[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pod wieloma względami to bardzo miły człowiek. A pod wieloma niemiły.Tak, wiem. Mam nadzieję, \e będzie się przykładał do ćwiczeń odezwała się Meredith zpowagą. Powinien, jeśli chce wyzdrowieć.Myrna skinęła głową. Jest taki niecierpliwy.Kiedy rozmawiały o Cyrusie, on obserwował swojego syna, który starannie rozkładałsztućce na serwetce przy łó\ku.Uśmiechnął się łagodnie na widok nachmurzonejtwarzyczki malca, tak do niego podobnej. Proszę! powiedział Blake, wreszcie zadowolony Mamusia robi ciasteczka.Lubisz ciasteczka? Bardzo odrzekł cicho Cyrus.Blake zbli\ył się do łó\ka i podniósł wzrok z nieskrywaną ciekawością. Jesteś do mnie podobny oznajmił. Tak. Cyrus nie podjął tego wątku. Lubisz konie? O tak, ale my nie mo\emy mieć konia.Mieszkamy w mieście. A masz jakieś zwierzaki? Tylko Tiny. Westchnął. Chciałem mieć psa, ale mamusia powiedziała, \emusimy poczekać, a\ będę starszy. Przejechał palcem wzdłu\ kraciastego wzoruna kocu. A twoja mamusia powiedziała, \e mogę się bawić twoimi \ołnierzykami.Czy dobrze się czujesz?Cyrus z trudem zachował kamienną twarz. Pewnie. Chyba nie chcesz się te\ nimi bawić? Mógłbym.Wzrok Blake'a zapłonął. Naprawdę? Naprawdę. Pójdę je przynieść! Czekaj no, zawodniku zachichotał Cyrus. Najpierw zjedzmy śniadanie.Umieram z głodu.Zgoda mruknął chłopiec. Mówisz jak moja mamusia.- Chcesz zjeść śniadanie ze mną,tutaj? zaproponował Cyrus. A mogę?!Cyrus poczuł, jak podskoczyło mu serce do góry.Synowi sprawiało radość jegotowarzystwo.Có\, w pewnym sensie był to milowy krok w ich stosunkach. Jeśli chcesz.Lepiej spytaj mamy. Ona cię lubi wyznał Blake. Płakała, kiedy powiedzieli, \e jesteś w szpitalu, a panSmith denerwował się, \e nie wracała do domu przespać się.Czy mamusia cię kocha?Słysząc to pytanie, Cyrus poczuł wewnętrzne ukłucie.Wiedział, \e odpowiedz ma wyrytąw głębi duszy. Tak odrzekł cicho. Bardzo, bardzo mnie kocha.Przeszkadza ci to? Hm.chyba nie odparł Blake.Spokojnie spojrzał na wysokiego mę\czyznę. Czyty mnie lubisz?Cyrus uśmiechnął się. O, tak. W takim razie wszystko w porządku.Pójdę powiedzieć mamusi, \e mogę jeść razem ztobą. Ale nie mów jej, o czym rozmawialiśmy ostrzegł Cyrus. Dobra.Opadł na poduszki, oszołomiony tymi rewelacjami.Meredith kochała go.Bezwiednieczuł, \e świadomość tego rozbrzmiewa w jego ciele jak muzyka.Zamknął oczy.Bezwzględu na to, co się stało, dowiedział się prawdy.Blake wrócił po paru minutach, a wraz z nim wkroczyła Meredith z tacą, na której stałydwa talerze, mleko i kawa.Meredith wydawała się lekko zdumiona. Blake twierdzi, \e nie masz nic przeciwko temu, aby zjadł z tobą śniadanie. Zgadza się. Cyrus dzwignął się z łó\ka i usadowił na krześle.Skrzywił się trochę,ale zdał sobie sprawę, \e przeklęte ćwiczenia jednak pomagają. Czy bolą pana plecy? spytał Blake. Tak, synu odparł Cyrus bez zastanowienia. Ale nie jest tak całkiem zle. Przykro mi.Mamusiu, on mówi, \e mogę z nim zjeść śniadanie. Ju\ mi o tym powiedziałeś. Meredith ostro\nie postawiła tacę na stoliku przy łó\ku.Martwiłasię stanem Cyrusa i nie potrafiła tego ukryć.Czy mówił prawdę, twierdząc, \e czuje się lepiej ?Spostrzegł niepokój w jej wzroku i westchnął. Nic mi nie jest mruknął. To tylko chwilowe bóle.Powracam do zdrowia.Z nogami było lepiej.Wiedziała to na pewno, chocia\ pan Smith musiał pomagaćCyrusowi przy wejściu do łazienki i wyjściu.Jeszcze jedno zródło zamieszania w domu.Cyrus nie lubił pana Smitha, z niewątpliwą wzajemnością.Blake z zapamiętaniem rozprawiał o \ołnierzykach.Jego ciemne oczka napotkały