[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Oczy pałały nienawiścią bezrozumną, prymitywną i głośno domagającą się zaspokojenia.Już kiedydwa lata wcześniej spotkaliśmy się po raz pierwszy, Cassius nie był jakimśwybitnym okazem zdrowia psychicznego; sądząc po tym, jak prezentował sięw tej chwili, zamierzał chyba zgłosić swoją kandydaturę na prezydentaZwiatowego Stowarzyszenia Psychotyków.Miałem świadomość, że niewielu spotkałem w życiu morderców takichjak on.Spędził piętnaście albo szesnaście stuleci uwięziony w swojejsrebrnej monecie wraz z innym upadłym aniołem; działał ręka w rękę zprzełożonym Zakonu.Byłem pewien, że osobiście zgładził setkinieprzyjaciół, którzy zawinili mu znacznie mniej ode mnie.A teraz zabije i mnie.Jeżeli zawładnie nim gniew, to, wrzeszcząc zwściekłości, zmiażdży mi czaszkę jednym uderzeniem kija.Wzdrygnąłem się na tę myśl i spróbowałem zaczerpnąć mocy; byłemciekaw, czy udałoby mi się wyprowadzić znienacka solidny cios.Ledwiejednak podjąłem tę próbę, kajdany na moich rękach zaczęły się wić, skręcać,poruszać i nagle poczułem na nadgarstkach dziesiątki ukłuć, jakbymprzesunął dłońmi przez krzak róży.Skrzywiłem się z bólu, na sekundęzaparło mi dech w piersi.Cassius tylko się uśmiechnął. Nawet nie próbuj.Od stuleci używamy tych kajdan przeciw magom iwiedzmom.Zaprojektował je sam Nicodemus. Oczywiście.Auć!Skrzywiłem się, ale nie bardzo mogłem poruszyć rękami i niewielemogłem poradzić na boleśnie kłujące ciernie.Cassius przyglądał mi się z błyskiem w oku.Stał, patrzył, jak się wiję, inapawał się moim cierpieniem i bezradnością.Przed oczami stanął mi nagle zupełnie inny obraz: starszy mężczyzna,człowiek wielkiej wiary i odwagi, który z własnej woli oddał się w ręceZakonu w zamian za moje uwolnienie.Shiro zmarł, wycierpiawszynajokrutniejsze męki, jakie można zadać człowiekowi, a Cassius był jednymz jego dręczycieli.Zamknąłem oczy.Wiedziałem, czego chce.Chciał mnie zranić.Chciał sięprzekonać, jak wiele bólu zdoła mi zadać, nim umrę.A ja w żaden sposóbnie mogłem mu w tym przeszkodzić.Chyba że.Przypomniałem sobie, co mówił mi Shiro o wierze.Dla niego wiara byłateologiczną i moralną bazą, na której zbudował swoje życie.Nie podzielałemjego przekonań, widywałem jednak w przeszłości, jak siły światła iciemności zmagały się ze sobą i w jaki sposób dochodziło do przywróceniarównowagi.Cassius służył jednej z najmroczniejszych sił na świecie.Shiropowiedziałby, że bez względu na to, co zrobi Cassius, będzie miał przeciwkosobie siłę światła równoważącą jego mroczną moc.Taką siłą był sam Shiro ijego bracia Rycerze.Z doświadczenia wiedziałem, że gdy prawdziwe,głębokie, niezaprzeczalne zło podnosiło gdzieś łeb, na jego drodze częstostawał jeden z Rycerzy.Może i teraz któryś z nich przybędzie, by stawić czoło Cassiusowi.Na dzwony piekieł.Szansa na to była żałośnie mikroskopijna.Ale jednak była.A nic lepszego nie miałem.Mało brakowało, żebym parsknął śmiechem.Jeżeli miałem ujść z życiemze spotkania z tym szaleńcem, potrzebowałem czegoś, czego zawsze mibrakowało: wiary.Musiałem wierzyć w interwencję czynnika zewnętrznego.Nie miałem innego wyjścia.Ale to jeszcze nie znaczyło, że nie mogę się do tej interwencji przyczynić.Im dłużej oddychałem, tym większe było prawdopodobieństwo, że ktoś sięna nas napatoczy.Może nawet ktoś, kto będzie mógł mi pomóc.Może nawetmój przyjaciel Michael.Musiałem zagadać Cassiusa. Co ci się właściwie stało? spytałem chwilę pózniej, otwarłszy oczy.Gdzieś czytałem, że ludzie uwielbiają mówić o sobie. Kiedy cię ostatniowidziałem, wyglądałeś na czterdziestolatka.Jeszcze przez moment przyglądał mi się w milczeniu, a potem odłożył kijna ziemię. To po tym, jak przez ciebie i twoich przyjaciół straciłem swoją monetę odparł łamiącym się głosem. Dopóki ją miałem, Salurielpowstrzymywał niszczycielski wpływ starości na moje ciało.Teraz naturaupomniała się o swoje.Z odsetkami. Skinął ręką.Miał zesztywniałe palce,skórę pomarszczoną i upstrzoną plamami, dłoń opuchniętą jak przyzaawansowanym artretyzmie. Jeżeli dopnie swego, umrę przed upływemroku. Dlaczego? Czyżby twój nowy demon nie chciał zatrzymać dla ciebiezegara?Zmrużył oczy, rozbiegane i lodowate. Nie mam teraz własnego denara odparł ściszonym, niezwykleuprzejmym głosem. Kiedy w końcu wyszedłem ze szpitala i dołączyłem doNicodemusa, nie miał żadnej wolnej monety. Jego oczy błysnęływściekłym płomieniem. Dlatego że oddał ją tobie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
