[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.I w rzeczywistości chciałam - zprostej ciekawości.Był szczupły i drobny, ale muskularny i silny.Nieco miękki w pasie, alebez tłuszczu.Lekko porośnięty blond włosami, ciemniejącymi ku kroczu.Było to ciałowojownika; dobrze takie znałam.Jedną stronę piersi przecinały liczne blizny, były też winnych miejscach - głęboka w poprzek uda, inna poszarpana jak błyskawica wzdłuż lewegoprzedramienia.Moje blizny są przynajmniej niewidoczne - pomyślałam - i zanim zdążyłam się znówzawahać, odrzuciłam przykrycie.Spojrzał na moje ciało z głębokim zainteresowaniem,uśmiechając się lekko.- Jesteś bardzo ładna - powiedział uprzejmie.- Jak na kobietę w moim wieku?Jego spojrzenie przesunęło się po mnie beznamiętnie, nie osądzając, a raczej tak, jakczłowiek o wykształconym guście ocenia to, co widzi, w świetle wielu lat oglądania.- Nie - powiedział w końcu.- Nie jak na kobietę w twoim wieku; w ogóle nie jak nakobietę, wydaje mi się.- Jak na co zatem? - spytałam, zafascynowana.- Przedmiot? Rzezbę? - W pewnym sensieto rozumiałam.Coś jak muzealne rzezby: zniszczone posągi, cząstki minionej kultury,zawierające jakieś resztki pierwotnych inspiracji, w dziwny sposób powiększone przezsoczewkę wieku, uświęcone przez starożytność.Nigdy tak na siebie nie patrzyłam, ale nie przychodziło mi do głowy nic innego, co mógłmieć na myśli. - Jak na przyjaciela - powiedział po prostu.- Och.- To mnie wzruszyło.- Dziękuję.Zaczekałam chwilę, a potem naciągnęłam prześcieradło na nas oboje.- Skoro jesteśmy przyjaciółmi.- powiedziałam w przypływie odwagi.- Tak?- Zastanawiałam się.czy byłeś całkiem sam od śmierci żony? Cały ten czas?Westchnął, ale uśmiechnął się, by dać mi znać, że nie ma mi za złe tego pytania.- Jeśli musisz wiedzieć, od wielu lat utrzymuję bliskie, zadowalające fizyczne stosunki zkucharzem.- Z.kucharzem?- Nie z panią Figg, nie - powiedział pośpiesznie, słysząc przerażenie w moim głosie.-Mówię o moim kucharzu w Mount Josiah w Wirginii.Nazywa się Manoke.- Ma.och! - Przypomniało mi się, że Bobby Higgins opowiadał, iż lord John zatrudniaIndianina imieniem Manoke jako kucharza.- I nie chodzi tylko o danie upustu potrzebom fizycznym - dodał, odwracając głowę, byspojrzeć mi w oczy.- Naprawdę łączy nas szczera sympatia.- Miło mi to słyszeć - mruknęłam.- On jest.znaczy się.- Nie mam pojęcia, czy preferuje wyłącznie mężczyzn.Raczej wątpię.Trochę mniezdziwiło, gdy dał mi do zrozumienia swoje pragnienia względem mojej osoby, ale nie mogęsię skarżyć, niezależnie od jego gustów.Potarłam dłonią wargi, nie chcąc wyjść na osobę prostacko ciekawską - ale byłamprostacko ciekawska.- Nie masz nic przeciwko temu, żeby brał.innych kochanków? Ani on, żebyś ty.? -Nagle ogarnęło mnie nieprzyjemne przeczucie.Nie zamierzałam pozwolić, by to, co sięwydarzyło minionej nocy, kiedykolwiek się powtórzyło.Co więcej, próbowałam przekonaćsamą siebie, że tym razem też się nie zdarzyło.Nie planowałam również jechać z nim doWirginii.Ale co będzie, jeśli pojadę, a domownicy lorda Johna założą.Wyobraziłam sobiezazdrosnego indiańskiego kucharza, jak wsypuje mi truciznę do zupy albo czai się ztomahawkiem za wygódką.John też wydawał się rozważać tę kwestię.Wydął wargi; zauważyłam, że ma gęstyzarost; blond meszek zmiękczał mu rysy, równocześnie nadając dziwne pozory obcości -rzadko widywałam go inaczej niż perfekcyjnie ogolonego i starannie ubranego.