wzrokCyrusa. Mo\emy pózniej pobawić się \ołnierzykami przypomniał. Przecie\ obiecałem, prawda? spytał zamyślony Cyrus, mierzwiąc ciemną czuprynkę. Ja zawsze dotrzymuję obietnic. Tak jak mamusia oznajmił Blake. Ona mówi, \e człowiek zawsze powinien robićto, co zapowiedział, bo wtedy inni będą mu ufać.Cyrus spojrzał na Meredith i pokiwał głową. Zaufanie to bardzo wa\na rzecz.Kiedy się jeutraci, trzeba bardzo się starać, aby je odzyskać.Meredith nie zareagowała. Potrzeba ci jeszcze czegoś? Niczego.Czuję się świetnie. Wpatrywał się w nią, zmru\ywszy jedno oko.Wydostanę się jakoś z tego przeklętego łó\ka, nie tym sposobem, to innym.A wtedy niechpani uwa\a, pani Tennison.Kiedy tylko stanę pewnie na nogach, zajmę się tymipełnomocnictwami.Zaśmiała się z niekłamaną radością. A to wcale nie znaczy, \e je zdobędziesz rzuciła wyzwanie. Poczekamy, zobaczymy.Postawiła jedzenie na stole. Doktor Bryner powiedział, \e musisz odwiedzaćgo raz w tygodniu, tak \eby fizjoterapeuta mógł sprawdzić, czy dobrze wykonujemy ćwiczenia z panem Smithem.Skrzywił się. Nienawidzę tych ćwiczeń! I tak będziesz ćwiczył. Pochyliła się nad nim. Pan Smith przysporzy ci jeszczemęki oświadczyła z łagodną złośliwością. Ju\ to robi stwierdził Cyrus krótko. A mo\e nie zauwa\yłaś, \e uje\d\a mniecodziennie jak opornego konia?Nie mogła nie zauwa\yć, poniewa\ jego przekleństwa rozlegały się w całym domu, niemówiąc ju\ o wiązance, jaką pan Smith posyłał na zakończenie irytującej ich wzajemniewspółpracy.Meredith roześmiała się głośno. No có\, przynajmniej przywykliście do siebieobaj, nieprawda\?Cyrus zerknął za nią.Wyszła -pospiesznie z pokoju, zanim zdą\ył powiedzieć, co o tymmyśli.Odpowiedz miał zresztą wypisaną na twarzy.Kiedy skończyli jeść śniadanie, Blake poszedł po \ołnierzyki [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
.Pod wieloma względami to bardzo miły człowiek. A pod wieloma niemiły.Tak, wiem. Mam nadzieję, \e będzie się przykładał do ćwiczeń odezwała się Meredith zpowagą. Powinien, jeśli chce wyzdrowieć.Myrna skinęła głową. Jest taki niecierpliwy.Kiedy rozmawiały o Cyrusie, on obserwował swojego syna, który starannie rozkładałsztućce na serwetce przy łó\ku.Uśmiechnął się łagodnie na widok nachmurzonejtwarzyczki malca, tak do niego podobnej. Proszę! powiedział Blake, wreszcie zadowolony Mamusia robi ciasteczka.Lubisz ciasteczka? Bardzo odrzekł cicho Cyrus.Blake zbli\ył się do łó\ka i podniósł wzrok z nieskrywaną ciekawością. Jesteś do mnie podobny oznajmił. Tak. Cyrus nie podjął tego wątku. Lubisz konie? O tak, ale my nie mo\emy mieć konia.Mieszkamy w mieście. A masz jakieś zwierzaki? Tylko Tiny. Westchnął. Chciałem mieć psa, ale mamusia powiedziała, \emusimy poczekać, a\ będę starszy. Przejechał palcem wzdłu\ kraciastego wzoruna kocu. A twoja mamusia powiedziała, \e mogę się bawić twoimi \ołnierzykami.Czy dobrze się czujesz?Cyrus z trudem zachował kamienną twarz. Pewnie. Chyba nie chcesz się te\ nimi bawić? Mógłbym.Wzrok Blake'a zapłonął. Naprawdę? Naprawdę. Pójdę je przynieść! Czekaj no, zawodniku zachichotał Cyrus. Najpierw zjedzmy śniadanie.Umieram z głodu.Zgoda mruknął chłopiec. Mówisz jak moja mamusia.