.Oczy pałały nienawiścią bezrozumną, prymitywną i głośno domagającą się zaspokojenia.Już kiedydwa lata wcześniej spotkaliśmy się po raz pierwszy, Cassius nie był jakimśwybitnym okazem zdrowia psychicznego; sądząc po tym, jak prezentował sięw tej chwili, zamierzał chyba zgłosić swoją kandydaturę na prezydentaZwiatowego Stowarzyszenia Psychotyków.Miałem świadomość, że niewielu spotkałem w życiu morderców takichjak on.Spędził piętnaście albo szesnaście stuleci uwięziony w swojejsrebrnej monecie wraz z innym upadłym aniołem; działał ręka w rękę zprzełożonym Zakonu.Byłem pewien, że osobiście zgładził setkinieprzyjaciół, którzy zawinili mu znacznie mniej ode mnie.A teraz zabije i mnie.Jeżeli zawładnie nim gniew, to, wrzeszcząc zwściekłości, zmiażdży mi czaszkę jednym uderzeniem kija.Wzdrygnąłem się na tę myśl i spróbowałem zaczerpnąć mocy; byłemciekaw, czy udałoby mi się wyprowadzić znienacka solidny cios.Ledwiejednak podjąłem tę próbę, kajdany na moich rękach zaczęły się wić, skręcać,poruszać i nagle poczułem na nadgarstkach dziesiątki ukłuć, jakbymprzesunął dłońmi przez krzak róży.Skrzywiłem się z bólu, na sekundęzaparło mi dech w piersi.Cassius tylko się uśmiechnął. Nawet nie próbuj.Od stuleci używamy tych kajdan przeciw magom iwiedzmom.Zaprojektował je sam Nicodemus. Oczywiście.Auć!Skrzywiłem się, ale nie bardzo mogłem poruszyć rękami i niewielemogłem poradzić na boleśnie kłujące ciernie.Cassius przyglądał mi się z błyskiem w oku.Stał, patrzył, jak się wiję, inapawał się moim cierpieniem i bezradnością.Przed oczami stanął mi nagle zupełnie inny obraz: starszy mężczyzna,człowiek wielkiej wiary i odwagi, który z własnej woli oddał się w ręceZakonu w zamian za moje uwolnienie.Shiro zmarł, wycierpiawszynajokrutniejsze męki, jakie można zadać człowiekowi, a Cassius był jednymz jego dręczycieli.Zamknąłem oczy.Wiedziałem, czego chce.Chciał mnie zranić.Chciał sięprzekonać, jak wiele bólu zdoła mi zadać, nim umrę.A ja w żaden sposóbnie mogłem mu w tym przeszkodzić.Chyba że.Przypomniałem sobie, co mówił mi Shiro o wierze.Dla niego wiara byłateologiczną i moralną bazą, na której zbudował swoje życie.Nie podzielałemjego przekonań, widywałem jednak w przeszłości, jak siły światła iciemności zmagały się ze sobą i w jaki sposób dochodziło do przywróceniarównowagi.Cassius służył jednej z najmroczniejszych sił na świecie.Shiropowiedziałby, że bez względu na to, co zrobi Cassius, będzie miał przeciwkosobie siłę światła równoważącą jego mroczną moc.Taką siłą był sam Shiro ijego bracia Rycerze.Z doświadczenia wiedziałem, że gdy prawdziwe,głębokie, niezaprzeczalne zło podnosiło gdzieś łeb, na jego drodze częstostawał jeden z Rycerzy.Może i teraz któryś z nich przybędzie, by stawić czoło Cassiusowi.Na dzwony piekieł.Szansa na to była żałośnie mikroskopijna.Ale jednak była.A nic lepszego nie miałem.Mało brakowało, żebym parsknął śmiechem.Jeżeli miałem ujść z życiemze spotkania z tym szaleńcem, potrzebowałem czegoś, czego zawsze mibrakowało: wiary.Musiałem wierzyć w interwencję czynnika zewnętrznego.Nie miałem innego wyjścia.Ale to jeszcze nie znaczyło, że nie mogę się do tej interwencji przyczynić.Im dłużej oddychałem, tym większe było prawdopodobieństwo, że ktoś sięna nas napatoczy.Może nawet ktoś, kto będzie mógł mi pomóc.Może nawetmój przyjaciel Michael.Musiałem zagadać Cassiusa. Co ci się właściwie stało? spytałem chwilę pózniej, otwarłszy oczy.Gdzieś czytałem, że ludzie uwielbiają mówić o sobie. Kiedy cię ostatniowidziałem, wyglądałeś na czterdziestolatka.Jeszcze przez moment przyglądał mi się w milczeniu, a potem odłożył kijna ziemię. To po tym, jak przez ciebie i twoich przyjaciół straciłem swoją monetę odparł łamiącym się głosem. Dopóki ją miałem, Salurielpowstrzymywał niszczycielski wpływ starości na moje ciało.Teraz naturaupomniała się o swoje.Z odsetkami. Skinął ręką.Miał zesztywniałe palce,skórę pomarszczoną i upstrzoną plamami, dłoń opuchniętą jak przyzaawansowanym artretyzmie. Jeżeli dopnie swego, umrę przed upływemroku. Dlaczego? Czyżby twój nowy demon nie chciał zatrzymać dla ciebiezegara?Zmrużył oczy, rozbiegane i lodowate. Nie mam teraz własnego denara odparł ściszonym, niezwykleuprzejmym głosem. Kiedy w końcu wyszedłem ze szpitala i dołączyłem doNicodemusa, nie miał żadnej wolnej monety. Jego oczy błysnęływściekłym płomieniem. Dlatego że oddał ją tobie [ Pobierz całość w formacie PDF ]