństwa.Przytaknął. Nie interesuje mnie białe małżeństwo  za-znaczył i dodał z naciskiem:  Chcę mieć dzieci.Spojrzała na swoje dłonie grzecznie oparte o brzegstolika. Wiem. szepnęła  ale trochę się tego boję.Dziewczyny w moim wieku mają już spore doświad-czenie. Nawet się nie domyślasz, jak wiele dla mnieznaczy to, że moja żona jest dziewicą. Mówił do niejłagodnym tonem. Pepi, twoja niewinność mniepodnieca.Nie mogę się doczekać naszej pierwszejwspólnej nocy.Czuła to samo, wolała jednak do tego się nieprzyznawać. Na kiedy zaplanowałeś wizytę u twojej matki? zapytała, unikając jego wzroku. Na jutro.Matka zażyczyła sobie cię poznać.A jachcę jej pokazać, że drugi raz nie popełnię takiegosamego błędu. Nie miałeś na nic wpływu.C.C., nawet nie wiesz,jak mi głupio, że przeze mnie wpakowaliśmy się wtękabałę  jęknęła. Wtedy, w Jurez, straciłam głowę.Edie albo inna kobieta taka jak ona na pewno wiedzia-łaby, co zrobić. Edie albo inna podobna do niej spryciara, wi- Diana Palmer 171dząc, w jakim jestem stanie, zdążyłaby jeszcze spisaćintercyzę albo warunki rozwodu.Zaręczam, że żadnaz nich nie miałaby z tego powodu wyrzutów sumienia. Czy jesteś absolutnie pewien, że nie chceszprzeprowadzić unieważnienia?  zapytała nieśmiało. Potem mógłbyś wybierać. Ciągle ten ryży konował, tak?  Zdenerwował sięnie na żarty. Mów prawdę!  Pochylił się w jejstronę. O co ci chodzi?  Przestraszył ją tak niespodzie-wanym atakiem. Wiesz aż za dobrze. Jego oczy ciskały błys-kawice. Brandon kocha się w tobie.Ty też gokochasz? Czy to z jego powodu upierasz się przyunieważnieniu małżeństwa? Chcesz się ode mnieuwolnić i jak najszybciej wyjść za niego za mąż? Brandon mi się oświadczył. zaczęła, ale C.C.nie dał jej dokończyć..lecz ty wolałaś odgrywać siostrę miłosierdziai pojechałaś za mną do Jurez?! Nie wyobrażaj sobie,że tak łatwo się ode mnie uwolnisz.Jesteśmy małżeń-stwem.I będziemy małżeństwem.Powiedz temucholernemu weterynarzowi, żeby przestał się kołociebie kręcić!Zmierzyła go surowym wzrokiem. Nie mów tak!  oburzyła się. Ja równieżtraktuję poważnie małżeńską przysięgę, mimo żezłożyłam ją w nietypowych okolicznościach. Udowodnij to. 172 MEKSYKACSKI ZLUB Jak mam to udowodnić? Wiesz, gdzie mnie szukać  odparł z ironicznymuśmiechem.Rozgniewana, odwróciła wzrok.Już raz propono-wał jej, żeby do niego przyszła.Poprosiła, żeby dał jejczas, a on obiecał, że to zrobi.Tymczasem teraz znowunaciska.Na dodatek jego natarczywość sprawiła, żezaczęła traktować jego propozycję jak coś niemoralne-go, tym bardziej że nadal nie uważała się za jego żonę. Nadal się boisz?  szydził. Nie obawiaj sięo swój honor.Ale jutro w Jacobsville pójdziesz ze mnądo łóżka.Obiecałaś. Pamiętam  odparła z przymusem.Staranniezłożyła serwetkę i wsunęła ją pod nakrycie. Chodz-my już, dobrze?Wstał i odsunął jej krzesło. Będziesz się stawiać na każdym kroku, tak? Spojrzał na nią z wyrazem zakłopotania w oczach. Nigdy nie wybaczysz mi tego, jak zareagowałem nawiadomość o małżeństwie. Nie zaskoczyłeś mnie wtedy  odparła z godnoś-cią. Zawsze wiedziałam, że nie jestem w twoimtypie.Ostrzegałeś mnie.Pamiętasz? Siedziałeś skaco-wany w baraku, a ja przyszłam zrobić ci kawę.Powiedziałeś wtedy, że nie masz niczego, co mógłbyśmi dać, i radziłeś, żebym się w tobie nie zakochała.Niechciałeś, żebym miała złamane serce.Nie martw się,C.C., nie grozi mi to. Była to prawda, ponieważ jużwcześniej złamała je jego obojętność. Diana Palmer 173Westchnął ciężko.Pojął, że zatrzasnął przed sobąwszystkie drzwi i, co gorsze, nie miał klucza, by jeotworzyć [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • matkasanepid.xlx.pl