- Chcesz zjeść śniadanie ze mną,tutaj? zaproponował Cyrus. A mogę?!Cyrus poczuł, jak podskoczyło mu serce do góry.Synowi sprawiało radość jegotowarzystwo.Có\, w pewnym sensie był to milowy krok w ich stosunkach. Jeśli chcesz.Lepiej spytaj mamy. Ona cię lubi wyznał Blake. Płakała, kiedy powiedzieli, \e jesteś w szpitalu, a panSmith denerwował się, \e nie wracała do domu przespać się.Czy mamusia cię kocha?Słysząc to pytanie, Cyrus poczuł wewnętrzne ukłucie.Wiedział, \e odpowiedz ma wyrytąw głębi duszy. Tak odrzekł cicho. Bardzo, bardzo mnie kocha.Przeszkadza ci to? Hm.chyba nie odparł Blake.Spokojnie spojrzał na wysokiego mę\czyznę. Czyty mnie lubisz?Cyrus uśmiechnął się. O, tak. W takim razie wszystko w porządku.Pójdę powiedzieć mamusi, \e mogę jeść razem ztobą. Ale nie mów jej, o czym rozmawialiśmy ostrzegł Cyrus. Dobra.Opadł na poduszki, oszołomiony tymi rewelacjami.Meredith kochała go.Bezwiednieczuł, \e świadomość tego rozbrzmiewa w jego ciele jak muzyka.Zamknął oczy.Bezwzględu na to, co się stało, dowiedział się prawdy.Blake wrócił po paru minutach, a wraz z nim wkroczyła Meredith z tacą, na której stałydwa talerze, mleko i kawa.Meredith wydawała się lekko zdumiona. Blake twierdzi, \e nie masz nic przeciwko temu, aby zjadł z tobą śniadanie. Zgadza się. Cyrus dzwignął się z łó\ka i usadowił na krześle.Skrzywił się trochę,ale zdał sobie sprawę, \e przeklęte ćwiczenia jednak pomagają. Czy bolą pana plecy? spytał Blake. Tak, synu odparł Cyrus bez zastanowienia. Ale nie jest tak całkiem zle. Przykro mi.Mamusiu, on mówi, \e mogę z nim zjeść śniadanie. Ju\ mi o tym powiedziałeś. Meredith ostro\nie postawiła tacę na stoliku przy łó\ku.Martwiłasię stanem Cyrusa i nie potrafiła tego ukryć.Czy mówił prawdę, twierdząc, \e czuje się lepiej ?Spostrzegł niepokój w jej wzroku i westchnął. Nic mi nie jest mruknął. To tylko chwilowe bóle.Powracam do zdrowia.Z nogami było lepiej.Wiedziała to na pewno, chocia\ pan Smith musiał pomagaćCyrusowi przy wejściu do łazienki i wyjściu.Jeszcze jedno zródło zamieszania w domu.Cyrus nie lubił pana Smitha, z niewątpliwą wzajemnością.Blake z zapamiętaniem rozprawiał o \ołnierzykach.Jego ciemne oczka napotkały wzrokCyrusa. Mo\emy pózniej pobawić się \ołnierzykami przypomniał. Przecie\ obiecałem, prawda? spytał zamyślony Cyrus, mierzwiąc ciemną czuprynkę. Ja zawsze dotrzymuję obietnic. Tak jak mamusia oznajmił Blake. Ona mówi, \e człowiek zawsze powinien robićto, co zapowiedział, bo wtedy inni będą mu ufać.Cyrus spojrzał na Meredith i pokiwał głową. Zaufanie to bardzo wa\na rzecz.Kiedy się jeutraci, trzeba bardzo się starać, aby je odzyskać.Meredith nie zareagowała. Potrzeba ci jeszcze czegoś? Niczego.Czuję się świetnie. Wpatrywał się w nią, zmru\ywszy jedno oko.Wydostanę się jakoś z tego przeklętego łó\ka, nie tym sposobem, to innym.A wtedy niechpani uwa\a, pani Tennison.Kiedy tylko stanę pewnie na nogach, zajmę się tymipełnomocnictwami.Zaśmiała się z niekłamaną radością. A to wcale nie znaczy, \e je zdobędziesz rzuciła wyzwanie. Poczekamy, zobaczymy.Postawiła jedzenie na stole. Doktor Bryner powiedział, \e musisz odwiedzaćgo raz w tygodniu, tak \eby fizjoterapeuta mógł sprawdzić, czy dobrze wykonujemy ćwiczenia z panem Smithem.Skrzywił się. Nienawidzę tych ćwiczeń! I tak będziesz ćwiczył. Pochyliła się nad nim. Pan Smith przysporzy ci jeszczemęki oświadczyła z łagodną złośliwością. Ju\ to robi stwierdził Cyrus krótko. A mo\e nie zauwa\yłaś, \e uje\d\a mniecodziennie jak opornego konia?Nie mogła nie zauwa\yć, poniewa\ jego przekleństwa rozlegały się w całym domu, niemówiąc ju\ o wiązance, jaką pan Smith posyłał na zakończenie irytującej ich wzajemniewspółpracy.Meredith roześmiała się głośno. No có\, przynajmniej przywykliście do siebieobaj, nieprawda\?Cyrus zerknął za nią.Wyszła -pospiesznie z pokoju, zanim zdą\ył powiedzieć, co o tymmyśli.Odpowiedz miał zresztą wypisaną na twarzy.Kiedy skończyli jeść śniadanie, Blake poszedł po \ołnierzyki [ Pobierz całość w formacie PDF ]