- Nie - powiedział w końcu.- Nie ma w tym żadnego poczucia posiadania.- Spojrzałamna niego z otwartą niewiarą, a on lekko się uśmiechnął.- Zapewniam.cię.To.cóż, może najlepiej opiszę to przez analogię.Na mojej plantacji - należy ona oczywiście do Williama,mówię o niej  moja tylko w sensie miejsca zamieszkania.- Chrząknęłam uprzejmie, dającdo zrozumienia, że nie zależy mi na dokładności, lecz na kontynuacji.- Na plantacji - ciągnął,ignorując mój sygnał - za domem jest duża otwarta przestrzeń.Początkowo była to niewielkapolana, ale przez lata powiększałem ją stopniowo i zamieniłem w trawnik, tyle że okolonylasem.Wieczorami dość często z lasu wychodzą jelenie i pasą się na brzegu.Od czasu doczasu widuję jednego konkretnego jelenia.Zapewne jest biały, ale wygląda, jakby byłzrobiony ze srebra.Nie wiem, czy przychodzi jedynie wtedy, gdy świeci księżyc, czy też jatylko wtedy mogę go zobaczyć, ale jest to widok rzadkiej piękności.- Wyraz oczu muzłagodniał i widziałam, że nie patrzy teraz na tynk na suficie, ale na białego jelenia, któregosierść lśni srebrem w świetle księżyca.- Przychodzi przez dwie noce, trzy, rzadko kiedycztery, a potem znika i nie widzę go przez tydzień albo przez parę miesięcy.A potem znówsię pojawia, a ja znów patrzę na niego w zachwycie.- Przekręcił się na bok z szelestempościeli i spojrzał na mnie.- Rozumiesz? Nie posiadam tego zwierzęcia - i nie chciałbymtego, nawet gdybym mógł.To, że się pojawia, jest darem, który przyjmuję z wdzięcznością,ale gdy znika, nie czuję się ani opuszczony, ani czegoś pozbawiony.Cieszę się tylko, że gomiałem przez ten czas, przez jaki chciał zostać.- I mówisz, że taki jest twój związek z Manoke.Czy on tak samo traktuje ciebie? Jaksądzisz?Spojrzał na mnie wyraznie zaskoczony.- Nie mam pojęcia.- Hmmm, nie rozmawiacie w łóżku? - spytałam, starając się być delikatna.Wykrzywił usta i odwrócił wzrok.- Nie.Przez parę chwil leżeliśmy w milczeniu, studiując sufit.- A kiedyś? - wymknęło mi się.- Co kiedyś?- Czy miałeś kiedyś kochanka, z którym rozmawiałeś?Zerknął na mnie.- Tak.Może nie tak otwarcie jak teraz rozmawiam z tobą, ale - tak.Najwyrazniej zamierzał mówić czy pytać dalej, ale ostatecznie tylko wciągnął powietrze,zdecydowanie zamknął usta i powoli wypuścił oddech przez nos.Rozumiałam - nie mogłam nie rozumieć - że bardzo chciałby wiedzieć, jaki Jamie był włóżku, poza tym, co mu siłą rzeczy pokazałam minionej nocy.Ja zaś musiałam przyznać, że kusiło mnie, by mu opowiedzieć, tylko po to, by przywrócić Jamiego do życia na tę krótkąchwilę rozmowy.Rozumiałam jednak także, że takie zwierzenia mają swoją cenę: nie tylkobędę pózniej czuła, że zdradziłam Jamiego, ale i wstydziła się, że tak wykorzystałam Johna -choćby nawet chciał tak zostać wykorzystany [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • matkasanepid.xlx.pl