[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Pamiętasz czasy, kiedy za calezmartwienie mieliśmy łapanie rabusiów bankowych? Mów co chcesz, nienawidzętego urzędolenia!- Trzeba nam było mniej ich łapać - przytaknął Dań.- Siedzielibyśmy dalej w Filadelfii w starym komisariacie, po słu\bie poszłoby się z chłopakami na piwko.Dlaczego ludziom tak zale\y na karierze? Kariera tylko rozwala \ycie.- Zaczynamy gadać jak dwa stare pierniki.- Bo jesteśmy dwa stare pierniki, Bili.Tyle dobrego, \e za mną nie ugania sięwszędzie gromada ochroniarzy.- Niech cię diabli! - Shaw zarechotał, opryskując sobie przy tym kawą krawat.Wcią\ śmiejąc się, wysapał: - Dan, odwal się z \artami, bo sam widzisz, co się dzieje!- To podobno zły znak, kiedy mę\czyzna zaczyna się moczyć.- Za drzwi! Wypisz mi rozkazy albo wyślę cię z powrotem na ulicę! - Murraynie śmiał się ju\ i na chwilę spowa\niał.- A jak tam Kenny?- Został podwodniakiem.Dostał przydział na USS  Maine.Jego Bonnie wcią\y, zdrowa, poród będzie w grudniu.Aha, Dan.- Co takiego?- Z tym Hoskinsem miałeś dobry pomysł.Sam bym na to nie wpadł.Dzięki.- Nie ma sprawy, Bili.Walt te\ się ucieszy.śeby z ka\dą decyzją było tylkotyle problemu.- Ciągniesz dalej śledztwo w sprawie Wojowników?- Posadziłem nad tym Freda Wardera.Za parę miesięcy wyłapiemy ich lakwszy.Dla obu policjantów stanowiło to miłą perspektywę.Choć w kraju przetrwałozaledwie kilka grup terrorystycznych, zmniejszenie ich liczby do końca roku okolejną, stanowiłoby spory sukces.Nad pustaciami Dakoty wstawał świt.Marvin Russell ukląkł na skórze bizona,twarzą do słońca.Miał na sobie jedynie d\insy i był boso.Nie odznaczał sięimponującym wzrostem, lecz trudno było nie zauwa\yć, jak silnej jest budowy.Zawdzięczał ją codziennym ćwiczeniom z hantlami w więzieniu, gdzie odsiadywałswój pierwszy i ostatni, jak dotąd, wyrok za włamanie.Zaczął ćwiczyć ot, tak sobie,dla rozładowania nadmiaru energii, lecz wkrótce się przekonał, \e dobra kondycjafizyczna jest dla więznia jedyną dostępną formą samoobrony, a kiedy zostałwojownikiem Ludu Siuksów, uznał tę\yznę za nieodłączną część światopoglądu.Przywzroście ledwo przekraczającym metr siedemdziesiąt, jego muskularne ciało wa\yłorówne dziewięćdziesiąt kilogramów.Bicepsy miał grube jak u niejednego mę\czyznyodo, talię baletnicy i bary zawodowego futbolisty z pierwszej ligi.Miał te\ powa\ną skazę psychiczną, ale oczywiście nie zdawał sobie z tego sprawy.śycie nie pieściło ani Marvina, ani jego brata.Ich ojciec, alkoholik, chwytałsię dorywczych zajęć, przewa\nie reperując samochody.Nawet to szło mu kiepsko, ailekroć zdobył trochę gotówki, pędził do najbli\szego sklepu monopolowego.Zdzieciństwa Marvin zachował same gorzkie wspomnienia: wstyd, \e ojciec jestwiecznie zapity i jeszcze większy wstyd z powodu rzeczy, na które pozwalała sobiematka, kiedy ojciec zległ pijany na kanapie.Gdy rodzina przeniosła się z Minnesoty zpowrotem na tereny rezerwatu, dostawali jedzenie za darmo od rządu.Nauczyciele wmiejscowej szkole wzdragali się na samą myśl o uczeniu czegokolwiek, a na osadę,gdzie mieszkali Russellowie, składała się porozrzucana kolekcja wzniesionych zpustaków chałup, które niczym widma majaczyły w chmurach wszechobecnego pyłu zprerii.Ani jeden z braci nie miał własnej rękawicy baseballowej, \adnemu te\ Bo\eNarodzenie nie kojarzyło się ze świętem - tyle \e przez tydzień czy dwa nie musielichodzić do szkoły.Bracia dorastali więc w pustce, zaniedbani i pozostawieni samymsobie.Od dziecka musieli się te\ nauczyć radzić sobie bez niczyjej pomocy.Samodzielność, odwieczna cecha ich ludu, okazała się z początkuwłaściwością po\yteczną.Dzieci potrzebują jednak przede wszystkim poczucia celu,a tego właśnie bracia nie mogli otrzymać od rodziców.Zanim jeszcze poznaliabecadło, nauczyli się strzelać i polować.Czasem za cały obiad mieli własną zdobycz,podziurawioną kulami kalibru 5.6 mm, którą w dodatku sami musieli sobie częstougotować.Chocia\ nie byli jedynymi obdartymi i zaniedbanymi dziećmi w osadzie,na pewno stali najni\ej ze wszystkich i podczas kiedy innym udawało się przewa\nieprzerwać błędne koło, dla młodych Russellów przepaść między nędzą a jako takązasobnością okazała się nie do przeskoczenia.Kiedy tylko nauczyli się prowadzićsamochód - du\o wcześniej, ni\ zezwala na to prawo - co rusz, w chłodne, jasnewieczory wypuszczali się poobijaną furgonetką ojca do miast odległych o sto i więcejkilometrów, aby zdobyć wszystko, czego nie chcieli im dać rodzice.Mo\e to dziwne,ale kiedy pierwszy raz ktoś ich przyłapał - tym kimś był zresztą inny Siuks ze strzelbąw ręku - mę\nie znieśli otrzymane baty i mogli wrócić do domu, co prawda zposiniaczonym tyłkami i dobrą radą na po\egnanie.Posłuchali tej rady i od tej porykradli tylko u białych.Wkrótce przyłapano ich i na tym, w dodatku na gorącym uczynku w wiejskimsklepie, gdzie przyskrzynił ich policjant z wewnętrznego patrolu plemienia [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • matkasanepid.xlx.pl